Ku uczestnictwu w dziale świętych
Homilia wygłoszona na Jasnej Górze 18 września 2010 r.
Bp Antoni Pacyfik Dydycz OFMCap
Poparcie dla gazet katolickich jest obowiązkiem katolików – te słowa papieża św. Piusa X przypomniał biskup drohiczyński Antoni Pacyfik Dydycz, który przewodniczył 18 września br. Mszy św. w Bazylice Jasnogórskiej podczas XIV Pielgrzymki Pracowników, Czytelników i Przyjaciół „Niedzieli” na Jasną Górę. Przypomniał zaangażowanie w rozwój mediów katolickich papieży: bł. Piusa IX, Leona XIII, św. Piusa X, Piusa XI, a szczególnie Jana Pawła II
Kolejna pielgrzymka wspólnoty i dzieła „Niedzieli” gromadzi nas tutaj, w Sanktuarium Matki Bożej Jasnogórskiej, ze szczególną mocą, gdyż w nowych okolicznościach przypomina nam polecenie Chrystusa: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16, 15).
„Idźcie na cały świat”
Zmieniają się ludzie, w niepamięć odchodzą całe epoki, dumne bardzo często cywilizacje i pewne siebie ideologie. A to wezwanie Syna Bożego ma swoją moc. Wciąż brzmi świeżo i nadal znajduje tych, którzy podejmują się głoszenia Ewangelii. Ma to miejsce przy dziecięcym łóżeczku, w kościele i salce katechetycznej, ale też w środkach transportu zbiorowego, w restauracjach. Niemniej jednak coraz częściej to polecenie Pana Jezusa, za które jesteśmy niesłychanie wdzięczni, dociera do ludzkich umysłów i serc za pośrednictwem środków komunikacji społecznej, a więc poprzez prasę, radio, telewizję, internet i telefonię komórkową.
Przedziwna to rzecz. Już bł. Pius IX mówił, że gdyby Apostoł Narodów żył w XIX wieku, to troszczyłby się wyjątkowo o dobre gazety, aby głoszenie królestwa Bożego mogło być skuteczniejsze. Natomiast papież Leon XIII w encyklice z 15 października 1890 r. pisał: „(...) jest obowiązkiem wiernych dzielnie popierać gazety katolickie, bądź odmawiając lub cofając wszelkie poparcie dla złych gazet, bądź współdziałając około ożywienia i podniesienia gazet katolickich. W tej sprawie atoli za małą jest gorliwość wiernych”. Z bólem przyjmujemy ten wyrzut papieża z Carpineto Romano, którego miejsce narodzin 5 września tego roku nawiedził Ojciec Święty Benedykt XVI. Już teraz wypada zastanowić się, czy ten zarzut, postawiony 120 lat temu, nie jest wciąż aktualny...
Ale posłuchajmy, co na temat prasy katolickiej powiedział następca papieża Gioacchino Pecci – św. Pius X: „Jeżeli jest jakieś dzieło zasługujące na pamięć i współdziałanie wiernych, to gazety katolickie! Poparcie dla tych gazet jest obowiązkiem katolików” (30 czerwca 1896 r.). Tenże sam papież dbał o dobrą prasę już jako biskup, a potem kardynał – patriarcha Wenecji. Gdy dowiedział się bowiem o kłopotach finansowych jednego z pism, oświadczył: „Gdybym nawet musiał oddać swój pektorał (biskupi krzyż) i zastawić swoje (...) meble dla zapewnienia istnienia tej dzielnej gazety, uczyniłbym to z całego serca”. (Wszystkie powyższe cytaty są podane za: „Pielgrzym”, 12 września 1908, str. 1).
Nadszedł dzień, kiedy Pius XI poświęcił Radio Watykańskie i pierwszy raz zaczął głosić Ewangelię, sięgając po mikrofon. I tak można byłoby przytaczać wypowiedzi i przypominać działania na rzecz korzystania z dostępnych mediów przez kolejnych papieży, nie zapominając o Janie Pawle II. To on stał się tym pasterzem Kościoła, który wspaniale czuł się w świecie mediów. Wiele też zrobił dla ich odnowy i poprawy. To on w ostatnim swoim orędziu, przygotowanym i ogłoszonym na XXXIX Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu napisał, odwołując się do Listu św. Jakuba (3, 10): „Pismo Święte przypomina nam, że słowa mają niezwykłą moc, mogą narody jednoczyć bądź dzielić, tworzyć więzy przyjaźni bądź wywoływać wrogość” („L’Osservatore Romano”, nr 3, 2005, str. 8).
„Głoście Ewangelię”
Jesteśmy wdzięczni papieżom ostatnich wieków za to wyjątkowe zainteresowanie się środkami komunikacji społecznej. Ale też należy zauważyć, że te apele nie pozostały bez echa. I patrząc wstecz, mając na uwadze naszą perspektywę, wypada przypomnieć, że to w czasach bardzo trudnych, kiedy nasza Ojczyzna była jeszcze pod zaborami, zaczynają się pojawiać gazety o katolickim profilu. Mamy też wspaniałych promotorów, do których trzeba zaliczyć bł. Honorata Koźmińskiego, bł. Ignacego Kłopotowskiego, bł. Jerzego Matulewicza.Zaczyna wychodzić pomorski „Pielgrzym”, wielkopolski „Przewodnik Katolicki”. Śląsk nie pozostaje w tyle, podobnie jest i w Galicji.
W ciągu międzywojennego dwudziestolecia można już mówić o pewnym rozkwicie katolickich środków przekazu. Wielka w tym zasługa św. Maksymiliana Marii Kolbego. To w tym czasie daje o sobie znać „Niedziela” częstochowska, której narodziny, cierpienia, a następnie refundację, dokonaną przez Przewielebnego Księdza Infułata, dzisiaj świętujemy. I tak do ewangelizacji zostaje już na trwałe włączona prasa, radio, a następnie telewizja, internet i telefonia komórkowa.
Czy w pełni z tych środków korzystamy? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, ponieważ wróg nie śpi. Świadczą o tym czasy jakichkolwiek prześladowań. Wielką krzywdę katolickim środkom komunikacji społecznej wyrządziły lata okupacji i panowania totalitaryzmu komunistycznego. Okazuje się, że nieprzyjaciel Boga i człowieka odczuwa wyjątkowy lęk przed środkami przekazu. I jest to lęk, z jego pozycji, zupełnie zrozumiały. Katolickie bowiem środki głoszą Dobrą Nowinę, czyli prawdę i miłość. Stoją na straży każdego życia. Bronią moralności w życiu indywidualnym i publicznym. Zabiegają o zdrową pod każdym względem rodzinę. Wyjątkowo troszczą się o należyte wychowanie dzieci i młodzieży.
Dzięki dobrym środkom przekazu przed ludźmi na ziemi otwiera się świątynia Boga, jak czytaliśmy w Apokalipsie. To one ukazują „Niewiastę obleczoną w słońce” (Ap 12, 1). One też starają się w porę przestrzegać przed tym innym znakiem, uderzającym w życie. I dzięki nim można uratować bardzo wiele dobrego. One jakby przygotowują teren, aby mogły nastać „zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca” (Ap 12, 10).
Niech więc nie dziwi nas ta straszliwa wrogość, z jaką się spotykamy również obecnie, zwłaszcza ze strony tych mediów, dla których wartości ogólnoludzkie – takie jak życie, prawda, sprawiedliwość, szacunek względem godności ludzkiej i miłość – stanowią, niestety, przedmiot mniej lub bardziej jawnych drwin.
Pamiętajmy o wszystkich ludziach
Dobrą Nowinę o życiu i śmierci, o rozwoju i doskonałości należy głosić we wszystkich czasach i wszystkim ludziom – m.in. także po to, abyśmy nabrali swoistego uzdolnienia „do uczestnictwa w dziale świętych”, do czego nas zachęca św. Paweł w Liście do Kolosan (1, 12), a to z kolei będzie pozwalało na jaśniejsze patrzenie na świat i na każdego człowieka. Po to przecież Pan Jezus przyszedł na ziemię, pozostawiając nam wyjątkowy przykład, solidną naukę i świadectwo najwymowniejsze o miłości, oddając swoje życie za nas. I to dzięki temu wszelkie stworzenie ma „w Nim swoje istnienie” (por. Kol 1, 17).
Ale, i to należy wyznać szczerze, nie zawsze jesteśmy w stanie dotrzeć do ludzkiego umysłu i serca z Dobrą Nowiną. I cóż wtedy możemy zrobić? Poddać się nie wypada, gdyż byłoby to oznaką małości i słabej wiary. Czy wystarczy narzekać na złe czasy i różne przeszkody? To także nie może być dobre rozwiązanie. Najpierw dlatego, że złych czasów – jako takich – nie ma!
Należy skierować naszą uwagę na środki komunikacji społecznej. Nieprzypadkowo Sobór Watykański II ze szczególną mocą podkreśla, że kiedy mówimy o tych wszystkich środkach, to musimy pamiętać o ich ludzkim i społecznym wymiarze. To są środki komunikowania się ludzi między sobą. I dlatego one nie mogą okłamywać, jednych przeciwstawiać drugim, manipulować ludzkimi poglądami, popierać niegodziwe interesy, jak to się zdarza w mediach laickich, chociaż nie musi – z tego też względu nazywa się je mass mediami, czyli środkami na masy, do dowolnego sterowania masami.
Katolickie media tak postępować nie mogą, gdyż są środkami komunikacji społecznej. Wywodzą się z chrześcijańskiej antropologii, dostrzegając w człowieku istotę stworzoną przez Boga, posiadającą duszę nieśmiertelną i ciało. Nigdy nie można zapominać, że tylko człowiek został obdarzony rozumem i wolną wolą. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy, gdy chcemy ratować człowieka przed dezinformacją. Trzeba go widzieć w całości, nie należy zapominać o dokonanym Odkupieniu. W człowieku nie może być rozbratu między wolnością a rozumem. Niestety, z takim wycinkowym traktowaniem człowieka spotykamy się w naszych czasach. Tymczasem informacja jest istotowo zrośnięta z formacją, gdyż tylko człowiek uformowany należycie, zgodnie ze swoją naturą, może owocnie korzystać z informacji. A o coś takiego powinno nam wszystkim chodzić.
Katolickie środki przekazu, kierując umysły i serca ku Chrystusowi, uczą integralnego podejścia do życia, gdzie rozum i wolna wola idą razem, nawzajem się umacniają i zabezpieczają.
Zawsze pamiętajmy o Matce
Tę szczególną jedność rozumu i woli najpełniej widzimy na krzyżu. Chrystus konający, upokorzony do niemożliwości, straszliwie cierpiący. To wszystko, co ludzkie, miało prawo się buntować. A jednak Pan Jezus pamiętał o woli Ojca. Pan Jezus wiedział, dlaczego cierpi. I z tego to tytułu mógł wypowiedzieć te wzruszające słowa: „Niewiasto, oto syn Twój”, a do nas: „Oto Matka twoja” (J 19, 26-27).
Jaki to wyjątkowy znak wewnętrznej jedności i wielkości człowieczeństwa! Jaka to perspektywa dla wszystkich, którzy myślą o człowieku, którzy o nim piszą, którzy go informują i formują zarazem!
Taką misję pełni od dziesięcioleci właśnie „Niedziela”. Niedziela bowiem jako dzień Pański jest pięknym gestem ze strony Stwórcy względem człowieka. Pan Bóg w sposób integralny podchodzi do nas. I ukazuje nam potrzebę pracy, ale i odpoczynku, właśnie po to, aby popatrzeć na wczoraj i zastanowić się nad nim, czy było to coś dobrego. Aby również pomyśleć o przyszłości i o tym, co nam pozostaje do zrobienia. Modlitwa wyrastająca z odkrywania biblijnego wymiaru niedzieli kieruje nas ku Eucharystii właśnie po to, abyśmy w Jezusie Chrystusie wciąż odkrywali pełny charakter człowieczeństwa i uczyli się w sposób harmonijny korzystać z naszych możliwości, którymi obdarza nas Bóg.
W częstochowskiej „Niedzieli” to wszystko znajdujemy w papieskim nauczaniu, w serwisie informacyjnym, w reportażach i świadectwach, w doświadczeniach jednostek, rodzin i grup społecznych. Nie można nie dostrzec integrującego wszystko słowa od Redaktora! To dzięki temu, gdy myślimy: niedziela, natychmiast przychodzi nam na myśl to wszystko, co Pismo Święte mówi o zmartwychwstaniu, i to, co znajduje się w tygodniku. Zawsze razem! Niech już tak pozostanie!
A Królowa z Jasnej Góry, wędrująca od wieków po polskich drogach, aby wziąć udział w niedzielnej Eucharystii, prowadząca Dziecię Jezus za rękę, niech w drugiej dłoni niesie egzemplarz częstochowskiej „Niedzieli”...
"Niedziela" 40/2010