Uzasadnić swoją wiarę
Ks. Paweł Rozpiątkowski
Czterech na dziesięciu wierzących i praktykujących katolików nie radzi sobie w dyskusji o in vitro. Brakuje im argumentów. Nie potrafią wyjaśnić stanowiska. Co drugi nie do końca potrafi odpowiedzieć na pojawiającą się krytykę zwrotu Kościołowi zagrabionego przez peerelowskie władze majątku. Polscy katolicy najlepiej są przygotowani do debaty w sprawie aborcji. Tylko 28, 4 proc. przyznało, że biorąc udział w takiej dyskusji, nie wszystko potrafią wyjaśnić. Takie wyniki przyniósł najnowszy sondaż przeprowadzony przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, kierowany przez ks. prof. Witolda Zdaniewicza na zlecenie „Niedzieli”.
1. Gdy ktoś krytykuje stanowisko Kościoła w sprawie aborcji – czy jest Pan(i) przygotowany(a) do podania własnej odpowiedzi?
64,9 % – tak, mam zawsze właściwe argumenty
28,4 % – tak, ale nie wszystko potrafię wyjaśnić
6,6 % – unikam dyskusji na te tematy
2. Gdy ktoś krytykuje stanowisko Kościoła dotyczące in vitro – czy jest Pan(i) przygotowany(a) do podania właściwej odpowiedzi?
43,4 % – tak, ale nie wszystko potrafię wyjaśnić
42,5 % – tak, mam zawsze właściwe argumenty
14,1 % – unikam dyskusji na te tematy
3. Czy chciał(a)by Pan(i) mieć kapliczkę/figurę świętą w pobliżu domu, w którym Pan(i) mieszka?
81,5 % – tak
15,8 % – nie
2,7 % – brak odpowiedzi
W badaniu postawiliśmy pytania o odwagę w manifestacjach wiary oraz o gotowość i merytoryczne przygotowanie do obrony nauki i interesów Kościoła, z którym respondenci się identyfikują wobec osób kwestionujących ją.
W pierwszym pytaniu chcieliśmy sprawdzić, jak często katolicy znajdują się w sytuacji, kiedy muszą stanąć w obronie podważanej czy krytykowanej nauki Kościoła. Wyniki trochę zaskakują. Tylko co trzeci znajduje się w takiej sytuacji często. Dwa razy więcej respondentów stwierdziło, że owszem, zdarza się, żeby w jego obecności ktoś podważał naukę Kościoła, ale dzieje się to bardzo rzadko. 7,5 proc. przyznało, że nie zdarza się to wcale. Jaki wniosek można wyciągnąć z tych wyników? Albo takie tematy nie pobudzają już do gorących dyskusji, albo katolicy żyją w bardzo jednorodnym środowisku i rzadko kontaktują się z ludźmi o innych zapatrywaniach.
Wśród grup zawodowych częściej niż średnio – 38 proc. odpowiedzi – takie dyskusje zdarzają się w środowiskach uczniowskich i studenckich, najrzadziej – odpowiednio 25,8 i 26,4 proc. – wśród rolników i przedsiębiorców. Raczej w dużych miastach niż w małych miasteczkach czy wioskach. Między ludźmi młodszymi niż starszymi, co jest o tyle zrozumiałe, że większość kwestionowanych w debacie publicznej stanowisk Kościoła dotyczy moralności w zakresie seksualnej sfery człowieka.
Gorące tematy
Jak więc katolicy wierzący i praktykujący zachowują się, jeśli już dojdzie do takiej dyskusji? Czy potrafią obronić swoje przekonania w starciu z tymi, którzy myślą i sądzą inaczej? ISKK postawił respondentom trzy konkretne pytania. Pierwsze dotyczyło sprawy zabijania nienarodzonych – to dyskusja z kilkunastoletnią historią, w której padło już wiele argumentów i można było dogłębnie zapoznać się z racjami dwóch stron sporu. W kolejnym pytaniu Instytut ks. prof. Zdaniewicza zapytał o sprawę, o której w Polsce publiczna rozmowa trwa od niedawna, czyli o zapłodnienie pozaustrojowe, bardziej funkcjonujące w debacie publicznej jako kwestia in vitro. Trzecie pytanie dotyczyło zwrotu majątku Kościoła zagrabionego przez władze PRL-u. Choć to, oczywiście, nie należy do depozytu wiary, to sprawa jest dzięki części mediów głośna, stanowiąc jeden z istotnych punktów publicznej debaty.
Nie unikają
Niewielka grupa badanych stwierdziła, że unika rozmowy na te tematy. 6,6 proc. nie odzywa się, gdy rozmowa schodzi na temat życia nienarodzonych. Co ciekawe, rozmowy na temat in vitro ucina albo nie podejmuje znacznie więcej respondentów – 14,1 proc. Skąd taka różnica? Można doszukać się dwóch powodów. Pierwszy – to stopień skomplikowania obydwu kwestii. W przypadku in vitro nie chodzi przecież tylko o zabijanie nienarodzonych, ale również o samo moralne zło pozaustrojowego zapłodnienia. Być może potrzeba też czasu – dyskusja trwa, w porównaniu z aborcją znacznie krócej – żeby katolicy poznali dokładnie nauczanie Kościoła w tej kwestii.
Mocne i słabe strony
Tę ostatnią tezę potwierdzałyby również wyniki odpowiedzi na dwa inne pytania. Więcej katolików radzi sobie z obroną stanowiska Kościoła w sprawie zabijania nienarodzonych. Gorzej jest w sprawie in vitro i zwrotu majątku Kościoła. Jeśli chodzi o aborcję, katolicy są pewni swoich racji. 64,9 proc. twierdzi, że w dyskusji nie daje się – mówiąc kolokwialnie – zapędzić w kozi róg. Tylko 28,4 proc. uważa, że czasem brakuje argumentów.
Jeśli chodzi o in vitro, odpowiedzi rozkładają się w następujący sposób: 42,5 proc. radzi sobie bardzo dobrze, 43,4 proc. – gorzej. Najtrudniej przychodzi badanym wytłumaczyć racje wspólnoty kościelnej w kwestii skradzionego majątku. 53,5 proc. brakuje argumentów.
Jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie. Zaskakująco najgorzej w dyskusji radzą sobie katoliccy uczniowie i studenci. Można to wyjaśnić tym, że są w trakcie nauki – także stanowiska Kościoła w tej materii, ale z drugiej strony – nabyta wiedza, albo w trakcie katechizacji, albo tuż po jej zakończeniu, powinna być świeża.
Nie wstydzę się, że wierzę
Polscy wierzący i praktykujący katolicy nie ulegli argumentacji, że wiara powinna być sprawą prywatną, a sfera publiczna wyprana z religijnych treści. Zdecydowana większość, trzech na czterech, czyni znak krzyża przed podróżą, posiłkiem w restauracji czy zawodami sportowymi. Jeszcze więcej, czterech na pięciu, chciałoby mieć kapliczkę w pobliżu domu, w którym mieszka. Podobna liczba nie boi się chrześcijańskiego pozdrowienia na ulicy wobec spotkanego duchownego.
Badanie przeprowadził Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego SAC na próbie 482 osób, katolików wierzących i praktykujących. Próba wyłoniona losowo z wielotysięcznej reprezentacji katolików wierzących i praktykujących, której spis jest w posiadaniu ISKK
"Niedziela" 9/2009