Z walizką?
Brat Tadeusz Ruciński FSC
Wielu do miłości przychodzi z... walizką. Jedni z pustą, bo chcą tylko brać, niczego nie dając. Inni - z pełną, chcąc tylko dawać, niczego nie przyjmując. I jedni, i drudzy nie bardzo wiedzą chyba, o co naprawdę w miłości chodzi.
Jeśli bowiem ktoś przychodzi do miłości jedynie z "palącą" jej potrzebą, z głodem wręcz, nienasyconym oczekiwaniem - jak żebrak na bankiet - to z łapczywości nabawić się może... niestrawności i znielubi tego, od kogo chciał tylko brać. Jeśli ktoś na przygotowane dla niego przyjęcie przyjdzie ze... swoim prowiantem, niczym się nie częstując, zastawiając stół "swoim", to zostanie znielubiony za pogardę wobec kogoś chcącego go obdarować. W jednym i w drugim przypadku przychodzi się z walizką (sercem) pełną własnego "ja", a przecież miłość to odkrycie skarbu czyjegoś "TY" i jakby porzucenie (przynajmniej w części) tego "ja" swojego (głodnego czy pełnego).
Tak mi się skojarzyło z wakacyjnym obrazkiem. Ona - ktoś na podobieństwo Ani z Zielonego Wzgórza - oczarowana spokojem i urokiem wiejskiego ogrodu, spędza codziennie prawie kilka godzin na... drzewie. Dość wysoko, między konarami, jest tam bowiem rodzaj gniazda z desek, skąd ona ogląda krajobraz, czytuje coś, rozmyśla. Zabiera tam ze sobą tylko butelkę z wodą, coś do czytania i pisania. Jej kuzyn - wyraźnie zauroczony jej urodą i fantazją - chce z nią tam być, ale ona wciąga za sobą sznurową drabinkę. W końcu udaje mu się uprosić ją, by mógł tam wejść, ale przynosi pod drzewo plecak z kanapkami i piwem, laptopa, gazety... Ona, spuszczając drabinkę, mówi: "Zostaw to wszystko na dole, bo drabinka nie wytrzyma". Kuzyn jednak wskakuje z bagażem na drabinę... Łamie się pod nim jeden szczebel, drugi - i chłopak spada. Drabinka wędruje w górę, skąd słychać: "Do pustelni przychodzi się z pustymi rękami. Jeśli nie potrafiłeś nic oddać, to jak mogłeś tu coś otrzymać?".
Może właśnie w tym tkwi jakiś sekret, że do miłości trzeba podchodzić z opróżnionymi dłońmi i sercem? Może właśnie serce pełne głodów i roszczeń, jak również serce pełne własnego zarozumialstwa i samowystarczalności jest po prostu zatrzaśnięte na miłość? Może właśnie trzeba się wyzbyć i jednego, i drugiego, by nagle mogło się wydarzyć coś zupełnie nowego, nieoczekiwanego, wspólnie tworzonego? Może to jest właśnie tajemnica Łaski, która cudownie wyposaża kogoś, kto potrafi coś oddać, wyrzec się bez żalu, by zrobić w sobie miejsce na skarb niespodziewanie wielki? Bóg chce hojnie obdarowywać darujących... Kiedyś zespół "Pod budą" śpiewał piosenkę o najpierw pieczołowicie hołubionej, a w końcu pozostawionej przez kogoś wielkiej, starej walizce: "Po co się w niebie włóczyć z walizką? - Tam mają wszystko!".