Sacrum gestów i znaków
Ks. Jerzy Hajduga CRL
Wiemy dobrze, komu podać rękę, kogo ucałować i gdzie. Kogo uścisnąć, komu rzucić się w objęcia. Ściskamy się ochoczo, łapczywie i hucznie. Taką mamy naturę. W tym żywiole uczuć, w tym rozpędzie uścisków przestaliśmy jednak zwracać uwagę na znaczenie, powagę, a nawet sacrum pewnych gestów i znaków.
Przyjrzyjmy się znakowi krzyża. Jak pisze w swoim Zeszycie w kratkę ks. Jan Twardowski: "Dotykaj czoła, a nie nosa. Serca, a nie blaszanego guzika. Ramion, a nie szelek". Tak nas uczyła mama. Co nam z tej nauki zostało? Kończy ks. Twardowski swoje opowiadanie: "Czasem kreślisz znak krzyża byle jak, łapu-capu, jakbyś wojsko owadzie odganiał, a ja nie potrafię tak szybko, bo przecież tyle mi się przypomina".
I mnie się wiele rzeczy przypomniało, gdy obserwowałem rodziców i dzieci przed kościołem czekających na rozpoczęcie liturgii I Komunii Świętej. Po błogosławieństwie (tutaj rodzice wkładają ręce na głowy dzieci i powtarzają słowa za kapłanem) ksiądz niespodziewanie zaproponował, aby starym chrześcijańskim zwyczajem dzieci ucałowały rękę mamy i taty. Nietrudno było sobie wyobrazić konsternację i zamęt w odruchach tych rąk, które tak łatwo rzucają się w objęcia, ściskają ochoczo, łapczywie i hucznie. "No, synku, nie wygłupiaj się, no, córeczko, nie trzeba". Kumpelski uścisk, o tak.
W tym zaproponowanym geście najbardziej naturalnie zachowały się dzieci; chciały po prostu ucałować ręce swoich kochanych rodziców. Ten gest rodzice zamienili na przytulenie, na pocałunek w czółko. Dlaczego?
Bo dzisiaj nie ma takiego zwyczaju. Trzeba zachowywać się tak, jak dyktuje moda. Myślenie i zachowanie musi być podporządkowane współczesnym trendom. Ale z drugiej strony ten sam człowiek, czy chce tego, czy nie chce, w pewnych okolicznościach i sytuacjach szanuje tradycje. Na przykład w ubiorze. Trudno sobie wyobrazić pana młodego w kościele, który stoi obok swojej przyszłej żony w samym podkoszulku. Nie do pomyślenia jest też dziecko pierwszokomunijne, któremu świeci pod okiem i na nosie jakiś kolczyk.
Szanujemy więc tradycję w ubiorze, wiemy dobrze, jak i w co się ubrać, gorzej jest z zachowaniem, a konkretnie z uszanowaniem tradycyjnych gestów i znaków. To widać najlepiej w kościele. To, jak się żegnamy, jak klęczymy, jak przyklękamy, zdradza w tym przypadku naszą wiarę, nadzieję i miłość do Boga. Śpieszymy się, żegnamy się byle jak, i chyba dopiero w przyszłym pokoleniu sacrum gestów i znaków stanie się awangardowe.
Przed Pierwszą Komunią św.
ma już za sobą
pierwszą spowiedź
tę pierwszą rozmowę
z Chrystusem
swój grzech
swoją miłość
na czerwonym
dywaniku
języka
"Niedziela" 20/2006