Ta beatyfikacja wymaga naszego świadectwa
Ks. Ireneusz Skubiś
Wracamy z Wiecznego Miasta radośni i usatysfakcjonowani, ale jednocześnie zamyśleni. Wracamy po wspaniałych wydarzeniach, które są świadectwem wielkiej wiary, miłości i nadziei polskiego papieża Jana Pawła II, pasterza powszechnego, wyniesionego właśnie na ołtarze. To coś, co przerasta naszą wyobraźnię. Nie tak dawno przecież bywaliśmy u niego na audiencjach, słuchaliśmy jego wypowiedzi, w których dawał nam zawsze bardzo wiele do myślenia. Niedawno jeszcze sam odwiedzał różne kraje świata, w tym Polskę, i wtedy również przysłuchiwaliśmy się jego mądrym słowom, w których sięgał do ludzkich sumień, stawiał ważne pytania odnoszące się także do życia religijnego, do naszego stosunku do Boga. I oto teraz ten Pasterz przemawia do nas z innej pozycji – błogosławionego, nazwanego tak przez definicję Kościoła…
Wracamy do kraju, ale i do siebie, do swojego wnętrza, do własnego serca, z tym jakże ważnym stwierdzeniem: mamy nowego błogosławionego. Kogoś, kto nie tylko żyje w nas jako wzór odniesienia do Boga i człowieka, ale kto chce nam pomagać mocą Bożą, orędując za nami u Ojca w niebie.
Pierwsze więc, co będziemy czynić, to modlić się za jego wstawiennictwem do Boga i prosić, by wyjednywał nam potrzebne wielorakie łaski.
Po drugie – za jego przykładem mamy uczyć się szczerej, gorącej modlitwy. On był jej prawdziwym wzorem i z jego pomocą mamy stawać się ludźmi modlitwy. Modlitwa jest bowiem usytuowaniem się człowieka przed Bogiem, jest zrozumieniem roli i miejsca człowieka we wszechświecie, jest wielką szkołą pokory, ale i szkołą siły. Tak jak to widzieliśmy u Jana Pawła II.
Beatyfikacja Jana Pawła II to wreszcie możliwość zamyślenia się nad swoim życiem osobistym, to obudzenie w sobie pragnienia, żeby stawać się lepszym, dorastać do miary Jezusa Chrystusa. To także świadomość Kościoła, świadomość tego, że człowiek jest przeznaczony do wieczności, że jego życie nie kończy się na ziemi.
Jan Paweł II zwraca naszą uwagę również na sprawy Ojczyzny, którą bardzo kochał i na różne sposoby dawał temu świadectwo. Wyniesienie go zobowiązuje nas, jego rodaków. A jeśli dodamy jeszcze, że jesteśmy ludźmi ochrzczonymi, ludźmi Chrystusa, a więc powinniśmy we wszystkim kierować się najważniejszym przykazaniem: miłości Boga i bliźniego – to nie mamy nic na usprawiedliwienie naszych kłótni i wzajemnych złośliwości, drwin i „świętej” obrazy.
Jest tylko jeden warunek: Czy słuchamy Jana Pawła II, czy będziemy go słuchać teraz jako błogosławionego… On mówi nam niezmiennie: Wobec wieczności i wobec Boga nie jest ważne, czy ktoś jest prezydentem, premierem, ministrem, dyrektorem itp. Stanowiska, urzędy, godności – to wszystko przemija i ostatecznie człowiek staje przed Bogiem w całej nagiej prawdzie o sobie.
Wszyscy wyposażeni zostaliśmy w coś, co nazywa się sumieniem, i co powinno przekazywać nam prawdę o nas samych. Warto więc – zwłaszcza po tej beatyfikacji – zdecydowanie odrzucić nienawiść, której ojcem jest szatan, i wszystko, co do niej prowadzi. Aż dziw bierze, że mając Ewangelię, mając tak wiele dobrych przykładów, mając takie nauczanie Jana Pawła II, nie możemy usłyszeć najważniejszego: kochać swojego bliźniego, kochać brata Polaka. Bo często wydaje się, że łatwiej nam kochać Niemca, Rosjanina, Francuza niż własnego brata, wobec którego żywimy niechęć, podejrzliwość i chłód.
Bł. Jan Paweł II mówi wyraźnie: Odrzućmy królestwo szatana naszych czasów. Przez nie została zdruzgotana nasza Ojczyzna – zniszczyliśmy jej dobrą opinię, nie wykorzystaliśmy tylu szans życiowych, dotknęły nas nieszczęścia, pozostał ból i łzy. Gdy zatem wracamy z nabożeństw beatyfikacyjnych – z Rzymu, z Wadowic, z Łagiewnik, z zakopiańskich Krzeptówek, z Jasnej Góry i wielu innych miejsc Ojczyzny i świata – postanówmy sobie mocno: Bł. Janie Pawle II, tak bardzo umiłowany przez świat i Pana Boga, czytelna recepto na pełne i wartościowe życie. Jesteśmy Twoimi braćmi i siostrami i chcemy odtąd podchodzić do życia i do każdego człowieka – także tego z innej opcji politycznej, o przeciwnej nam ideologii czy jawiącego się nam jako wróg – tak jak Ty to czyniłeś. Bo rzeczywiście ma to sens i buduje nowy, piękny świat, nową cywilizację, której smak dałeś nam poznać.
"Niedziela" 20/2011