Wciąż odrzucany dar
Henryk Kuczaj
Encyklika "Humanae vitae", niestety, nadal budzi kontrowersje. Niewielu jeszcze do końca uzmysławia sobie, że powstały przed czte-rema dekadami dokument dziś staje się coraz bardziej aktualny, gdyż jesteśmy świadkami negatywnych skutków jego odrzucenia. Papież Paweł VI przewidział je i ten fakt przemawia za tym, że obok przekazanej w encyklice nauki nie można przechodzić obojętnie
Obecnie, po 40 latach od ukazania się encykliki "Humanae vitae" Pawła VI, kontrowersje wokół niej nie cichną, a nawet wydają się coraz głośniejsze. Nie wpływa na to nieaktualność nauki zawartej w "Humanae vitae", gdyż jak powiedział Benedykt XVI: "To, co było prawdą wczoraj, pozostaje prawdą i dziś. Prawda wyrażona w «Humanae vitae» nie zmienia się; co więcej, właśnie w świetle nowych odkryć naukowych jej nauczanie staje się coraz bardziej aktualne i pobudza do refleksji nad właściwą wartością, jaką posiada. Słowem kluczem pozwalającym z konsekwencją wejść w jej treści pozostaje miłość" (sesja z okazji 40. rocznicy ukazania się dokumentu "Humanae vitae", Papieski Uniwersytet Laterański w Rzymie, 10 maja 2008 r.).
Nauka "stamtąd"
Atak polegający na lekceważeniu i przemilczaniu "Humanae vitae" wynika z coraz bardziej widocznej agresji wobec Boga i człowieka. Również współcześnie ludzie, zadufani w swojej pysze, odrzucają każdą naukę, która pochodzi "stamtąd" - jak nazwał ją sam Paweł VI.
Nauka "Humanae vitae" jest swoistym przykładem "znaku, któremu sprzeciwiać się będą". W kontekście omawianej encykliki jak echo powracają słowa wypowiedziane o Jezusie przez Symeona na progu świątyni (por. Łk 2,34). Ojciec Święty swoim nauczaniem strzeże i tłumaczy prawo naturalne, które z woli Boga wpisane jest w życie ludzkie, dlatego wierni powinni bezwzględnie mu zaufać i nawet wbrew krytyce iść za jego głosem.
"Jeden duch, jedna myśl"
Smuci fakt, że w łonie samego Kościoła pojawiają się głosy sprzeciwu co do niektórych fragmentów papieskiego dokumentu, nierzadko wyrażane również przez duchownych i to niekiedy zupełnie wprost. Okrągłą rocznicę ukazania się tego doniosłego dokumentu obchodzimy w ogłoszonym przez Benedykta XVI Roku św. Pawła. Z tej racji szczególnie wyraźnie brzmią słowa wielkiego Apostoła Pawła przytoczone w encyklice "Humanae vitae", skierowane do kapłanów: "Zaklinam was, Bracia, na imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, odzywajcie się wszyscy w tym samym Duchu! Niech nie będzie wśród was rozdwojenia! Żyjcie w harmonii, w jednym duchu i w jednej myśli" (HV 28). Słowa św. Pawła powinny motywować duchownych do tego, aby pomagać młodym zachowywać prawa moralne, a nie sugerować im, przez nierozważną edukację, łamanie tych praw.
Akt małżeński - miłość i życie
Następca Jana XXIII zawarł w "Humanae vitae" naukę o zasadach moralnych w dziedzinie przekazywania życia. Zbliżenie cielesne małżonków jest nierozerwalnie związane z miłością i rodzicielstwem. Te dwie funkcje aktu małżeńskiego czynią z małżonków współpracowników Pana Boga, jedynego dawcy życia. Dlatego Stwórca w swoim zamyśle tylko parom małżeńskim daje przywilej obcowania ze sobą w najintymniejszy, fizyczny sposób, ponieważ wie, że jedynie wzajemna prawdziwa miłość małżonków jest rękojmią na rzecz odpowiedzialności obojga za poczętego człowieka. To właśnie podczas aktu małżeńskiego zarówno mąż, jak i żona najgłębiej dotykają dwóch największych wartości, bez których niczego i nikogo by nie było - chodzi o miłość i życie. Ostatecznie o wielkości osób i jakości "bycia jednym ciałem" decyduje przeżywanie wspomnianych wartości w małżeństwie. Szczytem duchowych możliwości człowieka jest miłość, a fizycznych - przekazanie życia. Ponadto człowiek nie może uczynić nic bardziej pięknego i wzniosłego jak kochać i przekazywać życie. Uczciwość w okazywaniu miłości i otwartość na życie czyni jednocześnie każde zjednoczenie cielesne małżonków jak najbardziej uprawnionym i godziwym. Tym samym staje się źródłem prawdziwej radości i rozkoszy - zarówno w czasie, gdy poszczególne akty podejmowane są w celu zrodzenia potomstwa, jak i wówczas gdy z poważnych przyczyn małżonkowie rezygnują z poczęcia, respektując naturę oraz godność swoją i współmałżonka.
"Jedno serce, jedna dusza"
Naturalnie, bycie jednym ciałem w akcie małżeńskim nie może stanowić jedynie znaku zespolenia fizycznego, gdyż świadczyłoby to o powierzchownym traktowaniu miłości. Akt małżeński jest okolicznością, w której małżonkowie powinni mieć przeświadczenie o tym, że oprócz jedności ciała są również "jednym sercem i jedną duszą" (HV 9). Tylko takie przekonanie oparte na rzeczywistym doznaniu bycia pełną jednością czyni małżonków autentycznie szczęśliwymi i jest zapowiedzią wiecznej szczęśliwości.
Przyczyna kryzysu małżeństw
Niedocenianie tej nauki czyni ogromne spustoszenie w życiu małżeństw i ich rodzin. Które małżeństwo może powiedzieć o sobie, że nie tylko jest jednym ciałem, ale że ma jedno serce i jednego ducha? To właśnie pełnia zjednoczenia osobowego świadczy o prawdziwej miłości. Warto podkreślić, że dla kochających się szczerze małżonków każdy akt małżeński jest płodny, także wtedy, gdy małżonkowie nie dają początku nowemu życiu, gdyż płodność ma wymiar również duchowy. Z tego powodu każdy akt potwierdza, albo kwestionuje miłość małżeńską. Dla małżonków nie ma zbliżeń obojętnych dla ich związku. Narastający kryzys małżeństw, a przez to ogromna liczba ich rozpadów, pozwala wnioskować, że jednym z głównych powodów kryzysów jest desakralizacja aktów małżeńskich, dokonywana przez jednego lub obojga małżonków. Owa desakralizacja jest skutkiem stosowania sztucznych sposobów regulacji urodzeń, a mianowicie antykoncepcji i aborcji. To właśnie całkowity sprzeciw autora encykliki wobec działań przeciwko życiu, sprawia, że wielu nie może się z tą nauką pogodzić. Przecież działania antykoncepcyjne w małżeństwie przyzwyczajają do podejmowania współżycia bez liczenia się ze skutkami. Z tego powodu ten, kto jest zdolny do nieodpowiedzialnych czynów seksualnych w małżeństwie, o wiele bardziej narażony jest na pokusę podejmowania ich również poza małżeństwem, mimo że brak skutków jest pozorny, ponieważ nie ma tzw. sposobów zabezpieczenia, które dawałyby całkowitą pewność. Przeciwnicy wydają się nie rozumieć tego, że nie wystarczy czynić mniejsze zło, aby czyn był usprawiedliwiony, ale trzeba zdobyć się na odwagę, aby wybrać dobro. Przestrogą niech będzie to, że w sytuacji, kiedy człowiek odrzuca ewidentne zło, diabeł kusi go mniejszym, ubierając je w pozory dobra.
Boży zamysł a plan małżonków
Najpiękniejszy fizyczny sposób okazywania sobie miłości i jednocześnie moment, w którym do życia może być powołany nowy człowiek, każdorazowo powinien być dostosowany do całej rozciągłości życia małżeńskiego doczesnego i w perspektywie wieczności. Życie małżeńskie podporządkowane aktom małżeńskim wprowadza nieład. To raczej one zawsze powinny być w duchu odpowiedzialności wpisane w przestrzeń życia doczesnego, a przede wszystkim wiecznego. Do takiego stylu życia będą zdolni jedynie ci małżonkowie, którzy potrafią nad sobą panować. Ta umiejętność posłuży dostosowaniu zbliżeń małżeńskich do naturalnego rytmu płodności małżonki. Taką postawę popiera Paweł VI w omawianej encyklice. Współczesny rozwój medycyny pozwala w sposób pewny, na podstawie samoobserwacji cyklu płodności przez kobietę, określić najlepszy czas na poczęcie dziecka, a tym samym okres, w którym tego życia nie będą zdolni przekazać. Małżonkowie, jako osoby rozumne i wolne, kierujące się autentycznym dobrem współmałżonka i potomstwa, potrafią dostosować najintymniejsze spotkania adekwatnie do własnych planów, będąc jednocześnie w zgodzie z zamysłem Boga względem konkretnego małżeństwa. Kiedy jednak małżonkowie zdecydują się na działanie nierozumne i współżycie zacznie być podporządkowane wyłącznie pragnieniu zbliżeń, co jest związane z nieopanowaniem własnych namiętności, w taki związek wkrada się bieda duchowa, emocjonalna, nierzadko również materialna. Zatem uczciwi małżonkowie powinni podejmować współżycie wówczas, gdy oboje przynajmniej starają się uczynić całe swoje małżeństwo przymierzem o jednym sercu i jednej duszy. Nie wolno żonie i mężowi zapominać, również w wymiarze seksualnym, o powinności czynienia z siebie daru dla drugiego. W związku z wrodzonymi poruszeniami wewnętrznymi może to być niekiedy trudne, dlatego czynienie daru z siebie wymaga wysiłku i pomocy ze strony współmałżonka.
Aby naprawdę się spotkać
Zaskakujące jest to, że jeszcze dzisiaj tak wielu odrzuca naukę "Humanae vitae", mimo że Papież prosi w encyklice wszystkich duchownych i świeckich, wierzących i ludzi dobrej woli, aby poczynili starania w kierunku kształtowania cywilizacji miłości. Zachętą do wdrażania tej nauki powinien być współczesny kryzys małżeństw. Jedno jest pewne. Ów kryzys potęgowany jest nie z powodu błędnej nauki, gdyż większość małżeństw odrzuciła ją w przeszłości i odrzuca również dzisiaj. Jestem przekonany, że upadek instytucji małżeństwa jest spowodowany głównie przez odrzucenie drogocennego daru, jakim jest treść "Humanae vitae". Dlatego miejmy odwagę wcielić ją w życie. Gdy to się uda, wówczas małżonkowie będą mieli szansę prawdziwego spotkania, także w akcie małżeńskim, z Bogiem i sobą nawzajem. Wszyscy odpowiedzialni za przygotowujących się do małżeństwa i opiekujących się małżeństwami powinni uczynić wszystko, aby pomóc im naprawdę uwierzyć w to, że Bóg jest miłością. Wówczas będą oni zdolni doświadczać jej w każdej przestrzeni życia, zaś same akty małżeńskie będą autentycznym zjednoczeniem miłosnym. W swojej istocie będą one potwierdzać bezwarunkową i bezinteresowną miłość. Przestrzeganie nauki zawartej w "Humanae vitae" pozwoli trwać małżonkom w relacjach adekwatnych do świata osób i uchroni przed uprzedmiotowieniem i wykorzystywaniem. Ostatecznie będzie nieocenioną pomocą do osiągnięcia najwyższego stopnia miłości agape. Jeżeli wymienione argumenty za całkowitym przyjęciem nauki zawartej w "Humanae vitae" nie są dostateczne, to niech zachętą będzie świętość i autorytet Jana Pawła II, który przyczynił się do powstania dokumentu, a od chwili jego podpisania w dniu 25 lipca 1968 r. przez Pawła VI, był jego żarliwym obrońcą i krzewicielem.
"Niedziela" 33/2008