Sympatycy ogłuszającego ryku samochodowych silników, ogromnych prędkości i przyspieszeń do „setki” w oka mgnieniu wreszcie doczekali się kolejnej edycji Grand Prix w F1. Do 2 listopada czeka nas bowiem fascynująca podróż po całym świecie, podczas której będziemy śledzić losy rywalizacji pomiędzy najlepszymi kierowcami poszczególnych teamów. Zawody F1 nie są, wbrew pozorom, sportem indywidualnym, lecz ze wszech miar są sportem zespołowym. Na końcowy sukces pracuje cały zastęp ludzi, złożony nawet z kilkuset osób. Sam zaś bolid spędza więcej czasu w hangarze niż na torze.
Od 2006 r. również i w Polsce zainteresowanie F1 niezwykle wzrasta. Dzieje się to za sprawą udanych występów naszego rodzynka w tych wyścigach. Robert Kubica w zeszłym sezonie był przecież już szósty w końcowej klasyfikacji, a zespół BMW Sauber zajął drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Dlatego też (zgodnie z powiedzeniem, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”) wielu spodziewa się po naszym rodaku jeszcze lepszych wyników. Nawet na jednym z najbardziej uczęszczanych polskich portali internetowych od pewnego czasu funkcjonuje sonda, gdzie można wskazywać potencjalnych zwycięzców tegorocznej edycji F1. Do tej pory (stan na 5 marca) głos oddało ponad 100 tys. internautów. Więcej niż połowa z nich zagłosowała na Kubicę. Oby ich przewidywania rzeczywiście się ziściły.
Tymczasem nasz kierowca wraz z niemieckim partnerem Nickiem Heidfeldem ostatnio nie za dobrze wypowiadali się nt. nowych pojazdów. Ponoć „ubiegłoroczny bolid był łatwiejszy w prowadzeniu i był stabilniejszy”, a także niektóre testy „były nieudane”. Osobiście sądzę, że te słowa są raczej swoistą zasłoną dymną przed pierwszymi wyścigami. Stanowią pewnego rodzaju asekurację oraz dają świadectwo, że jeszcze nie wszystko w autach działa perfekcyjnie. Znawcy tematu zwracają też uwagę na to, że „bolidy BMW Sauber były testowane przy pełnym baku i nigdy w optymalnych warunkach”, co może wypaczać wyniki testów.
Pierwsze wyścigi z pewnością wyjaśnią rodzące się wątpliwości. W każdym razie ten samochodowy sport być może w najbliższym czasie nieco zmieni swoją formułę. Zapowiada to dyrektor zespołu F1 Renault Flavio Briatore, który ponoć rozważa nawet pomysły lokowania najszybszych kierowców na końcu, aby w ten sposób uczynić gonitwy bardziej widowiskowym wydarzeniem. Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł. Przecież i tak jesteśmy świadkami emocjonujących walk np. po wyjazdach z pit-stopów.
Na zakończenie mam dla Państwa dwie ciekawostki związane właśnie z F1. Ponoć słynny Real Madryt (odpadł, niestety, z Ligi Mistrzów) ma zamiar wybudować tor dla F1. Byłby on umiejscowiony w części obiektów treningowych. Obok niego ma też powstać ogromne pole golfowe. Póki co, „Królewscy” nic nie mówią o kosztach tej inwestycji. Wiadomo tylko tyle, że tor ma być oddany do użytku mniej więcej rok po naszym Euro 2012.
Kolejna historia dotyczy wielkiego mistrza F1 Michaela Schumachera. Jego imieniem zostanie bowiem nazwany 29-piętrowy budynek w Dubaju (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Budynek stanie nieopodal wznoszącego się najwyższego drapacza chmur na świecie - Burj Dubai. Obecnie ma on już 159 pięter (605 m). A za rok w sierpniu, kiedy zostanie oddany do użytku, osiągnie wysokość aż 818 m (!). „Wieżowiec Schumachera” oczywiście będzie o wiele niższy. Niemniej zaledwie w ciągu trzech dni inwestor sprzedał w nim wszystkie powierzchnie biurowe. Sam zaś Niemiec, za użyczenie swojego nazwiska, otrzyma podobno 5 mln euro.
Cóż… Komercjalizacja sportu stała się faktem, o czym niejednokrotnie już pisałem na naszych łamach. Miejmy tylko nadzieję, że zarówno ona, jak i wchłaniająca nas globalizacja nie stłamszą ducha sportowej rywalizacji także na torach F1, gdzie oczywiście będziemy kibicować Robertowi Kubicy. Nikt nie wątpi w jego talent. Jeśli tylko mechanicy BMW Sauber dorównają jego umiejętnościom, możemy być pewni dobrych występów rodaka.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu