Reklama

Wiara

„Święty patron rodzinnej modlitwy”. Poznaj Patricka Peytona

Wiele osób mówiło o nim, że nie spotkało takiego mężczyzny, który kochałby jakąś kobietę tak jak ks. Peyton Matkę Bożą. Czcigodny Sługa Boży Patrick Peyton doskonale rozumiał, że Maryja zna Pana Jezusa najlepiej i kocha Go najmocniej ze wszystkich na świecie. Wiedział też, że najkrótsza droga do Niego prowadzi przez Matkę Bożą. Historia ks. Peytona jest dobrze znana wielu ludziom.

[ TEMATY ]

książka

patronat

opublikowane dzięki uprzejmości Holy Cross Family Ministries

ks. Patrick Peyton

ks. Patrick Peyton

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ukazuje ona niemalże cudowny sposób, w jaki ten skromny, młody ksiądz inspirował miliony podczas ogromnych zgromadzeń modlitewnych, a także poprzez radio, telewizję i filmy w Hollywood. Znamy szereg opowieści o łaskach otrzymanych za jego wstawiennictwem, bo już teraz Amerykanie modlą się, by został on kanonizowany i ogłoszony „Świętym patronem rodzinnej modlitwy”.

Przeczytaj fragment jego autobiografii pt. „Wszystko dla Niej”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Powołany do służby

Reklama

Gdy byłem nastolatkiem, służba do mszy była najwyższym możliwym wyróżnieniem i nadal pamiętam, jak odebrało mi mowę, gdy jeden z moich kolegów, John Barrett, napomknął mi pewnego dnia, że może to dla mnie zorganizować. Szybko przestało mi wystarczać służenie tylko do jednej mszy w niedzielę. Chodziłem na poranną mszę, potem zostawałem w kościele, żeby się pomodlić, albo ociągałem się, idąc za innymi w drodze do domu i czasem wracałem służyć jeszcze do drugiej i ostatniej mszy. W naszej społeczności panowały surowe, niepisane zasady, wśród których wysoką pozycję zajmował pogląd, że nie powinno się robić czegoś, co odstaje od normy. Wiedziałem, że ludzie śmieją się ze mnie za moimi plecami (a czasem nawet w mojej obecności) i stroją sobie żarty z mojej przesadnej pobożności. Ale nie umiałem się powstrzymać. Nie tylko byłem oczarowany służbą do mszy, ale zaczęła we mnie kiełkować potajemna ambicja zostania księdzem. Prędko zawładnęła ona moimi myślami. Brałem coraz mniej czynny udział w rozmowach i zabawach z innymi. Cieszyłem się, gdy wysyłano mnie do pilnowania krów, bo to oznaczało, że miałem trzymać je na wypasie w jednej części pola, bo na drugiej były posadzone ziemniaki, owies i zboże uprawiane na siano. Mogłem wtedy oddawać się mojemu marzeniu bez obaw, że ktoś mi przeszkodzi, i rozmyślałem o Bogu i Jego Najświętszej Matce, o pięknie nieba, a także modliłem się o realizację mojej wielkiej ambicji. Moje marzenie miało się wkrótce spełnić.

„Rodzina, która modli się razem, trzyma się razem!”

Jeśli w naszym domu była jakaś niezmienna zasada, to ta, że każdy z nas musiał uczestniczyć w modlitwie różańcowej, której przewodniczył mój ojciec. Nieważne, jak ciężki i długi dzień mieliśmy za sobą – czy kopaliśmy ziemniaki, cięliśmy torf, czy naprawialiśmy drogę. Bywało, że ktoś z nas zasypiał na klęczkach, ale zawsze budziliśmy go – z dobrocią, ale i stanowczością – by wrócił do modlitwy. Cała nasza rodzina chwaliła wtedy Boga, prosiła Go poprzez Jego Matkę o prowadzenie do przeznaczenia, które nam wyznaczył. Ta wieczorna scena stanowi moje najwcześniejsze i najtrwalsze wspomnienie. To z niego czerpię wzór i cel swojego życia.

Reklama

Wiele lat później ta scena wróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Dokładnie pamiętam dzień, w którym ta luźna myśl przerodziła się w konkretny pomysł. Było to w ostatnią niedzielę stycznia 1942 roku, w dniu, który spędzaliśmy w seminarium na comiesięcznych rekolekcjach. Był ranek, a ja siedziałem sam w pokoju. Nagle zdałem sobie sprawę, że tutaj, w tym domu, mamy dziesięciu księży i sześćdziesięciu młodych mężczyzn, którzy w ciągu kilku następnych lat zostaną wyświęceni, i jeśli wszyscy razem będziemy się dość żarliwie modlić, możemy doprowadzić do zakończenia tej wojny. „Tylko jak powinniśmy się modlić i o co?” – pytałem samego siebie. Potrzebne było nie tylko zakończenie walk, ale atmosfera prawdziwego pokoju, pokoju serca, pokoju w domu, pokoju w rodzinie. Tak, powiedziałem sobie, oto klucz: rodzinna modlitwa, a w szczególności ta, która od stuleci konsekwentnie sprowadzała Boże łaski, która ocaliła chrześcijaństwo pod Lepanto, do której ustawicznie zachęcali, którą odmawiali i promowali święci i papieże. Różaniec. Moje myśli podążyły za tym pomysłem. Postanowiłem zwerbować do wielkiej Krucjaty Różańcowej nie tylko siedemdziesięciu mężczyzn, z którymi mieszkałem, ale miliony innych, podobnych do żołnierzy i marynarzy spod Lepanto – i nie tylko ich, ale też ich matki, ojców, braci i siostry; każdą rodzinę w Stanach Zjednoczonych, każdą rodzinę na świecie – by poświęciły zaledwie dziesięć minut dziennie na odmówienie tej samej modlitwy.

„Wszystko dla Niej. Historia kapłana, który rozkochał świat w różańcu” DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

Podjąłem decyzję, że poświęcę całe moje życie i wszystkie siły na promowanie rodzinnej modlitwy, zwłaszcza w formie różańca odmawianego każdego dnia lub wieczora przez rodzinę zgromadzoną razem we własnym domu. Nie miałem pojęcia, jak to zrobię. Byłem jeszcze studentem z historią choroby, która uniemożliwiała mi nawet wykonywanie codziennej pracy, bez środków, bez majętnych przyjaciół, bez wielkiego doświadczenia w kraju, w którym zamierzałem pracować – w kraju uchodzącym za materialistyczny, w kraju skomplikowanym, gdzie każde działanie wymagało specjalistycznego podejścia. Wiedziałem, że zostanę wyśmiany jako wizjoner lub głupiec. Ale nie obchodziło mnie to. Nie mogłem się powstrzymać. Właśnie to zamierzałem zrobić i wiedziałem, że mi się uda, ponieważ Matka Boża się o to zatroszczy. Nie moja reputacja była tu stawką, lecz Jej.

Krucjata różańcowa opłata ziemię

Reklama

Moje kazania zawsze były identyczne co do meritum. Opowiadałem tę samą historię co ludziom podczas poprzednich rekolekcji, tę samą, co pasażerom statku, który wiózł mnie do Irlandii, tę samą, którą opowiadam wielkim tłumom na zgromadzeniach, które stały się nieodłączną cechą późniejszych krucjat. To moje osobiste świadectwo, moje orędzie o wielkich rzeczach, które mnie – Jej niegodnemu słudze – uczyniła Maryja. Są to te same sprawy, które próbuję opisać w niniejszej książce: piękny, uduchowiony dom i rodzina, w której się wychowałem, rodzinna miłość zrodzona i wzmacniana poprzez wspólną modlitwę do tego stopnia, że moja matka i siostra były gotowe ofiarować swoje życie, bym ja mógł przeżyć i wykonać wyznaczone mi zadanie głoszenia na cały świat chwały Bożej i prawdy o czułej miłości Jego Matki, jaką darzy wszystkich braci Chrystusa, czyli swoje dzieci.

Reklama

Nieraz pełni dobrych intencji przyjaciele zalecali mi, bym dopracował swoją toporną mowę. Sugerowali pełne wdzięku zdania i głębokie idee. Ale kiedy staję przed publicznością, zawsze wychodzi tak samo. Przed każdym wystąpieniem przeraża mnie myśl o nadchodzącym trudzie i z wdzięcznością przyjmuję oferowaną pomoc. Jednak kiedy staję na scenie lub na ambonie i razem ze swoimi słuchaczami wspólnie odmawiam Zdrowaś Maryjo z prośbą o Jej prowadzenie, zdaję sobie sprawę, że jestem jak ci dwaj mężczyźni pukający do drzwi, by poprosić o pisemne zobowiązanie. Nie jestem tam dla własnej korzyści, lecz wyłącznie dla Niej. Moje zadanie nie polega na tym, by robić na tych ludziach wrażenie elokwencją, lecz by opowiedzieć im o moim doświadczeniu i sprawić, by zrozumieli, jakie wspaniałe rzeczy zrobiła dla mnie Maryja. I choć zawsze mówię to samo, w pewnym sensie za każdym razem jest to dla mnie coś nowego. To jak pobożnie odmawiane Zdrowaś Maryjo – zawsze to samo pozdrowienie, jednak bezustannie odnawiane mocą ducha, z którą się je odmawia. Publiczność zawsze jest taka sama, bez względu na to, czy liczy tuzin, czy milion osób. Za każdym razem, gdy zwracam się do ludzi, jest tak, jakbym robił to pierwszy raz, i przechodzę przez takie samo cierpienie, jakie opisywał św. Paweł, mówiąc o stawianiu czoła zadaniom ponad siły, tak iż wątpił, czy uda mu się ujść cało z życiem, i w głębi duszy czuł na sobie wyrok śmierci, jak pisał do Koryntian. Tak samo jak on pamiętam jednak, że to wszystko jest konieczne, by przypominać nam, byśmy nie pokładali ufności w sobie samych, lecz w Bogu, który przywraca życie umarłym. W ten sposób znajduję siłę, by wejść na scenę lub stanąć przy ambonie i wygłosić świadectwo Bożej mocy. Mocy tego Boga, który poprzez swoją Najświętszą Matkę przywrócił mi siły, gdy po ludzku nie było już dla mnie nadziei, i który wysłał mnie na drogę głoszenia świadectwa Jego miłosierdzia i czułej miłości, jaką Jego Matka obdarza nas wszystkich.

Gdy prowadzone w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie Krucjaty różańcowe się rozpędzały, zacząłem planować przeprowadzenie ich w innych krajach. Chciałem, aby różaniec oplótł całą ziemię. Nastał moment, że bezustannie podróżowałem – nie tylko z kraju do kraju, lecz z kontynentu na kontynent, pokonując trasę, która z pozoru nie miała żadnej logiki i spójności, ale która stopniowo utkała wokół Ziemi różańcowy wzór i niosła kolejnym milionom ludzi przesłanie o rodzinnej modlitwie [...]. Często powtarzałem wiernym „Kiedy wyjeżdżałem do Ameryki, zabrałem ze sobą jeden bezcenny skarb: rodzinny różaniec, który jest najtrwalszą tradycją Irlandii. Ale dopiero, gdy ruszyłem w świat i zobaczyłem miejsca, w których ta tradycja jest nieobecna lub bardzo słaba, zdałem sobie sprawę z jej nieoszacowanej wartości. Przyjechałem tu tylko po to, by wam o tym powiedzieć. Proszę, byście wytrwali w tej tradycji i przekazali ją swoim dzieciom: dla własnego dobra, dla ich dobra i dla dobra przykładu, który my, Irlandczycy, niesiemy światu swoim oddaniem Matce Bożej”.

*fragment pochodzi z przedmowy książki „Wszystko dla Niej. Historia kapłana, który rozkochał świat w różańcu”.

2022-09-09 11:23

Ocena: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszkańska perła duchowości

Pierwowzór Kwiatków Świętego Franciszka w rewelacyjnym tłumaczeniu trafia do rąk czytelników.

Mowa, oczywiście, o Opowieściach o Świętym Franciszku i jego współbraciach – powstałym w XIII wieku barwnym i urzekającym literackim portrecie Biedaczyny z Asyżu oraz jego pierwszych towarzyszy. Kwiatki Świętego Franciszka, które stały się jedną z najpopularniejszych lektur średniowiecznej literatury, zawierają jedynie wybrane historie zaczerpnięte z pierwowzoru, którym są Opowieści... Teraz, dzięki fenomenalnemu tłumaczeniu prof. Stanisława Stabryły, możemy poznać pełną wersję tego średniowiecznego dzieła, będącego owocem franciszkańskiej duchowości.
CZYTAJ DALEJ

Nie będzie dużej choinki w Watykanie na święta? "Anachroniczna hańba"

2024-11-12 08:49

[ TEMATY ]

Watykan

choinka

protest aktywistów

jodła

Włodzimierz Rędzioch /Niedziela

Około 40 tys. osób podpisało się pod petycją do papieża Franciszka, Gubernatoratu Państwa Watykańskiego i lokalnych władz we włoskim Trydencie, by odstąpiono od planów ścięcia liczącej 200 lat jodły, która ma być ustawiona przed Bożym Narodzeniem na placu Świętego Piotra.

Ścięcie ponad 30-metrowej jodły stanęło pod znakiem zapytania i to na krótko przed jej planowanym transportem Valle di Ledro do Rzymu - podają miejscowe media, powołując się na mieszkańców malowniczych okolic jeziora Garda. Planuje się też przywieźć mniejsze drzewka, które udekorują sale w Watykanie.
CZYTAJ DALEJ

Panie, ucz mnie, bym mówił mądrze i był odpowiedzialny za to, co mówię!

2024-11-14 13:56

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Na pozór wydaje się nam, że słowo posiada mniejszą wartość niż konkretna rzecz, towar, dobro materialne. Lecz tak nie jest. Rzeczy przemijają, lecz nie słowa, one trwają. Ileż wielkich budowli rozsypało się, rozpadały się monarchie i zmieniały się granice państw, a słowa wieszczów trwają, nie przemijają. Tym bardziej odnosi się to do słów Jezusa. Jego słowo stwarza nowe rzeczywistości, przywraca do życia, leczy ślepych, podnosi upadłych, rodzi nadzieję i wiarę.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”. A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję