Chreszczatik
Reklama
Główna ulica Kijowa to trakt, po którym z woli i wyboru Włodzimierza i Olgi naród Rusi Kijowskiej szedł do chrztu w wodach Dniepru. Po drodze dzisiaj mija się Majdan Niezależnosti. To coś więcej niż centralny plac - to odpowiednik ateńskiej Agory, gdzie dyskutuje się i przyjmuje rozstrzygnięcia ważne dla narodu. Dzisiaj Chreszczatik to odgrodzone drewnianymi paletami od reszty ulicy miasteczko namiotowe. Sto, dwieście letnich, brezentowych płacht, pod którymi młodzi ludzie z Kijowa, Lwowa, Sambora, Czerniowców, Kołomyi, Doniecka, Łucka i setek innych miast i wiosek całej Ukrainy stali się punktem ciążenia dla poczucia jedności narodu. Dotąd dzieliły ich język, tradycje intelektualne, poziom gospodarczy i preferencje władzy. Wschód Ukrainy, rosyjskojęzyczny, był wyraźnie ulubieńcem prezydenta i rządu, a w ślad za nimi finansowych oligarchów, jacy wyrośli w tym dziesięcioleciu na trzecią siłę państwa. Zachód, ze Lwowem, Tarnopolem, Iwano-Frankowskiem - to niedoinwestowane struktury, gorszy poziom życia, mniej znamion władzy, za to więcej intelektualnej, duchowej i kulturowej swobody. To ziemia naznaczona męczeńskim świadectwem wiernych Ukraińskiego Greckokatolickiego Kościoła, pozostającego w ścisłych więzach z Ojcem Świętym. Męczeństwo podwójne - z tytułu wiary chrześcijańskiej i to drugie - wciąż bolesne - z tytułu bycia pomostem między prawosławiem a Kościołem łacińskim. Most jest po to, by był deptany - ale bez niego nikt z obu brzegów nie może przejść na spotkanie. Kościół cierpiącego świadectwa o godności człowieka i jego wolności. W trzy lata po wizycie Jana Pawła II na ukraińskiej ziemi świadectwo to wydaje owoce wolności. Chreszczatik z 8 grudnia 2004 r. jest tego wyraźnym, konkretnym i szczególnym symbolem - dla Ukrainy, dla Europy, dla każdego miłującego wolność człowieka. Zstąpił Duch i na tę ziemię i odnowił jej oblicze. Dlatego w miasteczku namiotowym studentów jest Krzyż Modlitwy, dlatego wokół płotu oddzielającego je od reszty świata tyle symboli i krytyki przeszłości. Dlatego w rzędzie takich samych namiotów są namioty z innych krajów. Tym wszystkim młodym potrzeba koców (Bóg łaskawie dał tu od tygodnia, w grudniu, plusową temperaturę), wyżywienia, kart telefonicznych, by zawiadomić rodziców... potrzeba im życzliwego słowa, rozmowy, wspólnego pośpiewania. Ludzie im to dają.
Sobór św. Sofii
Reklama
Z Majdanu Niezależnosti to tylko jeden przystanek autobusowy. Pod górę, bo wszystko, co dotyczy wielkości człowieka, zstępuje z góry. Tam wysoko od połowy XI wieku stoi słowiańska replika bazyliki Mądrości Bożej z Konstantynopola. W niej zaś od prawie tysiąca lat trzyma podniesione do Boga ręce Matka Boża Oranta - Modląca się za swój naród bez ustanku, broniąca przed nawałami z Północy i Zachodu, z Południa i Wschodu. Ma rysy ukraińskiej dziewczyny, a niebieski maforion na złotym tle przypomina barwy narodu, który już w XI wieku oddał się Jej w opiekę.
Wokół tej Mądrości Bożej, danej za pomoc i obronę narodowi ukraińskiemu, dzisiaj, 8 grudnia 2004 r. - cisza. W Kościele łacińskim to Jej święto - Niepokalane Poczęcie. Tutaj - święto Wprowadzenia Matki Bożej do świątyni i św. Klemensa, papieża, który zmarł na ziemi należącej dziś do Ukrainy, w Chersonezie.
Dzisiaj to serce kulturowe dziedzictwa narodowego, zamienione w muzeum, nie rozbrzmiewa hymnem Radosna Hetmanko czy Raduj się, Niewiasto. W chwili, gdy przez Ukrainę przebiega granica Europy, gdy wyznacza ona przestrzeń demokracji przed totalitarnym azjatyckim myśleniem, Matka Boża sama stoi jak „Mur Obronny” i zdaje się przywoływać do siebie anioły z fresków, bogato wypełniające kopuły tego wyjątkowego soboru, by wysłać je do miejsc w tej chwili najważniejszych: na Chreszczatik, na Majdan, do Parlamentu otoczonego kordonem milicji i wielotysięcznym tłumem, wśród którego księża przyprowadzili wiernych z Modlitwą Jezusową na ustach. Maryja modli się i posyła Ukrainie anielskich stróżów. Tam, na Majdanie, naprzeciw statuy Matki Ukrainy stoi posąg Michała Archanioła - lepiej Archistratega, jak go tu nazywają. Czy czuwa nad strategią tych wszystkich, którzy chcą zachować Boży obraz w człowieku ze Lwowa, Krzemieńca, Kijowa czy Charkowa?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Msza św. w ukraińskim domu
Chyba rzeczywiście niebo pochyliło się w te dni nad Ukrainą. Szczególną symbolikę tego Miłosierdzia mają Msze św., odprawiane w miejscach, gdzie sztaby pracują na rzecz demokracji. Jednym z nich jest Ukraiński Dom. W olbrzymim holu na centralnej ścianie - mały krzyżyk św. Franciszka z Asyżu. Pod nim prosty stół. Za nim na krzesłach ikony tworzące ikonostas. Na ołtarzu - Matka Boża Wyszhorodzka. Wokół - dziewięciu kapłanów, chór sióstr zakonnych i blisko setka wiernych w pomarańczowych barwach. Za nimi drugie tyle odpoczywa, śpi, wypełnia ankiety wsparcia dla instytucji tworzących „pomarańczową rewolucję”. Z megafonów co jakiś czas rozlegają się wołania o pomoc ochotników do sprzątania jadalni, zamiatania, trzymania porządku. Ktoś inny ogląda program telewizyjny, a zza drzwi słychać sławne bębny. Ich głos rozchodzi się nad miastem jak kiedyś kozackich tarabanów. Zwycięskie i groźne zarazem. Zjednoczone w rytmie i swoistej melodii, a zarazem wyzwalające dumę, narodową dumę, że przeprowadzają historię na nowe tory.
Wśród tych dźwięków - słowa liturgii św. Jana Złotoustego. Przeistoczenie. Chrystus staje się obecny pośród tych próśb o ochotników, pośród odpoczywających i gotujących się do nowych demonstracji, pośród masowej kultury mediów i zwykłej ludzkiej potrzeby spowiedzi, odbywanej gdzieś pod schodami, za załomkiem muru. Sacrum dotykające profanum. Chrystus wcielający się w ukraińską drogę do demokracji.
Dzisiaj tej drodze na imię „Pora”, „Nasza Ukraina”, Juszczenko - jej symbolem, a miejscem promieniowania - Chreszczatik, Majdan i Prezydent. Najważniejsze jednak dokonuje się ponad tym wszystkim - gdzieś na linii między Mądrością Bożą, której sobór zamieniono w muzeum, a Majdanem, dokąd biegnie wzrok Oranty, dokąd posyła Boże anioły i gdzie przychodzą ludzie z całej Ukrainy, by poczuć się sobą, narodem, by móc wrócić do swej wsi i przekazać żonie, znajomym, dzieciom orędzie spod posągu Matki Ukrainy i posągu Archistratega Michała na kijowskim, ukraińskim Majdanie.
Zagrożenia
Jak zawsze w historii, to, co ludzkie, jest niedoskonałe. Także rewolucje - „aksamitne”, „pomarańczowe”, „solidarnościowe”. W takich momentach pod wielkie, humanistyczne idee podczepiają się ludzie o ideach propagandowych, małych i partyjnych. Chcą zajechać na wózku historii dalej, niż im na to pozwala ich tożsamość. Jacyś socjaliści odgrzewający stare frazesy, jacyś dorobkiewicze... Taka już jest logika i ekonomia wielkich przemian. Trzeba ufać, że te popioły wypalą się i opadną, że ukażą na dnie diamenty najcenniejsze - jak kiedyś na Ukrainie wybór Włodzimierza i Olgi, Jarosława Mądrego i twórców unii brzeskiej. Opadną też emocje tych wszystkich, którzy w przemianach szukają osobistych korzyści. „Kuczmizm” jest dla nich wymowną przestrogą. Niezależnie od tego, czy ci koniunkturaliści jeżdżą samochodami najlepszych marek, czy - jak większość tutaj - liczą na podwyżki emeryckich rent. To, co się dzieje na ich oczach i jakoś z ich udziałem, jest jednak o wiele głębsze. „Tu człowiek staje się człowiekiem. Dzięki temu naród może stać się narodem” - jeśli wolno tak sparafrazować słowa poetki, Lesi Ukrainki. A jeśli tak, to człowiek oczyszcza w sobie Boży obraz. Staje się ikoną, która zadziwia świat. Przed jej tajemnicą musi pochylić się Bruksela, a Moskwa uznać swą porażkę. Granicę między Europą a Azją trzeba przesuwać gdzieś dalej... może w rejony rosyjskich serc czekających na swoją godzinę zstępującego ku odnowie Ducha.
Tymczasem - ani politycy z Brukseli nie są zainteresowani ikonami Boga w ich świecie, ani Moskwie nie pasuje już Ukraina po doświadczeniach Majdanu i Chreszczatika. Nowe pakty mocarstw trzeba im szybko modyfikować, spisywać na straty stare marionetki, pogodzić się z istnieniem nowych autorytetów, w imię „paru idei, co nienowe”. Tu już za późno na bitnych generałów czy sprytnych pułkowników KGB. Ta historia płynie gdzieś górą - z katedry, która czeka na liturgię niepodzielonego Kościoła - jak w XI wieku ku światu pomarańczowych nadziei i radości, smutków i trwogi, w którym pozostaje obecny Pantokrator - Pan Historii. Trzeba tylko nastawić się na udział właśnie tu - ponad Majdanem, gdzieś przy Krzyżu, przy Bożej Mądrości.