Wyjątkowa skromność?
Rząd Donalda Tuska wybił się ponad przeciętność. Ani Leszek Miller ze swoją ekipą, ani Marek Belka, ani Kazimierz Marcinkiewicz, ani Jarosław Kaczyński nie brali z unijnej kasy tak mało pieniędzy, jak Tusk z ekipą.
Szeroki gest
Nasz rząd nie wziął tak wiele kasy, bo - jak dowodzili niedawno na konferencji prasowej premier z ministrem finansów - Polska jest rajską wyspą na morzu kryzysu, a u innych w gospodarce to sodoma i gomora. U takich Niemców np. gospodarka jest w zapaści, więc im potrzeba więcej eurokasy. To się nazywa gest.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Choroba
Ubywa zwolenników rządowi, a przybywa rządzącej partii. W podręcznikach takie zjawisko nazywa się schizofrenią.
Pojechał po naukę
Najbliższy współpracownik premiera Sławomir Nowak zapowiedział mały szwindel. Chodzi mianowicie o to, że rząd będzie się starał przeksięgować pieniądze, coby wyrwać kasę z przepastnych skarbców NBP. Zaraz po tej enuncjacji Nowak wyjechał na urlop. Pewnie do Zimbabwe nauczyć się, jak szybko i sprawnie doprowadzić do sytuacji, w której pieniądz jest wart tyle, co makulatura.
Gra
Mieszkający kątem u przyjaciela rzecznik rządu Paweł Graś dał się prześwietlić. Poprosił, żeby jego umowę z przyjacielem o użytkowanie domu zbadał Urząd Skarbowy. Nie mamy pojęcia, dlaczego akurat ta służba ma sprawdzać sprawę Grasia, przecież umowa między nimi była ponoć bezgotówkowa. Graś zapewne podjął starą grę z opinią publiczną: w kulki sobie leci.
Zmiana pojęć
Rząd zrzyna z Andrzeja Leppera i chce, aby Narodowy Bank Polski uratował przyszłoroczny budżet. Parę lat temu takie pomysły nazywano zbrodnią, teraz mówi się o nich, że to przebłysk geniuszu.
(pr)