Sonda
Różaniec w moim życiu
Ta modlitwa pozornie kojarzy się z monotonią, nudą i bezmyślnym odklepywaniem kolejnych zdrowasiek. Ale okazuje się, że wcale nie musi tak być. I że Różaniec odmawiają ludzie młodzi, wykształceni, dobrze sytuowani. W naszej sondzie podkreślają oni niezwykłą głębię i piękno tej modlitwy.
Różaniec jest egzorcyzmem
Krzysztof Krawczyk, piosenkarz znany w kraju i za granicą
Różaniec jest dla mnie duchowym kołem ratunkowym. Miałem w życiu kilka sytuacji bez wyjścia, w których po ludzku nic się nie dało zrobić. W latach 80. przebywałem w ciężkim stanie w szpitalu w Bydgoszczy. Tam narodziłem się duchowo. Uczestniczyłem w Eucharystii sprawowanej przez o. Krzysztofa. Modliłem się też na różańcu. Pewnej nocy poczułem, że mój stan zdrowia bardzo się pogarsza, poczułem ogromny ból, nie miałem siły zawołać mojej żony Ewy, która spała obok mnie na sali. Przez zaciśnięte z bólu zęby wołałem z wiarą o pomoc do Boga. Odmówiłem może jedną dziesiątkę Różańca i zasnąłem jak dziecko. Obudziłem się radosny i w znacznie lepszej formie. Zwróciło to nawet uwagę lekarzy podczas porannego obchodu. Nie umniejszając zasług lekarzy i personelu medycznego, chcę powiedzieć, że to Matka Boża tak troskliwie się mną zajęła. Tylko ja wiedziałem, że to dzięki ufnemu zwróceniu się do Boga w modlitwie różańcowej mój stan zdrowia się poprawił. W tej modlitwie zwracam się często do Chrystusa, który jest moim Mistrzem: "Jezu Chryste, Ty znasz moje serce lepiej ode mnie, Ty wiesz, że nie kłamię".
Dowiedziałem się, że Różaniec jest egzorcyzmem, co jeszcze bardziej przekonało mnie do tej modlitwy. Wielokrotnie w moim życiu doświadczałem działania złego ducha. Wielu ludzi może się z tego śmiać i uważać to za wymysły. Kiedyś pokłóciłem się z żoną. Ostra wymiana zdań zakończyła się płaczem Ewy. Stanowczo odmówiła wyjazdu na koncert, a odpowiada za przygotowanie koncertów; jest świetną organizatorką i mam w jej osobie nieocenioną pomoc. Zmartwiło mnie to bardzo. Wsiadłem do samochodu, trzasnąłem drzwiami i zacząłem się modlić na różańcu: "Panie Jezu, widzisz, że nic nie mogę zrobić, tylko Ty możesz mi pomóc". Nie minęło kilka minut, a do samochodu weszła zapłakana jeszcze Ewa i wyruszyliśmy razem...
Będąc w USA, razem z żoną od 16 godzin byliśmy na autostradzie. Kiedy nasz samochód znalazł się na moście zawieszonym jakieś 500 m nad kanionem, usłyszałem szatański szept, by skręcić kierownicą i skończyć z tym wszystkim. Wówczas Ewa zdecydowanym ruchem "odbiła" kierownicę i uderzyliśmy w barierkę mostu. Potem głośno zaczęła odmawiać Różaniec. Mówiła później, że moja twarz była wykrzywiona w jakimś nieludzkim grymasie. Z początku krzyczałem, że nie chcę słyszeć o żadnym Różańcu, ale po cichu modliłem się razem z Ewą. Jestem przekonany, że istnieje byt zły - szatan, który walczy o nasze życie po śmierci i który chce nas skłócić z Bogiem. Zły duch jest konsekwentny w swoim działaniu, by doprowadzić nas do upadku. Ale przed atakami złego można się obronić - tarczą i mieczem do walki ze złym duchem jest Różaniec. Ci, którzy odmawiają Różaniec muszą mieć świadomość, że ataki złego będą wobec nich silniejsze, gdyż szatan będzie chciał ich odciągnąć od tej modlitwy.
Jestem tylko słabym człowiekiem. Oglądając relacje mówiące o kataklizmach i wojnach, zastanawiam się, skąd tyle zła na świecie; mam chwile zwątpienia. Zdarzało się, że odmawiając Różaniec "targowałem się" z Panem Bogiem. Niedawno, w godzinach porannych dopadła mnie arytmia serca. Powinienem znaleźć się w szpitalu. Bardzo się przeraziłem, bo w tym dniu wieczorem miałem koncert. Modliłem się na różańcu za wstawiennictwem Jana Pawła II. Wyżalałem się jak dziecko i prosiłem o zdrowie za przyczyną Jana Pawła II, któremu "przypomniałem", że po jego śmierci na każdym koncercie śpiewam wraz z publicznością Barkę i Abba, Ojcze. Dolegliwości serca ustąpiły i mogłem zaśpiewać na koncercie.
Mam kilka różańców. Jeden z nich dostałem od Jana Pawła II. Nie zabieram go nigdy ze sobą. Boję się go zgubić. Bardzo cenny dla mnie jest również różaniec, który otrzymałem na koncercie w Niemczech od pewnej Polki. Różaniec przywieziony został z Fatimy; jest wytarty i widać, że często był używany. Na tym różańcu, który leży na moim nocnym stoliku, modliłem się i dolegliwości serca ustąpiły. Nie zdążyłem nawet odmówić jednej dziesiątki, gdy poczułem się lepiej. Sprawdziłem puls. Był miarowy.
Bardzo chciałbym, żeby Różaniec nie był dla mnie tylko kołem ratunkowym, ale stanowił moją codzienną modlitwę. Mogę zapewnić, że nieraz sprawdził się w moim życiu jako tarcza i zbroja przeciw zapędom złego.
Wysłuchał: Rafał Chromiński
Chleb dla duszy
Jan Kobuszewski, znany aktor telewizyjny i teatralny
Odkąd pamiętam, od ok. czwartego roku życia, cała moja rodzina: ojciec, mama, dwie siostry, ciocia i ja odmawialiśmy w domu Różaniec. Tak było zawsze, przez całą okupację, a nawet podczas całego Powstania Warszawskiego. Modliliśmy się razem, na głos. Po odmówieniu wszystkich tajemnic Różańca modliliśmy się Litanią Loretańską, potem przychodziła kolej na Pod Twoją obronę, a na końcu była modlitwa za zmarłych.
Ten zwyczaj rodzinny wywarł wpływ na całe moje późniejsze życie, a tradycja wspólnej modlitwy z pewnością mnie ukształtowała. Dziś mogę powiedzieć, że ten domowy Różaniec był chlebem dla duszy.
Wysłuchała: Milena Kindziuk
To moje koło ratunkowe
Red. Bogdan Sadowski, zastępca kierownika Redakcji Programów Katolickich TVP
Różaniec jest dla mnie najważniejszą modlitwą, jaką w życiu praktykowałem i praktykuję, chociaż przyznam, że od dawna miałem z tą modlitwą kłopoty. Kiedyś uważałem, że jest dla ludzi starszych. W czasie stanu wojennego zacząłem jednak regularnie odmawiać Różaniec i od tamtej pory robię to codziennie. Różaniec jest dla mnie czymś w rodzaju koła ratunkowego. Zdaję sobie sprawę, że moja modlitwa nie jest zbyt dobra, mam jej ciągły niedosyt. Ale dzięki temu, że odmawiam Różaniec, odnoszę wrażenie, że nie jest z tą moją modlitwą tak źle.
Bardzo cenię modlitwę różańcową za jej prostotę, a przy tym głębię i skuteczność. Doświadczyłem tego, że o cokolwiek poproszę w modlitwie różańcowej, to się spełni.
Odmawiam Różaniec w różnych miejscach, np. w samochodzie. Mieszkam pod Warszawą, więc czas przejazdu do pracy jest dla mnie doskonałą okazją do modlitwy różańcowej. Miejsce nie jest tutaj tak istotne. Ważne, żeby rzeczywiście regularnie ten Różaniec odmawiać.
Jestem historykiem sztuki kościelnej i wydaje mi się, że zbyt rzadko mówimy o różańcu jako o przedmiocie. A jego historia jest niezwykła. Kiedyś różaniec był bardzo popularny, nosiło się go przy pasku kontusza. Dziś trochę zubożyliśmy jego formę, ale dobrze, że modlitewna strona różańca jest tak bardzo rozpowszechniona - przede wszystkim dzięki Janowi Pawłowi II.
Wysłuchał: Piotr Chmieliński
Piłkarz też potrzebuje modlitwy
Roman Kosecki, wielokrotny reprezentant Polski w piłce nożnej
Od najmłodszych lat byłem blisko Boga i Kościoła. Tak było w czasie mojej kariery piłkarskiej, tak też jest i teraz. Wraz z ks. Mariuszem Zapolskim zakładaliśmy duszpasterstwo sportowców. W czasach, kiedy grałem w "Legii", ks. Zapolski był naszym kapelanem. Trenowałem reprezentację polskich księży. Byliśmy w Rzymie, gdzie polscy księża grali z Gwardią Szwajcarską i reprezentacją Watykanu.
Piłkarz ma dużo stresów, potrzebuje pewnego wyciszenia. Konieczny jest moment uspokojenia, stanięcia przed Bogiem. Kiedy jest ważny mecz, szanujemy przeciwnika, ale potrzebujemy koncentracji i zwrócenia się do Boga. Często piłkarze czy inni sportowcy uciekają się do modlitwy. To ich motywuje, pozwala rozładować stres i osiągnąć maksymalną koncentrację.
W czasie mojej kariery często się modliłem. Przed meczami, które rozgrywane były w niedzielę, z kolegami z drużyny chodziliśmy do kościoła, by uczestniczyć we Mszy św. Życie wiarą i z Bogiem jest bardzo ważne dla wielu sportowców. Często na ekranach telewizorów widzimy piłkarzy, którzy czynią znak krzyża po zdobytym golu lub po udanym zagraniu. Wielu sportowców przed meczem też czyni znak krzyża. To krótkie zwrócenie się do Boga, oddanie Mu swego wysiłku podczas rywalizacji jest bardzo potrzebne sportowcom.
Czasem modliłem się na różańcu, choć przyznam szczerze, że nie za często. Na początku kariery miałem poważną kontuzję. Nie grałem w piłkę przez pół roku. Był to dla mnie czas intensywnej modlitwy, która podtrzymywała mnie na duchu. Po pół roku wróciłem do gry. Dzięki modlitwie nie załamywałem się.
Wysłuchał: Rafał Chromiński
"Niedziela" 43/2005