Reklama

Odwiedziny rodzinnego Kraju „po drodze”

Niedziela Ogólnopolska 41/2010, str. 16-17

Adam Bujak/„Pielgrzymki Polskie”/Biały Kruk

Ojciec Święty Jan Paweł II w Skoczowie

Ojciec Święty Jan Paweł II w Skoczowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jednodniowy pobyt Jana Pawła II na Podbeskidziu 22 maja 1995 r. właściwie trudno nazwać pielgrzymką papieską. Także dlatego, że był to pobyt niejako „przy okazji”, w trakcie ważnej wizyty w sąsiednich Czechach - na Morawach. Papież przerwał tam swój pobyt (w Pradze i Ołomuńcu), aby na kilkanaście godzin wstąpić do bliskich odległościowo Skoczowa, Bielska i Żywca.
Okazją do tego wypadu „za miedzę” była kanonizacja w Ołomuńcu św. Jana Sarkandra, urodzonego w Skoczowie. Oddawał się on pracy duszpasterskiej na Śląsku Cieszyńskim i Morawach. W zamęcie reformacji poniósł męczeńską śmierć w Ołomuńcu w 1620 r. Polak i gorliwy ksiądz katolicki (proboszcz w Holeszowie), był członkiem dwu regionów: Śląska i Moraw.
Ale poza tą szczególną sytuacją kościelno-wyznaniową ten epizodyczny pobyt Papieża w rodzinnym Kraju był w pewnej mierze uwarunkowany istniejącą w nim sytuacją polityczno-społeczną.

Na styku dwu wyznań

W momencie gdy Papież na jeden dzień odwiedzał Polskę, sytuacja w ekumenizmie przeżywała okres pewnej stagnacji. Okres entuzjazmów z czasów Jana XXIII, Pawła VI i pierwszych lat pontyfikatu Jana Pawła II zaczął wyraźnie tracić na swojej dynamice. Pierwotna aktywność, z którą wiązano nadzieję szybkich rezultatów na polu zjednoczenia podzielonego chrześcijaństwa, sprawiła spory zawód, co wyraziło się pewnym spadkiem zaangażowania w działalność ekumeniczną. Dało się to odczuć w pracy Światowej Rady Ekumenicznej, mającej ogromne zasługi dla sprawy odbudowania jedności chrześcijańskiej, ale i w posoborowej aktywności Kościoła katolickiego. Nie oznaczało to bynajmniej całkowitego zawieszenia katolickiego zaangażowania ekumenicznego. Wręcz przeciwnie. Ciągle realizowany był tzw. dialog miłości i współdziałania. Spowolnieniu jednak uległ wyjątkowo trudny dialog doktrynalny. Wprawdzie i on trwał skoncentrowany na głównych kierunkach, którymi były dialogi z różnymi odmianami protestantyzmu, kalwinizmu, anglikanizmu i z prawosławiem, były to jednak dialogi coraz trudniejsze i co pewien czas - w niektórych przypadkach - zatrzymywały się w drodze.
Ojciec Święty Jan Paweł II był świadom takiej sytuacji. Od pierwszych dni swojego pontyfikatu uważał bowiem ekumenizm za jedno ze swoich programowych zadań. Osobiście więc podejmował ważne inicjatywy o charakterze ekumenicznym (spotkanie z Patriarchą Konstantynopola, list z okazji rocznicy urodzin Marcina Lutra, odwiedziny kościoła luterańskiego w Rzymie), a wreszcie wydał encyklikę „Ut unum sint” (1995), w której m.in. podkreśla ciągłą aktualność działalności ekumenicznej oraz cenne jej dotychczasowe osiągnięcia.
Nic więc dziwnego, że skorzystał z nadarzającej się okazji i w tej minipielgrzymce w związku z kanonizacją Jana Sankandra nie tylko rozpoczął tę wizytę od odwiedzin świątyni luterańskiej w Skoczowie, ale podjął klasyczną problematykę ekumeniczną. I tak zwrócił uwagę na fakt zgodnego współżycia w regionie cieszyńskim obydwu postaci chrześcijaństwa, co wpisuje się w klimat otwarcia państwa polskiego na różnorodność religijną. Szczególnym jej przykładem jest sławne „Colloquium Charitativum”, które odbyło się w 1645 r. w Toruniu, a które było godną uwagi formą zabiegania o jedność chrześcijaństwa.
W zakończeniu tego jakże ekumenicznie wymownego spotkania w kościele protestanckim w Skoczowie Papież, zwracając uwagę na zbliżający się koniec XX wieku, przypomniał, że pogubiona ludzkość oczekuje od chrześcijaństwa wiarygodnego świadectwa o Chrystusie, które stanie się takim dopiero wtedy, gdy ono się zjednoczy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Naród znowu w zamęcie

Ten rzut oka Papieża Rodaka na losy Kraju miał jeszcze inną, bo polityczno-społeczną wymowę. Odjeżdżając z Kraju po IV pielgrzymce, przypomniał on rodakom, żeby odzyskawszy wolność, pamiętali, iż trzeba ją dalej we właściwy sposób zdobywać i odzyskiwać. Choć tego nie powiedział, to przecież musiał się czuć zawiedziony. Polska bowiem po entuzjastycznym zrywie solidarnościowym pogrążona była z własnej woli w politycznym chaosie. Od upadku ambitnego rządu Jana Olszewskiego (1992) scena polityczna przedstawiała karuzelę rządów i premierów, której zwieńczeniem był powrót do władzy komunistów (Oleksy, 1995). Jednym z głównych powodów tej kryzysowej sytuacji w Narodzie był kryzys sumienia. I ten właśnie kryzys był kolejnym tematem odwiedzin na Podbeskidziu.
W wielkim przemówieniu w Skoczowie na Kaplicówce, w kontekście kanonizacji św. Jana Sarkandra, Papież podjął dwa kluczowe zagadnienia trapiące społeczeństwo polskie w tamtym dziejowym momencie. Są one zadziwiająco aktualne, jeżeli nie wręcz palące w chwili obecnej.
Pierwszym z nich był problem sumienia. Biorąc za punkt wyjścia nieludzką zasadę polityczno-społeczną, której ofiarą padł właśnie św. Jan Sarkander: „Cuius regio, eius religio”, Papież zwrócił uwagę na fakt praktykowanej także dzisiaj dyskryminacji ludzi wierzących. Pozostaje to w ścisłym związku z aktualną problematyką sprawy sumienia w życiu Narodu. Można bowiem, i to głośno, mówić dziś o niedopuszczalnym igraniu z tą podstawową wartością każdego zdrowo pojmowanego życia ludzkiego. Zasada dobra i zła zakotwiczona jest w najgłębszych pokładach życia ludzkiego. „Nasza Ojczyzna - wołał Papież na Kaplicówce - stoi dzisiaj przed wieloma trudnymi problemami (…). Jednak najbardziej podstawowym problemem pozostaje sprawa ładu moralnego (...). Dlatego - stwierdza Papież dalej dramatycznie - Polska woła dzisiaj nade wszystko o ludzi sumienia”. To było aktualne piętnaście lat temu, ale czyż nie jest, albo jest jeszcze bardziej, aktualne dzisiaj? Co się dzieje z sumieniami Polaków? Czy i ilu z nich to ludzie sumienia? Jakiego sumienia?...
„Nasz wiek XX - wołał Papież - był okresem szczególnych gwałtów, zadawanym ludzkim sumieniom”. My, Polacy, dobrze o tym wiemy, choć dzisiaj coraz częściej zapomina się o upiorach Hitlera i Stalina, a niekiedy nawet świadomie próbuje się przysłaniać jedną i drugą, jakże odrażającą postać. A przecież to są nieludzkie stwory, które gwałciły sumienia - miliony sumień aż do pozbawienia ich ludzkiego istnienia. Ta jednak ich upiorność wiązała się ściśle z brakiem sumienia, a nawet z jego kompletną u nich atrofią. Upiorów takich może już nie ma, ale czy nie ma zafałszowania sumień w postaci znieczulicy na ludzką krzywdę i nędzę wobec rodaków, np. pokrzywdzonych przez klęskę powodzi?
Papież podsumuje: „O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumień, trzeba pamiętać, gdyż są one dla nas stale aktualną przestrogą i wezwaniem do czujności…”. Święte i prorocze słowa, chciałoby się powiedzieć. Bo - „wbrew pozorom praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji, w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz (dziś chciałoby się powiedzieć: stale - dop. S.N.) wielka, może coraz większa nietolerancja”. A kończy Papież tę wielką sekwencję kazania w Skoczowie o sumieniu - do której będzie wracał także w Bielsku i Żywcu - smutną konstatacją o dyskryminacji ludzi wierzących. „Zauważa się - stwierdza - tendencję do spychania ich (wierzących - dop. S.N.) na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość”. To drażliwe dla niektórych stwierdzenie prowadzi i stanowi przejście do drugiej części proroczego przesłania z Kaplicówki. Papież zatytułował tę drugą część -

Reklama

„Stat crux, dum volvitur orbis”

Krzyż trwa, choć zmienia się świat. Temat krzyża podsunęła Papieżowi z jednej strony męczeńska śmierć świeżo kanonizowanego ze Skoczowa, ale i rzesza męczenników, bo „nikt tak jak męczennicy nie zgłębił tajemnicy Chrystusowego krzyża. W ich życiu tajemnica krzyża i jego moc objawia się w sposób szczególnie czytelny dla każdego człowieka”.
Niemal natychmiast przechodzi Ojciec Święty do omawiania istotnych elementów tajemnicy krzyża. Jest on, w rozumieniu Papieża, „znakiem zbawienia”, czyli znakiem „naszej wiary… i naszej nadziei”. A więc niejako legitymacją tożsamości chrześcijańskiej. Z kolei krzyż jest naszą pamiątką, bezprecedensowym świadectwem, krzyż jest niezbitym dowodem nieskończonej miłości do człowieka. Jest to znak miłości „do końca”.
Od penetracji misterium krzyża przechodzi Papież do roli, jaką krzyż odegrał w dziejach polskiego Narodu. „Na naszej polskiej ziemi krzyż ma długą, już ponadtysiącletnią historię - stwierdza Papież. - Jest to historia zbawienia, która wpisuje się w historię tej wielkiej wspólnoty ludzkiej, jaką jest Naród”.
Jakże wymowny to i do dzisiaj wołający na głos paradygmat naszych dziejów, który obecnie usiłuje się przemilczeć, pogrążając w niepamięci jego konsekwencje i błogosławione skutki. A tymczasem stwierdza Jan Paweł II: „W okresach najcięższych dziejowych prób Naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk właśnie w nim - w Chrystusowym krzyżu”.
W zakończeniu tego cennego fragmentu o tajemnicy krzyża, nawiązując do przemówienia na Błoniach Krakowskich z pierwszej pielgrzymki do Kraju, Papież apeluje o wierność krzyżowi, cytując wymowne słowa pieśni wielkopostnej:
„Panie, Ty widzisz, krzyża się nie lękam,
Panie, Ty widzisz, krzyża się nie wstydzę.
Krzyż Twój całuję, pod krzyżem uklękam,
Bo na tym krzyżu Boga mego widzę…”.
Przemówienie w Skoczowie na Kaplicówce było na pewno kluczowym przemówieniem błyskawicznych odwiedzin w Polsce, ale też chyba wyjątkowo doniosłym w całokształcie przesłania pielgrzymkowego do rodaków, przekazanego im na ojczystej ziemi. W szczególny jednak sposób jego zrąb treściowy, osnuty wokół dwu naczelnych wątków, jakimi są sprawa sumienia w życiu Narodu oraz sprawa krzyża w jego dziejach, stanowi problematykę zadziwiająco aktualną i doniosłą.
Chwila bowiem obecna jest zaiste wielką chwilą dla polskich sumień w ich relacji do krzyża Chrystusowego. Na przestrzeni ostatnich paru tygodni Polacy w swoich myślach, poglądach, działaniu i niedziałaniu poddani zostali - i ciągle są poddawani - wielkiej próbie sumień. W niektórych przypadkach ta próba wypadła imponująco. Ale były, niestety, przypadki - czy to byli jeszcze Polacy? - kiedy ta próba wypadła haniebnie żenująco, a w skrajnych sytuacjach wręcz kompromitująco, gdy chodzi o heroiczną Warszawę i większość Polaków.
Oby na przyszłość było inaczej - po myśli Największego z Rodu Polaków Jana Pawła II.

PS: Błyskawiczny pobyt Jana Pawła II na Podbeskidziu - jak wspomniano - objął także wizytę w Bielsku i Żywcu. Głoszone tam przemówienia w swojej zasadniczej treści były niejako echem tego, co zawarł Papież w swoim przemówieniu w Skoczowie na Kaplicówce. Poza elementami radości z pobytu w drogich jego sercu miastach: Bielsku i Żywcu odzywała się sprawa kanonizacji św. Jana Sarkandra, a także sprawa ludzkiego sumienia polskiego Narodu.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Redaktor naczelny „Niedzieli”: wiara wymaga od nas odwagi

2024-04-29 15:54

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Niedziela

apel

Ks. Jarosław Grabowski

B.M. Sztajner/Niedziela

– Wiara obejmuje zmianę zachowania, a nie tylko powielanie pobożnych praktyk – powiedział ks. Jarosław Grabowski. Redaktor naczelny Tygodnika Katolickiego „Niedziela” poprowadził 28 kwietnia rozważanie podczas Apelu Jasnogórskiego.

– Maryja uczy nas, że wiara to nie tylko ufność, to nie tylko zaufanie Bogu, to nie tylko prosta prośba: Jezu, Ty się tym zajmij. Wiara ogarnia całe życie, by móc je przemienić. To postawa, sposób myślenia i oceniania. Wiara angażuje w sprawy Jezusa i Kościoła – podkreślił ks. Grabowski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję