Świat areną bitwy o życie
Lidia Dudkiewicz, Redaktor Naczelna „Niedzieli”
I stało się... Mary Wagner ponownie została skazana! Sąd uznał kanadyjską obrończynię życia, przebywającą od grudnia ubiegłego roku w areszcie w Milton, za winną stawianych jej zarzutów. Wyrok zostanie ogłoszony 5 maja br. i wtedy dowiemy się, na jak długo tym razem zostanie zamknięta za kratami. Jej winą jest to, że chce zatrzymać współczesny holokaust, broniąc życia nienarodzonych dzieci, modląc się za nie i za ich matki. Podczas swojej ostatniej rozprawy sądowej Mary odmówiła zeznań i przez kilka godzin trwała milcząco, w cichym proteście, ze spuszczoną głową. Znaną nam już nawet osobiście heroiczną Kanadyjkę wspierają Polacy. Kilka miesięcy temu przebywała w naszym kraju i opowiadała o kanadyjskich fabrykach śmierci, urządzanych w klinikach i gabinetach aborcyjnych, gdzie dzieci można zabijać w majestacie prawa aż do chwili narodzin. Do Kanady udał się niedawno ks. Piotr Bałtarowicz. Zamieszkał w parafii w pobliżu więzienia, w którym Mary jest zamknięta. Jak poinformował polski obrońca życia Jacek Kotula, ksiądz codziennie modli się za Mary na Różańcu, chodząc wokół więzienia, tak jak ona z Różańcem chodziła wokół kliniki aborcyjnej.
[powiazane id="" rodzaj="link" tytul="Edytorial 17/2015" zajawka="Wypowiedź redaktor naczelnej "Niedzieli", Lidii Dudkiewicz." zdjecie="1429715453.jpg" link="http://fm.niedziela.pl/site/audio/2101" multimedia="AUDIO"][/powiazane]Można się zastanowić: czyżby ludzkość przestała kochać życie?... Dziś egzystujemy jakby między miłością a barbarzyństwem. Już w 1997 r. w Kaliszu Jan Paweł II zauważył, że świat stał się areną bitwy o życie. Przywołał wtedy słowa bł. Matki Teresy z Kalkuty, tłumaczącej, że życie to najpiękniejszy dar Boga. Przypominała ona, iż zostaliśmy stworzeni przez Boga, aby kochać i być kochanymi. „Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się wzajemnie nie pozabijali...” – ubolewała Matka Teresa. W świecie polityki też mamy wspaniałe przykłady obrońców życia, jak prezydent USA Ronald Reagan. Wzywał on do opamiętania ludzi, którzy sami zdążyli się narodzić, a jednocześnie nie chcą uznać świętości życia i popierają aborcję.
W tym kontekście spójrzmy na Europę. Papież Franciszek niedawno porównał ją do babci „już bezpłodnej i nietętniącej życiem”. Na łamach tego numeru „Niedzieli” jeden z autorów zwraca uwagę, że Stary Kontynent przypomina starożytny Rzym w schyłkowej fazie. Tam rozkład nastąpił od wewnątrz, przez demoralizację społeczeństwa, a barbarzyńscy najeźdźcy tylko dopełnili zniszczenia. A czy może być większa demoralizacja od tej współczesnej, gdy Boga wyrzuca się z życia publicznego i rujnuje prawa natury? Istnieje już groźba, że Europejczycy będą na swoim kontynencie w mniejszości, gdyż bronią się przed nowym życiem. Przejawy tego spotykamy na co dzień. Zajrzę na własne podwórko, w centrum miasta, wszędzie widzę bloki z pustymi mieszkaniami oraz starszych ludzi, którzy pozostali sami i przez całe godziny wyglądają przez okna. Ostatnio ten mój smutny obraz rozjaśnił promyk. Od kilku tygodni przez sufit docierają odgłosy stópek radosnego dziecka, biegającego w mieszkaniu na górze. W całej klatce schodowej to jedyna młoda rodzina z dziećmi... No cóż, zbliża się i do nas katastrofa demograficzna, a jednocześnie nie tylko gdzieś daleko w świecie, ale też tutaj, w Polsce, ciągani są po sądach ludzie, których winą jest to, że bronią prawa dzieci do życia. Cieszy fakt, że zdecydowana większość Polaków wyraźnie pokazuje swoją troskę o przyszłość, m.in. organizując Marsze Świętości Życia, jak te z niedzieli 19 kwietnia br., które poparł papież Franciszek.
„Niedziela” 17/2015