„Gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość”
Z ks. prał. Stanisławem Budyniem – rektorem Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś
Ks. Ireneusz Skubiś: – Z jakim nastawieniem Niemcy oczekują na papieża Benedykta XVI, który jest ich rodakiem?
Ks. Stanisław Budyń: – Trzeba sobie najpierw uświadomić, jaka jest sytuacja Kościoła katolickiego w Niemczech. Mianowicie, 1/3 ludności stanowią katolicy, 1/3 to ewangelicy i 1/3 po zjednoczeniu Niemiec nie należy do żadnego Kościoła albo należy do różnych sekt. W związku z wizytą Benedykta XVI można więc spotkać różnego rodzaju opinie: pochlebne, radosne, wyrażające dużo nadziei, ale i krytyczne, skrajne, przeciwne. Jak podkreśla Konferencja Episkopatu Niemiec, Ojciec Święty przyjeżdża do wszystkich ludzi dobrej woli, a przede wszystkim pragnie umocnić w wierze swoich braci. Powołuje się na Jana Pawła II, który również tak czynił.
– Czy można porównywać Polaków z Niemcami pod względem gościnności wobec papieży?
– Ojciec Święty Jan Paweł II był w Niemczech trzy razy: w 1980 r., w 1987 r. i w 1996 r. Każda z tych papieskich pielgrzymek miała wówczas inny charakter. Jan Paweł II przyjeżdżał do Niemiec jako szósty papież w ich historii (ostatni był 700 lat wcześniej). Przyjeżdżał w określonym celu – chciał obudzić w Niemczech ducha ekumenizmu, potrzebę rozmów. Podkreślał, że przyjeżdża do kraju Lutra, i cieszy się, że tu jest. Ta pierwsza wizyta była przyjęta bardzo pozytywnie. W 1987 r. Jan Paweł II pogłębiał swoje idee, wtedy zaczął ogłaszać pierwszych błogosławionych. Pokazał, że w kraju, gdzie panowała kiedyś nienawiść, wyniszczenie osoby ludzkiej, byli również święci. W 1996 r. przyjechał w określonej sytuacji politycznej, po zjednoczeniu Niemiec, i wyrażał radość, że w Europie bez rozlewu krwi dokonało się wielkie zjednoczenie, że Polska jest wolna i Niemcy są zjednoczone, a on ma możliwość z kanclerzem Kohlem przejść przez Bramę Brandenburską. Można go wtedy było określić jako Papieża jedności Europy. Taka była wizja Jana Pawła II.
Benedykt XVI był już w Niemczech dwa razy. Zaraz po śmierci Jana Pawła II przybył do Kolonii, ale była to wizyta bardzo krótka i tylko na jedno wydarzenie (na Światowy Dzień Młodzieży – przyp. red.). Nie była ona traktowana jako wizyta o znaczeniu ogólnopaństwowym. Podczas drugiej wizyty – do Bawarii uważano, że Ojciec Święty przyjeżdża niejako do swojej rodziny, bo Bawarczycy lubią podkreślać swoją niezależność. Nie była to więc także oficjalna wizyta w Niemczech. Dopiero obecna, trzecia wizyta Benedykta XVI ma charakter uniwersalny. Skierowana jest jakby do całego narodu niemieckiego.
Warto tu przywołać słowa ks. Hansa Langendörfera, sekretarza Konferencji Episkopatu Niemiec, że wizyta papieska ma trzy zasadnicze cele: polityczny, kościelny – katolicki oraz ekumeniczny.
W świadomości Niemców istnieje zawsze swego rodzaju ultramontanizm, czyli to, co dzieje się ponad górami, a co odnosi się do Rzymu. W związku z tym nastawienie do papieży było tu zawsze nacechowane pewną rezerwą, jakimś zastrzeżeniem. Krzyczano w Niemczech: My jesteśmy Kościołem. Teraz zaś często zadaje się pytanie: Czy my jeszcze jesteśmy Kościołem? Oczywiście, chodzi o Kościół katolicki.
– Czy oceniający Benedykta XVI mają na uwadze sprawy doktrynalne, czy ideowe lub może polityczne?
– Wszystkie sprawy – jak zostało to wyakcentowane w wypowiedzi Konferencji Episkopatu Niemiec. Przyjazd Ojca Świętego ma znaczenie polityczne. Dlatego był duży sprzeciw co do ewentualnego przemówienia Benedykta XVI w parlamencie niemieckim – Bundestagu, do wszystkich posłów. W Niemczech wbrew wszystkiemu parlament ma duże znaczenie, Papież spotka się z tymi, którzy odpowiadają za konstytucję, którzy ustanawiają prawo i decydują, co będzie się dziać w kraju. Dlatego Kościół przywiązuje do tego spotkania dużą wagę. Chodzi o to, żeby Papież mógł przemówić do wszystkich partii, które reprezentują rząd niemiecki, i żeby wszystkie partie polityczne to słyszały. Papież będzie zapewne podkreślał znaczenie Stolicy Apostolskiej, bo przyjeżdża jako głowa Państwa Watykańskiego; wspólnoty religijnej, która ma ponad miliard wyznawców; Kościoła, który broni praw człowieka, który mówi o etosie wolności i o wartościach, które w Niemczech odgrywają dużą rolę. A przy tym będzie podkreślał znaczenie religijności w życiu publicznym, będzie mówił o stosunkach między Kościołem a państwem. Ten podział jest w Niemczech bardzo widoczny, ale nie doprowadza do drastycznych napięć, przebiega bardzo łagodnie. Dowodem tego jest np. podatek kościelny – państwo zbiera pieniądze i przekazuje je Kościołowi dla ludzi w nim pracujących. Współpraca, harmonia na tym polu jest bardzo widoczna.
Papież na pewno będzie chciał podkreślać znaczenie wiary katolickiej, wolnego wyznawania swoich przekonań religijnych. Dowodem na to jest ciągła głośna debata w Europie o miejscu krzyża i burki (stroju, który noszą muzułmanki). Obecność Papieża w Bundestagu będzie bardzo ważna. We Fryburgu powie o znaczeniu Niemiec w wychowaniu i wykształceniu człowieka, o odpowiedzialności za dzieci i młodzież, odpowiedzialności za kulturę i historię, za sumienie w szerokim pojęciu etycznym, później o wymaganiach w medycynie i polityce, o tym, jakie stanowisko będzie zawsze zajmował Kościół.
Kościół w Niemczech przeżył trudną chwilę oskarżeń duchownych o nadużycia seksualne. Dotyczy to ok. 300 przypadków w ciągu 60 lat, czyli niecałego 1 proc. wszystkich znanych nadużyć – nawiasem mówiąc, gdzie jest 99 proc.? Ale kryzys powstał, zaufanie do Kościoła zostało nadszarpnięte. Dowodem tego jest wystąpienie z Kościoła katolickiego w ostatnim roku 180 tys. wiernych. Kościół musi więc stawiać sobie pytanie, jak odnowić ducha wiary, jak dzisiaj motywować ludzi, żeby kościoły żyły, żeby ożyły różne ruchy charyzmatyczne.
I wreszcie – ekumenizm. Za Jana Pawła II doszło do dużego rozwoju ekumenizmu, teraz ekumenizm jakby zasnął. Wiadomo jednak, że wszelkie ruchy łączące się z ekumenizmem były związane z Kongregacją Doktryny Wiary, za którą odpowiadał kiedyś kard. Ratzinger, obecny Benedykt XVI, i on będzie chciał ożywić dalsze rozmowy na temat znaczenia Eucharystii, pojęcia Kościoła itd.
– Co, zdaniem Księdza Prałata, wpływa na pewien dystans wobec osoby Benedykta XVI w Niemczech?
– Są to przede wszystkim różnego rodzaju prądy areligijne, to są humaniści, partie lewicowe, partia Zielonych. Oni w tej chwili robią wielki szum antypapieski. Wiadomo np., że w Berlinie do głosu dochodzą radykalne pomysły i że nie mogą być one realizowane w pobliżu Bundestagu, gdzie będzie przemawiał Ojciec Święty, tylko kilka kilometrów dalej, że nie może się nic dziać na trasach, którymi będzie przejeżdżał Papież.
Wydaje się, że duży dystans wobec Papieża będzie widoczny tylko w Berlinie, gdzie w diecezji i mieście – jest zaledwie 3 proc. katolików i to oni tylko przyjmują Papieża jako głowę Kościoła katolickiego. Jak wspomniałem, ultramontanizm i syndrom Rzymu świadczą, że dystans wobec Papieża jest w Niemczech mocny.
– Czy nie będą tego jakoś równoważyć Polacy?
– Mamy ok. 150 tys. Polaków, przebywających w Niemczech legalnie i nielegalnie, bez zameldowania, i tych, którzy dojeżdżają do pracy. Stanowią oni znaczącą liczbę i na pewno będą brali udział w spotkaniach z Papieżem. Trzeba pamiętać, że Ojciec Święty będzie nocował w pobliżu bazyliki św. Jana Chrzciciela (kościół PMK) – w nuncjaturze apostolskiej. Te budynki sąsiadują ze sobą, a nuncjusz bardzo często przychodzi na polskie Msze św. i nabożeństwa. Jest to dla nas duża radość i zaszczyt, że jest blisko nas.
Polacy na pewno będą się starali zaistnieć, pokazać swoją obecność, jednak my tylko jesteśmy gośćmi, nie stanowimy głównego tła. Oczywiście, wszystkie Polskie Misje Katolickie starają się o to, by uczestniczyć w spotkaniach z Ojcem Świętym: w Berlinie, Erfurcie – gdzie Papież będzie po południu odprawiał Nieszpory, we Freiburgu – wszystkie Misje mają zamówione miejsca.
– W Polsce Benedykt XVI odbierany jest bardzo ciepło i serdecznie. Jak Ksiądz myśli, czemu zawdzięcza on tyle sympatii?
– Zapewne jedności z Janem Pawłem II i wieloletniej współpracy. On także zawsze cenił Polaków, co jest nam znane. Podkreślał naszą religijność i wiarę, i dobrze, że stara się mówić do nas po polsku. To dużo znaczy, nie tylko dla Polaków w Ojczyźnie, ale i dla wszystkich, którzy żyjemy duchem religijnym i wiążemy się ze Stolicą Apostolską. Ale też w Polsce nigdy nie mieliśmy takiego antypapieskiego nastawienia, jakie zaznaczyło się w historii Niemiec. Papiestwo w historii Polski odgrywało zawsze dużą rolę. Benedykt XVI też o tym wspomina w swoich wypowiedziach.
– Czego katolicy i wszyscy niemieccy wierzący oczekują po wizycie Benedykta XVI w ich kraju?
– Z pewnością nowych impulsów, ożywienia religijnego, może większego zaznaczenia wspólnot religijnych, żeby nauka Kościoła była przyjęta taka, jaka jest, żeby ożywiło się życie sakramentalne... Ludzie, którzy praktykują swoją wiarę, podkreślają bardzo mocno, iż trzeba, żeby dokonał się nowy impuls, żeby przyszło coś, co obudzi szczególnie młode rodziny, młode małżeństwa i poruszy odpowiedzialnych za te sprawy w kuriach biskupich. Pracuje tam 80-90 proc. ludzi świeckich i chodzi o to, żeby oni zrozumieli, iż nie jest to tylko miejsce ich pracy, ale w ich rękach spoczywa odpowiedzialność za Kościół, za ducha religijnego; żeby to, co tworzy się na papierze, ożywiło się.
Samo motto wizyty Ojca Świętego brzmi: „Gdzie jest Bóg, tam jest przyszłość”. Papież głosi Boga, ale równocześnie chodzi mu o przyszłość Kościoła w Niemczech.
– Czy głosy krytyczne są głównie wytworem medialnych manipulacji?
– Tym, którzy krytykują przyjazd Ojca Świętego, w mediach poświęca się tyle samo czasu, ile racjom pozytywnym. Proporcje są tu zamazane. Poza tym prasa niemiecka szuka sensacji. Wiadomo, że w programie wizyty Papieża nie ma takiej sensacji, ale to, co kto wymyślił przeciw Papieżowi, dobrze się sprzedaje. Widzieliśmy to w Madrycie, to samo zapowiada się prawdopodobnie w Niemczech. Duża tu rola mediów kościelnych żeby to, co powie Benedykt XVI, jak najbardziej się rozpowszechniło. W tej chwili największym zarzutem są wysokie koszty wizyty Ojca Świętego. Określa się, że będzie to ok. 30 mln euro. To nie więcej niż 1 euro na statystycznego katolika w Niemczech. Nie jest to więc jakieś szczególne obciążenie budżetu kościelnego. Niedawno czytałem, że członek partii Zielonych tureckiego pochodzenia spekulował, ile dobrego można by za te pieniądze zrobić dla krajów głodujących. Ale ten człowiek zapomina, że Kościół w Niemczech jest aktualnie największym sponsorem wszelkich akcji humanitarnych, pomocy dla wspólnot, nie tylko chrześcijańskich, także dla ludzi wyznających islam, buddyzm (np. Bangladesz). Pod tym względem Kościół niemiecki czyni naprawdę wiele. Jest to więc tylko szukanie zarzutów, żeby zaszkodzić.
– Jak Polska wspólnota mieszkająca w Niemczech przygotowuje się na spotkanie z Ojcem Świętym Benedyktem XVI?
– Postanowiliśmy z księżmi dziekanami, że np. do Berlina przede wszystkim pojadą ludzie ze wschodnich Niemiec, do Erfurtu udadzą się misje, które leżą w odległości 200 km, czyli od Hannoveru przez Frankfurt do Norymbergi, a południowa Badenia-Wirtembergia oraz centralne Niemcy będą we Fryburgu. Wszyscy poskładaliśmy wnioski, dostaliśmy bilety, z każdej misji jedzie od 50 do 100 osób, oprócz tych, którzy udadzą się prywatnymi samochodami. To bezpośredni udział w uroczystościach. Przygotowujemy się do nich w taki sposób, że w misjach odbywają się modlitwy – wydaliśmy specjalną modlitwę i z każdym misjonarzem w tej intencji się modlimy. W naszym czasopiśmie „Nasze Słowo” zamieściliśmy dokładny program papieskiej pielgrzymki. Czekamy też na informacje z Konferencji Episkopatu Niemiec, którą poprosiłem o informacje na temat transmisji spotkań z Ojcem Świętym przez niemieckie stacje telewizyjne, żeby ci, którzy nie mogą jechać, mieli możliwość śledzenia tego wydarzenia w swoich domach. Wiemy też, że Telewizja Trwam i Radio Maryja będą obecne na spotkaniach z Papieżem. Wszyscy, którzy mają możliwość nawiązania kontaktu satelitarnego, będą więc mogli w nich uczestniczyć. Takie są też nasze wskazówki przesyłane do ludzi w sprawie tego, jak mogą partycypować w spotkaniach z Papieżem.
– Jesteście bardzo żywotni i widać, że serdecznie otwarci na przyjazd Ojca Świętego. Zapewne Waszą obecnością będzie się cieszył Benedykt XVI...
– Na pewno damy jakiś polski akcent, będziemy odpowiadać Ojcu Świętemu naszą serdecznością, bo na to zasługuje. On zawsze dostrzega Polaków, którzy są z Niemiec, i chętnie z nami rozmawia. Czuje się jego bezpośredniość, bliskość. To nam dużo daje i podnosi nas na duchu.
– Można więc powiedzieć, że Benedykt XVI to również polski papież.
– Może trochę przez to, że pochodzi z Bawarii, gdzie religijność była mocniejsza, żywszy katolicyzm. Powiedziałbym, że ma również polską duszę – tak jak my przeżywa katolicyzm, wiarę w Jezusa Chrystusa i nabożeństwo do Matki Bożej. Mamy wiele wspólnego.
"Niedziela" 39/2011