Jak potwierdzić świętość Jana Pawła II
Artur Stelmasiak
Polacy usilnie domagają się odpowiedzi na pytanie, kiedy Jan Paweł II zostanie ogłoszony świętym. Jednak proces beatyfikacyjny musi być przeprowadzony dokładnie, tak, aby nikt nigdy nie mógł podważyć świętości Jana Pawła II. Dlatego musimy jeszcze poczekać. Minęło już półtora roku od śmierci sługi Bożego Jana Pawła II. Po jego śmierci pojawiły się wśród wiernych oczekiwania, aby Ojciec Święty został natychmiast wyniesiony na ołtarze. W odpowiedzi Papież Benedykt XVI, tuż po objęciu urzędu, rozpoczął proces beatyfikacyjny swojego Poprzednika.
Modlitwa przyspieszy proces
Postulator procesu beatyfikacyjnego ks. dr Sławomir Oder zdaje sobie sprawę, że wierni oczekują jak najszybszego zakończenia procesu. Bez przerwy musi odpowiadać na pytanie: Kiedy Jan Paweł II zostanie ogłoszony błogosławionym i świętym? - Wierzę, że modlitwa i orędownictwo Ojca Świętego towarzyszy nam już od jego śmierci - wyznaje ks. Oder. - Podczas procesu my nie czynimy z Jana Pawła II świętego. Wierzymy, że on już jest święty. Proces beatyfikacyjny polega na tym, aby przekonanie ludu Bożego o świętości Jana Pawła II w obiektywny sposób udowodnić przed światem - stwierdza Postulator procesu. Jego zdaniem, procesowe potwierdzenie świętości Jana Pawła II jest bardziej potrzebne nam niż samemu Ojcu Świętemu. - Z całą pewnością to my potrzebujemy mistrzów życia, którzy towarzyszą nam przez swoje orędownictwo, jak również są przykładem świętości oraz wzorem człowieczeństwa - dodaje.
- Proces beatyfikacyjny nie jest tylko badaniem w znaczeniu jurydycznym. To przede wszystkim wydarzenie duchowe.
W Rzymie, w Krakowie, na całym świecie ludzie modlą się w intencji Jana Pawła II i za jego wstawiennictwem. Ta modlitwa ma decydujący wpływ na przyspieszenie procesu! - stwierdził wikariusz Rzymu kard. Camillo Ruini podczas zakończenia prac trybunału pomocniczego, tzw. rogatoryjnego, w Krakowie.
Nie ma limitu czasowego
W przeddzień pierwszej rocznicy śmierci Jana Pawła II zakończyła się polska część procesu beatyfikacyjnego w archidiecezji krakowskiej. Podczas 29. sesji trybunału rogatoryjnego w procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II zostały zamknięte i opieczętowane akta zawierające m.in. zeznania ponad 100 świadków znających Karola Wojtyłę.
Teraz wszystkie akta są w Rzymie, gdzie toczy się najważniejszy, diecezjalny etap procesu. - Może się wydawać, że ten proces trwa długo. Proszę jednak zwrócić uwagę, ile trwały inne procesy, np. Ojca Pio - zauważa ks. Oder. - Etap rzymski, choć pod względem medialnym jest mało spektakularny, to jednak z punktu widzenia całego postępowania beatyfikacyjnego jest najistotniejszy. To właśnie teraz są gromadzone wszystkie dokumenty, które po zamknięciu procesu w diecezji rzymskiej trafią do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Gdy Jan Paweł II zostanie ogłoszony błogosławionym, rozpocznie się jego proces kanonizacyjny. - Nie ma żadnego limitu czasowego od beatyfikacji do kanonizacji. Wystarczy tylko jeszcze jeden cud, który wydarzy się po ogłoszeniu Ojca Świętego błogosławionym. Jest to więc tylko kwestia udowodnienia kolejnego cudu. Dlatego też jego świętość może być ogłoszona w stosunkowo krótkim odstępie czasowym od beatyfikacji - podkreśla ks. Oder.
Obecnie trwają jeszcze przesłuchania świadków oraz zbieranie świadectw na szczeblu diecezjalnym. Trwają również prace komisji historycznych, które zajmują się zbieraniem wszystkich dokumentów.
- Ten proces ma charakter dynamiczny. Na początku była zaproponowana pewna lista świadków. Jednak na przesłuchaniach wynikły pewne okoliczności, które skłoniły komisje do wezwania jeszcze innych świadków - wyjaśnia ks. Oder. W sumie zostanie przesłuchanych najprawdopodobniej ok. 150 świadków.
Zważywszy, że Ojciec Święty spotykał się z milionami wiernych, a z tysiącami osób rozmawiał indywidualnie, to ta liczba świadków mogłaby się wydawać dość skromna. - Rzeczywiście, to nie jest jakaś ogromna liczba, ale należy pamiętać, że nie liczba, a jakość zeznań świadków jest najistotniejsza dla procesu. Trzeba było zatem znaleźć świadków z różnych okresów życia Jana Pawła II oraz znających się na konkretnej problematyce, której zeznania dotyczyły. Zebranie zeznań od osób wiarygodnych i dobrze poinformowanych zwalnia nas z przesłuchiwania jakiejś ogromnej liczby osób. Dla nas ważniejszy jest jeden wiarygodny świadek niż dziesięciu lejących wodę - żartuje ks. Oder.
W procesie zostali już przesłuchani prawie wszyscy tzw. trudni świadkowie. - Są to głowy państw, kardynałowie oraz inni bardzo zajęci ludzie, którzy pełnią wysokie funkcje społeczne - wyjaśnia ks. Oder.
Nowe cuda
Na początku tego roku świat obiegła informacja, że mamy pierwszy cud. Za wstawiennictwem Jana Pawła II została uzdrowiona z ciężkiej choroby Parkinsona francuska zakonnica. Sprawa ta została zbadana pod względem lekarsko-teologicznym i poddana bardzo rygorystycznej analizie naukowej. Zakonnica, której nazwiska nie ujawniono ze względu na proces kanoniczny toczący się we Francji, ma ok. 40 lat. Chorobę Parkinsona wykryto u niej w 2001 r. Zainteresowanie tym przypadkiem jest tak duże, że biskup lokalny, który jest osobą odpowiedzialną za przeprowadzenie procesu na poziomie diecezjalnym, zdecydował o utajnieniu danych. Wszystko po to, aby móc spokojnie pracować i zapewnić spokój uzdrowionej zakonnicy. Dowody medyczne świadczące o tym, że był to cud za pośrednictwem Jana Pawła II, są bardzo przekonujące. - Proces diecezjalny jest już prawie zakończony. To kwestia tygodni, może kilku miesięcy - podkreśla ks. Oder. Do rzymskiego biura postulatora napłynęły również inne świadectwa o domniemanych cudach. - Chociaż Kodeks Prawa Kanonicznego mówi, że do procesu beatyfikacyjnego jest potrzebny tylko jeden cud, to jednak szkoda by było, gdyby inne uzdrowienia poszły w zapomnienie - twierdzi ks. Oder. - Te uzdrowienia wskazują na to, że ludzie, prosząc o wsparcie Jana Pawła II, nie pozostają z pustymi rękoma - dodaje. Dlatego też podczas procesu zostaną zbadane również inne przypadki domniemanych cudów. W jednym z nich pewna osoba doznała uzdrowienia wątroby. - Ta choroba była na tyle zaawansowana, że wątroba nadawała się tylko do przeszczepu. Potem okazało się, że przeszczep nie jest konieczny - opowiada Postulator. W innym przypadku było to uzdrowienie z uchyłkowatości jelita. - Obydwa te przypadki są bardzo interesujące z medycznego punktu widzenia - podkreśla ks. Oder. Jednak te sprawy są na początku długiej i pogłębionej analizy procesowego postępowania. - Jestem obecnie na etapie przygotowywania kolejnych procesów dotyczących cudów - informuje Postulator. Jego zdaniem, większa liczba badanych cudów nie opóźni całego procesu beatyfikacyjnego. Do procesów starannie wybierane są tylko te przypadki, które są bardzo klarowne i stosunkowo łatwe do udowodnienia z medycznego punktu widzenia. Dlatego też nie są brane pod uwagę np. uzdrowienia z nowotworów, których jest bardzo wiele. - Wiadomo, że nowotwór jest bardzo specyficzną chorobą, w której po odzyskaniu zdrowia jest potrzebny dosyć długi okres karencji, aby stwierdzić, że nie ma remisji choroby, co opóźniałoby cały proces - wyjaśnia ks. Oder.
Ktoś doznał cudu - i co dalej?
Jeżeli ktoś modlił się za przyczyną sługi Bożego Jana Pawła II i jest przekonany o tym, że doznał łaski cudownego uzdrowienia, to powinien przede wszystkim opisać swoją historię. - Opis powinien być jak najbardziej obiektywny i konkretny - podkreśla ks. Oder. Następnie należy wysłać ten opis do biura postulatora w Rzymie. Tam ksiądz postulator zajmie się wstępną analizą treści takiego listu. - Jeżeli moja wiedza i doświadczenie wskażą na to, że jest to przypadek interesujący, wówczas skonsultuję się z biegłym specjalistą w danej materii. Wówczas wspólnie zdecydujemy, czy podejmujemy dalsze procesowe kroki, czy kazus ten jest jedynie wart tego, aby zachować go w aktach - mówi ks. Oder. - Jednak nawet te sprawy, które nie mają dalszego procesowego ciągu, są bardzo ważne. My do każdego przypadku podchodzimy z należnym szacunkiem i uwagą, bowiem wszystkie listy są świadectwem wiary - dodaje.
Przez ponad rok trwania procesu beatyfikacyjnego na jego potrzeby powstało małe biuro. W biurze postulatora pracuje i współpracuje 5 osób. - Gdy dojdzie do końca procesu, będzie to dla nas wszystkich wielkie święto. Jednak już teraz traktujemy nasze zadanie jako szczególne wyróżnienie. Jest to dla nas szansa spłacenia długu wdzięczności i miłości wobec Ojca Świętego. Praca w tym zespole sprawia nam wiele radości w związku z przekonaniem o świętości osoby, dla której pracujemy. Nasza praca jest codziennym świętem służenia Ojcu Świętemu - wyznaje ks. Oder.
"Niedziela" 42/2006