Ten hrubieszowski zaśpiew...
Szkic do portretu Wiktora Zina
Marian Nowy
- Profesor zmarł po długim i pracowitym życiu, a mimo to zaskoczył nas swoim nagłym odejściem. Zmarł, ale nie odszedł, bo jest z nami w swoich dziełach. Był znakomitym uczonym.
Jego postać wpisała się na stałe w naukowy i kulturalny pejzaż naszego miasta. Chodząc po Krakowie, nie sposób nie dostrzec znamion jego działalności, którymi naznaczone jest nasze miasto - mówił ks. Władysław Gasidło podczas uroczystości pogrzebowych prof. Wiktora Zina 23 maja 2007 r. w bazylice Mariackiej
Gdy w 1998 r. prof. Wiktor Zin otrzymywał godność doktora honoris causa Politechniki Krakowskiej, jej ówczesny rektor prof. Kazimierz Flaga mówił: - Mam przywilej otworzyć uroczystość poświęconą nadaniu godności doktora honorowego Politechniki Krakowskiej prof. Wiktorowi Zinowi, architektowi, historykowi architektury, konserwatorowi zabytków, wybitnemu twórcy, malarzowi i rysownikowi, który całe swoje życie naukowe i zawodowe związał z naszą uczelnią, wprowadzając i realizując w sposób prosty i piękny idee humanistyczne w naukach technicznych. Zaś prof. Andrzej Kadłuczka, dziekan Wydziału Architektury, wychowanek i następca prof. Zina, stwierdził w swej laudacji: - Blisko 50-letni trud naukowca i dydaktyka, absolutnie nowy, oryginalny sposób nauczania historii architektury za pomocą rysunkowej wirtuozerii, znany szeroko w kręgach akademickich, oraz warsztat badawczo-projektowy architekta-konserwatora przysporzyły mu liczną rzeszę wychowanków, doktorantów i habilitantów. Prof. Kazimierz Flaga nie omieszkał zaznaczyć, że uroczystość odbywa się we wspaniałej scenerii auli Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego - Almae Matris wszystkich polskich uczelni, z której korzeni wywodzi się także Politechnika Krakowska.
Teraz, gdy nie ma już wśród nas prof. Wiktora Zina, rektor UJ prof. Karol Musioł mówi: - O profesorze Zinie usłyszałem, jak wszyscy, gdy prowadził program "Piórkiem i węglem". Wówczas pokazał się jako postać niezwykła, jako człowiek z pięknie poukładaną wiedzą, obdarzony niezwykłym talentem, nie tylko dydaktycznym, bo przecież jego rysunki to były znakomite dzieła, każdy z nas chciałby mieć je w domu - wspomina prof. Musioł. - Prof. Zin był dla nas, pracowników uniwersyteckich, swego rodzaju objawieniem: jak człowiek nauki może w telewizji tak pięknie poprowadzić wykład - mówić o polskim krajobrazie w taki sposób, że każdy, bez względu na wykształcenie, brał z wykładu to, co było dla niego najważniejsze. Najwyższa klasa! A potem poznałem Wiktora Zina osobiście, w różnych sytuacjach, jako człowieka, który był wielkim naukowcem, skromnym człowiekiem, o niebywałej umiejętności współpracy z ludźmi.
Korzenie
Niejeden profesor architektury, gdzie przecież wymagana jest umiejętność rysunku, a nawet artysta plastyk, mógłby pozazdrościć talentu prof. Zinowi. Do tego okazało się, że był także wirtuozem słowa. I w dodatku umiał w tym samym czasie łączyć obie te umiejętności. Dlatego był jedyny i niepowtarzalny. Jak do tego doszedł?
Okazuje się, że prof. Zin pochodzi z rodziny malarzy. Urodził się 14 września 1925 r. w Hrubieszowie, gdzie wcześniej osiedlił się malarz Biliński, wywodzący się z malarni Stanisława Augusta Poniatowskiego. U niego pobierał nauki Szymon Zin. - To był ukochany dziadek młodego Wiktora Zina - opowiada pani Aleksandra Zinowa, żona Profesora. Ukochany dziadek uczył więc wnuczka wszystkiego, co sam umiał. A gdy Wiktor nieco podrósł, został stypendystą Rydza-Śmigłego, skądinąd absolwenta krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Nadeszła II wojna światowa, rozpoczęły się ucieczki i migracje. W domu Szymona Zina zamieszkali malarze i historycy z Poznańskiego. Szymon przyjął ich gościnnie, ale dał warunek: będą uczyć Wiktora historii sztuki. I tak się stało. Po wojnie Wiktor przyjechał do Krakowa, zaczął studia na architekturze, szybko został asystentem. Tutaj właśnie poznał studentkę Aleksandrę Zastawniak. I tak się zaczęło. Byli małżeństwem 54 lata. Teraz w tym domu w Hrubieszowie mieszka Szymon Zin, syn Wiktora. W ten sposób wnuk uczcił swego wspaniałego pradziadka.
Politechnika Krakowska
Wiktor Zin całe swe życie naukowe spędził w Politechnice Krakowskiej. Przypomnijmy: idea powołania do życia Politechniki Krakowskiej narodziła się jeszcze podczas okupacji, kiedy stało się jasne, że - wskutek decyzji politycznych - Politechnika Lwowska przestanie istnieć jako polska szkoła wyższa. Działania zmierzające do utworzenia nowej uczelni technicznej w Krakowie rozpoczęły się już w 1946 r. W końcu tego roku rektor Akademii Górniczej uzyskał formalną zgodę władz na utworzenie nowej szkoły w formie Wydziałów Politechnicznych - Architektury, Inżynierii i Komunikacji. Dokument legalizujący działanie Wydziałów Politechnicznych podpisano 6 października 1946 r. Tę właśnie datę uważa się za datę utworzenia Politechniki Krakowskiej, jakkolwiek pełną niezależność uzyskała ona w 1954 r. Główną siedzibą PK stały się zwolnione przez wojsko w 1948 r. budynki przy ul. Warszawskiej. W 30. rocznicę powstania uczelnia otrzymała imię Tadeusza Kościuszki, bohatera narodu polskiego i amerykańskiego, polityka, a także inżyniera - twórcy m.in. fortyfikacji wokół Krakowa i twierdzy West Point w Stanach Zjednoczonych.
Studia na Wydziale Architektury, jeszcze w Akademii Górniczo-Hutniczej, Wiktor Zin ukończył z odznaczeniami w 1950 r. Doktorat, również z odznaczeniami, uzyskał w 1952 r. Habilitował się w 1961 r. Po sześciu latach został profesorem nadzwyczajnym, a w 1979 r. - zwyczajnym. Przez cztery kadencje pełnił funkcję dziekana Wydziału Architektury PK.
Badania i prace naukowe
W latach 1958-64 był Głównym Architektem Pracowni Konserwacji Zabytków Krakowa. Był twórcą i dyrektorem Instytutu Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Krakowa. W latach 60. prowadził m.in. badania na krakowskim Rynku, w kościołach: św. Wojciecha, Mariackim, św. Salwatora, św. Benedykta, które udowodniły, że przedlokacyjny Kraków był dużym ośrodkiem miejskim. Autor wielu odkryć z dziedziny architektury historycznej także poza Krakowem (Zamość, Chełm, Opatów i inne), licznych projektów kościołów i wnętrz kościelnych w kraju i za granicą. Generalny Konserwator Polski w latach 1977-81.
Otrzymał doktorat honoris causa Uniwersytetu w Budapeszcie (1979) oraz wspomniany już - Politechniki Krakowskiej (1998). Laureat europejskiej Nagrody von Herdera (1980), członek Meksykańskiej Akademii Architektury i ICOMOS (Międzynarodowa Rada Ochrony Zabytków), autor scenografii operowych, wystaw indywidualnych. Przede wszystkim jednak był wybitnym pedagogiem: wypromował 250 magistrów, ok. 40 doktorów, był opiekunem 18 przewodów habilitacyjnych, recenzentem 32 wniosków profesorskich.
Świadectwa
- Wiktora Zina znałem przez cały czas jego działalności, od czasów studenckich aż do jego odejścia - opowiada prof. Witold Cęckiewicz z Politechniki Krakowskiej, znany architekt, członek PAU, budowniczy polskich świątyń. - Była to niewątpliwie wielka indywidualność, która pozostawiła po sobie silne ślady. Przez kilkadziesiąt lat wykładał z niezwykłym zaangażowaniem tę część architektury, która najbardziej go interesowała: historię architektury drewnianej - dzieje naszej polskiej architektury. A gdy przeniósł swoje rozważania z sali wykładowej na możliwie największe audytorium, jakie stworzyła mu telewizja, odkrywał przed nami wszystkimi wartości architektury ludowej, regionalnej - przede wszystkim zaś ginących zabytków. Patrząc z perspektywy czasu na jego wielostronną działalność, ta właśnie wspomniana część jego działalności zasługuje na najwyższe uznanie: zaszczepił bowiem w nas świadomość wartości ginących obiektów naszej kultury. I co trzeba dodać - robił to przy pomocy znakomitych rysunków i świetnego komentarza!
- Znałem go od dawna. Między innymi z Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa - mówi prof. Jerzy Wyrozumski z UJ, historyk, sekretarz generalny Polskiej Akademii Umiejętności. - Świetnie opowiadał o zabytkach, no i świetnie je rysował. W zakresie historii sztuki i architektury miał wiele do powiedzenia.
- Opowiadał w swych programach o problemach dotyczących każdego Polaka - dodaje prof. Lucjan Suchanek z Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek PAU. - Robił to w taki sposób, aby dla każdego było to zrozumiałe. Pokazywał nam rzeczy, których zwykły człowiek nie zauważał. I co istotne: to wszystko było bardzo patriotyczne. To był autentyczny patriotyzm, a nie fałszywy, służący innym, politycznym celom. I to jest najważniejsze.
Wdzięczność
Obliczono, iż Profesor wykonał ponad dziesięć tysięcy rysunków. - Czy Pan wie, że po śmierci męża w Izraelu posadzono 10 drzew, a na pogrzeb przysłano wieniec? - pyta pani Aleksandra Zinowa. - Listy z wyrazami współczucia przychodziły z całego świata. I ja się temu nie dziwię. Mój mąż całe swe życie pracował dla innych: w architekturze, sztuce, działalności dydaktycznej, społecznej i charytatywnej. Swoją wdzięczność organizacje i miasta odzwierciedlały, nadając mu honorowe obywatelstwa, medale i odznaczenia.
Nie wszystkie decyzje prof. Zina spotykały się z pozytywną opinią środowiska. - Miano pretensje, że podjął się stanowiska wiceministra kultury i sztuki i to w tamtych, niedobrych politycznie czasach - opowiada pani Aleksandra. - Ale nie wiedzą o tym, że przed podjęciem decyzji o przyjęciu tego stanowiska mąż odbył rozmowę z prymasem Stefanem Wyszyńskim. - Rządy się zmieniają i ustroje, ale kultura narodowa i jej dziedzictwo pozostają, trzeba je ratować - usłyszał w odpowiedzi na pytanie, czy powinien objąć tę funkcję.
Prymas doskonale wiedział - dodaje pani Aleksandra - że to Wiktor Zin był inicjatorem odbudowy
Pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie, a jako Generalny Konserwator Polski był w stanie ratować dobra kultury, które bez niego uległyby zniszczeniu. Do tej listy należy zaliczyć uratowanie Panoramy Racławickiej.
- Nie ośmielam się otwierać tego zapieczętowanego foliału, którym jest księga życia Profesora, a który 17 maja br. zamknął sam Bóg. To tam znajduje się pełny zapis dokonań intelektu i charakteru Profesora, bogactwo jego ducha i subtelnego piękna, w które obfitowało jego życie. Tylko Bóg sam ma prawo i jest władny w pełni ocenić to życie - mówił ks. Władysław Gasidło w bazylice Mariackiej w czasie uroczystości pogrzebowych.
- To był fenomen, jeśli chodzi o historię i popularyzację historii architektury. Poprzez swoją działalność telewizyjną i radiową zrobił niesamowicie dużo dla kultury w naszym społeczeństwie, dla szacunku dla naszej kultury, jej dziedzictwa - uważa prof. Stanisław Waltoś, prof. UJ, członek PAU, prawnik i muzealnik, dyrektor Collegium Maius, muzeum UJ. - Nie mnie oceniać, jakie były jego dokonania naukowe, na ten temat mogą się wypowiedzieć fachowcy. Nie znam jego pomysłów architektonicznych, które byłyby nie do zaakceptowania. Niektórzy mają pretensje do sposobu rekonstrukcji wieży ratuszowej w Krakowie, ale nie jest to sprawa jednoznaczna. A przyczynienie się do powstania Pomnika Stoczniowców w Gdańsku pozostaje poza wszelką dyskusją. A do tego, był człowiekiem o wyjątkowym uroku osobistym. Ten cudowny, hrubieszowski zaśpiew...
"Niedziela" 36/2007