Znak dla naszych czasów
Julia A. Lewandowska
Byliśmy świadkami kolejnego w historii wystawienia Całunu Turyńskiego na widok publiczny. Podczas tegorocznej wizyty w Turynie 2 maja Papież Benedykt XVI powiedział, że „obecna epoka coraz bardziej przypomina Wielką Sobotę, czyli czas ciemności po śmierci Jezusa na krzyżu (…) ciemność tego dnia porusza wszystkich, którzy zadają sobie pytania o życie”. O najświętszej relikwii chrześcijan można powiedzieć, że jest „ikoną tajemnicy Wielkiej Soboty” i znakiem na nasze trudne czasy, bo choć proces utrwalenia ciała na tkaninie pozostaje nadal zagadką dla naukowców, to nie można zaprzeczyć, że jest on „w istocie grobowym płótnem, w które owinęto ciało ukrzyżowanego człowieka, co całkowicie odpowiada temu, co Ewangelie mówią nam o Jezusie. [Całun] przemawia do nas krwią. A krew jest życiem! Całun jest ikoną zapisaną krwią; krwią człowieka biczowanego, ukorowanego cierniami, ukrzyżowanego i zranionego w prawy bok” (z przemówienia Papieża Benedykta XVI podczas tegorocznej wizyty w Turynie).
Całun Turyński to płótno grobowe o wymiarach 4,36 na 1,10 m, w które – według Tradycji – zostało zawinięte ciało ukrzyżowanego Chrystusa. Tkaninę wykonano w warsztacie rękodzielniczym w okolicach Damaszku w Syrii. Układ splotów pozwolił naukowcom określić, że takie właśnie tkaniny produkowano od II wieku przed Chrystusem aż do końca wieku I po Chrystusie. Na Całunie są widoczne odbicia przedniej i tylnej strony ciała białego mężczyzny w wieku 30-35 lat i wzroście 1,82 m. Dzięki zastosowaniu fotografii udało się w XIX wieku ujawnić niezwykły obraz z Całunu. Okazało się, że Całun Turyński jest jakby negatywem fotograficznym, ponieważ części, które zwykle widzi się jako ciemniejsze, na Całunie są jasne, natomiast wypukłe miejsca, które postrzegamy jako jasne, na płótnie są ciemne. Negatyw ukazał prawdziwy obraz mężczyzny z Całunu; niezwykły i zarazem wstrząsający. Fotografia pozwoliła naukowcom odkryć wiele ważnych szczegółów relikwii. Opinie na temat Całunu będą różne, jak różna jest wrażliwość i wiara człowieka, bo „zawsze dojdziemy w życiu do takiego momentu, w którym może być tylko wiara albo nic”. Po raz pierwszy zachwyciłam się Całunem, gdy miałam 7 lat. I zachwyt pozostał. Pozostały też pytania, niektóre bez odpowiedzi.
Benedykt XVI podczas wizyty w Turynie na pl. św. Karola celebrował Mszę św., spotkał się też z młodzieżą i chorymi. W homilii Ojciec Święty nawoływał, by nie tracić nadziei, która „pochodzi od Chrystusa Zmartwychwstałego, od zwycięstwa Boga nad grzechem i śmiercią”.
Dwa lata temu, kiedy zapowiadał wystawienie Całunu, podkreślał, że tylko Jezus „może zaspokoić najgłębsze pragnienia ludzkiego ducha”, prosząc jednocześnie, by żadna przeszkoda nie osłabiła naszej wiary w Jego Ewangelię, i nawoływał do ożywienia więzi z Panem przez modlitwę i częste korzystanie z sakramentów. I w tym roku mówił do mieszkańców Piemontu, by spotkali się z miłością Chrystusa w silnej relacji osobowej z Nim, zwłaszcza w sakramentach. – Niech każdy z was czuje się „żywą częścią” Kościoła, zaangażowanym w dzieło ewangelizacji, w zgodzie z braćmi w wierze i we wspólnocie z duszpasterzami, unikając skłonności indywidualistycznych także w przeżywaniu wiary, by pełnymi płucami oddychać pięknem i uczestniczyć w wielkiej mozaice Chrystusowego Kościoła – mówił Papież w ten sam dzień do młodzieży.
Sługa Boży Jan Paweł II, będąc w Turynie w 1998 r., powiedział, że „Całun jest wyzwaniem dla rozumu” i „Kościół nie posiada właściwej kompetencji, by wypowiadać się w tych sprawach. Dlatego powierza uczonym zadanie prowadzenia dalszych badań, mających na celu znalezienie odpowiedzi na pytania związane z Całunem. (…) Kościół zachęca, by przystępować do badań nad Całunem bez żadnych uprzedzeń, by nie uznawać za pewnik niczego, co nie zostało udowodnione; wzywa, by zachowywać wewnętrzną wolność w działaniu, skrupulatnie przestrzegać zasad naukowej metodologii, a zarazem szanować wrażliwość wiernych”.
"Niedziela" 21/2010