Agnieszka Konik-Korn: - Czym powinien kierować się historyk, któremu przyszło pracować nad tzw. teczkami?
Reklama
Marek Lasota: - Podstawowym celem pracy każdego historyka jest dotarcie do prawdy, poznanie przeszłości i faktów. Ten proces zawsze doprowadza badacza do człowieka, który te fakty tworzył, który uczestniczył w wydarzeniach. Kiedy jednak dochodzimy już do człowieka, kolejną fundamentalną zasadą staje się odpowiedzialność za osoby, o których się pisze - co wynika choćby z zasad chrześcijańskiego personalizmu. Zatem, jako historycy mamy obowiązek poznawania prawdy, z drugiej jednak strony musimy kierować się szacunkiem dla osoby, czyli odpowiedzialnością.
W przypadku akt IPN mamy do czynienia z dokumentami ukazującymi bezprawie, zdradę i zło systemu komunistycznego. Jeżeli chce się rzetelnie pisać o okresie komunizmu w Polsce, czyli o latach 1944-89, należy sięgnąć do tych dokumentów. W nich można się natknąć na przypadki osób, które zdradziły - dopuściły się swego rodzaju grzechu publicznego, uderzającego w pewną społeczność, w porządek Kościoła, narodu. Jeżeli taka świadoma działalność spowodowała negatywne skutki, to czy historyk ma prawo to ukryć? Moim zdaniem - nie, bo wówczas fałszujemy obraz rzeczywistości, zapewniając komfort komuś, kto całe życie świadomie i dobrowolnie szkodził innym, zniekształcamy prawdę, do której chcemy dotrzeć i do poznania której ma prawo każdy obywatel. Oczywiście, w takiej pracy nie można kierować się chęcią zemsty. Motywacją powinno być także dążenie do zrozumienia całej obecnej rzeczywistości, która swoje źródła ma nieraz w czasach funkcjonowania w Polsce systemu komunistycznego.
- Czy można ufać informacjom zawartym w teczkach?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Często spotykany zarzut fałszowania teczek jest nielogiczny. Archiwa tworzy się przecież po to, by były powszechnie dostępne. Archiwa aparatu represji PRL różniły się tym, że składano do nich dokumenty, których nikt nie mógł zobaczyć. Były tajne - tylko do wglądu wąskiej grupy osób, które wykorzystywały zawarte w nich dane w celach manipulacji, zniewolenia, podporządkowania sobie narodu. Czy ktoś przechowywałby w nich fałszywe dokumenty, okłamując samego siebie? Nikt w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych XX wieku nie mógł przecież sądzić, że socjalizm kiedyś upadnie i że dostęp do tajnych archiwów uzyskają naukowcy z Instytutu Pamięci Narodowej. Któż mógł sobie wyobrazić, że taka instytucja w ogóle powstanie?! Co do autentyczności dokumentów - nie możemy więc mieć żadnych wątpliwości. Inną sprawą są treści zawarte w dokumentach. Te są poddawane merytorycznej analizie historyków w celu zweryfikowania ich wiarygodności.
- Jaką rolę w badaniu teczek odgrywają polityczne sympatie pracowników IPN?
Reklama
- Instytut Pamięci Narodowej ustawowo i w praktyce jest instytucją apolityczną. Dlatego jego prace nie mogą być podporządkowane ani polityce, ani interesowi jakiejś konkretnej partii czy organizacji. Fakt, że IPN, działający już od ponad ośmiu lat, wykonuje swoją pracę niezależnie od zmieniających się w tym czasie konfiguracji politycznych, burzy istniejący stereotyp upolitycznienia tej instytucji. Historycy pracujący w IPN mają świadomość, że w swoich publikacjach piszą o konkretnych ludziach i ich życiu nie po to, by służyło to walce politycznej, ale dlatego, że są zobowiązani do rzetelnego ukazania prawdy historycznej. To jest priorytetem.
- Jaka jest rola mediów w „rozpowszechnianiu” informacji pochodzących z archiwów IPN?
- Głównym zadaniem IPN jest gromadzenie, opracowanie i udostępnianie zbiorów archiwalnych. Wnioski o udostępnienie dokumentów mogą złożyć wszyscy, m.in. historycy i dziennikarze. Jeśli tylko ktoś chce, może zwrócić się o pomoc merytoryczną do historyków pracujących w IPN. Instytut nie ocenia pracy dziennikarzy. Jeśli ktoś przekazuje pewne informacje do wiadomości publicznej, musi zdawać sobie sprawę z tego, że robi to na własną odpowiedzialność, korzystając z istniejącej już wolności słowa i publikacji.
Pamiętać musimy, że praca dziennikarza polega m.in. na informowaniu społeczeństwa o przeszłości osób sprawujących funkcje publiczne. Nie można mieć pretensji do dziennikarzy, że podają nieraz informacje, które mają swoje potwierdzenie w dokumentach zgromadzonych w IPN. Jest to szczególnie ważne w przypadkach, gdy wcześniejsza działalność dzisiejszych osób publicznych zaszkodziła innym ludziom, narodowi, interesowi państwowemu. Osoba, która chce sprawować funkcje publiczne, musi być przezroczysta. Powinniśmy więc może zacząć najpierw wymagać od pretendentów do sprawowania urzędów publicznych, aby w imię odpowiedzialności zrezygnowali ze swych planów, zanim wyjdą na jaw wątpliwości, które chcą ukryć.