Nie chodzi nam o pospolite ruszenie
Z ks. Zbigniewem Kucharskim - asystentem generalnym Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży - rozmawia Katarzyna Woynarowska
Katarzyna Woynarowska: - Czym KSM różni się od innych katolickich organizacji młodzieżowych?
Ks. Zbigniew Kucharski: - KSM odróżnia od innych przede wszystkim to, że jest organizacją kościelną...
-?
- Już wyjaśniam. KSM z punktu widzenia prawa kanonicznego jest jedną z najbardziej eklezjalnych form wspólnoty laikatu w środowisku kościelnym. KSM nie może powstać oddolnie, powołuje go biskup i wyznacza księdza asystenta. Podobnie władze Stowarzyszenia powoływane są po części demokratycznie, po części hierarchicznie. Prezes zarządu diecezjalnego KSM jest mianowany przez biskupa dekretem, tak jak proboszcz. To pokazuje relację między prezesem KSM-u a biskupem diecezjalnym. Gdy ostatnio w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej nastąpiła zmiana biskupa, homagium, czyli hołd symbolizujący oddanie się władzy, składały nowemu biskupowi Stefanowi Regmuntowi osoby świeckie: prezesi zarządu diecezjalnego KSM i Akcji Katolickiej - oni w sposób szczególny reprezentują instytucję kościelną. KSM od momentu powołania go przez biskupa diecezjalnego staje się częścią struktury Kościoła katolickiego.
Druga różnica - KSM jest organizacją, która nie została stworzona po to, by przez nią prowadzić formację religijną i duchową dla młodych należących do Stowarzyszenia...
- Nie? To brzmi dość prowokacyjnie...
- Wyrwane z kontekstu - tak, ale proszę pozwolić na wytłumaczenie. Jesteśmy nastawieni głównie na apostolstwo, lecz nie podołamy zadaniu, jeśli sami nie będziemy duchowo uformowani. Chodzi w tym wypadku o to, że apostolstwo jest celem, dla którego realizacji Stowarzyszenie zostało powołane do istnienia, a formacja duchowa młodych jest koniecznym elementem życia naszej organizacji, bez którego prawdziwego apostolstwa nie będzie. Dopiero w duchu takiego rozumowania możemy mówić o formacji jako celu. Jeżeli więc chodziłoby tylko o formację religijną młodzieży, to prośba Jana Pawła II skierowana do Konferencji Episkopatu o powołanie do istnienia KSM-u byłaby trudna do zrozumienia. Osobowość prawna, kanoniczna i cywilna również byłaby niepotrzebna. Członkowie KSM-u muszą być kształtowani ku dojrzałej osobowości, zdolnej do ciężkiej, trudnej apostolskiej odpowiedzialności i pracy. KSM nie powstał po to, by młodzież jedynie czytała Pismo Święte. To można robić w każdej wspólnocie. KSM ma apostołować. APOSTOŁOWAĆ! Młodzi mają iść do młodych, i to przede wszystkim do tych, których w kościele już nie widać...
- Arcytrudne zadanie, bo dotyczy ludzi stojących w progu kościoła i zastanawiających się, czy wejść, czy może dać krok do tyłu... Mówiąc szczerze - mało komu się udaje trafić do nich. Do tego potrzeba liderów.
- I to na każdym szczeblu. Nie chodzi nam o pospolite ruszenie i nie zależy nam na jednorazowym zrywie... Dlatego praca nad sobą przede wszystkim, jako niezbędny i ciągły stan formacji. W KSM-ie uczestniczy się w cotygodniowych spotkaniach. Jest dyskusja, jest dzielenie się w grupach, są konferencje. I co istotne - dni formacyjne, mające rozwijać dar umiejętności, dar aktywnego funkcjonowania. Proszę zauważyć, że w Kościele mamy sporo osób z wyraźnym darem pobożności, niezwykle ważnym... Mniej jest tych z darem umiejętności. A apostoł we współczesnej rzeczywistości musi sprawnie poruszać się w świecie. Musi umieć się z tym światem skonfrontować. Skonfrontować, a nie podporządkować. Nadać temu światu inny bieg. A to jest już ogromna różnica - podporządkować się a przemieniać.
Dlatego w samym KSM-ie dokonuje się też pewna naturalna weryfikacja. Jak ktoś nie podoła naszemu stylowi działania, jak komuś - mówiąc młodzieżowo - "drukowane na oczy szkodzi", to nie odnajdzie się wśród nas. KSM musi planować i prowadzić w sposób strategiczny swoją aktywność. Wymaga ona skupienia, determinacji, wytrwałości. Młodzi podejmują się działań nie tylko na skalę swojej grupy, ale na skalę diecezjalną czy ogólnopolską. Z tego powodu KSM nie będzie nigdy organizacją nadzwyczajnie liczną. I w swoim działaniu mamy świadomość, że apostołujemy w środowisku osób, które być może nigdy w KSM-ie nie będą... Celem jest królestwo niebieskie, przybliżanie innych do Chrystusa w Kościele, a nie KSM sam w sobie dla siebie.
- Czyli sporo jest racji w określeniu, że do KSM-u potrzebne jest powołanie? Jak do seminarium czy zakonu?
- Bez pasji nie da się kroczyć tą ścieżką. Ona wymaga od młodego człowieka dużego poświęcenia. To muszą być głęboko ideowi ludzie. Do apostolstwa zorganizowanego trzeba mieć powołanie, tak samo jak do bycia siostrą zakonną czy księdzem. Proszę pomyśleć, kim są ci, którzy zrobili antynarkotykowy film. Ile pracy wymaga poznanie problemu, zebranie materiału, wyprodukowanie filmu i jego rozpowszechnienie! Trzeba odsunąć na bok czas na uciechy życia, zrezygnować z wielu przyjemności. Tak - słowa "pasja" i "powołanie" pasują jak ulał...
- Żeby dotrzeć do młodych niezdecydowanych religijnie, potrzebne są niekonwencjonalne metody działania...
- Kiedy Jan Paweł II mówił o nowej ewangelizacji, miał na myśli poszukiwanie nowych metod. Nieustannie poszukujemy takich form, bo świat się nieustannie zmienia. Tradycyjne formy pracy z młodzieżą nie wytrzymują presji współczesności. Przychodzi czas na warsztaty duszpasterskie dla księży, sióstr zakonnych. Ludzi nam w Kościele nie przybywa, a ubywa - czy dlatego jedynie, że "świat jest zły"? Wielu tylko mówi: "jest problem" i na tym się kończy... Powiela się metody pracy dotychczas funkcjonujące, a my musimy iść dalej. Jeżeli świat się rozwija ekonomiczne, technicznie, to musi być przestrzeń na rozwój form aktywności duszpasterskiej, przy zachowaniu i pielęgnowaniu jednocześnie tego, co było i jest dobre... Dlatego formacja w KSM-ie wygląda nieco inaczej niż w innych wspólnotach. Uważamy, że "formacja przez akcję" jest bardzo ważną metodą kształtowania młodych charakterów, co znajduje swoje miejsce w sposobie funkcjonowania Stowarzyszenia.
- Janowi Pawłowi II bardzo zależało na KSM-ie.
- Uważał, że bezdyskusyjnie jest on polskiemu Kościołowi niezbędny. Z całym poszanowaniem tego, co już istnieje w Kościele, na zasadzie - jedno zachowujcie, drugie czyńcie. Kościół ze swym bogactwem form działania musi się nieustannie rozwijać. Ale żeby, używając podwórkowego języka, nie strzelać sobie samemu bramek, musi dbać o wszystkie obszary. Gdy nie pozwalamy ludziom na aktywność w Kościele, to sami sobie ten Kościół zubożamy... Dlatego musi następować mądre, spokojne przeorganizowanie się duszpasterskie księży w tym kierunku, by była przestrzeń dla tworzenia się grup apostolskich, i to w każdej parafii bez wyjątku.
- Czy taki cel mają organizowane przez KSM warsztaty dla kleryków?
- One są po to, by przyszły ksiądz dostrzegał, że dzisiaj duszpasterstwo tzw. masowe nie sprosta wymaganiom czasu. Dzisiaj trzeba skupić się na formacji i komunikacji skierowanej do pojedynczego człowieka, okazywać zainteresowanie jednostce. Współczesne duszpasterstwo nie może polegać jedynie na tym, że ksiądz idzie na katechezę, powie kazanie, wyjedzie z grupą na pielgrzymkę. Musi być indywidualne ukierunkowywanie się na pojedynczego człowieka...
- Mówił Ksiądz, że KSM nie będzie nigdy organizacją liczną. Czy 30 tys. członków to mało?
- Przed wojną KSM, podobnie jak AK, było potęgą. Działamy od wznowienia dopiero 18 lat wśród ludzi od 16. do 30. roku życia. Mamy 2 tys. oddziałów parafialnych czy kół środowiskowych. Każda grupa ma swojego księdza asystenta, co oznacza, że towarzyszy nam spora grupa duszpasterzy. Nie ma bowiem KSM-u bez księży. Rozwijamy się więc dość sprawnie. Mamy zresztą nadzieję, że stoimy dopiero u początku drogi. Że wiele zostało już zrobione, ale wszystko jeszcze przed nami...
"Niedziela" 23/2008