Reklama

Cud nad Wisłą

85. rocznica Cudu nad Wisłą

85 lat temu - w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny - pod Warszawą rozegrała się jedna z najważniejszych bitew w dziejach świata. Odniesione w niej zwycięstwo Wojska Polskiego nad armią bolszewicką nazwano Cudem nad Wisłą, a przebywający wówczas w naszym kraju brytyjski dyplomata lord d’Abernon uznał ją za osiemnastą spośród dwudziestu decydujących bitew ludzkości.

Niedziela Ogólnopolska 33/2005

nadesłała Autorka

Włodzimierz Tetmajer (1861-1923), „Apel poległych ułanów 8 pułku - Matki Boskiej” (1920)

Włodzimierz Tetmajer (1861-1923), „Apel poległych ułanów 8 pułku - Matki Boskiej” (1920)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Sam nie wiem, jak myśmy tę wojnę wygrali...”

Józef Piłsudski - poprzez idealistyczne wysiłki zapewnienia niepodległości naszym sąsiadom, zwłaszcza Ukraińcom - doraźnie sprowokował najazd sowiecki na Polskę. 10 lipca 1920 r. armia polska musiała opuścić Kijów. Cofała się, ścigana przez sprawną konnicę Siemiona Budionnego. W pierwszej dekadzie sierpnia, dowodzone przez Michała Tuchaczewskiego wojska Frontu Zachodniego, w pełnej rozmachu ofensywie, podchodziły do linii Wisły od Dęblina po Toruń. Pięć armii rosyjskich, liczących ok. 800 tys. żołnierzy i 150 tys. koni zbliżało się do stolicy z hasłem: Dajosz Warszawu. Próbowały szlakiem Paskiewicza - wzorem bitwy grochowskiej z 1831 r. - obejść miasto od północy i zaatakować je od zachodu.
Sytuacja młodego państwa polskiego stała się krytyczna. Tam, gdzie wkraczali bolszewicy, powstawały komitety rewolucyjne. W Białymstoku zatrzymali się Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński, mający z woli Lenina sprawować rządy w okrojonej Polsce. W celu zasilenia wyczerpanych oddziałów liniowych zaczęto organizować Armię Ochotniczą pod komendą gen. Józefa Hallera. W jej szeregi zgłosiło się ponad 300 tys. chętnych, w tym wiele kobiet. Przeważała młodzież do 18. roku życia. 6 sierpnia Piłsudski zdecydował o koncentracji ponad 5 dywizji polskich nad Wieprzem w rejonie Puław. 10 sierpnia Kozacy przekroczyli Wisłę na północny zachód od stolicy.
Od 13 sierpnia trwały krwawe walki w rejonie Radzymina (tam poległ m.in. 27-letni ks. Ignacy Skorupka). Wówczas w śmiałym manewrze taktycznym Piłsudski podzielił armię na Front Północny pod dowództwem gen. Władysława Sikorskiego i Środkowy pod komendą gen. Hallera. Sobie zostawił najważniejsze zadanie - uderzenie znad Wieprza na lewe skrzydło i tyły wojsk Tuchaczewskicgo. 15 sierpnia Wojsko Polskie dokonało przełomu w dramatycznym boju pod Warszawą. Czerwonoarmiści ponieśli ciężkie straty i rozpoczęli odwrót. Dzień później ruszyła Grupa Uderzeniowa znad Wieprza, potęgując klęskę bolszewików. Polska była uratowana!
Dzięki nadzwyczajnej mobilizacji wojska i społeczeństwa, duchowo wspieranego przez Kościół, uniknęliśmy klęski. Trzeba było doprawdy wielkiej siły ducha, aby wierzyć w zwycięstwo. Józef Piłsudski powiedział: „Sam nie wiem, jak myśmy tę wojnę wygrali”. W przeciwnym razie Europa zapewne zostałaby wkrótce całkowicie „zjednoczona od Atlantyku po Ural, zjednoczona pod totalitarnym panowaniem Moskwy”.
W tej rzeczywiście pierwszej w naszych dziejach naprawdę ogólnonarodowej, świętej wojnie z rewolucją i bezbożnictwem wziął udział Jan Lewek ze wsi Lipinki w pow. gorlickim. Urodził się on 12 października 1899 r. W 1916 r. został powołany do wojska austriackiego i wysłany na front włoski, gdzie przeżywał niezwykle trudne, wręcz dramatyczne chwile. Ten 17-letni chłopak, daleko od rodziny i stron ojczystych, musiał walczyć w imię cudzych interesów, wśród nieznanych ludzi, mówiących w obcej mowie. Kiedy udało mu się spotkać Polaka, płakał z radości.
Choć po upadku Austro-Węgier w 1918 r. powstała niepodległa Polska Jasiek nie wrócił do swoich. Nad jego Ojczyzną zawisło groźne, bolszewickie niebezpieczeństwo. Na ochotnika wstąpił do Wojska Polskiego. Wraz z 7. kompanią 4. Pułku Piechoty Legionów bronił naszego „być albo nie być” w Bitwie Warszawskiej. Po triumfie nad Wisłą przysłał do rodziców w Lipinkach wzruszający, wierszowany list ze stemplem Poczty Polowej nr 26 i datą 20 stycznia 1921 r.

List Janka ochotnika

Matuś moja serdeczna! List Wam dziś posyłam,
Z naszych polskich okopów, aż hen spod Warszawy,
Gdzie ostre świszczą kule i huczą armaty,
Gdzie od rana do nocy toczy się bój krwawy...
Najprzód niechajże będzie Chrystus pochwalony! Pozdrawiam Was z daleka, moiście Ojcowie,
I słucham sercem całem, jako w naszej chacie
„Na wieki wieków Amen” każdy mi odpowie!
Chciałbym, ja chciałbym dzisiaj uklęknąć tam z Wami
W naszym wiejskim kościele, oj! Matulu droga,
Za naszych bohaterów, za waleczne boje całem sercem i duszą z Wami chwalić Boga!
Ale iżeście wszyscy hen bardzo daleko,
To chociaż Wam opowiem przeróżne te dziwy,
A Wy dziękujcie co dzień, że mnie tu od śmierci
Miłosiernie ratował Pan nasz litościwy.
Bo strasznie tutaj strasznie chłopcy nam ginęli
Od tych kul bolszewickich, Matuś moja miła,
A tu co dzień straszniejsza jakoby spod ziemi,
Rosła moskiewskiej hordy piekieł godna siła...
Jużeśwa byli całkiem i wiarę stracili
W nasze polskie Zwycięstwo, no i w polską sprawę,
I serca nasze marły od wielkiego żalu,
Że trzeba będzie wrogom oddać już Warszawę!
Poległ nam Ksiądz Skorupka, obrońca - bohater,
Co jeno z Krzyżem w ręku szedł, Matuś na wroga.
A żołnierzy zaklinał na Chrystusa rany,
By nie szczędzili życia dla kraju i Boga!...
Szły za nim w bój zaciekły młodziutkie wiarusy,
Dzieci jeszcze oręża utrzymać niezdolne,
Idąc w ogień na wroga kładły się szeregi
Kosą śmierci podcięte jak te kwiaty polne!
Sam pan Jenerał Haller objeżdżał zastępy
Zagrzewał nasze męstwo, dodawał otuchy,
Ale złe już, Matulu, jakby się sprzysięgło,
Wciąż o cofaniu naszych dochodziły słuchy!...
I tak moiście mili gdy serca wojaków
Coraz to już czarniejszy szarpał ból i troska
Wiecie, Matuś, kto kraj nasz polski uratował
Od wrogów i upadku?... wiecie?... Matka Boska!...
Słuchajcie jeno wszyscy, co Wam prawić będę,
Słuchajcie jeno dobrze, a chwalcie Maryję,
Bo ten, co wtedy widział, to już nie zapomni
Wieczoru w Przenajświętszej Zielnej wigiliją!...
Piekło było okrutne od samego rana
(Jak zimą przy pożarze u nas tam w Grabowej):
Tośmy wieczorem wytchnąć poszli trochę razem
Z Kowalów dziarskim Stachem i z Jaśkiem Wawrzkowej.
Usiedliśmy pod lasem, do snu chyląc głowy
Słonko już zachodziło czerwone, pożarne,
Złociło nadwiślańskie zieloniutkie łąki
I przesiąkłe krwią naszych pól ugory czarne,
Nagle - jasność nas jakaś zewsząd oświeciła;
Mrok wieczorny zajaśniał nam łuną purpury,
Zerwaliśmy się Matuś, wylękli zdziwieni,
Że słonko niby zaszło, a świeci tak z góry!...
Wtem - oj! Wszechmocny Boże! cośmy zobaczyli,
Nad naszą starą Wisłą w srebrnych, mglistych cieniach
Płynęła niebios szlakiem jakaś postać jasna,
Jak gdyby prosto z nieba w gwieździstych promieniach!
Jasnogórska ci była! Jasnogórska Pani,
Królowa nasza Polska! Nikt inny, jak Ona!
Zstąpiła na tę naszą umęczoną Ziemię,
By bronić nas od wrogów, jak Matka rodzona!
Na kolana się wszyscy rzuciliśmy razem
I płacz ci powstał taki, Matulu kochana,
Jak latoś w Wielki Piątek, gdy w naszym kościele
Ksiądz proboszcz krwawą mękę opowiadał Pana!
Pieśnią cichą szumiały nadwiślańskie trawy,
Miesiąc słał Jej pod stopy promienie złocone,
Sukienkę miała białą z jasności utkaną,
Nad główką Przenajświętszą z gwiazd złotych koronę!
Płakaliśmy ze szczęścia, a Bogurodzica
Patrzyła ku nam z góry słodko i łaskawie...
Smutnych Pocieszycielka, Ucieczka grzeszników
Żegnała pole bitwy i... szła ku Warszawie...
Idąc tak ponad ziemią Częstochowska Pani,
Tchnieniem błogosławiła polskich wojowników,
Siejąc w sercach ich wiarę, męstwo i nadzieję,
A lęk śmiertelny w duszach wrogich bolszewików!
Inny duch, Matko droga, ogarnął żołnierzy,
Porwali się do boju, czując, kto ich broni;
Wróg pewien już wygranej cofał się w nieładzie,
Widząc zapał, co dźwigał kraj z nieszczęścia toni!
I zbiliśwa Moskali! oj! okrutnie zbili!
Ominęła Ojczyznę spodziewana klęska,
Jak lwy bili się nasi, bo ich ratowała
Nasza Polska Królowa..., Maryja Zwycięska!...
W naszym starym kościele wszyscy się tam zbierzcie,
Starzy, młodzi, padnijcie razem na kolana,
Pochwalcie za kraj miły cudem ocalony,
Częstochowską Panienkę i Chrystusa Pana!
Idziemy teraz naprzód. Idziemy ochoczo,
Pędzimy bolszewików z granic polskiej ziemi,
Da Bóg, Ojcowie moi, niedługo, niedługo
Wrócimy do Was wszyscy, wrócimy stęsknieni!
Śni mi się nieraz, Matuś, ta chwila radosna,
Kiedy do Was powrócę i szczęśliwy zoczę,
Nasze pola i lasy, nasze bujne łany,
I Hanki mojej miłej złociste warkocze!...
Na tem kończę już moje, Matulu, pisanie,
Pozdrawiam wszystkich moich i ojczyste strony,
A Wam do nóg się chyli serdeczni Ojcowie,
Wasz syn, Janek ochotnik,
Wasz Janek rodzony!...

Jan Lewek wrócił z wojny do Lipinek w 1922 r. Trzy lata później ożenił się z Zofią Karp z Wójtowej. Urodziło się im czworo dzieci: Maria, Józef (nie żyje), Aleksander i Genowefa. W 1934 r. żona zachorowała na zapalenie płuc i zmarła. Został sam z małymi dziećmi. W opiece nad nimi pomagała mu siostra Antonina Gomółkowa. Pracował w miejscowej kopalni ropy naftowej. Byto mu ciężko. Ożenił się po raz drugi. Maria urodziła troje dzieci: Franciszka, Barbarę i Stanisława (dwoje ostatnich już zmarło). Była dobrą matką dla wszystkich dzieci. Po wybuchu II wojny światowej na rozkaz z kopalni Jan ze wszystkimi mężczyznami uciekał na Wschód. Po dwóch tygodniach wrócił jednak do domu. Na prośbę dzieci często opowiadał o wojnie z bolszewikami. Zmarł 21 lipca 1942 r. Spoczywa na parafialnym cmentarzu w Lipinkach.
Najstarsza córka, 79-letnia Maria Danicz, zamieszkała w Lipinkach, przechowuje list ojca z wojny 1920 r. jako cenną, rodzinną pamiątkę. Ze wzruszeniem brałam do rąk mocno zniszczony, pożółkły, trzyczęściowy kartonik z wydrukowanym piękną czcionką z secesyjnym nagłówkiem (i takimiż ozdobnikami) opisem Bitwy Warszawskiej, opublikowany przez Wydawnictwo Kieleckiego Koła Białego Krzyża, podpisany - K. Sławoszewska.
Na awersie - po bokach - adres odbiorcy - znak poczty, w części środkowej - scena przedstawiająca żołnierza w okopach i postać Matki Bożej w promieniach zachodzącego słońca.
Próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej o autorce tego propagandowego, okolicznościowego listu poetyckiego, typowego dla ludowej literatury - opiewającego dzieje wielkiej bitwy - wpisanej w charakterystyczną dla polskiej kultury ludowej wyobraźnię, łączącą narodowe losy z popularną, maryjną symboliką religijną. K. Sławoszewska - to być może Kazimiera z Libiszowskich, żona Aleksandra, przybyła w 1916 r. z Wołynia do Kielc, gdzie zmarła 22 listopada 1928 r.?
Podczas I wojny światowej, i później, w okresie zmagań z bolszewicką nawałą, wiele osób - na zamówienie, ale i z potrzeby serca - układało wiersze, nabożeństwa i majówki żołnierskie, wojskowe. Przykładem tego rodzaju twórczości jest przytoczony List Janka ochotnika - cenne świadectwo bohaterskich walk w obronie ojczyzny - z pietyzmem chroniony dla potomnych.

Pani Marii Danicz i jej córce Halince gorąco dziękuję za wszelką pomoc.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Prezydent: dziękuję strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej

2024-05-04 15:06

[ TEMATY ]

prezydent

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda podziękował w sobotę strażakom za służbę ludziom i Rzeczypospolitej. Podczas centralnych obchodów Dnia Strażaka przypomniał, że tylko w 2023 r. strażacy podjęli pół miliona interwencji, podczas których udzielali wszechstronnej pomocy.

Prezydent wraz z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą wzięli w sobotę udział w Centralnych Obchodach Dnia Strażaka, które odbyły się na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. W uroczystości uczestniczyli również m.in. marszałek Sejmu Szymon Hołownia oraz szef MSWiA Marcin Kierwiński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję