Reklama

Piąta rocznica zamachu na World Trade Center

11 września 2006 r. przypada piąta rocznica zamachu terrorystycznego na bliźniacze wieże World Trade Center w Nowym Jorku, w którym zginęły trzy tysiące osób, wśród nich także Polacy. Rocznica tego wydarzenia jest dla historii świata, a w sposób szczególny dla historii Stanów Zjednoczonych, wstrząsającą prawdą o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą terroryzm XXI wieku. Nowy Jork tego dnia w sposób szczególny jednoczy swoich mieszkańców. Osoby różnych wyznań, koloru skóry, pochodzenia, ugrupowań politycznych przez modlitwę, refleksję i żal za tymi, którzy 11 września 2001r. ponieśli śmierć, pragną wyrazić swoją wolę budowy cywilizacji pokoju i wzajemnego szacunku dla życia ludzkiego.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Leokadia Głogowska, która 11 września 2001r. znajdowała się w jednym z biur północnego wieżowca, wraz z mężem Markiem i synem Michałem, liderem nowojorskiej wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy”, uczestniczy w spotkaniach grupy charyzmatycznej przy parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika na Manhattanie. Dzięki Eucharystii, modlitwie, rozważaniu Pisma Świętego, stara się kroczyć drogami, po których prowadzi ją Bóg. Poprosiłem pana Marka, by podzielił się świadectwem tego, co przeżył 11 września 2001 r., gdy oczekiwał na informacje o swojej żonie.

Dzień zaczynał się jak każdy

Reklama

- To były cztery najdłuższe godziny w moim życiu, które stały się niepowtarzalnym doświadczeniem - wspomina Marek Głogowski. - 11 września 2001 r. około godz. 7.30 rano podwiozłem moją żonę Leokadię do pracy. Czyniłem to każdego dnia i wydawało mi się, że nic nie jest w stanie tego rytuału zmienić. 11 września 2001 r. zrozumiałem, jak wielkim darem od Boga jest życie ludzkie, a szczególnie życie najbliższej osoby - Leokadii, z którą spędziłem 24 lata wspólnego wspaniałego życia małżeńskiego. Oboje pracowaliśmy nad tym, by nasz dom był domem wypełnionym Bożą miłością, a ja od 24 lat niezmiennie patrzyłem na Leokadię tym samym wzrokiem i sercem. Pokochałem ją nie tylko dlatego, że była pełną energii, atrakcyjną dziewczyną i wyróżniała się sposobem bycia, stylem ubierania i niesamowitymi pomysłami, które często rozbrajały mnie i inspirowały do robienia jej przeróżnych niespodzianek, ale przede wszystkim pokochałem ją dlatego, że zaimponowała mi jej wiara w Boga i mądrość z tego płynąca oraz wspólne modlitwy, których mnie nauczyła i do których zachęcała podczas naszych narzeczeńskich jeszcze spotkań.
Wracając do 11 września 2001 r.: Zatrzymałem samochód pod wieżą północną World Trade Center, w której na 82. piętrze mieściło się biuro mojej żony. Pocałowałem ją i życzyłem miłego dnia, a ona, jak zawsze, odprowadzając mnie swoim wzrokiem, powiedziała: „Uważaj na siebie!”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Najdłuższe godziny mojego życia

Reklama

Niespełna godzinę po rozpoczęciu mojej pracy usłyszałem krzyki kolegów - współpracowników, że World Trade Center pali się, że podobno samolot uderzył w wieżę. Pobiegłem szybko do naszej poczekalni dla klientów. Tam przy telewizorze zastałem moich szefów i innych pracowników zakładu. To, co zobaczyłem na ekranie, sparaliżowało mnie. „To niemożliwe! - krzyknąłem. - Przecież tam jest moja żona!”. Wieża północna paliła się na tej mniej więcej wysokości, na której mieściło się biuro Leokadii. Nie wiedziałem, co mam robić. Na pewno chciałem jechać do WTC, aby pomóc żonie, ale nie wiedziałem, w jaki sposób będę mógł jej pomóc... Zadzwoniłem do domu, do naszego syna Michała. On już wiedział o palącej się wieży i też z przejęciem oglądał wiadomości w telewizji. Ustaliliśmy, że on będzie czekał na telefon w domu, a ja pozostanę jednak w pracy, bo być może żona zdążyła wyjść z pożaru i będzie do nas dzwoniła. Byłem tak bardzo zdenerwowany, że nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Koledzy pocieszali mnie, a ja nie mogłem nawet słowa powiedzieć, czułem ból w gardle i w klatce piersiowej, ze zdenerwowania paliłem papierosa za papierosem. Pomyślałem, że jeżeli Leokadia zginęła, to ja też tu nie zostanę, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej w tym kraju. Uświadomiłem sobie, że Leokadia jest najbliższą mi na świecie osobą, nie tylko żoną, ale prawdziwym przyjacielem.
Co kilka minut dzwoniłem do Michała albo on dzwonił do mnie, aby sprawdzić, czy nie ma jakiejś wiadomości. Czekając tak bardzo na sygnał od niej, modliłem się do Boga, aby był z moją żoną i pozwolił jej wyjść z tej katastrofy. Bardzo gorliwie prosiłem Go o wsparcie i błagałem, aby nie zabierał mi Leokadii.
Ale z każdą mijającą godziną traciłem nadzieję, że zobaczę jeszcze moją żonę. Zbliżała się godz. 13.00. Nie miałem już ani nadziei, ani siły na nic. Nie chciałem już patrzeć na wiadomości. Ukryłem twarz w dłoniach i resztkami sił błagałem Boga, aby sprawił cud.

Ona żyje!

Nagle usłyszałem, jak w biurze mojego szefa dzwoni telefon. Podniosłem głowę i w tym samym momencie mój szef, trzymając słuchawkę, zaczął krzyczeć: Marek, ona żyje! Słyszysz?! Twoja żona żyje! Jest przy telefonie! Podnieś słuchawkę! Zerwałem się, nie wierząc w to, co słyszałem. Trzęsącą się ręką chwyciłem słuchawkę i usłyszałem: „Marek to ja.., nie wyobrażasz sobie, co przeżyłam...”. Tak, to był głos Leokadii. Nie potrafiłem wymówić słowa, zacząłem płakać, i w tym samym momencie usłyszałem w słuchawce płacz Leokadii. Po chwili zapytałem: „Gdzie jesteś?”. Leokadia była już na Brooklynie, dopiero tam znalazła działający telefon, z którego mogła się do mnie dodzwonić. Szła pieszo do domu.
Natychmiast wsiadłem do samochodu i pojechałem w kierunku naszego domu z nadzieją, że uda mi się po drodze zabrać Leokadię. Niestety, korki były tak ogromne, że ona doszła prędzej. Kiedy przyjechałem do domu i chwyciłem moją żonę w ramiona, rozpłakaliśmy się znowu. Długo staliśmy w tym uścisku. Czułem się tak, jakby darowane mi było przez Boga nowe małżeństwo... tak jakby ona się dla mnie po raz drugi narodziła.
Co roku - i dzisiaj również - myślę szczególnie o tym, jak bardzo jestem Bogu wdzięczny za to, że pozwolił nam nadal być razem.
Wiem też, że te najdłuższe godziny mojego życia, które przeżyłem 11 września 2001 r. w oczekiwaniu na sygnał od Leokadii, są dla mnie doświadczeniem cierpienia, przez które umocniła się moja wiara, nadzieja i miłość.

Krzyż w strefie zero

Będąc na dolnym Manhattanie, w miejscu, gdzie pięć lat temu rozegrał się dramat mieszkańców Nowego Jorku i tych wszystkich, których bliscy pracowali w bliźniaczych wieżach, zauważa się wiele osób, które z niedowierzaniem patrzą na miejsce, na którym stały niegdyś dwa potężne drapacze chmur. Niektórzy w zadumie obchodzą plac dookoła. Modlitwa i przemyślenia nad ludzkim życiem i darem przebaczania wypełniają serca turystów i tych, którzy każdego dnia przechodzą obok tego miejsca, by dostać się do pracy. Obecnie trwają tu prace remontowo-budowlane, ale wśród ciężkiego sprzętu i gruzowiska widnieje wzniesiony metalowy krzyż, który został zbudowany z elementów jednego z wieżowców. Znak miłości i nadziei na pokój w ludzkich sercach i na całym świecie.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Miara wartości u Boga jest inna niż u człowieka

2024-10-16 09:53

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Richard Mayer/commons.wikimedia.org

Rozważania do Ewangelii Mk 12, 41-44.

Niedziela, 10 listopada. Trzydziesta druga niedziela zwykła
CZYTAJ DALEJ

11 listopada w całej Polsce uroczyste Msze św. w intencji Ojczyzny

Jak co roku w całej Polsce 11 listopada, w Narodowe Święto Niepodległości, odprawione zostaną uroczyste Msze święte w intencji Ojczyzny. Odbędzie się także wiele wydarzeń kulturalnych, artystycznych i edukacyjnych.

Centralnym punktem tegorocznych obchodów 106. rocznicy odzyskania niepodległości będzie Eucharystia sprawowana o godz 10.00 w Świątyni Opatrzności Bożej pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza. Weźmie w niej udział Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda, przedstawiciele parlamentu, władz samorządowych stolicy oraz tradycyjnie licznie zebrani mieszkańcy stolicy.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś do uczestników IV Seminarium SESA: najważniejsze jest osobiste spotkanie z Bogiem

2024-11-11 08:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

- My nerwowo reagujemy na Jezusowe słowa, kiedy mówi: jestem wśród was bezradny! Nie mam możliwości działać, bo nie ma wiary! W Sarepcie Sydońskiej jest jedna wdowa, która słucha. My nawet nie potrafimy przyjąć takich słów. Najłatwiej jest nam się wtedy obrazić, a tymczasem są to takie słowa, by przyjrzeć się swojemu życiu, swojej wierze. (…) My patrząc na nich, możemy po prostu zatęsknić i bardzo byśmy chcieli się przebić do takiej świeżej wiary przez te wszystkie warstwy, które na nią poukładaliśmy – struktury, organizacje, prawa, przepisy. To wszystko jest ważne, ale najważniejsze jest to osobiste spotkanie z Bogiem! – mówił kard. Ryś.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję