Reklama

Krzemieniec - kolebka Słowackiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

A tam, nad srebrną Ikwą, pośród gór błękitnych,
Rozszumią mu się w życie maki i bławatki,
Nad samotnym kurhanem gwiazdy będą kwitły,
Ziemia na skroń mu złoży pocałunek matki.
(Teodor Bujnicki, „Na sprowadzenie zwłok Słowackiego”)

W Roku Słowackiego uroczystości ku czci Wieszcza koncentrują się na Ukrainie, w miasteczku zwanym Atenami Wołyńskimi, gdzie 200 lat temu się urodził. Jest to też miejsce, do którego stale pielgrzymują miłośnicy poety.
W dolinie, jaką tworzy siedem gór: Bony, Czercza, Kalinówka, Kuliczkówka, Krzyżowa, Łysa, Wołowica, między którymi przepływa potoczek Irwa, dopływ Ikwy, znalazła się przestrzeń duchowa Juliusza Słowackiego. Mimo że większość lat swego życia poeta spędził poza nią, to jednak właśnie z tą wołyńską kolebką się identyfikował.

Dolina Ikwy

Reklama

Upłynęło tu tylko jego wczesne dzieciństwo; powroty późniejsze były krótkotrwałe, zakończone ostatnim pobytem od połowy czerwca do połowy sierpnia 1830 r. Ale związek emocjonalny z rodzinną ziemią pozostawił głęboki ślad. Znaki zatopionego w jarze wołyńskim miasteczka - według jego określenia z listu do matki - „ścigały [go] jak sumienie”. Fascynujące krajobrazy, w jakich zamieszkiwał na emigracji, nie potrafiły przyćmić pejzażu krzemienieckiego. Góra Bony o wysokości 397 m n.p.m. z zarysem ruin zamkowych musiała prezentować się niepozornie wobec najwyższego alpejskiego szczytu Mont Blanc czy innego szwajcarskiego masywu - Rigi Kulm, ale niezmiennie królowała w myśli poety. Nostalgia w nadzwyczajny sposób uwypuklała rysunek ojczystych wzniesień. Jedyne, co w przekonaniu poety przewyższało świat ograniczony na horyzoncie kształtem „błękitniejących mrokiem” jego gór, to przechodząca wyobrażenia prowincjonalne mentalność ludzka o światowych nawykach. Niekiedy urzeczenie alpejskim krajobrazem wynikało z pewnego podobieństwa do okolic Krzemieńca, noszących zresztą nazwę Szwajcarii Wołyńskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W miejscu urodzenia

Poeta przyszedł na świat 4 września 1809 r. w nieistniejącym dziś domu dziadków Januszewskich przy Ogrodowej (potem Catalani, obecnie Słowackiego). Na dwa tygodnie przed urodzeniem Juliusza jego ojciec nabył działkę naprzeciw mieszkania teściów, na której stanął dom zamieszkiwany przez Słowackich do lata 1811 r., kiedy nastąpiła przeprowadzka do Wilna. Dom wybudowany przez Euzebiusza Słowackiego od września 2004 r. pełni funkcję Muzeum Juliusza Słowackiego. Przed błędnym określeniem go jako domu urodzenia poety przestrzega - aktywna wciąż w swej misji utrwalania polskości w Krzemieńcu mimo ponad dziewięćdziesięciu lat - Irena Sandecka. Można jednak przyznać, że to jedyne na świecie literackie Muzeum Słowackiego stanowi jakby ucieleśnienie - po niemal dwóch wiekach - marzeń poety o domu w Krzemieńcu. Na miejscu rozebranego w 1921 r. domu narodzin utworzono w 1939 r. z inicjatywy Juliuszowej Poniatowskiej rosarium, które w czasie wojny zostało zniszczone. Odtworzono je dopiero w październiku 2004 r. za sprawą prezesa Europejskiej Rodziny Szkół im. Juliusza Słowackiego, Andrzeja Króla. W tym miejscu postawiony został też kamień ufundowany przez polskie szkoły, których patronem jest wybitny krzemieńczanin.

Muzeum Słowackiego

Reklama

W ośmiu salkach Muzeum podąża się tropem życia poety. Wystawa „Juliusza Słowackiego Godzina myśli” prowadzi symbolicznie przez kolejne przestrzenie jego życia: Krzemieniec, Wilno, Warszawę, Drezno, Paryż, Genewę, Florencję, Orient i znów Paryż. Z tej jednolitej koncepcji wyróżniają się dwie sale: salon - jedyne większe pomieszczenie, w którym przez okna padają od strony południowej snopy promieni słonecznych oraz ostatnia - niewielka, ciemna izdebka - nazwana Ad memoriam, poświęcona pośmiertnemu życiu. W salonie uwagę zwraca domniemany obraz olejny Juliusza - pochodzący z lat 1828-1829 - „Mglisty poranek nad morzem”, o którym poeta wspomina w swoim pamiętniku. Imponująco przedstawiają się odrestaurowane wnętrza dworku, mającego symbolizować dom rodzinny poety w mieście, które zdaje się o nim nie pamiętać, a będącego przystanią dla podróżnych, szukających w nim śladów jego obecności.

Pejzaż rodzinnej krainy

Reklama

Każdy nosi w sobie własny duchowy pejzaż swej rodzinnej krainy. Właściwość ta dotyczy i krzemieńczan, którzy choć rozproszyli się po świecie, zachowali obraz miejsca, w którym spędzili dziecięce lata. Jest w nich jednak potrzeba weryfikacji indywidualnego widzenia z rzeczywistym, współczesnym stanem oraz spojrzeniem, jakim dysponują ci, którzy w Krzemieńcu zostali. Pragnienie takie dochodziło też do głosu w Juliuszu, dopominającym się w listach o szczegółowe relacje na temat miejsc ukochanej ojczystej doliny. Nie było mu dane powrócić do niej.
Przybywający po wielu latach krzemieńczanie doznają wzruszeń, jakie by były udziałem poety. Wspomnienia ożywają, bo obecny widok nie odbiega znacznie od tego, który zachował się pod powieką. Przykre zdarzenia z przeszłości zacierają się pod wpływem nowych doznań, jakie rodzą się dzięki temu, że przybysze spotykają się z życzliwym przyjęciem polskich rodzin. Organizacyjne wsparcie proboszcza z niepozornego katolickiego kościoła pod wezwaniem św. Stanisława ułatwia spotkania.
Poezja Słowackiego, w której przewijają się obrazy krzemienieckie zabarwione silnie uczuciami, stała się nie tylko wyrazicielką tych, których spotkał los podobny, co jej twórcę. Kresowianie zmuszeni w czasie okupacji do opuszczenia krainy lat dziecięcych, powracając do niej, szczególnie gdy ma to miejsce pierwszy raz po wojnie, znajdują w niej także źródło oparcia. Liryczny obraz miasteczka odwodzi od osobistych wspomnień koszmaru, bo ujawnia niezatarty walor estetyczny przestrzeni. Słowacki widział je z perspektywy pielgrzyma, kojarzył z Rzymem, Atenami, Wenecją. Nieustannie malował piórem i pędzlem krzemienieckie widoki, jakby dowodząc, że nie uległ w pełni czarowi obcych krain. Zjawiska świetlnych iluminacji księżycowych nadawały obrazom walor magiczności.

W Krzemieńcu dziś

Miasteczko Juliusza Słowackiego - niegdyś perła Wołynia - dziś przypomina ruinę. Decyduje o tym nie tylko dominujące nad miastem monumentalne wzgórze z widocznymi nań szczerbami zamku, kojarzonego przez poetę z rzymskim Koloseum. Wydaje się niezmienione od czasów przedwojennych z powodu zachowania większości domów, z których niektóre zostały bardzo nadgryzione przez ząb czasu.
Najbardziej okazale nadal prezentują się barokowe budynki dawnego Liceum Krzemienieckiego - częściowo odrestaurowane mieszczą Ukraiński Uniwersytet, Wyższą Szkołę im. Tarasa Szewczenki, podobnie jak trzynawowy kościół licealny - w którym ślub brała matka Juliusza, Salomea z Augustem Bécu (być może wcześniej także z Euzebiuszem Słowackim), a on sam otrzymał chrzest z oleju - przekształcony został po remoncie w cerkiew. Nadal jest wszakże zaniedbany dziedziniec, zginął bezpowrotnie słynny ogród botaniczny. Mimo wrażenia, że minął czas świetności, dostrzega się jednak stały urok, który ujawnia spojrzenie ze szczytu Góry Bony. Przedwojenne przewodniki określały go jako „najpiękniejszy widok Wołynia, a jeden z najpiękniejszych w Polsce”. Z wysoka wyniosłe fasady kompleksu uczelnianego, górujące nad rzędami niewysokich domostw, czynią niezapomniane wrażenie. Miasteczko nie rozrosło się znacznie, skupia się nadal przy głównej ulicy, której nazwa zmieniała się wraz z nastaniem kolejnych epok historycznych - dawniej Szeroka (obecnie Tarasa Szewczenki). Z tego wzniesienia wydaje się, że czas się w tej dolinie zatrzymał.

Na zawsze

Na Tunikach, w południowej części miasteczka, znajduje się cmentarz, na którym spoczęli bliscy Słowackiego. Poeta, zmarły i pochowany początkowo w Paryżu, w tym miejscu wyobrażał sobie własną mogiłę. Organizatorzy powtórnego pogrzebu nie wybrali jednak grobu na krzemienieckim cmentarzu pod śliwą lub czeresieńką babuni. Skromne życzenie poety nie odpowiadało jego majestatowi, dlatego kiedy planowano powtórny pochówek po sprowadzeniu jego ciała do Polski, powstawały nadzwyczajne pomysły, mające uczcić poetę. Wśród nich pojawił się w okresie międzywojennym, a więc w czasie, kiedy mogły się już bez przeszkód zrealizować plany, projekt umieszczenia grobu na szczycie Góry Bony jako miejscu najbardziej przez poetę ukochanego. Michał Rolle w 1926 r. proponował wybudowanie na niej mauzoleum. Koncepcja ta upadła, podobnie jak wcześniejsze o 20 lat Sienkiewiczowskie rozwiązanie wykucia groty w skale Giewontu. Ostatecznie 28 czerwca 1927 r. został zrealizowany pomysł pochowania Wieszcza na Wawelu - w miejscu będącym ośrodkiem polskiej chwały. Słowacki spoczął w mieście, które wyznaczyła jego matka przez umieszczenie w krakowskim kościele św. Anny tablicy poświęconej temu, który „walkę poezji ku odrodzeniu się ducha i uczucia ludzkości po chrześcijańsku w dniu 3 kwietnia 1849 roku zakończył”. Trumna została złożona w Krakowie - mieście, którego nigdy nie zobaczył, ale w czasie pogrzebu na Wawelu, w pośmiertnej wędrówce Juliusza uczestniczyła odpłacająca miłością za przywiązanie jego ziemia rodzinna, o czym zapewniał wileński poeta, Teodor Bujnicki w wierszu okolicznościowym „Na sprowadzenie zwłok Słowackiego”.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Bracia braciom” – franciszkańscy wolontariusze sprzątają, osuszają domy po powodzi

2024-09-27 10:39

[ TEMATY ]

powódź w Polsce (2024)

Karol Porwich/Niedziela

Ok 40 osób z całej Polski, z duszpasterstw franciszkańskich i nie tylko, pomaga powodzianom w Kłodzku i okolicach w ramach inicjatywy „Bracia braciom”. Sprzątają, skuwają tynki, osuszają domy. - Teraz chodzi o to, by jak najszybciej wysprzątać, zapewnić prąd, ogrzewanie. Zbliża się zima. Warunki będą coraz trudniejsze - mówi Hubert Kasprzak, koordynator akcji. Jak zapowiada, „ Bracia braciom” to projekt pomocy długofalowej. Wolontariusze wciąż są potrzebni.

„Bracia braciom” to ogólnopolski wolontariat franciszkański, który powstał w odpowiedzi na dramat osób dotkniętych powodzią na południu Polski. Pomysł powstał w poznańskiej Prowincji św. Franciszka z Asyżu. - O. Alard Maliszewski, prowincjał Prowincji św. Jadwigi, zwrócił się z prośbą o pomoc braciom w Kłodzku, których kościół i klasztor zostały doszczętnie zniszczone. Inicjatywa Bracia braciom powstała właśnie w odpowiedzi na tę prośbę - wyjaśnia Hubert Kasprzak, który koordynuje inicjatywę z ramienia ojców franciszkanów.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: czy ci, którzy nie są z nami, mogą prorokować?

2024-09-27 12:06

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Adobe Stock

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

Pan zstąpił w obłoku i mówił z Mojżeszem. Wziął z ducha, który był w nim, i przekazał go owym siedemdziesięciu starszym. A gdy spoczął na nich duch, wpadli w uniesienie prorockie. Nie powtórzyło się to jednak. Dwóch mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie prorockie. Przybiegł młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: «Eldad i Medad wpadli w obozie w uniesienie prorockie». Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: «Mojżeszu, panie mój, zabroń im!» Ale Mojżesz odparł: «Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!»
CZYTAJ DALEJ

Niespodziewana wizyta papieża w Domu św. Józefa

2024-09-27 19:24

[ TEMATY ]

osoby starsze

bieda

Franciszek w Luksemburgu i Belgii

VATICAN MEDIA Divisione Foto

Niespodziewana wizyta papieża w Domu św. Józefa

Niespodziewana wizyta papieża w Domu św. Józefa

Po zakończeniu spotkania z władzami w zamku Laeken Ojciec Święty niespodziewanie udał się do Domu Świętego Józefa w Brukseli, gdzie mieszkają osoby starsze, znajdujące się w trudnej sytuacji finansowej. Opiekują się nimi Małe Siostry Ubogich.

Wizytę poza programem Franciszek wygospodarował w czasie, który miał być przeznaczony na odpoczynek. Gdy Małe Siostry Ubogich witały Franciszka, dziękując mu za niespodziankę, ten odparł, że uczynił to z radością. Papieża przywitał dźwięk gitary i piosenka wykonywana przez podopiecznych ośrodka, w którym mieszkają osoby starsze z poważnymi chorobami, opóźnieniami poznawczymi i problemami finansowymi. Dom od ponad wieku przyjmuje potrzebujących i zapewnia im opiekę. Jest też miejscem łagodzącym samotność i odrzucenia, tak jak chciała tego założycielka, św. Maria od Krzyża (Joanna Jugan).
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję