Reklama

Na Spisz - zachęca Antonina Krzysztoń

Lubi tam pojechać, pooddychać tamtym powietrzem, pobyć w ciszy i w otoczeniu pięknych krajobrazów. Antonina Krzysztoń, znana pieśniarka, zachęca do wyjazdu na polski Spisz. - Sama byłam tam po raz pierwszy, gdy miałam kilkanaście lat. Nie wiedziałam, że będę wracać tam prawie co rok - mówi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polski Spisz to region nie do końca jeszcze odkryty turystycznie. Tymczasem można tu spotkać stare, piękne kościoły i domy budowane w stylu niespotykanym gdzie indziej, dwujęzyczne napisy na sklepach oraz niezwykłe, choć łagodne, spacerowe góry. I bardzo gościnnych mieszkańców.
- Są tu miejsca, z których widać Tatry: groźne, ostre szczyty, czasem ośnieżone nawet latem. Ale one są w oddali. Mój ukochany Spisz jest natomiast łagodny, pełny wzniesień, wzgórz i pagórków - mówi Antonina Krzysztoń. - Jeśli ktoś lubi przestrzeń, to dla niego jest to wymarzone miejsce. Można tu patrzeć daleko, bo choć są to góry, nie zasłaniają świata wielkie wierzchołki czy szczyty.
To kraina wymarzona dla ludzi, którzy nie lubią się wspinać, ale lubią chodzić, spacerować po górach. Do pokonania przez ludzi w różnym wieku. - Zresztą w wyższe góry, w Gorce, w Pieniny czy w Tatry jest niedaleko - zaznacza Antonina Krzysztoń.
Spisz to świetna baza wypadowa w te góry. Zawsze można tam pojechać samochodem czy autobusem, ale mieszkać z dala od nich, w cichych i spokojnych wioskach na Spiszu. Gdy ktoś zatęskni za gwarem, może pojechać do Nowego Targu albo nieco dalej, by zaczerpnąć atmosfery Zakopanego, Gubałówki i Krupówek.
Gdy pieśniarkę ciągnie w Tatry, jedzie tam. Częściej wybiera jednak Niedzicę, Dębno i Przełom Białki. Na polskim Spiszu jest naprawdę sporo do obejrzenia.

37 tys. kóp groszy

Zamek w Niedzicy to z pewnością najbardziej znany i najbardziej atrakcyjny zabytek polskiego Spiszu. Tą górską warownię zbudowano na początku XIV wieku dla obrony północnej granicy Węgier. W 1412 r. spisano tu akt zastawu 16 miast spiskich przez Zygmunta Luksemburczyka Władysławowi Jagielle w zamian za pożyczkę 37 tys. kóp groszy praskich, sumę wówczas ogromną.
Zamek należał kolejno m.in. do rodów Zapolyów, Łaskich i Horvathów. Był centrum administracyjnym posiadłości obejmujących prawie cały obszar dzisiejszego polskiego Spiszu. Po I wojnie światowej zamek wraz z okolicą znalazł się w granicach Polski. Po 1945 r. zamek, przejęty przez państwo, został wyremontowany i częściowo odbudowany.
Z zamkiem w Niedzicy związane jest wszystko, czego oczekujemy od takiego miejsca: bogata historia, legendy i tajemnice. Legendarny jest skarb Inków, którego umiejscowienie miał wskazywać ukryty tu testament. Skarbu nie odnaleziono, spoczywa pewnie gdzieś w Andach. Mało prawdopodobne jest, że ukryto go na zamku w Niedzicy.
Z Niedzicy blisko do Kacwina. Ciągnące się wzdłuż potoku zabudowania wioski w dolinie między pasmami Magury Spiskiej poprzedzielane są sypańcami, charakterystycznymi spichlerzami spiskimi. Położona na uboczu wieś to ostoja kultury ludowej - przetrwała tu spiska gwara i stroje ludowe z elementami węgierskimi.
Tutejszy kościół jest interesujący, jak prawie wszystkie na Spiszu. Ma gotycką bryłę, a barokowy hełm zawdzięcza przebudowie w XVIII wieku. W bocznej kaplicy zwraca uwagę feretron Matki Bożej Bolesnej, zwanej… Chinką, z powodu orientalnych rysów twarzy.
Z pobliskiej Łapszanki warto wspiąć się na przełęcz Nad Łapszanką. Stąd rozciąga się wspaniała panorama Tatr: Bielskich z Hawraniem i Płaczliwą Skałą oraz Wysokich z Lodowym Szczytem, Gerlachem i Rysami. Widok może konkurować ze słynną panoramą Tatr z Głodówki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Drewniane chałupy

Jak wybrać na Spiszu kwaterę na wakacje? - Warto pojechać samochodem i… nie dojechać - radzi Antonina Krzysztoń. - Warto dowiedzieć się, które wioski są nieprzejezdne - zaleca. To klucz do znalezienia dobrego lokum na lato, bo takie miejsca są specjalnie chronione. - Ciągle jeszcze można znaleźć takie miejsca na Spiszu, gdzie pojawiają się tylko ci, którzy tu mieszkają. Rzadko dostanie się tu ktoś obcy. Wciąż, na szczęście, jak podkreśla, kraina jest pustawa, są miejsca jeszcze nie tak popularne i nie bardzo zawłaszczone przez turystów. Ja w czasie wakacji nie szukam miasta, gwaru i tłumu, lecz ciszy, spokoju i przestrzeni. Spisz wciąż jest idealny - zapewnia pieśniarka.
- Ta część Spiszu, do której jeżdżę, jest bogata duchowo i to mi też bardzo odpowiada - dodaje. - Działa tam, czuję to, Duch Święty. W okolicy mieszkała Mieczysława Faryniak, wielka, choć zapomniana i niedoceniana mistyczka. W młodości przeżyła wstrząs: jak dowiedziała się, że jej narzeczony ożenił się, życie poświęciła Panu Bogu. Nie ma już po niej zbyt wielu śladów. Jest grota i pokoje, niestety, już bardzo zmienione.
Wioska, w której mieszka, w ostatnich latach bardzo się zmienia. - Kiedyś były tu same drewniane chałupy. Teraz jest ich mniej, są wypierane przez murowane domy - mówi. Szukają tu azylu ludzie z miasta, mimochodem przywożąc „cywilizację”, i turyści, dla których to idealny punkt wypadowy w okolice.

Reklama

Ze zbójnickiego gniazda

Warto wybrać się do Jurgowa - miejscowości założonej ponoć przez pasterzy wołoskich. Niektórzy twierdzą, że wieś powstała ze zbójnickiego gniazda. Jurgowianie różnią się strojem i gwarą od innych mieszkańców Spisza. Z tutejszym folklorem można się zapoznać w Zagrodzie Sołtysów - filii Muzeum Tatrzańskiego zbudowanej przez Jakuba Sołtysa w 1861 r.
Do niedalekiego Trybsza warto pojechać, żeby nawiedzić drewniany, kryty gontem, zabytkowy kościółek św. Elżbiety, pełny malowideł. Najciekawsze malowidło wyobraża Sąd Ostateczny. Tłem jest górski pejzaż, uznawany za najstarszą, zachowaną do dziś malowaną panoramę Tatr. W wiosce znaleźć można jeszcze tradycyjne spiskie chaty, budowane z wielkich świerkowych bali.
O rzut ciupagą od sąsiedniego Falsztyna jest rezerwat Zielone Skałki, gdzie wapienne skały opadają do wody ponadstumetrowymi urwiskami.
We Frydmanie koniecznie trzeba zobaczyć kościół św. Stanisława z elementami gotyckimi i barokowymi oraz wieżą z attyką w formie tzw. jaskółczego ogona (w Polsce są tylko dwa takie kościoły, drugi - w spiskich Krempachach). Wrażenie robi kaplica Matki Bożej Karmelitańskiej, ozdobiona rzeźbami. Uwagę zwraca też ołtarz z arcyciekawym relikwiarzem w kształcie gwiazdy, przypominającej te noszone przez kolędników.
Niedaleko stąd do Dębna i kościoła św. Michała Archanioła, miejsca ważnego dla Antoniny Krzysztoń. Jako datę ukończenia budowy kościoła podaje się 1500 r. Jego konstrukcję, zachowaną od wieków w niemal niezmienionym stanie, zbudowano bez użycia gwoździ. We wnętrzu kościoła zachwyca gotycko-renesansowa polichromia z początku XVI wieku, zdobiąca nawy, ściany i strop prezbiterium. Jest wykonana w 33 kolorach i zawiera aż 77 motywów w 12 układach. Najczęstsze to ornamenty roślinne i geometryczne. To wybitne dzieło malarskie, jedyne w Europie tak dobrze zachowane z tego okresu, wykonano w drewnie za pomocą specjalnych skórzanych matryc, zwanych patronami. Użyto naturalnych farb, ale składu chemicznego, podobnie jak tajemnicy wielowiekowej trwałości, nie rozszyfrowano do dziś.
Cenny jest ołtarz główny z początku XVI wieku. W jego środkowym polu znajdują się wizerunki Matki Bożej z Dzieciątkiem, św. Michała Archanioła z mieczem i wagą oraz św. Katarzyny Aleksandryjskiej, na skrzydle lewym - św. Jana Ewangelisty oraz św. Stanisława, zaś na skrzydle prawym - św. Jana Chrzciciela oraz św. Mikołaja.
W kościele znajduje się także XVI-wieczna haftowana chorągiew wojenna z wizerunkiem św. Stanisława ze Szczepanowa. Według niepotwierdzonych przekazów, zostawiły ją wojska Jana III Sobieskiego powracającego spod Wiednia.

Reklama

„Duszek” z duszą

Dębno Antoninie Krzysztoń pokazała kiedyś ciocia Halina Mikołajska, znana aktorka, żona pisarza Mariana Brandysa. - Pojechałyśmy w odwiedziny do mieszkającego tam, dziś już nieżyjącego, wielkiego ludowego rzeźbiarza Janosa - opowiada pieśniarka. - Kościół wywarł na mnie olbrzymie wrażenie. Wszystko jest w nim piękne.
Mikołajska poznała Janosa przez Andrzeja „Duszka” Stopkę, scenografa, karykaturzystę, autora np. scenografii do słynnych „Dziadów” Dejmka z 1968 r. - „Duszek”, ze swoją wyjątkową osobowością, wywarł na mnie ogromny wpływ. Spotkania z „Duszkiem” były dla mnie rodzajem inicjacji artystycznej. To on spowodował też, że wracałam i wracam na Spisz. On zachęcił ciotkę do Spiszu, ciotka zachęciła mnie.
Gdy Antonina Krzysztoń przyjeżdża na Spisz, mieszka w domu wynajętym od zaprzyjaźnionych górali. Za sąsiadów ma Staszka i Marysię, mądrych, kochanych górali, do których przez cały rok tęskni. Dzwonią do siebie czasem. - Początkowo miałam kłopoty z wynajęciem pokoju, bo tamtejsi ludzie nie byli jeszcze do tego przyzwyczajeni - opowiada.
Kiedyś przyjeżdżałam tu z córkami. Ale teraz obie są już dorosłe, jeżdżą, gdzie chcą, ale wpadają do mnie. Córki też coś tutaj ciągnie, też się przyzwyczaiły do tej okolicy - mówi Antonina Krzysztoń. Często kogoś zaprasza. Czasem wpadają muzycy z jej zespołu. - Odbywamy próby, jest świetna atmosfera. Tam naprawdę doskonale się pracuje, właśnie tam powstało sporo moich piosenek. Także pod tym względem Spisz to twórcza kraina.

* * *

Na styku kultur

Polski Spisz to dziś niewielki skrawek naszego kraju, zamykający się między granicą ze Słowacją a rzekami Białką i Dunajcem. Liczy niespełna 200 km2 ziemi zamieszkanej przez kilkanaście tysięcy osób. Większość wsi polskiego Spiszu sięga swą historią XIII wieku. Najstarszy jest najpewniej Frydman. Wielokulturowy charakter tego granicznego regionu tworzyli Polacy, Węgrzy, Słowacy, Niemcy, Żydzi i Rusini.
Cały Spisz (dziś leżący po obu stronach granicy polsko-słowackiej) na początku XII wieku przeszedł z polskich rąk, razem z posagiem córki Bolesława Krzywoustego, na własność króla Węgier. To węgierscy możnowładcy zbudowali najbardziej dziś znaną budowlę Spiszu - zamek w Niedzicy.
Kultura ludowa Spiszu, z pochodzenia m.in. góralska, a poddana przez stulecia wpływom węgierskim i słowackim, jest unikatowa. Spiszacy mają specyficzny lokalny ubiór ludowy, specyficzny sposób budowy zarówno wsi, jak i poszczególnych zagród. Charakterystyczna dla Spiszu, a nietypowa dla reszty Polski, jest architektura wielu tutejszych murowanych kościołów.
Przez północną część polskiego Spiszu przebiega grzbiet Pienin Spiskich. Dalej na południe leży obniżenie zajęte przez doliny potoków Łapszanka i Trybski Potok. Za obniżeniem, już na granicy ze Słowacją, wznosi się grzbiet Magury Spiskiej z Kuroszowskim Wierchem (1040 m n.p.m.) - najwyższym wierzchołkiem polskiego Spiszu.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Anioł z Auschwitz

Niedziela Ogólnopolska 12/2023, str. 28-29

[ TEMATY ]

Wielcy polskiego Kościoła

Archiwum Archidiecezjalne w Łodzi

Stanisława Leszczyńska

Stanisława Leszczyńska

Są postacie, które nigdy nie nazwałyby samych siebie bohaterami, a jednak o ich czynach z podziwem opowiadają kolejne pokolenia. Taka właśnie była Stanisława Leszczyńska – „Mateczka”, położna z Auschwitz.

Przyszła bohaterka urodziła się 8 maja 1896 r. w Łodzi, w niezamożnej rodzinie Zambrzyckich. Jej bliscy borykali się z tak dużymi trudnościami finansowymi, że w 1908 r. całą rodziną wyjechali w poszukiwaniu lepszego życia do Rio de Janeiro. Po 2 latach jednak powrócili do kraju i Stanisława podjęła przerwaną edukację.

CZYTAJ DALEJ

Polskie dzwony i ...muezzini

2024-05-11 17:46

[ TEMATY ]

Ryszard Czarnecki

Archiwum TK Niedziela

Rozmowa z księdzem proboszczem jednej z poznańskich parafii. Sympatyczny zakonnik, twardo chodzący po ziemi, zatroskany o swoją duszpasterską trzodę. Przykro mu było, gdy na obchodach stulecia parafii i wykładów historycznych z tym związanych zjawiła się tylko pięćdziesiątka parafian.

Jednak mówi jeszcze o innej rzeczy, o której słyszę od coraz większej liczby księży. Gdy uruchomił, jak to jest w staropolskim zwyczaju, dzwon na rezurekcje (odbywają się one, na miłość Boską, raz w roku!) – natychmiast ktoś z osiedla, na którym znajduje się kościół zawiadomił... policję, która zgodnie z wolą anonimowego obywatela przyjechała z interwencją. Omal nie skończyło się na mandacie, bo policja twierdziła, że są ku temu podstawy formalno-prawne. Ów ksiądz ze stolicy Wielkopolski nie jest wyjątkiem, bo tego typu nieprzyjemne incydenty spotykały wielu kapłanów w tej aglomeracji, ale też naprawdę sporo w każdym dużym mieście – o czym wie każdy z nas, jeśli tylko chce to wiedzieć.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję