Reklama

Kościół

Bp Skomarowski: wiara daje nam moc, aby przetrwać i dalej walczyć

Życie na Ukrainie jest bardzo trudne, ale nie poddajemy się i dzięki modlitwie oraz solidarności świata nie tracimy nadziei. W rozmowie z Radiem Watykańskim wskazuje na to bp Witalij Skomarowski. Przewodniczący łacińskiego episkopatu Ukrainy podkreśla, iż losy tej wojny nie decydują się jedynie na poziomie militarnym, trwa też walka duchowa. „Wiara w Chrystusa daje nam moc, aby przetrwać i dalej walczyć” - mówi bp Skomarowski. I dodaje: „Mam nadzieję, że świat nie zmęczy się modlitwą o pokój”.

[ TEMATY ]

biskup

wiara

Ukraina

Rkc.org.ua

bp Witalij Skomarowski

bp Witalij Skomarowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Beata Zajączkowska: Mija 10 lat od rosyjskiej agresji na Ukrainę, o czym wielu zapomina. Jak wygląda sytuacja w waszej ojczyźnie?

Bp Witalij Skomarowski: Te rocznice są smutne, chciałoby się ich już nie musieć odznaczać, ale wojna w formie pełnoskalowej trwa drugi rok, a w sumie już dziesięć lat. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że właśnie tak to będzie wyglądać i że wypadnie nam żyć w czasach wojny, ale tak jest. Nie chcemy tej wojny, oczywiście modlimy się o pokój, aby jak najrychlej nastał, ale musimy w tym po prostu żyć. Jeśli popatrzeć na nasze życie, to na pewno jest ciężko. Ale już długi czas w tym żyjemy i musimy jakoś przetrwać, walczyć. Dzięki Bogu, że tak dużo pomocy jest ze strony naszych przyjaciół, braci i innych ludzi dobrej woli z całego świata. Najbardziej bolesne nie są trudności ekonomiczne i inne ograniczenia, najtrudniejsza jest śmierć. Śmierć naszych obrońców, naszych żołnierzy. Kolejne pogrzeby. Kiedy żony tracą swoich mężów, dzieci tracą swoich ojców, matki swoich synów. To jest najbardziej bolesne. Prosimy Pana Boga o miłosierdzie, aby jak najprędzej nastał pokój.

Na jakie największe trudności napotykacie i czego najbardziej obecnie potrzebujecie?

Wojna trwa już dwa lata, dlatego pomoc i praca naszej Caritas jest bardziej uporządkowana. Nasze organizacje bardziej znają potrzeby ludzi i mają konkretne programy wsparcia. Jednak to, czego potrzebujemy najbardziej, to modlitwa. Oczywiście tak długi czas trudno jest wytrwać w tej modlitwie, ale mam nadzieję, że nasi bracia w wierze nie zmęczą się tym. Słyszałem, że gdy w latach 70. XX wieku w Stanach Zjednoczonych modlono się o nawrócenie Rosji, to całe rodziny odmawiały różaniec w tej intencji jako odpowiedź na prośby Matki Bożej w objawieniach w Fatimie i nie ustawały w tej modlitwie. Właśnie ta nieustająca modlitwa, która płynie z serca, jest dla nas teraz najważniejsza, a potem oczywiście materialne potrzeby. Dla nas wierzących jest jasne, że losy tej wojny decydują się nie tylko na poziomie militarnym, ale i płaszczyźnie duchowej. To jest też duchowa walka. Dużo ludzi na Ukrainie dziękuje Panu Bogu za to, że trwamy tyle czasu i że te plany, które miał agresor, szybkiego zajęcia naszej ojczyzny, nie urzeczywistniły się. Na pewno jest to cud Boży. Tak to oceniamy i za to bardzo Bogu dziękuję.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jak wojna zmieniła życie duszpasterskie?

To zależy oczywiście od regionu, dlatego że w tych diecezjach, gdzie trwają walki, np. w charkowsko-zaporoskiej i odeskiej, jest inna sytuacja. Są parafie pozostające pod okupacją i niektórzy pozbawieni zostali opieki duszpasterskiej. Inaczej jest, jeżeli linia frontu przebiega bardzo blisko. W innych miejscach duszpasterstwo też się zmieniło, dlatego że bardzo dużo naszych parafian wyjechało, uciekali od wojny, całe rodziny, matki z dziećmi. To zmieniło sytuację w parafiach. Kolejna rzecz, to fakt, że na zachodnią i centralną Ukrainę przyjechało bardzo dużo ludzi z ewakuacji, z tych gorących miejsc. Samo duszpasterstwo może się nie zmieniło, ale pojawiła się potrzeba pomocy tym ludziom. Parafie i diecezje bardzo pracują nad tym, żeby uchodźcom pomóc, tym czym możemy. Na początku była to woda, produkty żywnościowe i higieniczne. Wszystko, co mieliśmy, to rozdawaliśmy potrzebującym. Teraz bardziej zajmuje się tym Caritas, pomoc jest bardziej uporządkowana, ale wciąż ma duże znaczenie. Natomiast praca duszpasterską została taka jak zawsze: żeby dać ludziom siłę, nadzieję, pokrzepić ich duchowo. Jest to bardzo ważne, abyśmy mogli dalej żyć i pracować na tej ziemi.

Na całej Ukrainie trwa teraz nowenna do patrona waszej ojczyzny, to jemu szczególnie zawierzacie sprawę pokoju?

Ten rok Konferencja Episkopatu Ukrainy ogłosiła Rokiem Świętego Michała Archanioła, który jest patronem naszej ojczyzny. Na centralnym placu w Kijowie, tam, gdzie zaczął się Majdan, czyli rozpoczęła się walka o naszą godność, o niepodległość, o godność człowieka, jest brama, na której stoi figura Świętego Michała Archanioła. I to jemu zawierzamy nasze trudności, prosimy o jego obronę. Każdego 29 dnia miesiąca, modlimy się za jego wstawiennictwem wielką nowenną. I czyni to cały kościół w Ukrainie. Słyszałem bardzo dużo świadectw o tym, że ktoś doświadczył cudownej obrony w trudnych sytuacjach walki. Mówiono mi, że na froncie nie ma ludzi niewierzących. To też jest nasza siła, siła naszej wiary. Wiary chrześcijańskiej, która daje nam tą moc, aby przetrwać, aby też dalej walczyć.

2024-02-21 19:30

Ocena: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Patriarchat Moskiewski zerwał relacje z patriarchą aleksandryjskim

[ TEMATY ]

Ukraina

prawosławie

wikipedia.org

Patriarchat Moskiewski zerwał komunię kościelną z patriarchą aleksandryjskim, który uznał autokefalię (niezależność) Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Święty Synod Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego postanowił, że imię Teodora II nie będzie wymieniane w liturgii i nie można z nim jej sprawować.

Decyzja dotyczy samego patriarchy, a nie Patriarchatu Aleksandryjskiego jako całości, z którym komunia kościelna nie została zerwana, gdyż uznanie PKU przez Teodora II jest jego osobistą decyzją, a nie Świętego Synodu jego patriarchatu. Zapowiedziano też, że RKP będzie utrzymywał relacje z tymi aleksandryjskimi biskupami, którzy nie wspierają powstania niezależnego Kościoła prawosławnego na Ukrainie.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Jubileuszowy Dzień Wspólnoty w Czerwieńsku

2024-04-29 09:23

[ TEMATY ]

Ruch Światło‑Życie

Parafia Czerwieńsk

Jubileuszowy Dzień Wspólnoty

Waldemar Napora

Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła

Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła

Ruch Światło-Życie w ramach jubileuszu 50-lecia istnienia w diecezji zaprosił byłych oazowiczów na spotkanie w ramach Jubileuszowego Dnia Wspólnoty.

Jedno z kilku takich zaplanowanych spotkań odbyło się 27 kwietnia w parafii pw. św. Wojciecha w Czerwieńsku. Rozpoczęło się Mszą św. w kościele parafialnym pod przewodnictwem ks. Jana Pawlaka, wieloletniego uczestnika i moderatora Ruchu. Udział w spotkaniu wzięli ks. Dariusz Korolik, obecny moderator Ruchu Światło-Życie w naszej diecezji, kapłani związani z Oazą w różnym czasie, animatorzy oraz pary Domowego Kościoła. Przybyły także rodziny zainteresowane formacją w grupach oazowych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję