Kościół i świat
Ks. Ireneusz Skubiś
Contro il Cristianesimo. L'ONU e l'Unione Europea come nuova ideologia. - to nowa książka na włoskim rynku księgarskim, która jest owocem dociekliwości dwóch włoskich dziennikarek - Eugenii Roccella i Lucetty Scaraffia, ukazujących ideologię działań ONZ i Unii Europejskiej, skierowaną przeciw chrześcijaństwu. Autorki odkrywają, że u podstaw działalności tych instytucji leży doktryna ateistyczna, łącząca się z duchem światowego wolnomularstwa. Istotnie, jeśli przyjrzeć się bliżej niektórym pomysłom lansowanym przez ONZ, a także przez UE, zwłaszcza w ostatnich latach, zauważamy, że na scenie świata i Europy dzieje się coś dziwnego. Obserwujemy, że chrześcijaństwo jest dyskryminowane. Przypomnijmy choćby walkę o umieszczenie w preambule konstytucji europejskiej odwołania do Boga i odniesienia do wartości chrześcijańskich. A przecież historia Europy, to historia przede wszystkim chrześcijańska.
Postanowiliśmy wydać tę książkę, przetłumaczoną na język polski (będzie nosiła tytuł: Przeciw chrześcijaństwu. ONZ i Unia Europejska jako nowa ideologia), żebyśmy mogli orientować się, w jakim świecie żyjemy i z czym prawdopodobnie przyjdzie nam walczyć, może nawet za cenę cierpienia, jak to miało miejsce w pierwszych wiekach chrześcijaństwa.
Jest jednak bardzo dziwne, że z jednej strony świat tak bardzo przeżywał wielki pontyfikat Jana Pawła II, tak licznie przybywaliśmy na spotkania z tym Wielkim Papieżem, także w Polsce, a jednak pozwalamy na tak poważne odstępstwa od idei chrześcijańskich. Nie wskazywały na opcję chrześcijańską m.in. wybory do Parlamentu Europejskiego.
Tak jest też, niestety, na naszym podwórku. Ileż razy odwiedzał Jan Paweł II Polskę, jakże był oklaskiwany i z wielkim entuzjazmem przyjmowany, jakże cieszyła się cała Polska! A potem przychodził czas wyborów i Polacy głosowali na ateistów lub tych, którzy deklarowali się jako komuniści czy postkomuniści. Narosła też duża krytyka wobec Kościoła. A pamiętam, jak Jan Paweł II na Jasnej Górze podkreślał, że nie można mówić Chrystusowi - tak, a Kościołowi - nie. Trzeba widzieć Chrystusa w Kościele i Kościół jako niosący Chrystusa. Inne myślenie nie ma sensu.
Rozmawiałem ostatnio z pewnym socjologiem, który również stwierdził, że polscy katolicy nie zawsze czują łączność z Kościołem, bardzo często odżegnują się od niego. Zauważam to także m.in. na przykładzie rozprowadzania prasy katolickiej. Często księża są bezradni i pytają, co czynić, bo ludzie nie chcą czytać katolickiej prasy czy książek pogłębiających wiarę. Ze smutkiem patrzyłem kiedyś, jak wierni, wychodząc ze Mszy św., jakby nie zauważali ministrantów oferujących Niedzielę i przechodzili obok. Jakby ich parzył widok katolickiej gazety. A przecież wielu z nas odczuwa poważny brak znajomości Kościoła, niedostatek katolickiego nauczania o wychowaniu, o rodzinie chrześcijańskiej, czuje potrzebę spojrzenia na rządy w naszym kraju przez pryzmat katolickiej nauki społecznej. Dlaczego więc taka niechęć do prasy noszącej miano "katolicka"?
W Polsce utrzymują się tysiące tytułów prasowych, widzimy, że katolicy kupują nieraz obrzydliwe piśmidła i uważają to za normalne. Być może ulegamy właśnie podskórnie wpływowi mediów, skierowanemu przeciwko Bogu i Kościołowi, a dążącemu do laicyzacji. Oczywiście, ma to wpływ na nasze życie, na życie naszych rodzin. Przysłuchujemy się też czasem rozmowom młodych i zauważamy, że wstydzą się przyznawać do swych związków z Kościołem. Zbieramy tu zapewne także owoce niedawnych totalitarnych czasów, ale przecież dziś człowiek jest już naprawdę wolny i sam może wybierać. Dlaczego nie potrafimy otworzyć się na istotę działania Kościoła?
Niejednokrotnie taka postawa katolików zraża pracowników Kościoła i zniechęca do większego zaangażowania w jego dzieło. Sam często zauważam wobec naszych redaktorów, że gdyby ludzie wiedzieli, ile wysiłku wkładamy, by nauka Kościoła, informacje o nim oraz refleksje ludzi Kościoła mogły być upubliczniane i dostarczane do przemyślenia wiernym, to może inaczej patrzyliby na naszą pracę. Tymczasem jakże często pociągają ludzi zwykłe świecidełka lub demagogiczne hasła. Przykre to.
Katolik jest zobowiązany przez samego Chrystusa do przyjmowania i głoszenia Ewangelii, jest zobowiązany, by być katolikiem nie tylko podczas chrztu św., ślubu i pogrzebu, ale na sposób stały. Zastanówmy się więc, czy nie ulegamy wpływom masońskim, wpływom światowej destrukcji, która chce zniszczyć Chrystusa i chrześcijaństwo. Lecz - "bramy piekielne go nie przemogą" - powiedział Chrystus o Kościele (por. Mt 16, 18). Taka też jest nasza wiara i niech ona dodaje nam sił i chęci do pracy, bez względu na to, jak wielkie będą "strachy" i trendy.
"Niedziela" 40/2005