Czyżby pękła nam Ewangelia?
Ks. Ireneusz Skubiś
Niekiedy pytają mnie ludzie, o jakiej porze najlepiej mi się pracuje. Odpowiadam, że najlepszym czasem jest dla mnie ok. godz. 3.30, bo wtedy można spokojnie uporządkować swoje myśli i bez ciągłych zakłóceń telefonicznego dzwonka nagrać je na magnetofon. To prawdziwy luksus. Po ok. półtorej godziny za oknem słychać szum samochodów i choć nie ma jeszcze uciążliwych telefonów, to jednak brak już tej wspaniałej ciszy i spokoju.
Tak było i dzisiejszego poranka, kiedy czytałem tekst wywiadu z europosłem z PO Janem Olbrychtem, niezwykle ważny, mówiący o sprawach związanych z chrześcijaństwem w wymiarze globalnym. Przyjemnie wspomnieć rozmowę z tym nieprzeciętnym człowiekiem, ukazującą problemy, z którymi mierzy się Europa. Problemy te podejmują ludzie różnych opcji. Pamiętamy, jak nad przyszłością Starego Kontynentu pochylał się Ojciec Święty Jan Paweł II, jak wszyscy słuchaliśmy tych ważnych wypowiedzi Papieża, które może nieraz wydawały się dla nas trudne, i zastanawialiśmy się, dlaczego daje nam takie, a nie inne wskazówki. Jakże bardzo brak nam dzisiaj Jana Pawła II i jego mądrego, szerokiego spojrzenia na wszystkie trudne ludzkie sprawy...
Ukazał się ostatni tom „Dzieł zebranych Jana Pawła II” (Wydawnictwo M) w polskim tłumaczeniu – kolekcji zawierającej całość nauczania Papieża, adresowanej zarówno do naukowców, jak i zwykłych czytelników. (Tom XVI zawiera też posłowia członków komitetu honorowego tego wydania – refleksję ludzi poproszonych o słowo komentarza, wśród których miałem zaszczyt się znaleźć jako redaktor naczelny „Niedzieli”). Z całego serca polecam to wydawnictwo wszystkim, którzy mają ambicję posiadać dobrą bibliotekę. Nie wolno przeoczyć całej spuścizny Jana Pawła II, dlatego pewnie jeszcze długo będzie ona przedmiotem studiów pokoleń, tak jak stale studiujemy dokumenty Soboru Watykańskiego II, choć upłynęło już wiele lat od jego zakończenia.
Jan Paweł II patrzy na Polskę już z okna domu Ojca. A my mamy i dziś w kraju sytuację szczególną. Nie wspomnę tu już o tych, którzy zupełnie stanęli po stronie ateizmu w swoistym egzaminie, jaki lewicowy poseł przygotował dla kandydatów na prezydenta – chodzi o stosunek do in vitro. Ale mamy wiodące partie polityczne, których politycy najwyższego szczebla pokazują się na Mszach św., ba, przystępują do Komunii św. i – oczywiście w różnym stopniu – akceptują zasady etyczne głoszone przez Kościół, a stajemy bezsilni przed faktem wielkiej nienawiści między tymi ugrupowaniami i ich zwolennikami. Mówi się o podzielonej Polsce, o niemożliwości pogodzenia się Polaków. Jest to sytuacja zgorszenia dla wszystkich, antyświadectwo dla całego Kościoła i niechlubna opinia, jaką o nas wyrabia sobie świat. Czyżby pękła nam Ewangelia? Czy to posiew diabelskiego nasienia, tak trudnego do wytrzebienia? Czytając wspomniany wywiad z dr. Olbrychtem, uświadomiłem sobie wyraźnie, że brniemy w jakiś ślepy zaułek, z którego nie widać wyjścia. Jaki jest sens tej nienawiści, zawiści, tego samozniszczenia? Przypomina mi się historia dwóch sióstr, która wydarzyła się w latach 60. Zwróciły się one do sądu, bo dziecko jednej wyrządziło jakąś krzywdę – pewnie niechcący – dziecku drugiej. Sądy spowodowały, że obie rodziny stanęły na skraju nędzy – wszystkie pieniądze poszły na adwokatów. Czy ta polska nienawiść, podsycana przez różnych ludzi w kraju, a także w Europie, nie skończy się taką polską nędzą? My się po prostu nie lubimy, u nas zachowaniem numer 1, zwłaszcza w stosunku do przedstawicieli innej opcji politycznej, jest kpina, szydzenie, cynizm. Z bólem patrzę też na polskich dziennikarzy, którzy wyszukują okazji, żeby ostrzyć pióro i niszczyć kogoś, kto nie jest po ich linii, którzy judzą i prowokują.
Dlatego, głęboko poruszony, chciałbym zwrócić uwagę wszystkich na nasz stosunek do Ewangelii. Podobno Jan Paweł II przy okazji jednej z pielgrzymek do Ojczyzny, parafrazując słowa proroka Izajasza, zapytał któregoś z przyjaciół: Czy ten naród nie czci mnie tylko wargami? (por. Mt 15, 8). Czasem wydaje się, iż nasz naród zapomniał, że jest katolicki. Zapomniał, że miał tak wspaniałego duchowego przywódcę w osobie polskiego Papieża, który był darem Ojca historii. Myślę, że powinien się tu odezwać także Kościół, który przez tyle wieków łączył naród. Nie chcemy żyć tylko w kategoriach politycznych – one prowadzą do samozniszczenia, do wyczerpania przeciwnika aż do końca. Te kategorie można podsumować stwierdzeniem, że prawdziwą przyczyną katastrofy pod Smoleńskiem była nienawiść. Gdybyśmy potrafili się porozumieć, uznać brata jako brata – ta tragedia byłaby do uniknięcia. Ta katastrofa nie była potrzebna. Czy Polak może zapomnieć siłę polskiej solidarności? A przecież, jak powiedział Jan Paweł II po przyjeździe do Ojczyzny po stanie wojennym – „Nie ma solidarności bez miłości”...
Jan Paweł II przyszedł do nas w tamtym trudnym czasie i wciąż do nas przychodzi. Przychodzi także do polityków PO i PiS-u i mówi: Nie będzie solidarności bez miłości, nie będzie pojednania bez przebaczenia – nie tylko gestem wyciągniętej ręki, ale przebaczenia rozumem i sercem. Życzę Polsce, by posłuchała Papieża. Może takim nadstawieniem ucha na to, do czego gorąco chciał nas przekonać, będzie jego beatyfikacja...
"Niedziela" 31/2010