Piotr Grzybowski: Wojna hybrydowa, tak określa się sytuację na granicy polsko-białoruskiej, co to oznacza w języku dyplomacji?
Reklama
MP: Mamy do czynienia z operacją hybrydową realizowaną przez Białoruś, która jest przecież pod wpływem Rosji, polegającą na szeregu działań, mających na celu zdestabilizowanie sytuacji na granicy UE. W tym wypadku mówimy o instrumentalnym wykorzystaniu migrantów, celowo sprowadzanych z innych państw, zachęconych do przyjazdu na Białoruś po to, żeby nielegalnie przekraczać granicę z Unią Europejską. Dodatkowo wzmacniane jest to szeregiem działań dezinformacyjnych, rozprzestrzenianych w mediach: zarówno polskich jak i światowych. Cel jest jasny - doprowadzenie do podziału i braku stabilności, do skłócenia wewnętrznego, co niestety widać. O ile w państwach bałtyckich opozycja i rząd mówiły jednym głosem, o tyle w Polsce część polskiej opozycji staje naprzeciw swojemu rządowi, nie biorąc pod uwagę kwestii polityki bezpieczeństwa. Dodatkowo w ramach działań dezinformacyjnych, pobudzających do podziałów, wykorzystuje się argumenty emocjonalne. Nie chcę ich deprecjonować, bo oczywiście na granicy są ludzie, którzy często są w bardzo trudnym położeniu, natomiast sprowadzenie debaty tylko i wyłącznie do aspektów humanitarnych jest po prostu niepełne i szkodliwe dla całej sprawy. Trzeba bowiem patrzeć na nią przez pryzmat polityki bezpieczeństwa i stabilności, zarówno granicy polskiej, jak i unijnej. Prezydent Łukaszenka, wspierany przez Moskwę, testuje także naszą odporność, jakimi argumentami jest w stanie nas podzielić, wywołać niepokoje, najchętniej demonstracje antyrządowe pod przykrywką tematyki humanitarnej. Bądźmy świadomi, że ani Łukaszenka ani Putin to nie są ludzie znani ze swojego humanitarnego podejścia do kogokolwiek. Wiedzą natomiast, że tego typu argumenty rezonują w społeczeństwach demokratycznych, gdzie funkcjonują wolne media. Musimy być tego świadomi i musimy być na to odporni. Jestem przekonany, że rosyjscy analitycy bardzo uważnie śledzą to wszystko, co się dzieje w Polsce. To jest pewnego rodzaju wielki test.
PG: Wspomniał Pan, że jest to działanie Łukaszenki i Kremla, czy mamy dowody na potwierdzenie tej tezy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
MP: Panie redaktorze, całość państwa białoruskiego w ostatnich miesiącach jest zdominowana przez Rosjan. Intensywność kontaktów na najwyższych szczeblach pomiędzy Łukaszenką a prezydentem Putinem jest bardzo wysoka. Co kilka tygodni dochodzi do spotkań, podczas których są ustalane następne kroki polityczne. O ile „wykonawstwo” tego kryzysu migracyjnego jest po stronie białoruskiej, o tyle nie ma żadnych wątpliwości, że wszystko dzieje się za wiedzą i przyzwoleniem strony rosyjskiej. Wystarczy popatrzeć, w czyim interesie jest ta sytuacja. Koszty oczywiście płaci, czy ewentualnie będzie płacił Łukaszenka, ale korzyści z tego testowania, destabilizacji i wywoływania podziałów w ramach Polski, Unii Europejskiej i NATO oczywiście pozyskuje Moskwa. I to jest wystarczający argument do tego, żeby móc wywnioskować, że skoro dominują w Białorusi w przestrzeni politycznej, służb specjalnych, medialnej, a jednocześnie korzyści z tej sytuacji i destabilizacji na granicy uzyskuje także Moskwa, mamy podstawy do tego, aby twierdzić, że całość tej operacji odbywa się za wiedzą Moskwy. I jasnym jest, że im bardziej będziemy podzieleni w Polsce, im bardziej będzie rezonował argument emocjonalny, tym bardziej ta polityka będzie kontynuowana, tym więcej migrantów będzie sprowadzanych i tym bardziej, niestety, będą oni cierpieć. To jest bardzo cyniczna polityka naszych wschodnich sąsiadów, ale trzeba to sobie uświadomić, że mamy do czynienia z graczami, dla których emocje i wartości, te które dla nas są bliskie - chociażby wartości chrześcijańskie, im są zupełnie obce.
PG: Czy MSZ podejmuje ze swojej strony działania, aby przeciwdziałać fali nielegalnej emigracji?
Reklama
MP: Oprócz działań podjętych przez rząd polski, i poszczególne ministerstwa, my jako Ministerstwo Spraw Zagranicznych działamy na odcinkach międzynarodowych. Po pierwsze wywierając presję na naszych wschodnich sąsiadów, co nie jest prostym zadaniem, bowiem Aleksander Łukaszenka jest wiedziony własnymi emocjami, dotyczącymi zemsty. Powiedział wprost, w dniu, kiedy wybory prezydenckie zostały uznane jako niedemokratyczne i w związku z tym ci, którzy są odpowiedzialni za ich fałszowanie objęci sankcjami, że doprowadzi do kryzysu migracyjnego. Presja na Mińsk i wschodnich sąsiadów to przede wszystkim wykorzystanie instrumentów Unii Europejskiej i NATO. Ponadto, rozmowy z rządami tych państw, z których pochodzą migranci, aby ich uwrażliwić na to, że ich obywatele mogą paść ofiarą instrumentalnej polityki ze strony władz w Mińsku. W tych przypadkach wzywałem ambasadorów z tych państw, były rozmowy telefoniczne, a także nasze wizyty w krajach Bliskiego Wschodu. Niebawem udaję się do Afryki po to, żeby porozmawiać z naszymi partnerami i uczulać ich na to, że mogą zostać oszukani przez władze w Mińsku. Staramy się również wychodzić do samych obywateli, poprzez wywiady w mediach, chociażby irackich, ale także ogłoszenia. W tym zakresie działają nasze placówki.
Wracając jednak do Unii Europejskiej, staramy się rozmawiać, co dyplomacja unijna może zrobić. Bo to jest kryzys, który zagraża całej Unii Europejskiej. Imigranci w większości chcą trafić do Niemiec, Holandii, Francji. Nasi partnerzy z Zachodu to doskonale rozumieją, w związku z tym, prowadzone są rozmowy z liniami lotniczymi, rządami państw, w których funkcjonują tak zwane „agencje turystyczne”, które rzekomo oferują wycieczki na Białoruś. Tych działań jest naprawdę bardzo dużo jednak znów wracając do Unii Europejskiej, rozmawiamy z naszymi partnerami o tym jak maksymalnie zabezpieczyć granicę przy zachowaniu naszego człowieczeństwa. To jest bardzo trudne zadanie, ponieważ po drugiej stronie mamy cynicznych graczy, którzy nie liczą się z dobrem ludzi, a jednocześnie bardzo chętnie kolportują emocjonalne argumenty w mediach zachodnich.
PG: W ramach Rady Północnoatlantyckiej spotkał się Pan z zastępcą Sekretarza Generalnego NATO, Mirceą Geoaną, jaka jest ocena sojuszu tej sytuacji, czy możemy liczyć na konkretne wsparcie?
MP: Spotkałem się nie tylko z zastępcą sekretarza generalnego, ale przede wszystkim zorganizowaliśmy, na nasz wniosek, specjalne posiedzenie Rady Północnoatlantyckiej, na której wszyscy sojusznicy wysłuchali naszego raportu, który dogłębnie przedyskutowaliśmy. Oczywiście sojusznicy wyrażali wsparcie i pełne uznanie dla Polski w obliczu trwającego ataku. Rozumieją jego hybrydowy charakter i oczywiście będą nas wspierać w tych wszystkich działaniach, które prowadzimy. W wywieraniu nacisków na wschodnich sąsiadów, w rozmowach z partnerami bliskowschodnimi i afrykańskimi, w zwalczaniu fałszywej narracji, jakoby to był zwykły kryzys migracyjny. Wczoraj słyszeliśmy sekretarza generalnego NATO publicznie wspierającego Polskę i wskazującego na to jak Polska doskonale wywiązuje się ze swoich sojuszniczych zobowiązań.
PG : Jaki rozwój scenariuszy jest przewidywany?
MP: To wszystko będzie zależało od nas samych, w Polsce i w Europie, jak bardzo będziemy podatni na politykę białorusko-rosyjską, jak bardzo będziemy się dawać rozgrywać czy dzielić, natomiast nie ulega wątpliwości, że ten napór migrantów będzie się utrzymywał w najbliższym czasie dlatego, że ciągle kilkanaście tysięcy migrantów jest już na Białorusi, kolejni są ściągani i wszyscy są kierowani na polską granicę. Zawsze powtarzaliśmy, że wpuszczenie jakiejś grupy emigrantów będzie zachętą dla kolejnej i tak to właśnie będzie wyglądać. Argumentacja, że należy wpuścić emigrantów, zachęca kolejnych, bo mają świadomość, że jeśli jest możliwość przekroczenia granicy, to przy pełnej determinacji podejmują to ryzyko, a kryzys w ten sposób się nie zakończy. Dodatkowo trzeba mieć świadomość, że zbliża się zima, będą coraz gorsze warunki pogodowe i z całą pewnością Łukaszence zależy na tym, aby ten kryzys był jeszcze ostrzejszy i na pewno kwestie ofiar śmiertelnych będą z jego perspektywy właśnie takim argumentem do wykorzystywania do atakowania Polski i do pogłębienia podziałów wewnątrz kraju.