Chrześcijaństwo u stóp nowej wieży Babel
Marek Jurek
W „Evangelium vitae” Jan Paweł II umieścił słowa tak zaskakujące, że pomijane do tej pory przez większość komentatorów. Ojciec Święty przestrzegał tam bowiem całe Chrześcijaństwo przed biernością w obliczu „spisku przeciw życiu”, który „zyskuje wymiar globalny, naruszając i niszcząc relacje łączące narody i państwa” (n. 12), w który „zamieszane są także instytucje międzynarodowe, zajmujące się propagowaniem i planowaniem prawdziwych kampanii na rzecz upowszechnienia antykoncepcji, sterylizacji i aborcji (...) również środki społecznego przekazu biorą często udział w tym spisku” (n. 17). Zwracałem parokrotnie uwagę, że nasi nieustraszeni tropiciele układów szukają ich wszędzie, nie widząc tego najbardziej oczywistego, który tak wyraźnie ujawnił Jan Paweł II.
Zresztą nie chodzi o to, by tropić, ale by wskazywać pola, na których niezbędna jest obrona dobra wspólnego w tym, co najbardziej powszechne – w naturze człowieka; człowieka, który chce żyć, wie, że powinien bronić innych, że solidarność społeczna dotyczy przede wszystkim życia. To jest właśnie cywilizacja życia – istota każdej cywilizacji godnej tego miana.
Tę metodyczną akcję, prowadzoną jednocześnie przeciw chrześcijaństwu i cywilizacji życia, opisują dwie włoskie autorki – Eugenia Roccella i Lucetta Scaraffia – w książce pt. „Wojna z chrześcijaństwem”, której polskie tłumaczenie opublikowała Biblioteka „Niedzieli”. Wojnę, o której piszą, prowadzi ONZ i Unia Europejska – niekiedy bezpośrednio, ale najczęściej przez poszczególne instytucje i agendy.
Pierwsze pole walki –
to przede wszystkim zasada i doktryna praw człowieka. Autorki przypominają klasyczne katolickie podejście – jednakowe w czasach Piusa VI, który potępiał francuską Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, Piusa XII, który z uznaniem przyjmował Powszechną Deklarację Praw Człowieka, i Jana Pawła II, którego nazwano papieżem praw człowieka. Katolicyzm w idei praw człowieka zawsze widział z jednej strony jasny refleks prawa natury, głoszonego i bronionego przez Kościół, ale z drugiej – uzurpację, dążącą do sformułowania nowego prawa moralnego, pomijającego nie tylko moralne doświadczenie Chrześcijaństwa, ale sam fakt Stworzenia. To dlatego Jean Madiran określił proklamację rewolucyjnej Deklaracji Praw jako drugi upadek człowieka.
Tymczasem uznanie rzeczywistych, naturalnych praw ludzi, przysługujących każdemu i niepodlegających żadnej władzy państwowej, to dziedzictwo cywilizacji chrześcijańskiej, definiowane przez takich myślicieli, jak: Paweł Włodkowic, Francisco de Vitoria OP, Bartolomé de Las Casas OP, Francisco Suárez SJ czy Hugo Grotius. Nie tylko zresztą definiowane przez uczonych, ale przede wszystkim praktykowane przez patronujących im władców.
Dla podkreślenia różnicy między podejściem chrześcijańskim a laicko-liberalnym „Wojna z chrześcijaństwem” przywołuje opinię historyka, który szczegółowo zbadał poglądy redaktorów rewolucyjnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Żaden z nich – jak się okazuje – nie wierzył w przyrodzony, obiektywny porządek moralny. Według nich, prawa nie przysługiwały człowiekowi od pierwszego momentu istnienia, każdemu z osobna, ale na mocy kolektywnej władzy i praw, które ludzie mogą sobie nadać sami. Nadać, więc w praktyce również odebrać innym.
Nie mając żadnego trwałego fundamentu ani niezależnego politycznie autorytetu, prawa człowieka od swych pierwszych politycznych proklamacji podlegają ciągłej zmianie, zgodnie z dynamiką opozycji wobec chrześcijaństwa i zależnie od woli politycznej ogłaszających je instytucji. Ofiarą tej dynamiki jest prawo, o którym Jan Paweł II uczył jako o najpierwotniejszym po życiu – wolność religijna, wolność oddawania Bogu czci, wyrażania Stwórcy wdzięczności za (i przez) stworzenie. Wolność religijna w wydaniu ONZ obraca się przeciw samej religii. Art. 20 Paktu Międzynarodowych Praw Cywilnych i Politycznych stanowi, że publiczna praktyka religii nie może zachęcać do dyskryminacji, ale wiele znajdujących się w dokumentach interpretacyjnych komentarzy zawiera twierdzenia, że aktem dyskryminacji jest samo nauczanie o prawdziwości wyznawanej religii (w odróżnieniu od innych). Teza ta to otwarty atak na całe nauczanie Kościoła katolickiego, wyraźnie przywołane w Katechizmie Jana Pawła II. Nastawieniu temu towarzyszy w praktyce tolerancja dla prześladowań Kościoła w krajach komunistycznych czy muzułmańskich; tak bowiem należy zakwalifikować stanowisko Komisji Praw Człowieka Parlamentu Europejskiego (Lucetta Scaraffia przywołuje raport 2003), potępiające represję wobec Falun Gong w Chinach bądź wobec buddystów w Wietnamie, przy jednoczesnym przemilczaniu cierpień prześladowanego tam Kościoła. Co ciekawe, cytowany raport odnosi się jednak do katolicyzmu, ale w zupełnie innym sensie – zawiera formalną dezaprobatę wobec „wyrażonego ostatnio przez watykańską Kongregację Nauki Wiary odrzucenia projektu legalizacji związków między osobami homoseksualnymi”.
Ambicje globalistów sięgają dalej niż tylko krytyka. ONZ od trzydziestu pięciu lat patronuje działalności Parlamentu Religii Światowych oraz – nieco krócej – Światowego Milenijnego Szczytu Pokoju Przywódców Religijnych i Duchowych. Osobistości szczególnie tu aktywne to Hans Küng, najbardziej promowany przez media kontestator papiestwa i tradycji katolickiej, albo twórca CNN Ted Turner, znany ze swych demonstracji antykatolickiej pogardy. Owoce tych przedsięwzięć to Deklaracja Etyki Globalnej czy Karta Ziemi. Co ciekawe, organizacje te, deklarujące działania na rzecz porozumienia między religiami, sprawie wolności religijnej nie poświęcają większej uwagi. A nowa, globalna, nastawiona na doczesność, religia musi mieć również
nowe doczesne zbawienie.
Tylko tak można bowiem określić rolę, jaką w aktywności oficjalnych agend ONZ i Unii Europejskiej odgrywa promocja swobody seksualnej. Jak pisze Scaraffia – chodzi o promocję „utopijnej ideologii zrodzonej na Zachodzie w drugiej połowie XIX wieku, [która] zakłada oddzielenie życia seksualnego od procesu poczęcia nowego życia, całkowitą swobodę przeżywania wrażeń seksualnych i rozpoczynanie życia seksualnego już w wieku młodzieńczym”. To ostatnie też może być przedmiotem polityki. Cytowany już raport Komisji Parlamentu Europejskiego zachęcał Portugalię, Irlandię i Grecję do obniżenia wieku osób, z którymi współżycie seksualne jest legalne, obecne ograniczenia wieku mają mieć bowiem w tych krajach charakter dyskryminacyjny. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy kolejny raport napiętnuje „Gazetę Wyborczą” za uznanie (wbrew „prawom seksualnym”!) szkolnego współżycia Agaty za „czyn zabroniony”, za który należało ukarać śmiercią jej dziecko.
„Prawa seksualne” to pojęcie dopiero wchodzące. Do tej pory problematyka ta była podejmowana w ramach tzw. praw reprodukcyjnych. To enigmatyczne pojęcie, według oficjalnych definicji, oznacza prawo do satysfakcji seksualnej przy jednoczesnym „prawie” do odmówienia urodzenia poczętemu w ten sposób dziecku. Co więcej – koncepcja ta zakłada, że pozytywne sformułowanie tych „praw” zawarte jest w już przeprowadzonych ustawach tego rodzaju w poszczególnych państwach i organizacjach międzynarodowych. Zakładają więc ich nieodwołalność. Co ciekawe – większość ugrupowań chrześcijańsko-demokratycznych do tej nieodwołalności się stosuje. Na nią też powoływali się polscy oponenci zagwarantowania w Konstytucji praw człowieka należnych dzieciom nienarodzonym. Consensus jest szerszy niżby można się spodziewać. W imię tych „reprodukcyjnych praw” swą rewolucyjną politykę na skalę międzynarodową prowadzi osławiona UNFPA (Agencja Ludnościowa ONZ), przeciw działalności której wystąpił Sejm Rzeczypospolitej, gdy kierowałem Izbą. UNFPA finansuje międzynarodowe programy antyurodzeniowe, adresowane szczególnie do krajów Trzeciego Świata. Towarzyszy temu
szczególna koncepcja praw kobiet.
Analizując bowiem międzynarodowe regulacje praw człowieka, odnieść można wrażenie, że ich wymagania adresowane są jedynie do krajów chrześcijańskich, do krajów Zachodu, które zgadzają się na samą ich zasadę. „Pierwsze spostrzeżenie, jakie rzuca się w oczy – pisze Eugenia Roccella – gdy czyta się wykaz państw, które ratyfikowały CEDAW (konwencję o zakazie wszelkiej dyskryminacji kobiet), dotyczy słabego oddziaływania treści konwencji na realną sytuację kobiet w większości państw sygnatariuszy”.
Państwa zachodnie z reguły przyjmowały tę konwencję bez zastrzeżeń (wyjątkiem były USA, najczęściej przeciwstawiające swą polityczną siłę globalizmowi ONZ). Kraje islamu korzystały z reguły z prawa zgłoszenia zastrzeżeń, zaznaczając protokolarnie, że przyjmując konwencję, będą ją interpretować i stosować zgodnie z zasadami swojej religii. A dla zachodnich partnerów rzeczywiste prawa kobiet okazywały się znacznie mniej ważne od antyurodzeniowych priorytetów.
Znakomicie ilustruje to przykład Iranu. Te fragmenty „Wojny z chrześcijaństwem” mogą stanowić szczególnie ciekawy komentarz do polskich sporów o prawo do życia z lat 90. Ile razy słyszeliśmy wtedy przestrogi przed „drugim Iranem”!? Tymczasem Iran właśnie wtedy podejmował bardzo owocną współpracę z UNFPA. Podstawą była fatwa (orzeczenie doktrynalne) ajatollaha Chomeiniego, uznająca zgodność antykoncepcji z etyką muzułmańską. Badania z roku 1992 ujawniły, że ponad dwie trzecie kobiet irańskich stosuje środki antykoncepcyjne; coraz powszechniejsze stawały się też legalne aborcje.
„Postęp” ten był częściowo wspomagany – wielkie organizacje antyurodzeniowe sponsorują w krajach muzułmańskich studia dowodzące zgodności mechanicznego ograniczania urodzeń z Koranem. Ale wspomagany czy nie – wywołał po stronie UNFPA i uznanie, i wyrozumiałość wobec państwa rewolucji islamskiej. Rzeczywiste prawa kobiet, oczywiste dla ludzi chrześcijańskiego Zachodu, przestały interesować organizacje propagujące nierodzenie dzieci. Przestano zwracać uwagę, że po rewolucji islamskiej zatrudnienie kobiet spadło o przeszło 30%, co stało się tym bardziej dotkliwe, że wzrosła liczba dziewcząt kończących studia; że prawodawstwo irańskie drastycznie ogranicza wolność kobiety – nie wolno jej nawet podróżować bez posiadania pisemnej zgody męża lub ojca; że mężczyzna ma „prawo” porzucić żonę, gdy przyjdzie mu ochota oświadczyć jej rozwód; że wiek legalnego (a często przymusowego) zamążpójścia wynosi dla dziewczynek niespełna dziewięć lat. Te wszystkie problemy okazały się trzeciorzędne.
Jakie wnioski?
Wyciągnąć je musimy, bo – jak uczy Benedykt XVI – w katolicyzmie fakt ma rangę zobowiązania, wobec faktów obojętnie przechodzić nam nie wolno.
Faktem jest więc przede wszystkim zorganizowana akcja antychrześcijańska, podważająca prawo Kościoła do głoszenia prawdy Ewangelii, tolerująca antychrześcijańskie prześladowania w krajach komunistycznych czy misyjnych, uderzająca w życie chrześcijańskie przez atak na rodzinę, moralność publiczną i wychowanie, angażująca w to ogromne środki publiczne, pobierane od państw, a także władzę i wpływ organizacji międzynarodowych.
Drugim faktem jest bierność Zachodu. Sprawy, o których mówi „Wojna z chrześcijaństwem”, są bowiem najwyżej przedmiotem na poły prywatnego ubolewania, czasem sporadycznych i niekonsekwentnych protestów, ale nie metodycznego, konsekwentnego, politycznego przeciwdziałania. Tymczasem zorganizowanej dechrystianizacji przeciwstawić się może skutecznie tylko zorganizowana opinia chrześcijańska, dla której sprawy życia chrześcijańskiego stanowią priorytet i która stosunek do innych odłamów opinii określa na podstawie ich stosunku do cywilizacji życia, praw rodziny i moralności chrześcijańskiej.
Oczywiście, niewystarczający jest sam opór wobec zła. Zło trzeba zwyciężać dobrem, a więc naszym zaangażowaniem na rzecz cywilizacji życia. Niezbędnym wymiarem polskiej polityki europejskiej musi się stać budowanie opinii chrześcijańskiej w Europie. Nie obrona „polskiej specyfiki” – jak chce radykalna centroprawica – bo Chrześcijaństwo nie jest żadną specyfiką, ale zasadniczym wymiarem naszego uniwersalizmu. Nawet jeśli ten uniwersalizm trzeba dopiero odbudować.
Autorki książki – włoskie dziennikarki z wnikliwością podejmują zagadnienie źródeł praw człowieka i ich miejsca w międzynarodowych społecznościach i organizacjach. Zajmują się prawami reprodukcyjnymi i na ich tle ukazują sytuację kobiety. „Prawa człowieka – rzeczywistość i utopia” oraz „Nie rozwijajcie się, nie rozmnażajcie się” – to tytuły dwóch części książki, dające obraz podejmowanych w niej problemów.
Książkę można zamówić pod adresem: Redakcja Tygodnika Katolickiego „Niedziela”, ul. 3 Maja 12, 42-200 Częstochowa, ksiegarnia.niedziela.pl lub telefonicznie: tel. (0-34) 365-19-17 i (0-34) 369-43-00 oraz pocztą elektroniczną – kolportaz@niedziela.pl.
"Niedziela" 43/2008