Reklama

Kobiety wychodzą na ulicę

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ósmy marca pierwszego stulecia lat dwutysięcznych dla przyszłych badaczy dziejów Europy będzie zapewne „dniem zamieszek ulicznych, prowadzonych przez grupy kobiet”. Tak jak pierwszy maja z przełomu XIX i XX wieku kojarzy się z odgłosem wielu kroków dudniących na kamieniach bruku wielkich miast, z tłumem szarych postaci w czapkach zwanych kaszkietami. Robotników, śpiewających bojowe pieśni, odczytujących z kartki odezwy, dźwigających na kijach czerwone płachty i wznoszących pięści. Twarze zacięte i pełne gniewu. Zwinni i sprytni jak łasice mentorzy, agitatorzy rewolucji, dobrzy psychologowie, upewniali ich, że na ulicy trzeba „dochodzić swoich praw”, a jeszcze lepiej, gdy będzie się to robić z kijem, pałką bądź pepeszą w ręku. Ci, którzy „budzili masy” doskonale wiedzieli, że nie dobro jakiejkolwiek grupy społecznej jest tu stawką, lecz przewrócenie całego porządku społecznego, zagrabienie cudzej własności, przejęcie władzy. Zapanowanie nad światem.
Niestety, choć wszystko pięknie się zapowiadało, robotnicy zdradzili. Pierwsza wojna światowa wykazała, że hasło: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!” nikogo w Europie nie obchodzi. Lud pracujący miast i wsi bynajmniej nie zbuntował się przeciwko „władcom”, lecz bronił, nie szczędząc krwi, swoich ojczyzn. Robotnicy walczyli przeciwko robotnikom! „Gdy nadeszła karta powołania, robotnik, o którym Marks mówił, że nie ma ojczyzny, zidentyfikował się z państwem, a nie ze swoją klasą. Okazał się takim samym członkiem rodziny narodowej, jak każdy inny człowiek - pisze Barbara Tuchman, amerykańska historyczka. - Klasa pracująca poszła na wojnę chętnie, wręcz ochoczo, tak jak klasa średnia, jak klasa wyższa...”. „Marksiści wyszli na głupców” - konkluduje Patrick J. Buchanan w słynnej „Śmierci Zachodu”. „Mityczny proletariat”, tak długo przygotowywany do odegrania swej historycznej roli - obalenia legalnej władzy - we wszystkich krajach Europy, gdzie istniał przemysł, stanął z bronią w ręku na straży swych ojczyzn. Komunistyczne zamachy stanu w Budapeszcie, Monachium, Berlinie skończyły się klęską. Armia Czerwona została powstrzymana przez bohaterstwo Polaków. Udało się tylko w Rosji, gdzie chrześcijaństwo znajdowało się w rozkładzie, szalały sekty, a władza od stuleci zżerana była przez moralny trąd. Ale i tu, jak przypomina autor „Śmierci Zachodu”, Rosjanie podporządkowali się nowemu reżimowi tylko dlatego, że istniał niespotykany w historii (poza rewolucją francuską) terror. „Sowieci oszukiwali sami siebie. Rosjanie się nie zmienili. Nawet car wzbudzał więcej miłości i lojalności niż znienawidzeni bolszewicy”. W istocie robotnikom w kapitalizmie nie żyło się tak źle, jak przekonywali nauczyciele rewolucji. Tak jak wszyscy ludzie chcieli się bogacić, mieć domy, rodziny, dzieci. Bezsprzecznie, „ideały mieszczańskie”, a nie rewolucyjne, wypełniały po brzegi duszę każdego robotnika.
Dwaj mężczyźni, którzy byli uczniami Marksa, potrafili wyciągnąć właściwe wnioski z tego, co się stało. Węgier Gyorgy Lukacs, agent Komintermu, po nieudanej rewolucji ogólnoeuropejskiej powiedział: „Jedyne rozwiązanie widziałem w rewolucyjnej destrukcji społeczeństwa. Ogólnoświatowa zmiana wartości nie może mieć miejsca bez unicestwienia przez rewolucjonistów starych wartości i stworzenia nowych”. Został komisarzem do spraw kultury w komunistycznym reżimie Béli Kuna w 1919 r. i wprowadzał w życie idee, które sam określał jako „demoniczne”. Nazwano je „terroryzmem kulturowym”. Co się na nie składało? Przede wszystkim radykalny program edukacji seksualnej w szkołach. Dzieci uczono tego, czego dziś uczą je wszystkie media: o tym, że religia nie ma sensu, rodzina to przeżytek, monogamia to bzdura, natomiast wolna miłość to ich prawo i obowiązek. Według tego samego schematu edukowano kobiety.
Drugim uczniem Marksa był Antonio Gramsci, komunista włoski, człowiek wyjątkowo bystry, który realia „Ojczyzny Proletariatu” poznał osobiście. I był przerażony. Nie terrorem i zbrodnią, ale brakiem szans rewolucji na przyszłość. Widział na własne oczy, że „bolszewizm nie działa”; powiązany sznurkami i najeżony bagnetami, jest tylko atrapą silnego państwa. Nie ma dla niego miejsca w umysłach ludzkich, przestraszonych i udręczonych nową rzeczywistością. Gramsci pisał po powrocie z Rosji: „Cywilizowany świat został dokładnie nasączony chrześcijaństwem przez 2000 lat i reżim ugruntowany w wierze i wartościach judeochrześcijańskich nie może zostać odrzucony, zanim korzenie te nie zostaną odcięte”. Cel został więc wytyczony jasno: dechrystianizacja Zachodu. Środkiem miała być rewolucja w kulturze, rewolucja sięgająca źródeł duchowych Europejczyków, „długi marsz” przez instytucje: sztuki piękne i dramatyczne, film, szkoły, uniwersytety, seminaria, media, urzędy.
Dziś kobiety - które same rezygnują z przywileju, by uznawać je za panie - wylegają na ulice w oparach tego samego swądu, rodem z „Biesów” Fiodora Dostojewskiego, jak niegdyś robotnicy, wykorzystywani przez cynicznych manipulatorów, Stawroginów, Szygalewów i Piotrów Wierchowieńskich. Jako „materiał rewolucyjny” wykorzystuje się także ludzi o odmiennej orientacji seksualnej, by wmówić im, że są „ofiarami przemocy” ze strony tych, którzy tej orientacji nie podzielają. Traktuje się ich niewolniczo, wprzęgając w „wyzwoleńczy marsz”, by „zdobyć barykady”, obalić znienawidzony reżim: rodzinę. Pokonać ostatnią fortecę chrześcijaństwa, która ostała się po dezintegracji kultury i państw. Matka Boża Fatimska, ukazując dzieciom w 1917 r. Świętą Rodzinę, dała zapowiedź, że nie zostanie ona zdobyta. Niepotrzebne są do tego pięści, pieniądze ani bagnety. Wystarczy wierność i zawierzenie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych: wózek inwalidzki i łóżko to narzędzia ewangelizacji

2024-05-20 20:17

[ TEMATY ]

chory

Rido/fotolia.com

„Wózek inwalidzki czy łóżko są ambonami, z których głoszona jest Ewangelia” - podkreślił ks. Wojciech Bartoszek, krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych, który 20 maja w hałcnowskim sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Bielsku-Białej przewodniczył Mszy św. dla uczestników pielgrzymki chorych. W święto Matki Bożej Kościoła u stóp Piety hałcnowskiej modliły się osoby zmagające się z chorobami, niepełnosprawnościami oraz ich bliscy i opiekunowie.

Mszy św. przewodniczył krajowy duszpasterz Apostolstwa Chorych. Przy ołtarzu modlili się inni księża diecezjalni, w tym m.in. bielsko-żywiecki duszpasterz chorych ks. Szczepan Kobielus.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 21.): Egoista

2024-05-20 20:44

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co Komunia ma wspólnego z egoizmem? Czy można ją przyjmować „w czyjejś intencji”? Jaką rolę odgrywa w niej Matka Boża? Czym się różni kolejka od procesji? I co właściwie mają zrobić osoby, które aktualnie nie mogą przystępować do Komunii? Zapraszamy na dwudziesty pierwszy odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o przyjmowaniu Ciała Chrystusa z Maryją i tak, jak Ona.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Kard. Müller: samobójstwo dla chrześcijan nie jest opcją

2024-05-21 14:30

[ TEMATY ]

pielgrzymowanie

samobójstwo

Kard. Müller

Karol Porwich/Niedziela

Bóg nie unika kontaktu z nami. On nas dotyka i obejmuje – powiedział kard. Müller

Bóg nie unika kontaktu z nami. On nas dotyka i obejmuje – powiedział kard. Müller

Samounicestwienie przez samobójstwo, narkotyki i alkohol lub powiedzenie «nie» naszej męskiej lub kobiecej seksualności nie są opcjami dla chrześcijan - stwierdził na zakończenie tradycyjnej pielgrzymki do Chartres były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Gerhard Müller. Przewodniczył on w Poniedziałek Wielkanocny w tym sanktuarium Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego z udziałem 18 tys. wiernych. Wśród młodych, którzy przybyli w poniedziałek do katedry w Chartres, było także 1500 zagranicznych pielgrzymów, głównie z Niemiec, Austrii i Szwajcarii, ale także z USA i wielu innych krajów. Trzydniowa pielgrzymka, odbywająca się od 1983 roku przyciągnęła w tym roku rekordową liczbę pątników.

W swoim kazaniu kardynał Müller odniósł się do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcę zobaczyć Boga” i porównał ludzkie życie i historię Kościoła do pielgrzymki: „Aby zobaczyć Boga, musimy podążać za Chrystusem na drodze naszego życia, aż dotrzemy do celu w naszym wiecznym domu” - zaznaczył. Przypomniał, że światłem na tej drodze jest Logos, Jezus Chrystus, który „prowadzi nas bezpiecznie do sensu i celu naszego życia, kiedy widzimy Boga twarzą w twarz”. Cytując konstytucję dogmatyczną Lumen gentium Soboru Watykańskiego II zaznaczył, że „Kościół wśród prześladowań świata i pociech Bożych podąża naprzód w pielgrzymce, głosząc krzyż i śmierć Pana, aż przyjdzie” (n.8).

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję