Króluj nam, Chryste!
Ks. Ireneusz Skubiś
Uroczystość Chrystusa Króla wprowadził do liturgii papież Pius XI w 1925 r. Tak więc w roku obecnym przeżywamy 80-lecie jej ustanowienia. Poprzez obchody tego święta Kościół chce podkreślić wszechmoc i zasięg władzy Jezusa, która wszelako jest władzą szczególną, umęczoną i upokorzoną w służbie człowiekowi. Nasze myśli w tym momencie biegną do sceny ewangelicznej, gdy Piłat pyta pojmanego Jezusa: "Czy Ty jesteś Królem żydowskim?". "Tak, jestem królem" - odpowiada Jezus, ale podkreśla: "Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd" (J 18, 33-36).
Zaczyna się jakby nowe widzenie królowania, sprawowania władzy, polegające na konsekwencji w miłości do ludzi, których miało się prowadzić do najwyższego Dobra, Prawdy i Piękna. Tu nie chodzi już tylko o zewnętrzne panowanie ludzkie - tu chodzi o inny, o wiele głębszy wymiar pojęcia "panowanie", o właściwe rozumienie rządzenia ludźmi, bycia ich królem. Pan Jezus nie zatrzymuje się więc na czysto prowokatorskich ocenach arcykapłanów, faryzeuszów, żołnierzy rzymskich i zwykłej gawiedzi, ale swoją postawą chce przekazać coś więcej: że prawdziwa siła, władza i panowanie należą do miłości i to miłość jest podstawową zasadą zaistnienia prawdziwego królestwa. Konstytucją zaś tego królestwa są błogosławieństwa ogłoszone niegdyś przez Chrystusa na Górze. One wskazują, że inny jest sposób postrzegania postępowania człowieka przez Boga. Królestwo w ujęciu Boga to królestwo prawdy, sprawiedliwości, miłości i pokoju. I taki jest ewangeliczny sposób pojmowania rzeczywistości i oceny wszystkiego, z czym spotykamy się na co dzień.
Bardzo ważnym elementem królestwa w rozumieniu Bożym jest prawda. Bez prawdy nie można spoglądać na Boga. I królestwo ukazywane nam przez Jezusa Chrystusa oparte jest właśnie na prawdzie. Na prawdzie i miłości. To są niezbywalne cechy wiodące do życia wiecznego z Bogiem.
Gdy więc patrzymy dzisiaj na władze tego świata, na państwa i urzędy, na struktury krajowe i międzynarodowe, jesteśmy zdziwieni, że tych podstawowych zasad sprawowania władzy się nie dostrzega, że władza oparta jest bardzo często na sile i przemocy. A postęp cywilizacyjny - elektronika, szybkość przekazu informacji, najnowsze zdobycze techniki sprawiają, że człowiek czuje się coraz bardziej zniewolony, ograniczony w swym myśleniu. I w takim momencie nasuwa się pytanie: Jak nasza współczesność ma się do królestwa Jezusa Chrystusa, które nie podlega uwarunkowaniom czasów, z ich trendami filozoficznymi, systemami politycznymi, rodzajami ekonomii i systemów obronnych, bo jest doskonałe, jedynie słuszne, prawdziwie wielkie? Tajemnica jego wielkości tkwi właśnie w prawdzie i miłości. To wartości, za którymi kryje się sam Bóg i z których respektowania nie zwalnia nikogo, a zwłaszcza wierzących. To właśnie te wartości sprawiają, że umęczony Chrystus idący przez świat, przez dzieje człowieka, jest przez nas postrzegany jako Król - Król Wszechświata, ale i Król naszych serc, naszych pragnień i odniesień. Takie królestwo jest królestwem wiecznym. Ono nie zaginie, bo ma gwarancje samego Boga i pokonuje nawet śmierć.
Chociaż więc wiele razy w swoim życiu pokazywał Pan Jezus, że jest Panem wszechświata i może panować w nim wszechwładnie - czynił przecież tak wiele cudów, uciszał żywioły, uzdrawiał, a nawet wskrzeszał umarłych, wyrzucał złe duchy, powiedział nawet: "Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi" (Mt 28, 18) - to jednak najbardziej wymownym przejawem Jego panowania jest krzyż, który prowadzi Go do chwały Ojca, kiedy to zasiądzie po Jego prawicy i będzie sądzić na wieczność ludy i narody.
Ks. Wincenty Zaleski SDB w Roku Kościelnym stwierdza: "Żaden władca ziemski nie posiadał tak wielu poddanych, jak Jezus Chrystus (...). Żaden władca nie zaskarbił sobie tak wielkiej miłości jak Chrystus ze strony swoich poddanych. Miliony oddały za Niego swoją krew i swoje życie. Bo i On okazał nam miłość posuniętą aż do haniebnej śmierci krzyża. On był oczekiwaniem ludzkości przez tysiące lat. (...). On też zjawi się na koniec świata, aby zamknąć ostatnią kartę dziejów rodzaju ludzkiego na ziemi. On też będzie naszą chwałą po wszystkie czasy".
"Niedziela" 47/2005