Ks. prof. Tadeusz Styczeń, czyli o przyjaźni budującej cywilizację życia
Ks. Ireneusz Skubiś
Ks. Tadeusza Stycznia zapamiętałem jako człowieka bardzo godnego. Odkąd istnieje w mojej pamięci, odnotowuję jego niezwykłą, najwyższej klasy kulturę. Jest to kultura osobista, kultura odnoszenia się do drugiego człowieka. Bardzo zwracał uwagę na to, jak należy traktować bliźniego. Rozmowy z ks. Tadeuszem należały do wielkiej przyjemności. Mówił zawsze serdecznie, z pewną swadą, z ogromną życzliwością, ale i z wielką odpowiedzialnością za swoje słowa. Należy, oczywiście przypominać postać ks. prof. Stycznia w kontekście jego przyjaźni z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, a wcześniej z kard. Karolem Wojtyłą. I zawsze trzeba mieć na uwadze to, że ks. prof. Wojtyła był Mistrzem dla ks. Tadeusza Stycznia, który przejął po nim Katedrę Etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i został naznaczony stygmatem, który nosił już przez całe życie.
Mistrz i uczeń
Ks. Styczeń bardzo cenił sobie fakt, że był człowiekiem wielkiego zaufania Karola Wojtyły. Miał świadomość, że wszedł w wielkie duchowe dziedzictwo, że była to niezwykła głębia myśli, z którą zetknął się w czasach, gdy ks. prof. Wojtyła był jego nauczycielem i wskazywał mu drogi. Był jednym z tych, którzy mieli możność dotykać tych niezwykłych przestrzeni myśli wielkiego człowieka, filozofa, etyka i moralisty, człowieka, który bez reszty umiłował Kościół i promieniował dookoła jego niezwykłą miłością. Ks. Tadeusz mógł obserwować z bliska życie i myśl ks. Karola Wojtyły.
Ks. prof. Styczeń przejął schedę uniwersytecką i akademicką po kard. prof. Wojtyle. Są różne sposoby przejmowania dziedzictwa naukowego. Najczęściej profesorowie przed odejściem na emeryturę przygotowują swoich uczniów, dają im konkretne wskazówki, wprowadzają w środowisko, roztaczają perspektywę prowadzenia dalszych prac. Czynią to w sposób bardzo przemyślany, dalekosiężny, metodologicznie bardzo uporządkowany. Objęcie katedry po ks. prof. Karolu Wojtyle było jedyne w swoim rodzaju. Po raz pierwszy w historii mieliśmy przecież wszyscy do czynienia z sytuacją, że papieżem został Polak. I wszyscy wielki dzień 16 października 1978 r. przeżywali w sposób wyjątkowy. Ci, którzy go znali, pracowali z nim, jak i wierni Kościoła polskiego. Jak wspominał ks. Tadeusz Styczeń zadzwonił do niego znany w swoim czasie ks. prof. Stanisław Kamiński, filozof, i powiedział trzy słowa: Karol Wojtyła papieżem! W obu słuchawkach telefonów zamilkły głosy. A potem ks. Tadeusz wyznał, że zaczął płakać: - I nie wstydzę się tych łez - mówił. Pewnie tych łez w Polsce było wtedy bardzo dużo i podobnie je później komentowano: - Nie wstydzimy się tych łez. Bo były łzy największej radości i szczęścia, przejawiały także bliskość z człowiekiem, który od tamtego dnia miał się nazywać Jan Paweł II.
Owego październikowego wieczoru ks. Tadeusz Styczeń przyjął do wiadomości informację, że trzeba podjąć wielkie dziedzictwo, które nazywa się Katedra Etyki KUL. Przed następcą kard. prof. Wojtyły stanęło teraz nie lada zadanie - zdecydowana walka o dorównanie Mistrzowi. Nie wolno też było zapomnieć o wielkim Mistrzu, któremu trzeba towarzyszyć. Bo myśli, które były zarzewiem twórczości uniwersyteckiej ks. prof. Wojtyły, miały teraz stać się zapłonem i ogniem płonącym już nie tylko dla środowiska polskiego czy KUL, ale ta żagiew miała płonąć dla Kościoła powszechnego.
Zdawał sobie z tego sprawę młody ks. prof. Styczeń. Wiedział, że trzeba podjąć to wielkie zadanie. Nie stracił kontaktu ze swoim Mistrzem, ale przeciwnie - szybko znalazł się znów przy nim, teraz już jako papieżu Janie Pawle II i jego zadanie było wielkie. Wspomagał go i bacznie przyglądał się temu wszystkiemu, co podejmował Jan Paweł II. A podejmował bardzo wielkie dzieło. Trzeba było teraz sięgać do wszystkiego, co przez tyle lat było omawiane, przekazywane, analizowane. To było i łatwe, i niełatwe. Łatwe, bo myśl Karola Wojtyły była zawsze czytelna, precyzyjnie uporządkowana, bardzo logiczna. Ale już studenci wiedzieli, że jeżeli na jego wykładzie nie będzie skupienia, to szybko się poplączą i pogubią.
Wzbogacająca kontynuacja
To on najlepiej wczuwał się w myślenie Jana Pawła II. Ojciec Święty miał w Tadeuszu nie tylko przyjaciela, ale też człowieka najwyższych horyzontów myślowych. Jakże dbał ks. Styczeń o precyzję myśli swojego Mistrza. Odwiedzając go i współpracując z nim na sposób stały bardzo pilnie wsłuchiwał się we wszystko, co mówił Papież. Dlatego już wtedy powstawała idea, że trzeba podjąć studium tego wielkiego pontyfikatu. Ks. Tadeusz Styczeń zdawał sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z człowiekiem wielkim. I był wobec myśli Ojca Świętego bardzo czujny i subtelny. Nie narzucał Papieżowi swojego sposobu myślenia. Głęboko wsłuchiwał się w myślenie i wypowiedzi Ojca Świętego, ale także usiłował wyczuć głębię myśli swojego Mistrza.
Tak było przez wiele lat. Ks. Tadeusz ciągle był obecny w Rzymie, na Watykanie, nawet na wakacjach służył swoim umysłem Ojcu Świętemu. Miał świadomość, że uczestniczy w wielkiej Bożej sprawie - nie miał co do tego najmniejszej wątpliwości. Patrzył na działania Ojca Świętego z największym podziwem. Pewnego razu przytoczy o nim zdanie włoskiego publicysty, mówiąc: Papież - enigma. Papież - zagadka. Jan Paweł II to człowiek, który ma w sobie jakieś wielkie moce, wielkie natchnienia, który jest i pasterzem, i poetą, i myślicielem.
Ks. Styczeń zauważył kiedyś bardzo zmęczoną twarz Ojca Świętego Pawła VI. Kiedy przyszedł pełen wigoru Jan Paweł II, wszystko niezwykle ożyło i rozkwitło. Ks. Profesor widział jednak , jaka to wymagająca praca i nadzwyczajny wysiłek.
Gdy minęły lata i cierpienie naznaczyło twarz już starszego Jana Pawła II, z jakąś nutą rozrzewnienia ks. Tadeusz powie o podobieństwie zmęczonej twarzy Pawła VI i Jana Pawła II. Ciekawe było to porównanie, wypowiedziane po bacznym przyglądaniu się biegowi wydarzeń i rozwojowi pontyfikatu Jana Pawła II...
Warto też zwrócić uwagę na działania Jana Pawła II na rzecz obrony życia. Jak to podkreślił ks. Styczeń, chodziło o stosunek do tego najmniejszego i najsłabszego. Ks. Tadeusz bardzo przyglądał się intencjom Ojca Świętego i robił wszystko, żeby umocnić i rozpropagować jego myślenie. Jan Paweł II, obrońca życia, uczył Kościół cywilizacji życia, przestrzegał przed cywilizacją śmierci.
Wiedział, że Papież musi w sposób wieloraki i wszechstronny podejmować tematykę etyczną i moralną. Należy ona do jego bardzo ważnych zadań. Zdawał sobie z tego sprawę ks. Tadeusz. Dlatego przez cały czas trwał na służbie wielkiego pontyfikatu, broniącego nienarodzonych, starych i niedołężnych, którym groziła eutanazja, czyli ciągle przeciwstawiając się cywilizacji śmierci. Papież nie był więc sam. Stanęli przy nim jego uczniowie, znakomici filozofowie i teologowie, stanął przy Papieżu wspaniały kard. Joseph Ratzinger, późniejszy jego następca jako Benedykt XVI. Ale przede wszystkim byli pokrewni mu duchowo, znający jego sposób myślenia ludzie tacy jak ks. prof. Tadeusz Styczeń, który zarówno na Uniwersytecie w Lublinie w Zakładzie Etyki Instytutu Jana Pawła II zgłębiał myślenie swojego Mistrza, jak i potem w Wiecznym Mieście pomagał mu wczuwać się w to wszystko, co jest dziś elementem studium wielkiego pontyfikatu. Jeśli więc będziemy przyglądać się myśli Jana Pawła II, to na pewno zauważymy cichą, skromną i serdeczną postać ks. prof. Tadeusza Stycznia.
Zapewne znalazłoby się wielu ludzi, z obecnym kard. Stanisławem Dziwszem na czele, którzy mogliby dać świadectwo wielkiego towarzyszenia Papieżowi przez ks. prof. Stycznia. Jak mówi kard. Stanisław Nagy, , był on świadkiem koronnym pontyfikatu Jana Pawła II. I trzeba przyznać, że to najbardziej właściwe określenie. Bo rzeczywiście był on człowiekiem niezwykle przylegającym do myślenia Jana Pawła II. Domeną jego pracy było wnikanie w myśl Papieża. Tylko wielkie duchy tak się rozumieją, tylko one mają ten subtelny i najgłębszy kontakt myśli i wiedzą o sobie prawie wszystko.
Przyjaźń aż po grób
Ks. prof. Tadeusz Styczeń był ze swoim Mistrzem do ostatniej chwili. To on czytał mu Ewangelię, pomagał się modlić, gdy kończyło się ziemskie życie pełne cierpienia, on swoim różańcem dotknął rąk umierającego Papieża. Przyznał się do tego we wzruszających słowach dla „Niedzieli”. To on przypomniał znamienne słowa Papieża, który odchodził do domu Ojca: „Szukałem Was, a teraz Wy przyszliście do mnie”. Wspominał, że gdy zakończył życie, jego twarz stała się łagodna i piękna. Oczywiście, ks. Styczeń był przy umierającym Przyjacielu razem z innymi kapłanami, z siostrami. Ale jego obecność miała wymiar szczególny. Była to obecność człowieka, który był towarzyszem i świadkiem myślenia wielkiego Papieża.
Ks. prof. Styczeń nie mówił zbyt wiele o swoim kontakcie z Ojcem Świętym. Wiemy, że jeździł z nim na wakacje w góry, tam gdzie Papież czuł się bardzo dobrze, gdzie w ciszy mógł poddać się kontemplacji. Był przy nim obecny ks. Tadeusz Styczeń, okazujący mu najwyższy szacunek. Widać to było m.in. w tekstach wykładów Księdza Profesora , w których każde słowo odnoszące się do Papieża było najstaranniej dobrane, precyzyjne, trafne i celne. Tak też trzeba patrzeć na całą twórczość ks. Tadeusza Stycznia, która musi być postrzegana jako świadectwo największego szacunku i miłości do każdego człowieka, a zwłaszcza do Jana Pawła II.
Nie jest uczeń nad mistrza - o tym bardzo dobrze wiedział ks. Tadeusz Styczeń. Był uczniem pokornym, ale też cechowały go umiłowanie prawdy i uczciwość w poszukiwaniach naukowych. Było to zasadą życia Księdza Profesora.
Pamiętamy scenę z Ewangelii, gdy Pan Jezus pytał swoich uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?
Niejednokrotnie ludzie powtarzają to pytanie Jezusa w nieco innym odniesieniu. I tak można by też zapytać ks. prof. Stycznia: Za kogo uważa Jana Pawła II? Odpowiedź na to pytanie ks. prof. Styczeń w 1998 r. starał się dać w katolickim tygodniku „Niedziela” w tekście pt. „Kim jest Jan Paweł II?” Zaraz w pierwszym akapicie czytamy: „Papież - enigma. Papież - zagadka”. To był cytat włoskiego dziennikarza, który tak właśnie napisał o Janie Pawle II. Ks. Styczeń kontynuował: „Odpowiedź ta zaskakuje przez to, że oznacza rezygnację z próby jej udzielenia. Może ona oznaczać chęć wycofania odpowiedzi udzielonej już wcześniej jako udzielonej przedwcześnie. I tak chyba było w przypadku publicysty. Może ona jednak oznaczać również wstrzymanie się - do czasu przynajmniej - z próbą jej udzielenia”. I powołuje się Ksiądz Profesor na pewnego kapłana z Krakowa, który pozostawał we współpracy z kard. Wojtyłą w Krakowie do czasu jego wyboru na papieża. I mówi ks. Styczeń, że gdy po wyborze Jana Pawła zaczęto pytać, kim on jest, odpowiedź była następująca: „On był dla mnie tajemnicą”. Ks. prof. Styczeń stwierdza, że to określenie nie jest zbyt odległe od poprzedniego: „Papież - zagadka”, „Papa - enigma”.
Na Papieża, o którym mówi: Papież - zagadka, ks. Styczeń każe nam patrzeć jako na kogoś, kto w sposób teologiczny pojmuje prawdę o człowieku, powołanym do wielkości, czyli poprzez zanurzenie jej w teologii Wcielenia.
Trzeba zauważyć, że pytanie: „Kim jest Jan Paweł II” postawił ks. prof. Styczeń w 20. roku pontyfikatu. Mógł więc już dostatecznie długo przyglądać się dokonaniom Papieża, czytać encykliki papieskie, znać dokumentację jego apostolskich podróży. Te 20 lat pontyfikatu ukazywało już wielkiego Papieża, Papieża wielkich dokonań.
Ale ks. Tadeusz Styczeń był o tym przekonany już w pierwszych dniach posługi Jana Pawła II, nie przeszkodziło mu we wciąż żywej i odkrywczej fascynacji osobą swojego Mistrza i wraz z nim fascynacji pięknem świata stworzonego przez Miłość i powołanego do Miłości.
"Niedziela" 43/2010