Reklama

Kościół

Ratzinger: Wiara jest racjonalna

Katolicy chcący pogłębiać swoją wiarę dobrze wiedzą, że jedną z cenniejszych propozycji formacji duchowo-intelektualnej jest spuścizna Josepha Ratzingera/Benedykta XVI. Z okazji pierwszej rocznicy śmierci papieża-teologa, wśród wielu aspektów jego nauczania warto zwrócić uwagę na tezę o racjonalności wiary.

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Benedykt XVI

Benedykt XVI

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W 1986 r. na zaproszenie ks. Luigi Giussaniego, założyciela Comunione e Liberazione, kard. Ratzinger wygłosił w Collevalenzy, we Włoszech rekolekcje dla kapłanów z tego ruchu. Osią rozważań były trzy cnoty boskie (teologiczne), do czego zainspirowała autora jedna z książek Josefa Piepera. Teksty konferencji, uzupełnione o dwie dodatkowe homilie kardynała, ukazały się w języku polskim nakładem wydawnictwa Salwator dopiero w 2005 r., w związku z jego wyborem na biskupa Rzymu (J. Ratzinger/Benedykt XVI, Patrzeć na Chrystusa, przekł. J. Merecki, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2005). Tę niedużą publikację otwiera inspirujące rozważanie na temat wiary. Warto je przybliżyć ze względu na współczesny chaos wokół spraw elementarnych.

„Wiara – pisze Ratzinger – jest podstawowym aktem życia chrześcijańskiego. W niej wyraża się istotna struktura chrześcijaństwa, jego odpowiedź na pytanie: w jaki sposób można dotrzeć do celu w sztuce ludzkiego życia?” Widzimy, jak fundamentalne, tożsamościowe wręcz znaczenie ma „życie wiary”, „życie chrześcijanina”. Dlatego niemiecki kardynał przekonuje, iż wiara jest „sztuką właściwego życia”, „sztuką ludzkiego życia”, będąc tym samym „podstawą wszelkich sztuk”, czy „podstawowym aktem chrześcijańskiego życia”. Szczególnie dziś należy podkreślać za Ratzingerem, że wiara jest tożsama z prawdą i rodzi się w Kościele.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kardynał w mistrzowski sposób rozpoczyna swój wywód od spraw prozaicznych i przeprowadza nas sprawnie przez kolejne meandry rozważań głęboko teologicznych. Podstawową postawą człowieka jest wiara codzienna, naturalna. Otóż, w zwykłych sprawach zawsze wierzymy, ufamy komuś, kto zna się lepiej od nas na jakiejś konkretnej rzeczy. Taka wiara ma wymiar pozytywny – jest niezbędna, opiera się na wzajemnym zaufaniu, jest elementarną wartością życia jednostki i podstawą funkcjonowania społeczeństwa. Jednakże w wymiarze negatywnym stanowi ona przejaw naszej niewiedzy, jest niedostateczna i tymczasowa, ma wartość mniejszą od wiedzy, wytwarzając potrzebę przejścia do tej ostatniej. W ten sposób kształtuje się przed nami coś na kształt struktury wiary, na którą składają się trzy elementy: primo, wiedza innych, odniesienie do kogoś, kto „wie”, tj. osoby godnej wiary i zaufania; secundo, nasza wiara względem ludzi, którym ufamy („wierzę ci, bo znasz się na tym lepiej ode mnie”); tertio, weryfikacja owej wiary („wiedzy”) w codziennym doświadczeniu.

Reklama

Wiara religijna przekracza jednak granice czysto ludzkiej wiedzy. Problem Boga może stanowić, co prawda, przedmiot wiedzy (metoda religioznawstwa), ale treść Objawienia jest już przedmiotem wiary. Czy wiarę religijną można zatem pogodzić z krytyczną świadomością nowożytną, mającą swe źródła już w renesansie? Powątpiewanie może być bowiem reakcją logiczną i uzasadnioną. Wynika to z uczciwości w myśleniu, pokory, a nawet pobożności. Czy takie podejście nie stanowi tym samym kuszącej propozycji agnostycyzmu? Ten ostatni zdaje się być atrakcyjniejszy od ateizmu, który zawiera określone założenia i jest dogmatyczny. Ratzinger czyni jednak jedno istotne zastrzeżenie, które przesądza o odrzuceniu agnostycyzmu: „pragnienie nieskończoności”. Jest to nienasycone pragnienie Boga, otwarcie na transcendencję, które wynika – jakby to określił wspomniany Giussani – ze zmysłu religijnego. Pytanie o Boga staje się więc problemem praktycznym, a nie teoretycznym. Przyjęcie agnostycyzmu prowadziłoby do jednej z dwóch konsekwencji: ateizmu lub wiary. Moglibyśmy wręcz stwierdzić za Blaisem Pascalem, że „opłaca się” wierzyć. Ratzinger stwierdza bowiem, że Pascal „zalecał agnostykom, aby (…) żyli tak, jakby Bóg istniał. Podczas tego eksperymentu i tylko dzięki niemu agnostyk doszedłby do wniosku, że wybrał właściwie”.

Rozum nie stanowi jednak celu samego w sobie. Jest jedynie narzędziem poznania, mając na horyzoncie mądrość. Ratzinger przywołuje przypowieść o bogaczu (Łk 12,16–21), który był rozumny, inteligentny, ale głupi, stając się archetypem agnostyka. Kardynał tłumaczy: „(…) odrzucenie kwestii Boga, rezygnacja z otwarcia człowieka na to, co go przekracza, jest aktem zamknięcia”. Za Maryją powtórzmy, że Pan „strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych” (Łk 1,52). Ratzinger podpowiada: człowiek, który chce panować nad prawdą, tworzy ułudę władzy i siły. Ów tron okazuje się fałszywy. Poznanie prawdy wymaga pokory, wytrwałości i samokrytyki. A my dodajmy, że ta ostatnia jest często redukowana przez racjonalistów do krytyki zewnętrznej, uciekającej od komponentu wewnętrznego, osobistego. Samokrytyka tymczasem jest bardziej otwarta niż zamknięty i ograniczony agnostycyzm, który „jedynie powątpiewa”. To fundamentalna różnica między postawą racjonalną (pożądaną) a racjonalistyczną, która zawiera przewartościowanie w kierunku ustanowienia rozumu jako celu samego w sobie, co prowadzi do ideologii, a nawet fundamentalizmu. Pan mówi: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Czyste serce jest otwarte na prawdę, zaś nieczyste pozostaje zamknięte.

2023-12-31 09:52

Ocena: +11 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Jan Leonardi

Niedziela Ogólnopolska 42/2009, str. 4

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

pl.wikipedia.org

Drodzy Bracia i Siostry!
Pojutrze, 9 października, minie 400 lat od śmierci św. Jana Leonardiego, założyciela Zgromadzenia Kleryków Regularnych Matki Bożej, kanonizowanego 17 kwietnia 1938 r. i ogłoszonego 8 sierpnia 2006 r. patronem farmaceutów. Wspominamy go także ze względu na wielki zapał misyjny. Wraz z ks. Juanem Bautistą Vivesem i jezuitą Martinem de Funesem zaprojektował i przyczynił się do powołania specjalnej kongregacji Stolicy Apostolskiej do spraw misji, czyli przyszłej Propaganda Fide, i do późniejszych narodzin Collegium Urbanianum, które w ciągu wieków przygotowało tysiące kapłanów, w tym wielu męczenników, do ewangelizowania narodów. Mamy zatem do czynienia ze świetlaną postacią kapłana, którego chciałbym postawić za wzór wszystkim prezbiterom w tym Roku Kapłańskim. Zmarł w 1609 r. na grypę, którą zaraził się, gdy w rzymskiej dzielnicy Campitelli opiekował się ofiarami tej epidemii.
Jan Leonardi urodził się w 1541 r. w Diecimo w prowincji Lukka jako ostatni z siedmiorga rodzeństwa. Okres dojrzewania wyznaczał mu rytm wiary przeżywanej w zdrowym i pracowitym ognisku domowym, jak również stałe uczęszczanie do pracowni ziół i lekarstw w rodzinnej miejscowości. Gdy miał siedemnaście lat, ojciec zapisał go na kurs zawodowy w Lukce, aby został aptekarzem, a raczej zielarzem, jak się wówczas mówiło. Młody Jan Leonardi pilnie i gorliwie uczęszczał na zajęcia prawie dziesięć lat, ale gdy, zgodnie z przepisami prastarej Republiki Lukki, zdobył oficjalny dyplom, upoważniający go do otwarcia własnej placówki, zaczął zastanawiać się, czy nie nadeszła chwila spełnienia planów, które zawsze nosił w sercu. Po dojrzałej refleksji zdecydował się na kapłaństwo. I tak, porzuciwszy zielarnię i zdobywszy odpowiednie przygotowanie teologiczne, przyjął święcenia kapłańskie i w dniu Ofiarowania Pańskiego 1572 r. odprawił swoją prymicyjną Mszę św. Nie zarzucił jednak swej pasji dla farmakopei, czuł bowiem, że wiedza zawodowa aptekarza może mu pomóc w pełnym urzeczywistnieniu swego powołania, czyli przekazywania ludziom, przez święte życie, „Bożego lekarstwa”, którym jest Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, „miara wszech rzeczy”.
Ożywiany przekonaniem, że takiego lekarstwa wszystkie ludzkie istoty potrzebują ponad wszystko, św. Jan Leonardi starał się uczynić z osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem podstawową rację własnego istnienia. „Koniecznie trzeba zaczynać od Chrystusa” - lubił często powtarzać. Prymat Chrystusa nad wszystkim stał się dla niego konkretnym kryterium ocen i działania oraz zasadą pobudzającą jego działalność kapłańską, którą pełnił w okresie szerokiego i powszechnego ruchu odnowy duchowej w Kościele, dzięki rozkwitowi nowych instytutów zakonnych i świetlanemu świadectwu takich świętych, jak Karol Boromeusz, Filip Nereusz, Ignacy Loyola, Józef Kalasancjusz, Kamil de Lellis, Alojzy Gonzaga. Z entuzjazmem oddał się duszpasterstwu wśród chłopców przez Stowarzyszenie Nauki Chrześcijańskiej, gromadząc na nowo wokół siebie grupę młodych ludzi, z którymi 1 września 1574 r. założył Zgromadzenie Księży Reformowanych Maryi Panny, nazwane następnie Zakonem Kleryków Regularnych Matki Bożej. Swoim uczniom zalecał, by mieli „przed oczyma umysłu jedynie cześć, służbę i chwałę Ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa”, a - jak przystało na dobrego aptekarza, nawykłego do dozowania dawek w zależności od ścisłych potrzeb - dodawał: „Unieście nieco swe serca ku Bogu i z Nim odmierzajcie wszystko”.
Powodowany zapałem apostolskim, w maju 1605 r. wystosował do nowo wybranego papieża Pawła V Memoriał, w którym sugerował kryteria prawdziwej odnowy w Kościele. Zauważając, jak było „niezbędne, aby ci, którzy domagają się reformy ludzkich obyczajów, szukali, i to na początku, chwały Boga”, dodawał, że muszą oni wyróżniać się „prawością życia i doskonałością obyczajów, tak aby bardziej niż przymusem przyciągać łagodnością do reformy”. Zwracał ponadto uwagę, że „ten, kto chce dokonać poważnej reformy religijnej i moralnej, musi przede wszystkim, jak dobry lekarz, postawić właściwą diagnozę chorób, jakie trawią Kościół, aby na każdą z nich umieć przepisać najodpowiedniejsze lekarstwo”. I zauważał, że „odnowa Kościoła musi dokonywać się tak u przywódców, jak i u podwładnych, na górze i na dole. Musi zaczynać się od tego, kto rządzi, i objąć poddanych”. Dlatego też, zachęcając papieża do wspierania „powszechnej reformy Kościoła”, troszczył się o chrześcijańską formację ludu, a zwłaszcza chłopców, których należy wychowywać „od najwcześniejszych lat (...) w czystości wiary chrześcijańskiej i w świętych obyczajach”.
Drodzy Bracia i Siostry, świetlana postać tego Świętego zachęca w pierwszej kolejności kapłanów i wszystkich chrześcijan, by stale dążyli do „wysokiej miary życia chrześcijańskiego”, którą jest świętość, każdy oczywiście stosownie do swego stanu. Tylko bowiem z wierności Chrystusowi może wypłynąć autentyczna odnowa kościelna. W owych latach, na kulturalnym i społecznym przełomie wieków
XVI i XVII, zaczęły się zarysowywać przesłanki późniejszej kultury współczesnej, którą cechuje nieuzasadniony rozłam między wiarą a rozumem, którego ujemnymi następstwami są marginalizacja Boga wraz ze złudzeniem ewentualnej i całkowitej niezależności człowieka, który postanawia żyć tak, „jakby Boga nie było”. Jest to kryzys współczesnej myśli, o którym wielokrotnie miałem okazję wspominać i który przybiera często postać relatywizmu. Jan Leonardi wyczuwał, co jest prawdziwym lekarstwem na te bolączki duchowe, i zawarł to w stwierdzeniu: „Chrystus przede wszystkim”, Chrystus w centrum serca, w centrum historii i wszechświata. To Chrystusa - stwierdzał z mocą - ludzkość tak bardzo potrzebuje, ponieważ On jest naszą „miarą”. Nie ma dziedziny, której nie mogłaby dosięgnąć Jego moc; nie ma choroby, na którą nie znalazłoby się w Nim lekarstwo, nie ma problemu, którego w Nim nie dałoby się rozwiązać. „Albo Chrystus, albo nic!”. Oto jego recepta na wszelką reformę duchową i społeczną.
Istnieje jeszcze jeden aspekt duchowości św. Jana Leonardiego, który chciałbym podkreślić. Przy wielu okazjach powtarzał on, że do żywego spotkania z Chrystusem dochodzi w Jego Kościele, świętym, choć kruchym, zakorzenionym w historii i w jej niekiedy niezbadanych kolejach, gdzie razem rosną zboże i kąkol (por. Mt 13, 30), lecz zawsze będącym sakramentem zbawienia. Mając jasną świadomość, że Kościół jest polem Bożym (por. Mt 13, 24), nie gorszył się jego ludzkimi słabościami. Dla zwalczenia kąkolu zdecydował się być dobrym zbożem: postanowił mianowicie miłować Chrystusa w Kościele i przyczyniać się do tego, aby stawał się on coraz bardziej Jego przejrzystym znakiem. Z wielkim realizmem patrzył na Kościół, na jego ludzką kruchość, ale też na to, że jest „polem Bożym”, narzędziem Boga dla zbawienia ludzkości. Ale nie tylko. Z miłości do Chrystusa pracował z zapałem nad oczyszczeniem Kościoła, aby był piękniejszy i święty. Rozumiał, że wszelka reforma ma dokonywać się wewnątrz Kościoła, a nigdy przeciwko Kościołowi. Pod tym względem św. Jan Leonardi był rzeczywiście niezwykły, a jego przykład pozostaje wciąż aktualny. Każda reforma dotyczy niewątpliwie struktury, przede wszystkim jednak musi dotykać serc ludzi wierzących. Tylko święci mężczyźni i kobiety, którzy dają się prowadzić Duchowi Bożemu, gotowi do radykalnych i śmiałych wyborów w świetle Ewangelii, odnawiają Kościół i przyczyniają się w decydujący sposób do budowy lepszego świata.
Drodzy Bracia i Siostry, życiu św. Jana Leonardiego przyświecał zawsze blask „Świętego Oblicza” Jezusa, przechowywanego i czczonego w kościele katedralnym w Lukce - wymowny symbol i niepodlegająca dyskusji synteza wiary, jaka go ożywiała. Zdobyty przez Chrystusa jak apostoł Paweł, wskazywał on swoim uczniom i nadal wskazuje nam wszystkim chrystocentryczny ideał, dla którego „należy ogołocić się z wszelkiego własnego interesu i troszczyć jedynie o służbę Bogu”, mając „przed oczyma umysłu tylko cześć, służbę i chwałę Chrystusa Jezusa Ukrzyżowanego”. Obok oblicza Chrystusa nie spuszczał wzroku z macierzyńskiego oblicza Maryi. Ta, którą wybrał na Patronkę swego zakonu, była dla niego nauczycielką, siostrą i matką, i doświadczał Jej nieustannej opieki. Przykład i wstawiennictwo tego „fascynującego męża Bożego” niech będą, szczególnie w tym Roku Kapłańskim, wezwaniem i zachętą dla kapłanów i dla wszystkich chrześcijan, by z zapałem i entuzjazmem przeżywali swoje powołanie.

CZYTAJ DALEJ

Święty lekarz

Niedziela rzeszowska 6/2018, str. VII

[ TEMATY ]

sylwetka

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati

Św. Józef Moscati

Papież Franciszek w swoim Orędziu na XXVI Światowy Dzień Chorego ukazuje Jezusa na Krzyżu i Jego Matkę. Chrystus poleca św. Janowi wziąć Ją do siebie – „i od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). W tajemnicy Krzyża Maryja jest powołana do dzielenia troski o Kościół i całą ludzkość. Również uczniowie Jezusa są powołani do opieki nad ludźmi chorymi.

CZYTAJ DALEJ

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję