U progu roku szkolnego 2010/2011
Ks. Ireneusz Skubiś
Przed nami kolejny rok szkolny, a z nim niezmiernie wiele starych problemów, z którymi boryka się prawie każda polska rodzina – wśród nich zakup podręczników i przyborów szkolnych, odzieży. Nowością w tym roku jest jak największe otwarcie się szkół na przyjęcie 6-latków. Czy kierunek myślenia Ministerstwa Edukacji okaże się dobry? Owszem, współczesne dzieci to już zupełnie inne dzieci, obeznane z techniką komputerową, śmiałe i myślące – ale to przecież mimo wszystko małe dzieci, którym przyspiesza się dorastanie i... szybsze przystąpienie do pracy, m.in. na rzecz naszych emerytur. Poza tym, czy nasze szkoły są dobrze przygotowane na przyjęcie „maluchów”? Czy są przygotowane do ich nauczania, odpowiednio wyposażone, bezpieczne...
Istnieją też problemy duszpasterskie, związane z rozpoczynającym się nowym rokiem szkolnym. Chodzi o to, by uczestnictwo w szkolnej katechezie łączyło się z obecnością dzieci na niedzielnej Mszy św. i uczestniczeniem w życiu parafii oraz by przekładało się na życie codzienne uczniów. Nowy rok katechetyczny więc to także duże wyzwanie dla uczących religii. Wciąż na nowo trzeba się zastanawiać, jak powinna wyglądać dziś katechizacja, jakie są jej cele. Formowanie w wierze to podstawowe zadanie Kościoła. W historii znane były wielkie szkoły katechetyczne, np. w Aleksandrii, Antiochii, które świadczą o tym, jak myśl teologiczna była dojrzała, pogłębiona, jak ówcześni „katecheci” umieli wyjaśniać Boże objawienie.
Pan Jezus powiedział: „Idąc na cały świat, nauczajcie wszystkie narody”... (por. Mt 28, 19). Dotyczy to również dzisiejszej katechizacji w polskiej szkole, co również jest spełnianiem owego nakazu Chrystusa. Dlatego na wszystkie sprawy związane z katechizacją patrzymy nie tylko w sposób techniczny, związany ze sposobem przekazywania wiedzy religijnej. Nauka religii w szkole ma także charakter posłanniczy. Katecheta – czy to duchowny, czy świecki – jest w imię samej Trójcy Przenajświętszej posłany, żeby głosić Słowo Boże. Ostatecznym celem nauki wiary jest świadectwo. Chodzi więc także o sprawę przyjęcia wiedzy religijnej na forum sumienia, a więc przeżywanie jej i wdrażanie w życie. Inaczej przyjmuje się wzory chemiczne, inaczej wiedzę o danym regionie geograficznym czy klimacie, a zupełnie inaczej wiedzę o Bogu – Ojcu, Synu i Duchu Świętym – Bogu, do którego się modlimy, z którym idziemy przez życie, zachowując Jego przykazania, któremu ufamy. Katecheza ma nas wprowadzić w świat, który jest Boży, pokazać wielki sens stworzenia, człowieka jako jego gospodarza i Pana Boga, który stoi nad wszystkim.
Bywa, że katecheta nie spełnia w sposób doskonały swojej roli, nie zawsze ma dar przekazywania tej Bożej nauki. Tu dotykamy już pola działania Łaski, uzależnionej też od tego, jak Boże natchnienie, dary Ducha Świętego przyjmuje człowiek. No cóż, nikt nie jest zwolniony z pracy nad swoim charakterem, nad swoim wnętrzem, a skuteczną pomocą jest tu z pewnością modlitwa.
Jak wspomniałem, ujawnił się też problem relacji między szkołą z nauką religii a parafią i parafialnym kościołem. Występuje tu jakiś niedosyt: na lekcje religii uczęszcza duży procent młodzieży, ale nie ma to przełożenia na jej obecność w kościele. Za mało jest młodzieży, która włącza się w życie parafii, a jest to przecież pewne świadectwo wiary. To duże wyzwanie dla duszpasterzy, i trzeba mu wychodzić naprzeciw. Wydaje się, że w sukurs powinna im przyjść rodzina. Świadoma wartości religii w życiu człowieka, winna zadbać o to, by młodzi mieli szansę przeżycia religijnego, tym cenniejszego, że doświadczanego wśród najbliższych. Myślę, że wszystkim powinno zależeć na dobrym wychowaniu młodego człowieka.
Życzę szkołom, pedagogom, dzieciom i rodzicom, żeby umieli dostrzec wielki dar obecności Kościoła w naszym życiu społecznym oraz dar katechezy. Bo to nie tylko ważne uzupełnienie wykształcenia ogólnego młodego człowieka, ale w sumie najważniejszy przedmiot w szkole, dający ogromną szansę na piękny rozwój wewnętrzny.
"Niedziela" 36/2010