Okruchy wspomnień
Ks. Ireneusz Skubiś
W niniejszym tekście chciałbym ograniczyć się do roli skromnego świadka Pontyfikatu Tysiąclecia i osoby Jana Pawła II Wielkiego.
Ojca Świętego Jana Pawła II znałem jeszcze w czasach, gdy był biskupem krakowskim. Śp. biskup częstochowski Stefan Bareła, posyłał mnie czasem do bp. Wojtyły z różnymi materiałami. Obaj byli specjalistami z teologii moralnej, ks. Wojtyła bardziej jako filozof - etyk. Przekazywałem mu m.in. maszynopis książki Miłość i odpowiedzialność, którą dał ks. prof. Barele do zrecenzowania. Później już jako kardynał ks. abp Wojtyła powołał mnie na członka Synodu Metropolii Krakowskiej. Pięć miesięcy przed jego wyborem na papieża przedstawiałem przed nim na Franciszkańskiej referat dotyczący duszpasterstwa młodzieży. Jako duszpasterz akademicki kard. Wojtyła był nie tylko wzorem dla nas, duszpasterzy, ale interesował się naszą pracą, wspierał radą. Pamiętam moment, jak rozsyłał relikwie św. Jana Kantego - patrona młodzieży akademickiej - do ośrodków duszpasterskich. Był to wielki impuls do pracy dla nas, kapłanów, i wielkie przeżycie Kościoła dla młodzieży.
Pamiętam też moment, kiedy jako duszpasterze akademiccy przygotowywaliśmy drugą papieską pielgrzymkę do Częstochowy. Przesłaliśmy wtedy przez bp. Bronisława Dąbrowskiego do Rzymu kilkanaście pytań wybranych spośród setek innych, skierowanych przez młodzież polską do Ojca Świętego. Podczas tego wielkiego spotkania w Częstochowie Papież miał na te pytania odpowiedzieć. Wszystko było już dokładnie ustalone, ale do ostatniej chwili nie było wiadomości, czy nasze pytania zostały zaakceptowane. Byłem wtedy osobą odpowiedzialną za scenariusz spotkania Papieża z młodzieżą. Ojciec Święty przybył już do Częstochowy, a my dalej nie mieliśmy odpowiedzi. Kiedy orszak papieski przemieszczał się na Szczyt, stałem w krużgankach jasnogórskich. I nagle z orszaku wyłonił się Papież. Podszedł do mnie - zwykłego księdza stojącego z boku - i mówi: "Z tymi pytaniami to będzie inaczej. Uwzględnię je w swoim przemówieniu". Ojciec Święty pamiętał o nas - organizatorach i sam mi to oznajmił! A po nauce wygłoszonej przed Szczytem w zakrystii jasnogórskiej zapytał, czy odpowiedział na pytania, które mu postawiliśmy. Pamiętam, że jedno z nich dotyczyło Ali Agcy: Co by mu Ojciec Święty powiedział, gdyby się z nim spotkał? Było to jeszcze przed wizytą Papieża w więzieniu. Takie pytanie wtedy postawiła młodzież akademicka.
Jan Paweł II był zawsze bliski naszej Niedzieli. Mamy w redakcji kartki odręcznie podpisane przez Ojca Świętego. W albumie na 75-lecie Niedzieli zatytułowanym Czas milczenia i czas mówienia, publikujemy list Ojca Świętego przesłany do nas z racji jubileuszu. Pielgrzymowaliśmy też kilkakrotnie do Rzymu i nigdy Ojciec Święty nie odmówił nam spotkania. Z wielkim wzruszeniem wspominam m.in. wizytę z 2003 r., kiedy Jan Paweł II był już bardzo cierpiący, dodatkowo jeszcze osłabiony nabytą infekcją. Nie chciałem Go niepokoić, zgłosiłem tylko - bo jest taki obowiązek - abp. Stanisławowi Dziwiszowi, że jesteśmy. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy nazajutrz rano, ok. 6.40, tuż przed naszym wyjazdem na Monte Cassino, otrzymałem od niego telefon z informacją, że tego dnia przyjmie nas Ojciec Święty i że o godz. 10.30 trzeba stawić się przy Spiżowej Bramie. Tego nie można było się spodziewać. Była z nami wtedy delegacja Niedzieli w Chicago z ks. dr. Adamem Galkiem, która o godz. 5.00 wyjechała do San Giovanni Rotondo, ale bardzo pragnęli spotkać się z Ojcem Świętym. Błyskawicznie zawrócili z drogi i cała nasza 60-osobowa grupa została przyjęta przez Jana Pawła II na specjalnej "niedzielnej" audiencji w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego. To niewyobrażalne, ale Ojciec Święty z każdym wtedy się przywitał i każdy zabrał ze sobą zrobione z Nim zdjęcie.
Wraz z abp. Stanisławem Nowakiem gościliśmy także w prywatnych apartamentach papieskich, kiedy przybyliśmy z delegacją archidiecezji częstochowskiej, by prosić Ojca Świętego o błogosławieństwo obrazu Jezusa Miłosiernego wędrującego potem po archidiecezji.
W Janie Pawle II zawsze mieliśmy wielkiego przyjaciela. Potwierdzał to niejednokrotnie kard. Stanisław Nagy, osoba bardzo bliska Papieżowi i nam osobiście. Ta bliskość z Ojcem Świętym jest bardzo ważna nie tylko dla redakcji, ale dla wszystkich naszych czytelników i przyjaciół.
Jan Paweł II był człowiekiem ogromnej pracy i wielkiej modlitwy. Pamiętam, jak kiedyś abp Stanisław Dziwisz przeprowadzał nas przez kolejne pomieszczenia Pałacu Apostolskiego do wyjścia i w pewnym momencie, zatrzymując się, powiedział: Tu Ojciec Święty często się modli... Ile on się tutaj modli...
Niech będzie to dla nas najważniejsza wskazówka teraz, kiedy Jana Pawła II nie ma już wśród nas. Bo tylko modlitwa może dać właściwą motywację i wpłynąć na jakość naszej pracy i życia. Jakość, którą świat odkrył przy śmierci ukochanego Papieża Jana Pawła II.