Reklama

Polska

Warszawa/ 12 nowych osób przygotowujących się w Centrum Formacji Misyjnej wyjedzie na misje

12 nowych osób przygotowujących się przez 9 miesięcy w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie wyjedzie na misje. Ukochajcie ludzi, do których zostaliście posłani – powiedział przewodniczący Komisji KEP ds. misji bp Jan Piotrowski.

[ TEMATY ]

misje

Warszawa

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie zakończył się w piątek zainagurowany we wrześniu ub.r. dziewięciomiesięczny kurs dla nowych misjonarzy, którzy wyjadą na Alaskę, do Ekwadoru, Boliwii, Kamerunu, Tanzanii i do Papui Nowej Gwinei.

Przygotowywało się tam 12 osób – w tym trzy siostry zakonne, jeden zakonnik i ośmiu kapłanów. Uczyli się języków, których będą używać w krajach, do jakich zostali posłani. Mieli też wykłady z misjologii, w tym m.in. z dialogu z kulturami, z dialogu z ubogimi, z dialogu międzyreligijnego i z medycyny tropikalnej, a także spotkania z misjonarzami. Na zakończenie kursu otrzymali od nuncjusza apostolskiego w Polsce krzyże misyjne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mszy św. kończącej rok formacji przewodniczył w piątek bp Jan Piotrowski, przewodniczący KEP ds. misji, który w latach 1984-1991 pełnił posługę misyjną w Republice Konga, a w latach 1997–1998 i 1999–2000 pracował jako duszpasterz w parafii Santa Maria de Huachipa na przedmieściach Limy w Peru.

W homilii przypomniał, że Kościół ze swojej natury jest misyjny, a wierzący na mocy sakramentu chrztu świętego są misjonarzami. "Tą prawdą w pełni żyje w Kościele w Polsce Centrum Formacji Misyjnej, które działa do 1 września 1984 r." – zaznaczył duchowny.

Powiedział, że przez 38 lat funkcjonowania CFM kurs ukończyło 1085 osób, w tym misjonarze świeccy, osoby życia konsekrowanego (siostry i bracia) oraz kapłani zakonni i diecezjalni.

"Wasza grupa zostanie posłana na cztery strony świata. Każdy musi duchowo ucałować ziemię, na którą został posłany, aby ją pokochać całym sercem" – zaznaczył bp Jan Piotrowski.

Przyznał, że różne bywają oceny pracy misyjnej w zetknięciu się rzeczywistością. "Odkrywajcie ją mądrze, a wtedy zrozumiecie, że każda kultura godna jest Ewangelii jak uczył papież Jan Paweł II" – wskazał bp Piotrowski.

Podkreślił, że "miłość do Jezus domaga się ofiary z własnego życia". "To ona jest pieczęcią prawdziwej przyjaźni z Jezusem Chrystusem" – wyjaśnił duchowny.

Reklama

Zwrócił uwagę, że historię CFM w Warszawie wpisuje się kilku misjonarzy, którzy oddali życie za wiarę. Wymienił ks. Jana Czubę, s. Czesławę Lorek, o. Henryka Dejneka czy błogosławionych misjonarzy z Pariacoto – męczenników – Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka.

Życząc owocnej posługi, bp Piotrowski zachęcił nowych misjonarzy, by troszczyli się o misjonarskie wspólnoty.

Zgodnie z danymi komisji ds. misji w 99 krajach misyjnych posługuje 1800 misjonarzy i misjonarek z Polski. W gronie tym jest 285 księży diecezjalnych, 847 zakonników, 629 sióstr zakonnych i 39 misjonarzy świeckich.

Najwięcej misjonarzy z Polski pracuje w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach – 727. W gronie tym jest 156 księży diecezjalnych, 377 zakonników, 176 sióstr zakonnych i 18 osób świeckich. Najwięcej jest w takich krajach, jak: Brazylia – 220, Boliwia – 118, Argentyna – 110, Peru – 55 i Paragwaj – 37.

W Afryce i na Madagaskarze posługuje 695 misjonarzy z Polski, w tym 71 księży diecezjalnych, 281 zakonników, 329 sióstr zakonnych i 14 osób świeckich. Najwięcej posługuje w Kamerunie – 109, Zambii – 66, Tanzanii – 55, Madagaskarze – 44, Republice Południowej Afryki – 36, Republice Centralnej Afryki – 35 i w Rwandzie – 29.

W Azji jest 301 polskich misjonarzy, w tym 43 księży diecezjalnych, 136 zakonników, 117 sióstr zakonnych i 5 osób świeckich. Od wielu lat najwięcej polskich misjonarzy pracuje w Kazachstanie – 99 osób, na Filipinach – 28, w Japonii – 27, Uzbekistanie – 15 i na Tajwanie – 14.

W Oceanii pracuje 62 misjonarzy, w tym 11 księży diecezjalnych, 43 zakonników, 7 sióstr zakonnych i jedna osoba świecka. Wszystkie te osoby pracują w Papui Nowej Gwinei.

W Ameryce Północnej pracuje 15 misjonarzy, w tym 4 księży diecezjalnych, 10 zakonników i jedna osoba świecka. W Kanadzie pracuje 9 misjonarzy, na Alasce – 4 i na Bermudach – 2.(PAP)

Reklama

Autor: Magdalena Gronek

mgw/ joz/

2022-05-20 16:56

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Miziński o deprawacji człowieka już w wieku dziecięcym

[ TEMATY ]

Warszawa

bp Artur Miziński

BP KEP

Bp Artur Miziński

Bp Artur Miziński

– W tym „nowym” świecie, w oparciu o współczesne ideologie gotowi jesteśmy, w imię tzw. walki o równość, tolerancję, antydyskryminację i różnorodność, niszczyć małżeństwo, będące trwałym związkiem mężczyzny i niewiasty, czy deprawować człowieka już w wieku dziecięcym, pozbawiając go prawa do wychowania zgodnie z wolą rodziców, w oparciu o wyznawane przez nich wartości – powiedział bp Artur Miziński, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski na Mszy św. w intencji śp. Gen. Fieldorfa i żołnierzy wyklętych sprawowanej na warszawskim Gocławiu.

Sekretarz Generalny Episkopatu podkreślił wartość prawa Bożego i prawa naturalnego. „Ludzie, którzy myślą, że nie muszą liczyć się z Bożym prawem, chcą jak Bóg decydować o ludzkim życiu, o kształcie świata, nawet jeśli daleki jest on od natury rzeczy i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. W tym „nowym” świecie nie ma już miejsca dla ochrony ludzkiego życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Nie ma miejsca na postrzeganie człowieka zgodnie z jego naturą i na ochronę jego godności. (...) W tej nowej mentalności dziecko zostaje wykorzystane przez dorosłych dla zaspokojenia ich haniebnych, zwyrodniałych zachcianek” – powiedział bp Miziński.

CZYTAJ DALEJ

Sekundy, które zmieniają życie

Dariusz Kowaluk zdobył złoty medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio w lekkoatletyce, w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Czytelnikom Niedzieli opowiada o swoim życiu, wierze, codziennych treningach, nauce i planach na przyszłość.

Krzysztof Tadej: Jak się żyje po zdobyciu olimpijskiego złota?

Dariusz Kowaluk: Radośnie, interesująco. Jestem rozchwytywany przez dziennikarzy i fotoreporterów – to bardzo miłe. Studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przygotowywałem się do wykonywania zawodu dziennikarza, a teraz mogę zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, gdy odpowiadam na różne pytania.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję