Premier RP na grudniowym szczycie państw UE w Brukseli powiedział: „(Raport MAK-u) z punktu widzenia polskiej strony, w tym kształcie, w jakim został przesłany, jest bezdyskusyjnie nie do przyjęcia. Tym bardziej że te zaniechania czy błędy, czy brak pozytywnej reakcji na postulaty polskiej strony - to wszystko pozwala nam powiedzieć, że niektóre wnioski w tym raporcie są w związku z tym nieuzasadnione. Nie mówię, że fałszywe, ale nie znajdują potwierdzenia w badaniach, tak jak my to oceniamy. Zobaczymy, jaka będzie odpowiedź strony rosyjskiej”. Po tych słowach Donalda Tuska niektórzy komentatorzy nie posiadali się z zachwytu, jaki to stanowczy jest polski premier.
A na prowincji prości ludzie mówią: „Poniewczasie, Panie Premierze, ta stanowczość, poniewczasie!”. Ona była potrzebna 10 kwietnia, tuż po katastrofie, gdy ważyły się losy, kto powinien prowadzić śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. I dla prostych ludzi już wtedy było oczywiste, że skoro ginie Prezydent RP i znaczna część elity życia publicznego Rzeczypospolitej, śledztwo powinna prowadzić strona polska, bo tak nakazuje racja stanu, honor i przyzwoitość. Tak byłoby w przypadku tragicznej śmierci prezydenta i elit każdego innego kraju. Nam przysłowiowo „wciskano kit” o „przełomie” i „ociepleniu stosunków”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu