Jak Gross szkaluje Kościół
Jerzy Robert Nowak
W lecie 2006 r. w USA została wydana książka "Strach" Jana Tomasza Grossa, która okazała się publikacją szkalującą Polskę i Polaków na dużo większą skalę niż "Sąsiedzi" - poprzednia książka tego amerykańskiego socjologa żydowskiego pochodzenia. Przeważająca część polskich krytyk tej publikacji, wydanej po angielsku pod tytułem "Fear", jednoznacznie zarzucała Grossowi rozliczne kłamstwa, antypolskie i antykatolickie, podważając jej jakąkolwiek wartość naukową. Dość przypomnieć choćby recenzje polskich profesorów z USA: Johna Radziłowskiego i Marka J. Chodkiewicza oraz znanego działacza polonijnego, adwokata z Kanady Ryszarda Tyndorfa. Jesienią 2006 r. wyszła w Warszawie moja 300-stronicowa książka "Nowe kłamstwa Grossa", demaskująca niebywale oszczerczy, antynaukowy i paszkwilancki charakter publikacji Grossa (książkę można zamawiać telefonicznie w wydawnictwie MaRoN: 0-608-854-215 oraz 0-503-538-606). Znamienne, że paszkwil Grossa spotkał się z ostrą, wręcz miażdżącą krytyką również ze strony znanego badacza z żydowskiego Instytutu Historycznego dr. Augusta Grabskiego w "Kwartalniku Historii Żydów" (nr 3 z 2006 r.).
Książka antypolska i antykatolicka
Nadzwyczaj ostre krytyki fałszów "Strachu" Grossa najwyraźniej wpłynęły na opóźnienie polskiego wydania tej książki, która ukazała się w Polsce dopiero teraz, ponad półtora roku od czasu amerykańskiego wydania. Gross, wyraźnie obawiając się o polski rezonans swej książki, dokonał w niej bardzo znaczących skrótów, usuwając m.in. rozliczne fragmenty, szczególnie ostro krytykowane w mojej książkowej odpowiedzi na jego paszkwil. Rzecz znamienna - charakteryzująca cynizm i nieuczciwość jego podejścia - że Gross nie poinformował nigdzie swoich czytelników o bardzo dużych skrótach i retuszach książki, osłabiających nader kompromitującą dla niego wymowę jawnie polakożerczych i katolikożerczych wywodów tej publikacji. Dla przykładu - Gross usunął jedno z najpodlejszych antykatolickich pomówień z amerykańskiego wydania jego książki pod angielskim tytułem "Fear" (s. 162) - rzucone pod adresem duchowieństwa katolickiego w Polsce oskarżenie o popełnianie "mordu rytualnego" na dzieciach żydowskich. Gross pisał: "W sprawie oskarżeń o mord rytualny możemy wyraźnie rozpoznać odmienną praktykę, która nigdy nie była szeroko dyskutowana jako sporny problem stosunków polsko-żydowskich. Mam tu na myśli «mord rytualny» na żydowskich dzieciach ze strony katolickiego duchowieństwa, dokonywany poniekąd za każdym razem wtedy, gdy żydowskie dziecko było chrzczone bez wyraźnego żądania czy upoważnienia od jego czy jej rodziców".
Przypomnijmy, że setki dzieci żydowskich było podrzucanych bardzo często bezimiennie pod bramy polskich klasztorów, a udzielający im schronienia zakonnicy i zakonnice byli narażeni ze strony Niemców na niechybną śmierć w przypadku wykrycia ich żydowskich podopiecznych. Czyż nie jest więc przykładem skrajnego, antykatolickiego fanatyzmu wysuwanie przez Grossa tego typu oskarżeń pod adresem ludzi, którzy z narażeniem własnego życia ukrywali żydowskie dzieci?
Rozliczne drastyczne cięcia w "Strachu" Grossa nie mogły przesłonić i tak ordynarnie antypolskiej i katolikożerczej wymowy jego książki. Tym większe musi być w tej sytuacji zdumienie, że paszkwil tego typu mógł się ukazać nakładem krakowskiego wydawnictwa "Znak". Aby sobie wyobrazić rozmiary oszczerstw Grossa, przytoczę teraz za krakowskim przekładem "Strachu" przykłady jego antykatolickich kalumnii, odkładając sprawę jego polakożerczych fałszerstw do innej publikacji. Atakując polskie duchowieństwo za jego postawę wobec Żydów, Gross pisał (s. 137) o "kanibalizmie teologicznym większości Episkopatu" w Polsce. Zarzucał (s. 205), że kler w Polsce w czasie wojny był jakoby "głęboko antysemicki" (s. 205), twierdził, iż Kościół polski grał wówczas jakoby rolę "kolaboranta przez zaniechanie" (s. 315). Oszczercze ataki Grossa na Kościół katolicki są ordynarnymi oszczerstwami, całkowicie sprzecznymi z prawdą historyczną i z autentycznymi świadectwami Żydów, którzy przeżyli Holocaust. Przypomnę tu choćby jakże piękne i wzruszające wspomnienia wybitnego polskiego matematyka żydowskiego pochodzenia Stefana Chaskielewicza. W książce "Ukrywałem się w Warszawie, styczeń 1943 - styczeń 1945", Kraków 1988, s. 188, Chaskielewicz pisał m.in.: "Osobnym rozdziałem, na ogół stosunkowo mniej znanym, była piękna postawa duchowieństwa katolickiego". Odsyłam w tej sprawie również do obiektywnego świadectwa znanego brytyjskiego publicysty Stewarta Stevena w jego książce "The Poles", wydanej w 1982 r. Steven tak m.in. pisał o postawie Kościoła katolickiego wobec Żydów w czasie wojny: "Kościół zachowywał się z nadzwyczajną odwagą, pomimo tego, że nawet zakonnicy i księża nie byli wolni od prześladowań przez władze. Ustalono, że praktycznie każdy klasztor w Polsce zajmował się Żydami w swej okolicy, ukrywając tysiące osób, głównie kobiety i dzieci. (...) Indywidualne akty heroizmu poszczególnych duchownych są zbyt liczne, by móc je wszystkie wymienić. (...) Ojciec Urbanowicz z Brześcia nad Bugiem został rozstrzelany przez Niemców w 1943 r. za pomaganie Żydom. Rektor Akademii Teologicznej w Warszawie został posłany za tę samą «zbrodnię» do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie zmarł od tortur w październiku 1943 r. Dziekan parafii w Grodnie i przeor zakonu franciszkańskiego zostali rozstrzelani za pomaganie Żydom".
Oczernianie kard. Sapiehy
Szczególnie podłe są zawarte w książce Grossa oszczercze pomówienia pod adresem metropolity krakowskiego, kard. Adama Sapiehy - jednej z największych postaci Kościoła katolickiego w Polsce XX wieku. Na s. 206 polskiego przekładu "Strachu" czytamy cytowaną przez Grossa opinię o kard. Sapiesze, jakoby: "Kardynał zrobił wrażenie człowieka złego, bezlitosnego (...). No i antysemity". Na s. 314 polskiego przekładu Gross "twórczo" uzupełnił swe anglojęzyczne oszczerstwa wobec kard. Sapiehy, pisząc: "Nawet szczególnie szanowany po wojnie za postawę wobec władz okupacyjnych kard. Adam Sapieha nie oprotestował u gubernatora Franka nazistowskiej akcji mordowania Żydów. Nie ma w jego wypowiedziach ani w ówczesnych wypowiedziach innych hierarchów polskiego Kościoła nic - wspomina w wywiadzie, który ukazał się już po jego śmierci, ks. Stanisław Musiał - nie ma żadnych śladów współczucia czy troski. To jest przerażające".
Powoływanie się Grossa na ocenę ks. Musiała nie ma żadnego uzasadnienia. Nieżyjący już ks. Musiał nie miał większej wiedzy o historii stosunków polsko-żydowskich, znany był za to z jednostronnych, tendencyjnych tekstów, sprzecznych ze stanowiskiem Kościoła w sprawach stosunków między chrześcijanami a Żydami. Był nawet z tego powodu nazwany przez prymasa Polski kard. Józefa Glempa reprezentantem opcji żydowskiej, a Zakon Jezuitów przysłał mu na piśmie zakaz "wypowiadania się w sprawie krzyży oświęcimskich i tematów pokrewnych". Szkalowany przez Grossa jako rzekomy antysemita arcybiskup krakowski Adam Sapieha, który wg ks. Musiała i Grossa jakoby nie okazał "żadnych śladów współczucia czy troski wobec Żydów", był w rzeczywistości głównym organizatorem potajemnej akcji pomocy Żydom w Małopolsce w czasie wojny. Jerzy Ślaski tak pisał o znaczeniu pomocy metropolity krakowskiego dla Żydów: "Wzorem duchowieństwa był także w tym zakresie (pomocy dla Żydów - J.R.N.) metropolita krakowski Adam Sapieha, który wielokrotnie apelował do Franka o zaprzestanie terroru wobec ludności żydowskiej, a gdy apele pozostawały bez skutku, osobiście stanął na czele akcji ratunkowej. Zaopatrywał Żydów w metryki, zlecał to duchowieństwu archidiecezji, otwierał przed nimi wrota klasztorów, umieszczał żydowskie dzieci w prowadzonych przez zgromadzenia zakonne internatach i sierocińcach. Prawą ręką arcybiskupa w tej pracy był znany działacz społeczny i kaznodzieja, ks. dr Franciszek Machay (...) w kościele Najświętszego Sakramentu na krakowskim Zwierzyńcu".
O interweniowaniu metropolity krakowskiego Adama Sapiehy w obronie Żydów u władz niemieckich już w 1940 r. pisał m.in. żydowski lekarz, dyrektor żydowskiego szpitala zakaźnego w getcie krakowskim Aleksander Biberstein w książce "Zagłada Żydów w Krakowie" (Kraków 1985., s. 38). Niestety, jedyną reakcją na tę interwencję było - jak pisze Biberstein (op. cit., s. 223) - uwięzienie w Oświęcimiu trzech rabinów, którzy ośmielili się prosić o interwencję metropolity".
Jak więc widzimy - wbrew kłamstwom Grossa - abp Adam Sapieha już w 1940 r. interweniował u generała gubernatora Franka w obronie Żydów, bezskutecznie, za to powodując zbrodniczą retorsję niemiecką wobec Żydów. Jakiż sens miałyby więc dalsze interwencje tego typu? Kard. Sapieha skupił się więc na tym, co było najskuteczniejsze - na organizowaniu w jego arcybiskupstwie zakrojonej na szeroką skalę pomocy Żydom, pomocy bardzo docenianej i eksponowanej przez autentycznych historyków, a nie nienawistników i hochsztaplerów typu Grossa. O jakże wielkich zasługach abp. Sapiehy w organizowaniu tak niebezpiecznej akcji ratowania Żydów w Małopolsce pisał m.in. najwybitniejszy dziś znawca dziejów Kościoła katolickiego w dobie wojny - historyk IPN-owski prof. Jan Żaryn w swej najnowszej pracy, publikowanej w książce "Wokół pogromu kieleckiego": "Arcybiskup krakowski wbrew zakazom niemieckim zezwalał swoim kapłanom na potajemne udzielanie chrztu Żydom i fałszowanie metryk oraz interweniował osobiście w sprawie żydowskich katolików".
Dlaczego "Znak" wydał katolikożerczą książkę?!
Kard. Adam Sapieha był protektorem "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego", ogromnie pomógł w ich powstawaniu i rozwoju. Tym bardziej zdumiewa, że prezes zarządu katolickiego wydawnictwa "Znak", które wydało książkę "Strach" - Henryk Woźniakowski - nie podjął się, w swoim wstępie do niej, obrony wspaniałej postaci metropolity krakowskiego w związku z ordynarnym zniesławieniem. Zdumiewa fakt, że we wstępie prezesa Woźniakowskiego nie znalazło się w ogóle żadne odcięcie się od antykatolickich oszczerstw zawartych w "Strachu". Jeszcze bardziej zdumiewa fakt, że wydawnictwo "Znak" zdecydowało się na wydanie tak katolikożerczej i polakożerczej książki. Zacytuję tu, za informacjami PAP-u, najnowszy komentarz prezesa IPN-u - prof. Janusza Kurtyki na temat "Strachu" Grossa: "Myślę, że pana Grossa można nazwać wampirem historiografii, dlatego że jego książka z nauką ma niewiele wspólnego, operuje przede wszystkim emocją, operuje bardzo ograniczonym zestawem źródeł, bardzo jednostronnie interpretowanych". Szczególnie szokuje fakt, że właśnie "Znak" wydał taką pozbawioną wartości, paszkwilancką książkę, brutalnie godzącą w ekumeniczny dialog między chrześcijanami a Żydami. Dialog tak ważny z punktu widzenia Kościoła i nas wszystkich. Książka Grossa sprzyja tworzeniu nowych murów nieporozumień między Polakami a Żydami, wzniecaniu wzajemnych waśni, szkodzi zarówno Polakom, jak i Żydom. Dodajmy tu, że sam prezes Woźniakowski podał z gruntu nieprawdziwą informację w swoim wstępie do przekładu książki Grossa, pisząc na s. VII o "hańbie, jaką był fakt, że po wojnie Polska była jedynym krajem, w którym Żydzi byli fizycznie zagrożeni jako Żydzi". Czyżby pan Woźniakowski nie słyszał o powojennych pogromach na Ukrainie, na Słowacji, na Węgrzech? Czyżby nie wiedział o zbrodniczej akcji antysyjonistycznej w Związku Sowieckim, notabene - opisanej przez Grossa, w rezultacie której zginęli m.in. słynny aktor żydowski Salomon Michoels, przywódcy Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, lekarze "syjoniści" itp.
Poza szczególnie oburzającymi oszczerstwami na temat kard. Sapiehy w książce "Strach" znajdujemy różne nieprawdziwe uogólnienia na temat takich polskich hierarchów, jak prymas Polski kard. August Hlond czy więziony i skazany przez komunistów w dobie stalinizmu bp Czesław Kaczmarek. Oskarżając prymasa Hlonda i całą polską hierarchię katolicką (poza biskupem Teodorem Kubiną) o brak publicznej reakcji na zbrodnię kielecką na Żydach w lipcu 1946 r., Gross cynicznie przemilcza cały, jakże złożony kontekst sytuacji w tej sprawie. Przemilcza przede wszystkim rzecz podstawową, że hierarchowie musieli się liczyć na każdym kroku z tym, że ich ewentualne oświadczenie zostanie cynicznie spreparowane na użytek reżimu w mediach, a oni nie będą mieli dosłownie żadnych szans na sprostowanie fałszu w tej sprawie. Były już wcześniej drastyczne przykłady zafałszowań tego typu, m.in. świadomego zmanipulowania przez reżimową Polską Agencję Prasową przebiegu rozmowy przedstawiciela Żydowskich Zrzeszeń Religijnych - prof. Michała Zylberberga z prymasem Polski Augustem Hlondem w styczniu 1946 r. Polska Agencja Prasowa fałszywie poinformowała wówczas, jakoby Prymas w rozmowie z prof. Zylberbergiem "potępił" napaści na Żydów i nazwał je zbrodniczą działalnością konspiratorów, którzy napadają na Żydów, zwalczając rząd. (Por. J. Żaryn: "Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947" w książce "Wokół pogromu kieleckiego", IPN, Warszawa 2006, s. 92). Władze komunistyczne uniemożliwiły wówczas wydrukowanie sprostowania kłamstw na łamach częstochowskiej "Niedzieli" (por. tamże, s. 92).
Gross skwapliwie powołuje się na publiczne wystąpienie bp. Teodora Kubiny przeciwko antysemityzmowi i mordowi na Żydach, przedstawia go jako swego rodzaju "jedynego sprawiedliwego" wśród polskich biskupów. Tylko że całkowicie przemilcza przy tym fakt, iż odezwa bp. Kubiny została sfałszowana w druku przez władze dla celów propagandowych. Dopisano do niej, bez wiedzy bp. Kubiny, polityczne proreżimowe stwierdzenia godzące w niepodległościowe podziemie i wyrażające poparcie dla władz. Znalazły się tam m.in. stwierdzenia: "Ogół społeczeństwa musi dzisiaj już wyraźnie powiedzieć, że dalszych zbrodni i walk bratobójczych nie chce i obce mu są intencje tych nieodpowiedzialnych czynników politycznych, które stwarzają podatny grunt dla mordów, ekscesów i zamieszek w Kraju. Czynnikom tym przeciwstawi wszystkie rozporządzalne siły dla obrony ładu wewnętrznego w państwie, dla obrony życia współobywateli i rozpoczętego dzieła odbudowy Ojczyzny" (wg J. Żaryn: op. cit., s. 99). Nic dziwnego, że wskutek takiego doświadczenia ze sfałszowaniem odezwy bp. Kubiny polscy hierarchowie odnieśli się krytycznie do propozycji jakichkolwiek publicznych wypowiedzi ze strony ludzi Kościoła w sprawie zbrodni kieleckiej.
Zdumiewające, że prezes zarządu "Znaku", p. Woźniakowski, nie zdobył się w swoim wstępie na żadne sprostowanie oszczerczych uogólnień Grossa w sprawie postawy hierarchii katolickiej wobec zbrodni kieleckiej. Tendencyjność Grossa dobrze ilustruje jego komentarz do fragmentu oświadczenia prymasa Polski kard. Hlonda ogłoszonego podczas spotkania z dziennikarzami zagranicznymi 11 lipca 1946 r. Na s. 195 polskiego wydania "Strachu" Gross przytacza słowa prymasa Hlonda: "Pragnę serdecznie, by sprawa żydowska w świecie powojennym znalazła wreszcie właściwe załatwienie". Gross natychmiast komentuje te słowa kard. Hlonda stwierdzeniem: "Innymi słowy, najlepiej by było, gdyby Żydzi do reszty z Polski wyjechali". Czy tego typu komentarz nie dowodzi maksimum złej woli z jego strony?!
Dość szczególnym "wynalazkiem" słownym Grossa jest jego próba wprowadzenia do obiegu nowych terminów: "katoendecja" i "katoendecy". Według Grossa (op. cit., s. 185): "Katoendek, innymi słowy, to szczególny przypadek katolika i endeka zarazem - rozpolitykowany po endeku ksiądz katolik i sekundujący mu rozmodlony endek". Właśnie na tę wymyśloną przez siebie katoendecką ideologię Gross zrzuca winę za mordowanie Żydów przez Polaków w czasie wojny i po wojnie. Słowo "katoendek" w książce i w wywiadach Grossa nabiera skrajnie pejoratywnego znaczenia, wręcz obelgi. Tym bardziej szokujący jest fakt, że Gross obrzuca epitetem "katoendecki historyk" (s. 305) jednego z czołowych historyków IPN-u, znanego z gruntowności badań i z obiektywizmu - prof. Jana Żaryna. Gross posuwa się wobec Żaryna do kolejnego epitetu, nazywając w swej książce (s. 203) "bezwstydną" cytowaną już przeze mnie publikację Żaryna: "Hierarchowie Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1945". Gross oskarża ją (s. 202) o rzekomą hagiografię pod adresem Kościoła.
Dodajmy, że Gross już po ukazaniu się jego "Strachu" w Polsce wciąż mnoży jadowite antypolskie i antykatolickie oszczerstwa w swych wywiadach prasowych. Na przykład w wywiadzie dla wydawanego przez Niemców "Dziennika" (nr z 12-13 stycznia 2008 r.) Gross posunął się do arcypotwornego polakożerczego pomówienia, stwierdzając m.in.: "Na podstawie świadectw ludzi żyjących w tamtym czasie można stwierdzić, że Polacy byli wdzięczni Hitlerowi za wymordowanie Żydów i uważali, że należy się mu za to pomnik. Agresja Polaków wobec Żydów nie wynikała tylko z oswojenia się ze śmiercią, ale także z akceptacji dla Holocaustu".
Z kolei w wywiadzie dla "Życia Warszawy" z 12-13 stycznia 2008 r. Gross posunął się do skrajnego antykatolickiego pomówienia, mówiąc: "Rolę Kościoła w tych wydarzeniach oceniam zresztą jak najgorzej. Kościół w ogóle nie potrafił się odpowiednio zachować w tej sprawie - ani podczas okupacji, ani po niej. Zresztą nie tylko Kościół polski. W końcu papież nie powiedział w tym czasie ani słowa w obronie Żydów. Wzór do naśladowania dla polskiej hierarchii był więc jak najgorszy".
Jak widzimy, przy tej najnowszej okazji, Gross połączył swoje oszczerstwa na temat Kościoła katolickiego w Polsce z kalumniami wobec Ojca Świętego Piusa XII, który - wg żydowskiego historyka Lapide'a - doprowadził do uratowania kilkuset tysięcy Żydów w czasie wojny.
Kolejny katolikożerczy wybryk w wykonaniu Grossa znajdujemy w jego wywiadzie dla tygodnika "Wprost" z 20 stycznia 2008 r. Gross posuwa się tam do oszczerczych stwierdzeń, iż Kościół "nadawał moralną sankcję prześladowaniom Żydów. Można nawet mówić o kolaboracji Kościoła z nazizmem przez zaniechanie (...). Dla milionów ludzi proboszczowie byli jedynymi nośnikami normy moralnej. Nie mówiąc wprost, że Żydów nie można zabijać, sankcjonowano prześladowania (...) większość duchownych egzaminu nie zdała". Przy okazji Gross zaatakował nawet wielkiego Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Antykatolickie wypowiedzi Grossa wywołały krytyczną ripostę abp. Józefa Życińskiego. Według "Gazety Wyborczej" z 14 stycznia 2008 r., abp Życiński uznał, że książka Grossa "rani i dzieli, często bez powodów".
"Niedziela" 4/2008