Reklama

Historia

Okrutny mord dokonany na polskiej wsi Koniuchy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Obchodzimy właśnie 60. rocznicę tzw. pogromu Żydów w Kielcach. Zamordowano wówczas 39 Żydów i 3 Polaków. Dobrze, że przypominamy tę tragedię. O wszystkich tragediach trzeba głośno wołać, by już nigdy się nie powtórzyły.
Trzeba zrobić wszystko, by raz na zawsze zasypać przepaść między mniejszościami, doprowadzić do wzajemnego przebaczenia i prawdziwego pojednania. By to osiągnąć, musimy odkryć wszystkie zbrodnie, także te dokonane na Polakach. W każdym wypadku trzeba mówić całą prawdę, by „tak” oznaczało „tak”, a „nie” oznaczało „nie”. Nie ma znaczenia, kogo ta prawda dotyczy.
Pokazujemy dziś zło dokonane na obywatelach pochodzenia żydowskiego, ale pomijamy zbrodnie dokonane przez Żydów na rodowitych Polakach. Przywołajmy w tym miejscu wspomnienie o okrutnej zbrodni we wsi Koniuchy.

Relacje oprawców

W zimową, ciemną, mroźną noc 29 stycznia 1944 r. sowiecka partyzantka stacjonująca w Puszczy Rudnickiej - w skład której wchodził batalion składający się z Żydów (udało im się zbiec do Puszczy Rudnickiej po powstaniu w getcie kowieńskim i włączyć się do partyzantki sowieckiej) - otoczyła wieś Koniuchy. Pod zarzutem rzekomej współpracy jej mieszkańców z okupantem niemieckim partyzanci dokonali na nich strasznego mordu i puścili z dymem wszystkie zabudowania. Nie oszczędzili nikogo. Mordowali z zimną krwią bezbronnych mężczyzn i kobiety, starszych i niemowlęta. Pozostawili po sobie tylko popiół i zmasakrowane ciała ofiar.
O przebiegu tej strasznej „akcji” najchętniej pisali sami oprawcy. Już w 1946 r. Żydzi Meir Jelin i Dymitrij Gelperm, członkowie Żydowskiej Brygady Kowieńskiej, wchodzącej w skład partyzantki sowieckiej, opisali zbrodnię w Koniuchach jako „wybitny bój z wrogiem, skierowany przeciwko… Niemcom”. Przytoczmy niektóre wyjątki z tego pouczającego zwierzenia żydowskich „bohaterów”:
„W wiosce Koniuchy, jakieś 30 kilometrów od bazy partyzanckiej, usadowił się niemiecki garnizon. Faszyści ścigali partyzantów; zastawiali na nich zasadzki na drogach. Kilka zgrupowań partyzanckich, a w tym «Śmierć okupantom», otrzymało więc rozkaz zniszczenia tej placówki bandytów. (...) Opuściwszy bazę wieczorem i przeprawiwszy się przez bagna i lasy, partyzanci doszli do skraju tej wioski. (...) Czerwona rakieta stanowiła sygnał do ataku. (...) Zastosowano kule zapalające, granaty ręczne oraz race świetlne, aby eksterminować Niemców. Kowieńscy partyzanci: Dowid (Dawid) Teper, Jankl (Jankiel) Ratner, Pejsach Folbe, Lejzor Zodikow i inni zaatakowali wroga, nie zważając na ostrzał. Silny Lejb Zając zaatakował jeden z budynków, a zużywszy całą amunicję, wyrwał karabin z rąk Niemca i zaczął bić wroga kolbą od karabina, aż kolba pękła”.
Natomiast Rużka Korczak, członek tzw. Brygady Litewskiej, w skład której wchodzili uciekinierzy z getta wileńskiego, przedstawia zbrodnię w odmiennym świetle, jako pacyfikację ludności kolaborującej z Niemcami. Pisze m.in.: „Sztab brygady zdecydował się przeprowadzić przeciwko wsi wielką ekspedycję karną. (...) Na dowódcę operacji wyznaczono oficera radzieckiego z oddziału Szilasa. Dowódcą wojsk żydowskich był Jaakow Prenner. Część grupy partyzantów okrążyła wieś i weszła do niej. Inni, wśród których byli partyzanci żydowscy, pozostali poza wsią w zasadzce, aby przeszkodzić nadejściu wsparcia ze strony niemieckiego garnizonu. Jako miejsce zasadzki wybrano wiejski cmentarz. (...) Rozpoczęto walkę wręcz. Wielu Litwinom udało się wymknąć ze wsi. Rzucili się do ucieczki w kierunku garnizonu niemieckiego. Wpadli w zasadzkę; zostali wybici, tylko niektórzy się uratowali. (...) Żydowscy partyzanci opuścili miejsce zasadzki i poszli do boju. Po zaciętej potyczce (starciu) opór mieszkańców został złamany. Partyzanci palili dom za domem; od ich kul zginęło wielu chłopów (wieśniaków), kobiet i dzieci. Tylko nieliczni uratowali się. Wieś została starta z oblicza ziemi”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Rozkaz: Nie zostawiać nikogo!

W podobnym tonie pisał Chaim Lazar: „Pewnego wieczoru 120 najlepszych partyzantów ze wszystkich obozów, uzbrojonych w najlepszą broń, wyruszyło w stronę tej wsi. Między nimi było około 50 Żydów pod dowództwem Jaakowa (Jakuba) Prennera. O północy dotarli w okolicę wioski i zajęli pozycje wyjściowe. Rozkazano nie zostawić przy życiu nikogo, łącznie z żywym inwentarzem, a zabudowania spalić. (...) Sygnał dano tuż przed wschodem słońca. W ciągu kilku minut okrążono wieś z trzech stron. Z czwartej strony była rzeczka, a jedyny most był w rękach partyzantów. Przygotowanymi zawczasu pochodniami partyzanci palili domy, stajnie, magazyny, gęsto ostrzeliwując siedliska ludzkie. (...) Półnadzy chłopi wyskakiwali przez okna i usiłowali uciec. Ale zewsząd czekały ich śmiertelne pociski. Wielu z nich wskoczyło do rzeki, aby przepłynąć na drugą stronę, ale tam też spotkał ich taki sam los. Zadanie wykonano w krótkim czasie. Sześćdziesiąt gospodarstw chłopskich, w których mieszkało około 300 osób, zniszczono. Nie uratował się nikt”.
Podobne relacje w formie sprawozdań zostawili po sobie: Israel Weiss, Zalman Wyłożny, Alex Faitelson. Ten ostatni wymienia nazwiska 6 Żydów biorących udział w tej zbrodni na bezbronnej ludności: Shimon Eidlson, Michael Gelbtrunk, Mendl Deitch, Aba Diskant, Itzchak Lifszitz i Yanki Ratener.

Reklama

Historyk ma głos

Polski historyk Kazimierz Krajewski skomentował całe wydarzenie następująco: „Jedyną «winą» mieszkańców Koniuch było to, że mieli już dosyć codziennych - a właściwie conocnych - rabunków oraz gwałtów i chcieli zorganizować samoobronę. Bolszewicy z Puszczy Rudnickiej postanowili zrównać wieś z ziemią, tak by zastraszyć ludność innych wiosek. (...) Wymordowanie mieszkańców wsi Koniuchy (wraz z kobietami i dziećmi) opisane zostało przez Chaima Lazara jako wybitna «operacja bojowa», z której jest on autentycznie dumny. Opis «ufortyfikowania» wsi jest kompletną bzdurą. Była to normalna wioska, w której część mężczyzn zorganizowała samoobronę. Ich uzbrojenie stanowiło parę zardzewiałych karabinów”.
Te cytaty pochodzą z opracowania Hanny Sokolskiej - rzecznika prasowego Kongresu Polonii Kanadyjskiej, okręg Toronto.

Cudem uratowana

Relacja osoby, która jako młoda dziewczyna zdążyła uciec i schować się przed tą masakrą. Pani Anna tak wspomina:
„Jak my spali, strzelali, światło się pokazało, dom stał o tam, zboże się paliło, 29 stycznia to było. Siano, owce, świnie, konie - wszystko się spaliło. U sąsiadów też. Sąsiada to tu zabili, koło domu, a matkę jego to w lesie zabili, koło mogiły, tam gdzie teraz krzyż postawili. My wybiegliśmy z domu w nic nieodziani, tak jak z łóżka wstali.
15 lat pełnych wtedy miałam, w dołek wpadłam i tak leżałam, mróz i lód był, śniegu mało, ojciec tam poszedł, ja też pobiegłam za ojcem. Wiadomo, cała wieś pali się. Wszyscy, co pobiegli nad rzekę, to zostali ocaleni, a jak do lasu - to zostali zabici. Leżeli wszyscy goli. Kto szedł z wioski, to mówił, że dużo trupów w wiosce. I trochę kobieta z tego domku dała coś do odziania się i wreszcie przeszliśmy. Wszędzie pobici, ranni, naliczyłam 12 rannych, a było i więcej, a pobitych cała wieś. Kto uciekał w tamtą stronę, to wszyscy. A czterech Babinów to cztery dusze. Ojciec, matka, córka i syn. Za granicą mówią, że o tym wiedzą, a my nie. Nie wiemy, kto to był, ja z nimi nie rozmawiałam. Gdybym rozmawiała, to bym już nie żyła. Mówią, że to Ruskie byli, bo tak jak po ulicy biegli, to krzyczeli: «ura, ura». Mówią, że i Ruskie, i Żydzi, i Litwini, kto jego wie. Przyszli tu kiedyś z jesieni. Zabili bydło i zabrali. I wtedy my zaczęli bronić wioski, żeby oni nie przychodzili i nie brali. No to rozeźlili się i tak nam zrobili. No i co, co ta wioska miała zrobić. Kto tam miał broń, to i tak nie dali sobie rady. Okrążyli i ot co. Rzadko kto jaki stróż tu przyjdzie. Z jednej strony przyjdzie, to z drugiej strony biją i palą. Tam dalej to zabili kobietę - matkę Jankiewiczową. Mały chłopak na rękach jej był. I jak ją zabili, to jak snopek stał i go podpalili, to się dziecko popaliło. Ale jakoś go uleczyli w szpitalu. Wojtkiewiczowa też sama z małym była, mały padł, ale przeżył. Parnicką Urszulę jak biegła tu, w tą stronę, koło mogiły w kierunku lasu, to pobili, kamieniami po głowie dobili”.
W wyniku bestialskiej zbrodni w Koniuchach zginęło na miejscu 45 osób, 12 zostało rannych, część z nich zmarła później w szpitalu w Bieniakoniach. Z 85 domów zostały tylko 4 (Aleksandrowiczów, Wandalewiczów, Radzikowskich i Łaszkiewiczów).
Poeta Janusz Wasylkowski przekazał nam m.in. taki wiersz:

Kazano nam wyrwać miasto z serca
zapomnieć że było
kto zapomina ten umarł
zanim rozstał się z tym światem
pamiętamy i będziemy pamiętać
więc jeszcze pożyjemy.

2008-12-31 00:00

Ocena: +3 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Numer na plecach

Szczególnego rodzaju świadectwo o Marszałku Piłsudskim wydali przedwojenni dorożkarze z Wilna, którzy przyszli do niego kiedyś, prosić, żeby wstawił się za nimi w związku z upokarzającym zarządzeniem magistratu. Każdy z nich otrzymał numer i miał go nosić na ubraniu, na plecach. Byli oburzeni. Pytali - za co? Józef Piłsudski zrozumiał natychmiast. Była to sprawa godności tych ludzi. Potrafił ich obronić przed uwłaczającym przepisem. Dziś, gdy po ulicach chodzi tak wielu ludzi w ubraniach, na których „numery” są ozdobą, ta historyjka może się wydawać niezrozumiała. Ale wówczas ci prości ludzie i potomek wielkich książąt litewskich Ginetów nie mieli trudności, by rozpoznać afront, nad którym Polak nie może przejść do porządku dziennego. Człowiek to nie numer, ubranie to nie zabawa, dorożkarz to nie błazen, Polak to nie niewolnik.
Józefa Piłsudskiego często (jeszcze dziś!) określa się mianem socjalisty, a tak rzadko przypomina się jego pochodzenie. I nie chodzi tu jedynie o splendor nazwiska. „Widziałem jeszcze w Mosarzu - wspomina ks. Walerian Meysztowicz - zapadający w ruinę, saskie czasy pamiętający, piękny pałac Piłsudskich, piękny kościół ich fundacji. Ukochana matka była z rodu Billewiczów, nieraz zasiadających w Senacie w wysokim krześle starosty żmudzkiego. Ojciec był marszałkiem szlachty wileńskiego, bodaj, powiatu”. Piłsudski to potomek tych, „którzy przez kilka wieków nieśli (…) odpowiedzialność za losy kraju. I to poczucie odpowiedzialności było w nim nie wymyślone, nie nabyte, ale odziedziczone, chciałbym prawie powiedzieć - przyrodzone…”.
Decyzję o chwyceniu za broń w czynnej walce przeciw Rosji ułatwił młodemu Józefowi Piłsudskiemu upadek gospodarczy olbrzymiego majątku jego rodziców w Zułowie, znękanego przez popowstaniowe konfiskaty. Gdyby losy tego majątku potoczyły się inaczej, wrodzone każdemu szlacheckiemu synowi poczucie odpowiedzialności za ziemię ojców stanowiłoby być może istotną przeszkodę w podjęciu tej decyzji. Bowiem „broniono tej ziemi przez całą drugą połowę XIX wieku zaciekle, z wielkimi ofiarami: oszczędnością, życiem prawie w ubóstwie, wyrzekaniem się przez panny należnych im posagów…”.
Ks. Walerian Meysztowicz, syn jednego z „żubrów” litewskich, stawia Józefa Piłsudskiego w jednym szeregu z królem Stefanem Batorym, Janem Kazimierzem (zwycięzcą z Potopu), Janem III Sobieskim. Pod przywództwem Marszałka wszak „Polska obroniła Europę przed zalewem sowieckiego bezbożnictwa”. Zaznacza też rzecz dziś całkowicie przemilczaną i ukrywaną, a dla uważnych analityków oczywistą, że Stalin bał się Piłsudskiego. „Osoba wąsatego szlachcica o twardym wejrzeniu trzymała go jak na łańcuchu. Odważny nie był. Ambasador Grzybowski widział go kiedyś, gdy w przerażeniu przed urojonym zamachem, prawie czołgając się, szukał ratunku. Dopiero, gdy nie stało Marszałka, gdy na szachownicy został tylko bladooki histeryk z kosmykiem na czole - wówczas dopiero Stalin odważył się na wojnę. Wykorzystał niemieckie szaleństwo. Po trupie Polski zajął Europę po Łabę…”. To Stalin był autorem słynnego stwierdzenia, że Polska szlachecka stanowi przeszkodę w zaszczepieniu u nas socjalizmu. Eksperyment socjalistyczny, istotnie, udał się w naszym kraju dopiero po wytępieniu szlachty. Wielu zapamiętało także przywiązanie Marszałka do Matki Bożej z Ostrej Bramy, wielu widziało go klęczącego przed Maryją. Za jego rządów odbyła się uroczysta koronacja tego wizerunku. Był uczestnikiem aktu oddania Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa 19 czerwca 1920 r. w Warszawie. Miłość do własnej matki, a przez nią do Niepokalanej i do Boga? Tak właśnie rysuje ks. Meysztowicz duchową drogę Marszałka - „od kantiańskiego sceptycyzmu do katolickiej prawowierności”. Nić wzajemnej sympatii i szacunku, jaka łączyła go z Piusem XI (wcześniej nuncjuszem odrodzonej Rzeczypospolitej), dopełnia obrazu człowieka, który był zbyt inteligentny, by być socjalistą. „Papież Pius XI poważnie odczuł ten zgon: «Eravamo amici» - miał powiedzieć. W prywatnej swojej kaplicy w Castel Gandolfo Pius XI zlecił wymalowanie Janowi Rosenowi dwóch fresków: obrony Częstochowy i bitwy pod Warszawą”. Nad drzwiami - herb Piłsudskich - Kościesza. Ks. Meysztowicz był obecny przy odsłanianiu w Rzymie pomnika Marszałka (przy ulicy jego imienia), i zaznacza, że jest czymś wielce wymownym, iż w całym świecie zachodnim tylko tu, „w stolicy chrześcijaństwa są te pamiątki po ostatnim wodzu, któremu było dane zwycięsko zbrojnie walczyć o wolność Kościoła”.
A jednak w Polsce Józef Piłsudski nadal nie jest przez wszystkich doceniany. Dlaczego? Ks. prał. Robert Mäder słusznie wytknął hipokryzję tym, którzy, deklarując moralną wrażliwość i szczytne idee, cenią sobie nade wszystko święty spokój. „Nie lubimy trąbki alarmowej strażnika - zaznacza - który z wieży ujrzał pożar. Nie lubimy ostrzegaczy. Budzą nas ze snu za wcześnie. Gdyby nie oni, wróg wtargnąłby co prawda do obozu, a ogień szerzył się, za to mielibyśmy nieocenioną korzyść. Można by spać pięć minut dłużej. Więc trzeba zabić tych, co ostrzegają! Psy szczekające. Nie złodziei…”.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość poświęcenia kamienia węgielnego pod kościół św. Jana Pawła II w Villaricca

2024-05-01 15:49

[ TEMATY ]

Włochy

św. Jan Paweł II

Portret Jana Pawła II (aut. Zbigniew Kotyłło), fot. wikimedia / CC BY-SA 3.0

We Włoszech powstaje nowy kościół dedykowany św. Janowi Pawłowi II i kompleks parafialny pod wezwaniem polskiego Papieża. We wtorek 30 kwietnia w Villaricca w diecezji Neapolu poświęcono i położono kamień węgielny pod nową świątynię.

W skład nowego kompleksu parafialnego wejdą: sala liturgiczna, kaplica, muzeum poświęcone św. Janowi Pawłowi II, plac kościelny, sale katechetyczne, a także amfiteatr na świeżym powietrzu, sala wielofunkcyjna (teatr), place zabaw, tereny zielone i miejsca parkingowe, służące również miejscowej szkole. Inicjatywa jest swoistym wotum wdzięczności emerytowanego metropolity Neapolu kard. Crescenzio Sepe, wieloletniego współpracownika św. Jana Pawła II.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa: musimy pracować na rzecz zawieszenia broni

2024-05-02 16:29

[ TEMATY ]

pokój

strefa gazy

Pierbattista Pizzaballa

Włodzimierz Rędzioch

Pierbattista Pizzaballa OFM

Pierbattista Pizzaballa OFM

"Musimy pracować na rzecz zawieszenia broni jako pierwszego kroku w kierunku innych perspektyw politycznych, które jednak należy budować" - uważa kard. Pierbattista Pizzaballa. Dzień po objęciu kościoła tytularnego Sant'Onofrio w Rzymie łaciński patriarcha Jerozolimy, wygłosił "lectio magistralis" (wykład mistrzowski) na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim (PUL) na temat: „Postaci i kryteria duszpasterstwa pokoju”. Kardynał mówił o słabości społeczności międzynarodowej i wezwał religie, aby nie "dolewać benzyny do ognia": potrzebni są wiarygodni i uczciwi świadkowie, to w Ewangelii można znaleźć wszystkie kryteria budowania pokoju.

Spotkanie przebiegało w szczególnie serdecznej atmosferze ze względu na przynależność Instytutu Studiów Teologicznych Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy do Wydziału Teologicznego PUL. "Więź między Rzymem a Jerozolimą ma fundamentalne znaczenie dla dzisiejszego Kościoła”, zauważył kardynał. Wśród obecnych był o. Francis Patton, franciszkański Kustosz Ziemi Świętej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję