Znak kapłańskiej stuły
Ks. Ireneusz Skubiś
Letnie miesiące skłaniają mnie do podjęcia tematu sakramentalności małżeństwa. Wiele bowiem dziewcząt i chłopców spośród tych, którzy wyjeżdżają na wakacje, zamieszkuje wspólnie w jednym namiocie lub pokoju, żyjąc jak małżeństwa. Uważają, że nie ma w tym nic niestosownego.
W mojej praktyce kapłańskiej od pewnego momentu zacząłem wprowadzać zwyczaj obdarowywania nowożeńców stułą, którą wiązałem ich ręce. Niech towarzyszy im ona w życiu, być może umieszczona w widocznym miejscu, i przypomina, że są małżeństwem sakramentalnym. Stuła bowiem stanowi głęboki symbol przysięgi składanej przed kapłanem. W prawie kanonicznym zawarcie małżeństwa rozumie się jako przekazanie sobie przez dwoje ludzi, mężczyznę i kobietę, prawa do siebie nawzajem. Dzieje się to właśnie poprzez złożenie przysięgi małżeńskiej. Według doktryny Kościoła, mężczyzna i kobieta udzielają sobie sakramentu małżeństwa, a kapłan jest urzędowym świadkiem ich związku. Musi on mieć odpowiednią jurysdykcję, np. proboszcza, biskupa, kapłana delegowanego, konieczna jest przy tym także obecność dwóch świadków, którzy potwierdzą zawarcie małżeństwa - to należy do tzw. formy kanonicznej. Chrystus podniósł taką umowę małżeńską do godności sakramentu, tzn. związał z zawartym w ten sposób węzłem małżeńskim swoje szczególne łaski.
Myślę, że ludzie może zbyt słabo uświadamiają to sobie, tymczasem Chrystus przychodzi do nich, oferując im bardzo konkretną pomoc. Małżonkowie, którzy zawarli sakrament małżeństwa, nie są ze sobą złączeni tylko kontraktem prawnym, ale zapraszają do swej rodziny samego Boga, który przychodzi, by być niejako gwarantem zawartego związku, który inspiruje ich do tego, by dobrze wypełniali obowiązki swojego stanu i by przez swoje dobre życie zasłużyli na życie wieczne. Łaska tego sakramentu polega na tym, że każdy czyn spełniony w miłości przez małżonków jest tzw. czynem zasługującym, czyli liczy się przed Bogiem. Taki czyn jest czymś więcej niż gest przyjaźni, życzliwości, koleżeństwa. Cenimy sobie takie gesty międzyludzkie, cenimy dobrego kolegę, znajomych, ludzi kompetentnych, życzliwych, przyjaciół - jakże to piękne i potrzebne. Ale istnieje coś więcej - przyjaźń sakramentalna, na osi której jest obecny Jezus Chrystus Zmartwychwstały, który zawsze trzyma małżonków za rękę.
Dzisiaj coraz powszechniejsza staje się opinia, że to nic strasznego być we dwoje bez zalegalizowania związku, że trzeba sobie ufać. Ale ta ufność opiera się tylko na człowieku. Jeśli zaś dwoje ludzi łączy się ze sobą, jednocześnie zapraszając do siebie Chrystusa, następuje tu nie tylko otwarcie się na Bożą łaskę, ale także jej przymnożenie. Tak jak chrzest czyni nas chrześcijanami, dziećmi usynowionymi przez Chrystusa, tak przez sakrament małżeństwa Chrystus wchodzi niejako do domu, który teraz tworzyć będą małżonkowie.
Blisko 40 lat jestem obrońcą węzła małżeńskiego przy Sądzie Metropolitalnym w Częstochowie i widzę, jak ważną jest rzeczą stałe uświadamianie ludziom, czym jest małżeństwo sakramentalne. Że nie chodzi tu o piękną i uroczystą oprawę tej ważnej chwili, ale o sprawę naprawdę ogromnej wagi. Ten sakrament jest tak wielki, jak wielkie jest umiłowanie Kościoła przez Chrystusa. Jeżeli więc między małżonkami nie ma sakramentu, to nawet gdy jest wielka miłość, przyjaźń, serdeczność, braterstwo i inne piękne elementy, które ich wiążą, związek jest bardziej kruchy i wątły, bo oparty jedynie na kruchym fundamencie, jakim jest natura ludzka.
Może ta refleksja będzie dla niektórych przykra czy bolesna, bo nie znają wystarczająco teologii, a może też za mało się modlili i widzą głównie zewnętrzność. Jednak podczas udzielania sakramentu małżeństwa dzieje się naprawdę wiele: młodzi zapraszają do swojej rodziny samego Chrystusa, który staje się ich Przyjacielem i Opiekunem, a Kościół przyjmuje ich wtedy do sakramentalnej wspólnoty rodzin. Chrześcijanin powinien zawsze uwzględniać w życiu zalecenia Chrystusa, które przekazuje Kościół.
Młodych, którzy myślą o małżeństwie, chciałbym zachęcić, by otworzyli się na Chrystusa, który chce towarzyszyć ich życiu. Niech przykłady szczęśliwych chrześcijańskich małżeństw będą dla nich jednym z ważnych życiowych argumentów.
"Niedziela" 35/2007