Kocioł z oszczerstwami
Jerzy Robert Nowak
Antykościelna fala
Od kilku miesięcy polskie media zalewa szokująco wielka fala wystąpień antykościelnych. W postkomunistycznym Przeglądzie z 5 października 2004 r. pisano już nawet wprost o możliwości nowej "wojny" między lewicą a Kościołem. Można by było stworzyć prawdziwie obszerną Białą Księgę o walce z Kościołem tylko w oparciu o "dorobek" medialny ostatniego półrocza. Tak wielkiej i zmasowanej ilości wystąpień antykościelnych w stosunkowo krótkim czasie nie było chyba w Polsce od czasów osławionej gomułkowskiej nagonki na Kościół z okazji Millennium w 1966 r. (Inna sprawa, że za Gomułki nie było czasopism, w których ukazywałoby się aż tyle agresywnie szmatławych publikacji antykościelnych, jak dziś w Faktach i Mitach oraz w Urbanowym Nie).
Z czego wynika ta nagła gwałtowna eksplozja antykościelna w mediach po tylu latach pozorowania przez postkomunistów chęci trwałego porozumienia z Kościołem, ich twierdzeń o wyrzeczeniu się raz na zawsze wszelkich fobii antykościelnych i antyreligijnych? Odpowiedź jest aż nadto prosta. Postkomuniści czują się coraz bardziej izolowani w społeczeństwie w czasie, gdy lawinowo odsłaniane są ich kolejne afery, kolejne kompromitacje. A tu już nie za długo grozi wyborcze rozliczenie. Coraz bardziej spanikowani, postanowili więc sięgnąć do już dawno wypróbowanej przez siebie metody - poszukania tematów zastępczych dla maksymalnego odwrócenia uwagi od swych żałosnych afer i krętactw. I tak sięgnięto w zmasowanej kampanii propagandowej do ataków na rzekomą pazerność, fanatyzm i antydemokratyczność Kościoła oraz poszczególnych duchownych. W myśl zasady: "Kłamcie, kłamcie, a coś z tego przylgnie!". Maksymalne powielenie oszczerstw ma przynieść upragniony cel. Niech np. gawiedź ochoczo rzuci się na barwne opowiastki o rzekomym imperium czy maybachu o. Rydzyka i... przestanie ciągle zajmować się prawdziwymi (podkr. J. R. N.) aferami SLD-owskimi. Mając tak wiele mediów do postkomunistycznej dyspozycji, można w nich tym łatwiej mnożyć różne opowieści o bogactwie i pazerności przeróżnych duchownych. W kotle z oszczerstwami można zresztą ugotować wiele innych dań - do wyboru, do koloru. Jednych księży oskarży się o znęcanie nad dziećmi w szkołach, innych - o pedofilię. Jak pisano w Tygodniku Solidarność z 3 września 2004 r.: "Dzień bez afery z pedofilią wśród księży jest dla prasy dniem straconym".
Atakom na Kościół generalnie i na poszczególnych duchownych towarzyszą postulaty godzących w Kościół nowych rozwiązań podatkowych i odpowiednio godzące w etykę chrześcijańską żądania ułatwienia aborcji, eutanazji, wprowadzenia małżeństw homoseksualistów etc. Te ostatnie sprawy mają zarazem sprzyjać poszerzaniu przyszłego wsparcia wyborczego postkomunistów w kręgach feministek, homoseksualistów, lesbijek itp., itd. Spróbujmy choć skrótowo przyjrzeć się kierunkom obecnych ataków na Kościół i towarzyszącemu im językowi nienawiści.
Zachęty, by uderzyć w Kościół
Gazeta Wyborcza z 20 września nadała wymowny tytuł: No to uderzmy w Kościół tekstowi Wojciecha Załuski, referującego przebieg przeprowadzonej 18 września 2004 r. SLD-owskiej konferencji programowej Państwo - Kościół, lewica - religia. Wśród zachęcających do uderzenia w Kościół znaleźli się m.in.: b. PRL-owski prominent, dyrektor generalny PRL-owskiego Urzędu ds. Wyznań Aleksander Merker; wicenaczelny lewicowego periodyku Forum Klubowe Andrzej Izdebski; przedstawiciel SLD-owskiej młodzieżówki Konrad Gołota; prezes stowarzyszenia Neutrum Czesław Janik. Izdebski gromko wołał: "Nie zgadzamy się na narastającą indoktrynację religijną za pośrednictwem państwowych środków i obciążającą państwowe wydatki". Gołota opowiedział się za usunięciem religii ze szkół, wołając: "Dlaczego mamy płacić katolickim funkcjonariuszom za podtrzymywanie ich religii. Czas skończyć z religijną indoktrynacją!". Janik posunął się do nazwania III RP Glempokracją i twierdzeń, iż "w Polsce w gminie rządzi proboszcz", demagogicznie pytając: "Czy Polacy pozostaną niezależnym narodem, czy kierowanym z Watykanu?". Zapewniał, że wielu wierzących też poprze ograniczenie wpływów duchowieństwa, bo: "Nie wszyscy, którzy chodzą do Kościoła, są bowiem bezmyślnymi kreaturami".
Jak z tego widać - niektórzy w SLD zaczęli sięgać do słownictwa godnego najgorszych lat okresu stalinowskiego. Wśród osób najgwałtowniej perorujących przeciwko Kościołowi znalazł się mazowiecki baron Jacek Zdrojewski, rzucający hasło: "Odbierzmy Kościołowi średniowieczne przywileje".
Burzliwa antykościelna wrzawa na SLD-owskiej konferencji zaniepokoiła niektórych bardziej pragmatycznych działaczy postkomunistycznych, w tym nawet b. szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemątkowskiego. Ostrzegł on swych partyjnych kolegów, że zaostrzenie kursu wobec Kościoła "to najgorsza przysługa, jaką Sojusz może sobie wyświadczyć. Zaraz zacznie się bowiem dyskusja, z której wyniknie, że jesteśmy spadkobiercami tych, którzy aresztowali prymasa Wyszyńskiego i zabili ks. Popiełuszkę... Po co nam to?" (cyt. za W. Załuska: Kurs na wyborczy antyklerykalizm, Gazeta Wyborcza z 21 września).
Politycy postkomunistyczni częstokroć wręcz kompromitują się dowodami skrajnej ignorancji przy okazji swoich ataków na Kościół katolicki. Tak jak się stało w czasie wystąpienia wiceprzewodniczącego SLD Grzegorza Napieralskiego na ekranie TVN 24. Zbłaźnił się on stanowczym postulowaniem, by w klasach szkolnych wisiały inne znaki religijne niż tylko katolicki krzyż, lecz także - jak się wyraził - "znaki ewangelików i prawosławnych". "Cóż, gdyby polityk Sojuszu chodził kiedyś na lekcje religii, wiedziałby, że krzyż jest znakiem całego chrześcijaństwa" - skomentowała wystąpienie Napieralskiego Ewa K. Czaczkowska na łamach Rzeczpospolitej z 20 września 2004 r.
Pomysły na finansowe niszczenie Kościoła
Postkomuniści, których rządy okazały się tak niszczące dla budżetu państwa, postanowili poszukać "oszczędności budżetowych" kosztem tak nielubianego przez nich Kościoła katolickiego. Szczególnie radykalne uderzenie w Kościół zaproponowała przewodnicząca klubu parlamentarnego Socjaldemokracji Polskiej Jolanta Banach. Zażądała ona opodatkowania pieniędzy z niedzielnej tacy. W ten sposób - jak przypomniano w Tygodniku Solidarność z 20 sierpnia 2004 r. - partia Borowskiego "chce nałożyć kolejne obciążenie fiskalne za te same pieniądze, bo przecież wierni przekazują datki w czasie mszy ze środków, za które już odprowadzili podatki dochodowe". Jak akcentował Krzysztof Świątek we wspomnianym tekście z Tygodnika Solidarność pt. Tonąca tacy się chwyta - "Wprowadzenie ustawy obciążającej dodatkowo ofiary z tacy stanowi poważne zagrożenie dla istnienia tysięcy małych, wiejskich parafii z całej Polski. Ich proboszczowie już borykają się - w związku z ubożeniem społeczeństwa - z trudnościami w dokonywaniu comiesięcznych podstawowych opłat za elektryczność, wodę i ogrzewanie".
Z kolei posłanka Socjaldemokracji Polskiej Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska wystąpiła z inicjatywą wprowadzenia podatku dochodowego od działalności gospodarczej instytucji kościelnych, takich jak wydawnictwa, co znacząco ograniczyłoby możliwości wydawnicze Kościoła. Pomysł ten natychmiast entuzjastycznie poparł wicemarszałek Senatu Ryszard Jarzembowski z SLD.
Jaskrawym przejawem wrogości wobec Kościoła było przegłosowanie w Senacie likwidacji dotacji Funduszu Kościelnego. Rzeczników tej nowelizacji nic nie obchodzi fakt, że Fundusz Kościelny został wprowadzony jako rekompensata ogromnych strat poniesionych przez Kościół na skutek konfiskaty przez stalinowski aparat władzy dóbr kościelnych w 1950 r. Uderzenie w Fundusz Kościelny znajdowało się w jaskrawej sprzeczności z porozumieniami konkordatu. Nie przeszkodziło to jednak w bezprawnej decyzji Senatu, odrzuconej na szczęście w Sejmie.
Antykatolicki język nienawiści
Ataki na Kościół bardzo często wyrażane są jadowitym językiem nienawiści, godnym najgorszych czasów PRL-u. Oto kilka próbek: Krystyna Kofta w postkomunistycznym Przeglądzie z 5 września 2004 r.: "Czasami wydaje mi się, że nie ma nic gorszego niż PPK, czyli Prawdziwy Polak Katolik". Na łamach tegoż postkomunistycznego Przeglądu (nr z 3 października) został wydrukowany jeden z najagresywniejszych ataków na Kościół - tekst o niewybrednym tytule Kopytka złożone do paciorka?, pióra fanatycznej feministki i tropicielki antysemityzmu Bożeny Umińskiej. Posunęła się ona do stwierdzenia: "(...) w polskim Kościele dominuje (podkr. J. R. N.) obsesyjna, ksenofobiczna tradycja narodowo-katolicka, dla której nieodzowne jest istnienie wykluczonych i napiętnowanych: kobiet, Żydów, innowierców".
Zarzucać Kościołowi katolickiemu w Polsce dominację ksenofobii, godzącej w kobiety, Żydów i wyznawców innych religii, może tylko wyjątkowo cyniczny i jadowity oszczerca, nieliczący się nawet z cieniem troski o elementarne fakty. Warto dodać, że cytowany tu tekst Umińskiej stanowił niezwykle pochlebną recenzję z książki innej bardzo niechętnej Kościołowi agresywnej feministki Kazimiery Szczuki - Milczenie owieczek. Rzecz o aborcji. Przypomnijmy, że Szczuka została usunięta z telewizyjnego Pegaza po użyciu przez nią w prowadzonym programie skrajnie wulgarnego epitetu na temat płciowego organu kobiety. Dziś w wyjątkowo nietaktowny sposób, poniżej jakiegokolwiek poziomu, prowadzi w TVN teleturniej Najsłabsze ogniwo.
Z kolei prof. Maria Janion, b. marksistka, a dziś szczególnie agresywna tropicielka polskiego "nacjonalizmu i antysemityzmu", na łamach Gazety Wyborczej z 2-3 października 2004 r. (tekst Rozstać się z Polską?) z lubością eksponuje wyraźnie bardzo bliski jej duchowo fragment powieści Mariusza Sienkiewicza Czwarte niebo, atakujący tradycje narodowe i religię: "Przechowywał rodzinne, może nawet plemienne pieczęcie pokoleń, które dzisiaj wyglądały sensownie jedynie w języku i twardniały na karku niczym garb powinności Polaka, syna, człowieka. Bóg-Honor-Ojczyzna, Wiara-Patriotyzm-Rodzina, Tradycja-Katolicyzm-Historia. (...) Zawsze przecież może odwołać się do tego języka, wypełnić gardło retoryką i mówić aż do zadławienia: "wierzę w Boga Ojca", "w grzechów odpuszczenie", "jestem Polakiem", "kocham Ojczyznę, Rodzinę i Matkę Boską"". Tuż potem następuje komentarz prof. Janion: "Tymi pięknymi triadami można rzeczywiście się zadusić".
Warto tu dodać, że tegoroczną nagrodą Nike, na której przyznawanie mają wpływ ludzie bardzo mocno związani z Gazetą Wyborczą, uhonorowano powieść Wojciecha Kuczoka Gnój, pełną antykatolickich obsesji, przedstawiającą katolicyzm jako religijną "bezsensowną ciemnotę", a księży jako "dewiantów" (por. uwagi S. Krajskiego - Nowy socrealizm, Nasz Dziennik, 13 października 2004 r.).