„Życzę ci wierności...”
Ks. Ireneusz Skubiś
Było to 21 lutego 1981 r. na spotkaniu opłatkowym grupy „Odrodzenia” – ludzi z kręgów inteligencji katolickiej, których byłem wówczas moderatorem – z kard. Stefanem Wyszyńskim. Zapamiętałem wtedy zdanie wypowiedziane do mnie przez Księdza Prymasa: „Życzę ci wierności...”. Zapamiętałem te słowa bardzo mocno, bo rzeczywiście dla księdza katolickiego wierność Bogu i Kościołowi jest rzeczą podstawową. To wierność, która rozmienia się na dni, miesiące, lata, która sprawdza się każdego dnia w wielu sytuacjach życiowych. Dlatego tak bardzo utkwiło mi w pamięci to życzenie wspaniałego Prymasa. Dzisiaj, po wielu latach od tamtej chwili, przez to zdanie jak przez pryzmat patrzę na nowych pasterzy Kościoła, na coraz to nowe pokolenia kapłańskie i zakonne, na wielki, wspaniały laikat, który niekiedy prawdziwie zachwyca swoją żywą wiarą i chrześcijańską wizją życia.
Ale jednocześnie nie sposób pominąć faktu, że zdarzają się w Kościele sytuacje jak ta, związana z wypowiedzią na łamach „Gazety Wyborczej” o. Ludwika Wiśniewskiego OP, która zmusza do zabrania głosu. Otóż list, który ten zakonnik przesłał do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce, a który stał się własnością publiczną, wywołał w Kościele wielkie zamieszanie. Czy takich akcji Kościół potrzebuje?
Pamiętam środowisko tych dawnych duszpasterzy akademickich, w którym wszyscy bardzo czynnie się odnajdywaliśmy. Przesuwają się tu wspaniałe postaci nieżyjących już o. Władysława Siwka SJ, sługi Bożego ks. prał. Aleksandra Zienkiewicza, ks. prał. Kazimierza Żarnowieckiego, ks. prał. Tadeusza Uszyńskiego. Wśród tych duszpasterzy był również bł. ks. Jerzy Popiełuszko. To byli księża wielkiego formatu. Kiedy po 1989 r. analizowaliśmy z ks. Uszyńskim stan duszpasterstwa akademickiego, byliśmy z nich dumni. Ale też było to gremium ludzi zaprzyjaźnionych ze sobą, którzy niejednokrotnie odprawiali wspólne rekolekcje dla duszpasterzy akademickich, którzy dużo ze sobą dyskutowali o bieżących sprawach Kościoła i duszpasterstwa, którzy bardzo często spotykali się u św. Anny w Warszawie, przygotowując się do różnych działań ewangelizacyjnych. Tym duszpasterzom przewodniczył bp Jerzy Modzelewski, kard. Henryk Gulbinowicz, a także abp Józef Michalik – obecny przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. A życiem duszpasterstwa akademickiego opiekował się kard. Stefan Wyszyński. Pamiętam, podczas wypadków marcowych w 1968 r. przyszedł na nasze zebranie i wypowiedział ważne zdanie, które się sprawdziło: „Kto walczy z młodzieżą, już przegrał”...
Ale chciałbym powiedzieć tu jedną rzecz: duszpasterze akademiccy byli wierni Kościołowi. Dlatego dziwię się, że list byłego duszpasterza akademickiego znalazł się w „Gazecie Wyborczej”. Jeżeli chodzi o zarzuty, które kieruje on pod adresem Kościoła, to myślę, że są niesłuszne. Problemy Kościoła są trudne, tak jak trudne są problemy społeczne. Zauważmy, ile problemów ma rząd czy polski Sejm. „Quod capita tot sensus” – Ile głów, tyle różnych opcji – i taki jest dzisiejszy świat, a Kościół jest złożony z ludzi tego świata.
Pamiętam też spotkanie duszpasterzy akademickich u Dominikanów w Poznaniu – ich prowincjał powiedział wówczas do nas: „Trudno, żeby tylu mądrych ludzi myślało tak samo”. Dlatego i biskupi, którzy są jakby senatorami Kościoła, mają prawo mieć swoje spojrzenie na różne sprawy w Kościele i nie można z nich robić idiotów. Są ludźmi inteligentnymi, mającymi swoje rozeznanie, kochającymi Kościół i nie jest niczym złym, że mogą różnić się w swoich spojrzeniach na wiele spraw. Nie znaczy to jeszcze, że Kościół jest podzielony.
Ileż to mamy przykładów, że mąż patrzy na pewne rzeczy w taki sposób, żona inaczej, a dzieci jeszcze inaczej – i rodzina się kocha, jest całością, jest rodziną, jej członkowie nie biorą ze sobą rozwodu. Tak samo jest w Kościele. Są różne spojrzenia, są też błędy i grzechy. To tak jak z plamami na słońcu: one są, ale słońce świeci!
Mimo różnic Kościół również świeci Ewangelią, nauczaniem Chrystusa, jednością z Ojcem Świętym. Episkopat nie jest podzielony – pryncypia są zachowane! Oczywiście, ten czy inny ksiądz może być niezadowolony, chciałby, żeby było inaczej, ale trzeba na to patrzeć z całym spokojem. Jest i będzie różnorodność w Kościele, będzie też różna wartość kapłańskiej pracy: są księża, którym się wiele dzieł udaje, bo są pracowici i charyzmatyczni, i za nimi idą ludzie. Ale są i tacy, którym się wiele nie udaje, którzy swoją smętną, stłamszoną miną po prostu odstraszają, nie wiedząc o tym, że zapał budzi zapał, że ludzie, widząc zapaleńca, idą za nim, cieszą się, choćby nie zawsze miał największą rację. Tak samo jest z biskupami: oni są pasterzami, mają prawo do swoich wypowiedzi, do swoich opinii, do swojego działania. Zresztą, gdyby zabrakło różnorodności wśród biskupów, ta sama „Gazeta” zarzuciłaby Episkopatowi, że jest betonem. Do nas należy zatem modlić się, żeby nasi pasterze swoją misję pełnili jak najlepiej, jak najpiękniej, żeby im się udawało. Bo są tylko ludźmi, o takim czy innym zdrowiu, pamięci, błyskotliwości, płynności mowy.
To wszystko jest bardzo ludzkie, nie można więc zrobić z tego jakiegoś „dmuchańca”, jak ten, który został uczyniony za pośrednictwem „Gazety”, jakby nie wiadomo co się działo. Kościół polski wykonuje swoją pracę i stara się to czynić na sposób ciekawy. Oczywiście, Kościół też ma swoje kłopoty, jak choćby te związane z możliwościami medialnymi. Także to, że „Gazeta” od lat zajmuje się Kościołem tak, jakby była komisją śledczą, jest bardzo wymowne. Dlatego szkoda, że taki list ukazał się na takich łamach, krytykując siarczyście także Radio Maryja czy „Nasz Dziennik” oraz tych, którzy na jego łamach publikują. Oczywiście, nie mogę zgodzić się z opinią o. Wiśniewskiego – a często korzystam z tych mediów. Bo kto rozmodlił naród polski na Różańcu? Kto nauczył go wielkiej modlitwy zawierzenia? Kto tych, którzy podróżują samochodami, nauczył pacierza? To wielka zasługa Radia Maryja! Mało tego: Kto w Polsce uczy prawdziwej demokracji? Proszę spróbować zadzwonić do jakiejś redakcji radiowej czy telewizyjnej z propozycją swojej wypowiedzi na jakiś temat. Nie dopuszczą. A jeżeli się zdarzy, to na kilka sekund. A inaczej się dzieje w Radiu Maryja czy w Telewizji Trwam. Tam nie szczędzi się też czasu na przypominanie pielgrzymek papieskich czy arcyważnych przemówień Jana Pawła II, na transmisję uroczystości religijnych. Bo tam jest prawdziwa demokracja. Do tego radia może zadzwonić człowiek, który ledwie umie wykręcić numer telefonu, i może powiedzieć to, co myśli, całemu światu. Czyżby Czcigodny Ojciec Dominikanin tego nie dostrzegał? Być może nie dość uważnie słucha Radia Maryja i bazuje tylko na czyichś opiniach. A dodam, że jest to bardzo trudny sposób przepowiadania, bo wpuścić nieznanego człowieka na fale radiowe, to także narazić się, że ten człowiek powie jakąś bzdurę, przekleństwo, że będzie mówił rzeczy nieprawdziwe. To zresztą na ułamek sekundy może też nastąpić w Radiu Maryja, ale znakomici ojcowie redemptoryści zawsze potrafią opanować sytuację i w wypowiedzi słuchacza podkreślić to, co jest cenne obiektywnie.
Absolutnie nie zgadzam się więc z opinią wyrażoną na łamach „Gazety Wyborczej”, która jest krytyczna wobec Radia Maryja, Telewizji Trwam czy „Naszego Dziennika”. Trzeba też zauważyć znakomitą publicystykę i wspaniałych autorów w mediach o. Rydzyka. Brak tam tylko „poprawności politycznej” i opinii tzw. „warszawki”.
Jako były duszpasterz akademicki – podobnie jak był nim o. Wiśniewski – muszę stwierdzić, że kapłańska służba Kościołowi jest pracą nad wiernością. Staram się być wierny według tego, czego życzył mi kard. Stefan Wyszyński. Dlatego tak przykro, że tego typu zarzuty pojawiły się u obcych, którzy systematycznie szykują „pasztety” przeciwko Kościołowi, którzy chcieliby podważyć dobre imię wielu biskupów i kapłanów, wielu uczciwych ludzi, z których wprost wylewa się niechęć do o. Tadeusza Rydzyka. Przykro, że dzieje się tak w Polsce, także wśród księży. Na szczęście są to naprawdę wyjątki. Księża chcą pracować ze swoimi biskupami. Nie po to przyjmowaliśmy święcenia, żeby walczyć z Kościołem. Nie po to składali zakonnicy śluby Kościołowi, by dzisiaj mu szkodzić.
Szkoda, że ten były duszpasterz akademicki, zaprzyjaźniony, jak pamiętam, z jezuitą o. Hubertem Czumą, nie zaprosił do debaty ludzi Kościoła, choćby starszych już nieco swoich kolegów – byłych duszpasterzy akademickich, i nie wypowiedział swoich bóli na takim forum. Tymczasem, może wbrew woli o. Ludwika, ludzie, którzy z radością „dokopują” biskupom, o. Rydzykowi i w ogóle Kościołowi, znaleźli znów pole do działania. (Uwagi te dotyczą osoby, która przekazała list o. Wiśniewskiego w niewłaściwe ręce).
Kościół ma swoje sposoby przekazywania różnych treści, także tych krytycznych czy dyscyplinujących, ma swoje prawo ewangelizacyjne, ale i prawo kanoniczne – duchowni wiedzą, że tam jest ich trybunał. To, że Kościół pracuje na zasadzie ustroju hierarchicznego, jest wynikiem ustanowienia przez samego Chrystusa. Widzimy zresztą, ile krzywdzących ustaw zostało wydanych przez ustroje demokratyczne. Wystarczy przewaga jednego głosu i można przeforsować prawnie nawet coś bardzo szkodliwego.
Trzymajmy się więc Kościoła, trzymajmy się porządku Bożego. Pamiętajmy, że żyjemy w Kościele, który jest uporządkowany i na którego czele stoi Jezus Chrystus ze swoją Ewangelią, że jest papież i związani z nim biskupi i że taką – sprawdzoną na przestrzeni tysiącleci – mamy procedurę.
Tekst powstał przed oświadczeniem o. Ludwika Wiśniewskiego, zamieszczonym w „Gazecie Wyborczej” (21 grudnia 2010 r.), w którym powiadomił on, że nie przekazał prasie swojego listu skierowanego do Nuncjusza Apostolskiego w Polsce.
"Niedziela" 1/2011