Reklama

Czytając „Spe salvi” - wielka nadzieja

Encyklika „Spe salvi” zbudowana jest na dwu głównych osiach: polemiczno-krytycznej oraz apologijno-afirmującej. Na pierwszej z tych osi znalazła się sprawa „małej nadziei”, na drugiej - problem „wielkiej nadziei”. Pierwszej z tych kategorii poświęcona została opublikowana przed dwoma tygodniami w „Niedzieli” wypowiedź na temat doniosłego dokumentu Papieża Benedykta XVI, jakim jest niewątpliwie encyklika „Spe salvi”. Zapowiedziano wówczas prezentację znajdującej się na drugiej osi encykliki kategorii, którą można nazwać - wielka nadzieja

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pojęcia „wielka nadzieja” i „mała nadzieja” są ze sobą w strukturze encykliki organicznie związane. Tym niemniej ta pierwsza niewątpliwie w treści encykliki odgrywa dominującą rolę. Ostatecznie Papież pisze swoją drugą encyklikę, ażeby powiedzieć, czym jest nadzieja w życiu chrześcijańskim, i żeby zachęcić do jej praktykowania, wskazując na skuteczne środki tej realizacji. Wątek więc „małej nadziei”, a więc skazanej na klęskę w wypadku izolacji od „wielkiej”, chrześcijańskiej nadziei, stanowi w konstrukcji encykliki swoistego rodzaju logiczne wprowadzenie do zagadnienia „wielkiej”, a więc prawdziwej chrześcijańskiej nadziei. Mowa jest o nim zaraz na wstępie, bo we „Wprowadzeniu”, które na gruncie sprawy człowieka w ogóle, a chrześcijanina bazującego na dokonanym przez Chrystusa Odkupieniu w szczególności, dobitnie stwierdzi: „W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni?” (nr 1).

Nadzieja zakorzeniona w wierze

Na pierwszy rzut oka fenomeny nadprzyrodzonej wiary i nadziei wydają się stanowić dwie rzeczywistości życia chrześcijańskiego zasadniczo różne. Dostrzega się głębię, ścisłe ich powiązanie i wzajemne uwarunkowanie, ale w zasadzie ontologicznie się między sobą różnią.
Encyklika natomiast wyraźnie łagodzi tę różnicę i sugeruje tak głęboką między nimi więź, że praktycznie ociera się ona o kategorię tożsamości. Zaraz na początku stwierdza, że „«nadzieja» rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej - do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowa «wiara» i «nadzieja» wydają się być używane zamiennie” (nr 2). Cytując dwa wymowne w tym względzie teksty z Pierwszego Listu św. Piotra (3, 15) oraz z Listu św. Pawła do Efezjan (2, 12), skupia swoją uwagę na klasycznym tekście z Listu do Hebrajczyków, wiązanym tradycyjnie z zagadnieniem wiary. Idzie o tekst brzmiący: „wiara jest substancją rzeczywistości, których się spodziewamy; dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy” (por. Hbr 11, 1). Papież poddaje ten tekst wnikliwej analizie literacko-semantycznej, ażeby w ostatecznej konkluzji tej analizy stwierdzić: „Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas «dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe” (nr 7). Przyznać trzeba, że konkluzja ta, podobnie jak poprzedzająca je analiza, nie jest łatwa do zrozumienia, ale ostatecznie stwierdza to, że: „Poznać Boga - prawdziwego Boga - oznacza otrzymać nadzieję” (nr 3).
Ten fakt swoistego zakorzenienia chrześcijańskiej nadziei w fenomenie nadprzyrodzonej wiary encyklika wydobywa nie tylko ze źródeł biblijnych, ale i z dwu innych warstw chrześcijańskiej prawdy, a mianowicie z chrześcijańskiej tradycji i ze współczesnego doświadczenia Kościoła. O ile ten pierwszy dział może zainteresować ciasny krąg znawców przeszłości (por. nr 6), o tyle żywo zainteresować może wszystkich przykład niemal współczesny i egzotyczny wiary, jaki dała kanonizowana przez Jana Pawła II niewolnica - Sudanka Józefina Bakhita (por. nr 3).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Istota „wielkiej nadziei”

Swoiste relacje wiary i nadziei przybliżyły sens istoty „wielkiej nadziei”, ale nie wyjaśniały w sposób wyczerpujący, na czym ta istota polega. Encyklika, oczywiście, nie podaje jej klasycznie sformułowanej definicji, lecz stosuje metodę stopniowego przygotowania gruntu na ścisłe ujęcie tego tematu.
I tak analizuje chrześcijańską koncepcję wieczności, która już na chrzcie uwypuklona jest jako bezpośrednia konsekwencja wiary (por. nr 10). Stwierdza więc na gruncie empirycznego doświadczenia, że ludzie odsuwają myśl o wieczności. Ludzie „nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą” (nr 10). Tkwi w tym bolesny paradoks, bo „żyć zawsze, bez końca - to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia” (tamże). Mowa jest, oczywiście, o egzystencji doczesnej na tej ziemi i w ziemskich warunkach.
Drogę wyjścia z tego paradoksu widzi Papież w wieczności pojmowanej po chrześcijańsku. A tak rozumiana „wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Byłby to moment zanurzenia się w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas - przed i potem - już nie istnieje (...) ten moment jest życiem w pełnym znaczeniu, wciąż nowym zanurzaniem się w głębie istnienia, podczas gdy po prostu ogarnia nas radość” (nr 12).
Trudno nie zauważyć głębokiej różnicy w podejściu do zagadnienia wieczności. W pierwszym przypadku idzie o wieczność nieokreśloną, ułomną i właściwie beznadziejną i przygnębiającą, w drugim zaś - o perspektywę ostatecznego spełnienia w rzeczywistości nowej, ponadczasowej, nasyconej radością i szczęściem.
To tak rozumiane zróżnicowanie w pojmowaniu wieczności stanowi istotną przesłankę do zrozumienia, czym jest chrześcijańska nadzieja. Podstawą bowiem tego rozumienia jest przekonanie i wiara w transcendentną rzeczywistość Boga w przeciwstawieniu do przekonania o empirycznej wyłącznie rzeczywistości człowieka i świata, a więc i eliminacji z życiowej perspektywy człowieka wymiaru Boga i egzystencji pozaziemskiej.
I teraz już tylko krok do pełnego ujęcia istoty chrześcijańskiej nadziei. Krok ten robi encyklika, jaskrawo zestawiając, a właściwie konfrontując ze sobą, jak mówi „małą” i „wielką” nadzieję (por. nr 26). Definitywnym elementem w identyfikacji chrześcijańskiej „wielkiej” nadziei jest przeświadczenie o istnieniu Boga. „... kto nie zna Boga, chociaż miałby wielorakie nadzieje, w gruncie rzeczy nie ma nadziei, wielkiej nadziei, która podtrzymuje całe życie (por. Ef 2, 12). Prawdziwą, wielką nadzieją człowieka, która przetrwa wszelkie zawody, może być tylko Bóg - Bóg, który nas umiłował i wciąż nas miłuje «aż do końca» (por. J 13, 1; 19, 30)” (nr 27).
Reasumując zaprezentowany tok rozumowania encykliki, uwypukla ona trzy główne przesłanki, które otwierają drogę do definitywnego określenia istoty chrześcijańskiej ufności. Przesłanki te stanowią: wiara w transcendentnego Boga i istniejący świat pozaempiryczny i ponadczasowy, możliwość zanurzenia się człowieka w tym świecie i ostateczny kres tego zanurzenia, jakim jest wieczność, utożsamiająca się z pełnią szczęścia określanego mianem nieba. Syntezę lapidarną tego daje sama encyklika, stwierdzająca, że: „Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Właśnie otrzymanie daru należy do nadziei. Bóg jest fundamentem nadziei - nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca…” (nr 31).

W trosce o „wielką nadzieję”

Encyklika przywiązuje dużą wagę do problemu wzrastania nadziei w życiu i środków, jakie dopomagają do wzmocnienia nadziei i jej praktycznego wnikania w konkretne życie chrześcijańskie, określając je wymownie miejscami „praktycznego uczenia się i ćwiczenia w nadziei” (nr 31). Miejsca te stanowią: modlitwa (nr. 32-34), cierpienie (nr. 35-40) i Sąd Ostateczny (nr. 41-47).
Analiza, jaką Ojciec Święty przeprowadza w tym dziale encykliki, uderza z jednej strony głębią teologicznego myślenia, a z drugiej - umiejętnością w ukazywaniu możliwości życiowego zastosowania.
Ogólnie rzecz biorąc, sprawę tych „miejsc uczenia się i ćwiczenia w nadziei” encyklika rozpatruje w dwu niejako wymiarach: teologiczno-spekulatywnym i ascetyczno-praktycznym. Pierwszy wymiar jest bardziej obecny w drugim i trzecim dziale tej jej części, podczas gdy drugi dominuje wyraźnie w pierwszym fragmencie tej części, traktującym o „nadziei jako szkole modlitwy”.
Pierwszym więc istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa - stwierdza lapidarnie encyklika (por. nr 32), wprowadzając do ważnego zagadnienia troski o pogłębienie i życiowy rozwój w konkretnej egzystencji ludzkiej. Punktem wyjścia tej szczególnej roli gruntowania i rozwoju nadziei jest stwierdzenie o towarzyszącym często w realnym życiu człowieka poczuciu bezsiły i opuszczenia. Przeciwstawieniem tego bolesnego poczucia jest świadomość pozostawania stale w orbicie Dobrego Boga i możliwość permanentnego Jego oddziaływania: „...tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei - On może mi pomóc” (nr 32), oto jak to podsumowuje sama encyklika, dodając: „modlący się nigdy nie jest całkowicie samotny” (tamże), odwołując się przy tym do wspaniałego przykładu i nauki wietnamskiego kard. Nguyena Van Thuana, długoletniego więźnia komunistycznego (por. tamże).
To oczywiste skutkowanie modlitwy w oddziaływaniu na realizację autentycznej ufności uwarunkowane jest określonymi współczynnikami, jakie powinny temu modlitewnemu otwarciu na Boga towarzyszyć. Powinno się więc prosić Boga o to, co jest godne Boga (por. nr 33), a więc o to, co jest zgodne z Jego wolą. Nie może w polu modlitwy znaleźć się to, co jest przeciw drugiemu, nie można „prosić o rzeczy powierzchowne i wygody” (tamże). Słowem, człowiek „musi oczyszczać swoje pragnienia i nadzieję” (tamże).
Poza uwarunkowaniem co do kierunków modlitwy skutkującej pogłębieniem ufności istnieją jeszcze wymagania dotyczące samej treści i sposobu tego modlitewnego zwrotu do Boga. Dwa z nich wysuwają się na czoło: Modlitwa „musi być z jednej strony bardzo osobista” (nr 34), a z drugiej strony - zanurzona w modlitewnej Tradycji Kościoła, jaką jest modlitwa liturgiczna, „w której Pan nieustannie uczy nas, jak się modlić właściwie” (tamże). „W rozmowie z Bogiem modlitwa publiczna musi zawsze splatać się z osobistą. W ten sposób (...) otwieramy się na wielką nadzieję i stajemy się sługami nadziei wobec innych: nadzieja w sensie chrześcijańskim jest też zawsze nadzieją dla innych” (tamże).
Drugą grupę stymulatorów „uczenia się nadziei” rozpoczyna encyklika od stwierdzenia: „Każde poważne i prawe działanie człowieka jest czynną nadzieją” (nr 35). A dzieje się tak dlatego, że „w ten sposób usiłujemy wypełnić nasze małe i większe nadzieje…” (tamże). W życiu bowiem człowiek ma „przez własne zaangażowanie przyczynić się do tego, aby świat był bardziej promienny i ludzki, i aby tak otwierały się drzwi na przyszłość” (tamże).
Kolejny długi fragment (nr. 36-40) encyklika poświęca roli cierpienia w kształtowaniu nadziei. Wychodzi ona od teoretycznego stwierdzenia, że cierpienie jest nieodłącznym towarzyszem życia ludzkiego (por. nr 36). Za tym fundamentalnym stwierdzeniem idzie drugie: „Możemy starać się ograniczyć cierpienie, walczyć z nim, ale nie możemy go wyeliminować” (nr 37). Pozostaje więc tylko „zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim (...) przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością” (nr 37). A skutkiem jest „przemiana cierpienia przez siłę nadziei, która rodzi się z wiary” (tamże), co encyklika ilustruje wymownym przykładem wietnamskiego męczennika Pawła Le-Bao-Thina.
Nie można jednak przechodzić obojętnie obok cierpienia drugiego człowieka. „Społeczeństwo, które nie jest w stanie zaakceptować cierpiących ani im pomóc i mocą współczucia współuczestniczyć w cierpieniu (...) jest społeczeństwem okrutnym i nieludzkim” (nr 38). A więc - współczucie, z którym połączona ma być inspirowana miłością pomoc. Jej przykładem jest „Chrystus cierpiący, ale i współczujący z człowiekiem” (por. nr 39).
Jeszcze bardziej niż fragment traktujący o cierpieniu głębią teologicznego spojrzenia jest nasycona sekwencja dotycząca Sądu Ostatecznego jako miejsca uczenia się i wprawiania w nadziei (por. nr 41 i nn.). To już jest mały traktacik teologiczny o „rzeczach ostatecznych”, jednak nie czysto teoretyczno-spekulatywny, ale zespolony i wpisany w rzeczywistość życia współczesnego człowieka. Nie sposób tej przebogatej treści zamknąć w maksymalnie zwartej, wiernej syntezie. Dlatego zasygnalizowany zostanie tylko jeden element z treści tej bogatej sekwencji encykliki, który bezpośrednio i wyraźnie wiąże się ze sprawą dojrzewania „wielkiej nadziei”.
Na pierwszy plan problemu Sądu Ostatecznego w perspektywie nadziei wysuwa się sprawa sprawiedliwości. Wiadomo, jak głęboko w świadomości człowieka tkwi zapotrzebowanie i wrażliwość na sprawę sprawiedliwości gwałconej przez krzywdę i bezkarność krzywdzących. Ten stan rzeczy towarzyszy ludzkości od jej zarania (sprawa Kaina i Abla), ale współcześnie osiągnął swoiste apogeum. Wymownie tę sytuację opisuje encyklika, stwierdzając: „Świat, który sam musi sobie stworzyć własną sprawiedliwość, jest światem bez nadziei. Nikt i nic nie bierze odpowiedzialności za cierpienie wieków. Nikt i nic nie gwarantuje, że cynizm władzy - pod jakąkolwiek ponętną otoczką ideologiczną się ukazuje - nie będzie nadal panoszył się w świecie” (nr 42). Odpowiedzią natomiast na ten beznadziejny stan rzeczy, zdaniem encykliki, jest przekonanie, że „jedynie Bóg może zaprowadzić sprawiedliwość. A wiara daje nam pewność: On to robi. Obraz Sądu Ostatecznego nie jest przede wszystkim obrazem przerażającym, ale obrazem nadziei” (nr 44). I to jest zasadnicza racja uzasadniająca doniosłą rolę Sądu Ostatecznego w kształtowaniu i rozwoju autentycznej roli „wielkiej nadziei”.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nikaragua: co się stało z pamiątkami po Janie Pawle II?

2024-05-02 14:02

[ TEMATY ]

Nikaragua

Episkopat Flickr

Ani władze Managui, ani tamtejszy Kościół katolicki nie informują, co stało się z pamiątkami po św. Janie Pawle II, które znajdowały się w muzeum jego imienia w stolicy Nikaragui, zamienionym w ubiegłym roku na centrum kultury.

Walczący od kilku lat z Kościołem katolickim reżim Daniela Ortegi zamknął Muzeum Jana Pawła II, w którym znajdowały się przedmioty, jakich papież używał podczas swoich dwóch wizyt w Nikaragui, w 1983 i 1996 roku. W otwartej z udziałem Ortegi w 2016 roku placówce można było zobaczyć m.in. książkę z homiliami Jana Pawła II, jego buty, szaty liturgiczne, krzyż pektoralny, ręczniki, których używał oraz medal upamiętniający papieską wizytę. Znajdowała się tam również replika ołtarza, przy którym papież sprawował Eucharystię, oraz replika papamobile, z którego korzystał podczas pobytu w Nikaragui.

CZYTAJ DALEJ

Święty Atanazy z Aleksandrii

Niedziela Ogólnopolska 26/2007, str. 4-5

[ TEMATY ]

święty

www.fundacjamaximilianum.pl

Drodzy Bracia i Siostry!

CZYTAJ DALEJ

Matko Serdeczna, módl się za nami...

2024-05-02 20:37

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Zasłuchani w „Polską litanię” ks. Jana Twardowskiego zatrzymamy się w stolicy diecezji sandomierskiej ze świadomością, że na jej terenie jest jeszcze kilka innych sanktuariów maryjnych.

Rozważanie 3

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję