Spowiedź czy psychoterapia
Milena Kindziuk
Coraz wyraźniej widoczne są dzisiaj tendencje do dłuższych i "głębszych" spowiedzi. To zresztą dzisiaj swego rodzaju moda. Ludzie wychodzą poza sztampę i chętnie spowiadają się poza Mszą św., co widać choćby po kolejkach, jakie ustawiają się do konfesjonałów w kościołach, w których są całodzienne dyżury. Ale nawet taka spowiedź nie jest formą ani namiastką terapii. Podobnie jak wyznawanie grzechów u stałego spowiednika.
Dzisiaj istnieje coraz większe zapotrzebowanie na łączenie duchowości i psychologii. Ale czym innym jest spowiedź, a czym innym psychoterapia.
Gdy trzydziestoletnia Anna zabiła swoje nienarodzone dziecko, za wszelką cenę starała się o tym nie myśleć, nie mówić, nie wspominać. Ale coraz częściej dręczyły ją nocne koszmary. Nie mogła jeść, śmiać się, normalnie funkcjonować. Aż w końcu trafiła do spowiedzi. Przez dwie godziny nie mogła wydusić z siebie ani jednego pełnego zdania. Wyznania przerywał szloch.
Rozgrzeszenie otrzymała. Jednak problemy się nie skończyły. Psychosomatyka dawała o sobie znać, objawy syndromu poaborcyjnego nie ustępowały. Nie mogła się wyzwolić z poczucia winy. Doszło do tego, że co dwa tygodnie klękała przy kratkach konfesjonału. I za każdym razem na pierwszym miejscu powtarzała ten sam grzech: aborcję. Aż w końcu jeden ze spowiedników, dominikanin, zaproponował jej terapię. I tak naprawdę od wizyty w gabinecie terapeuty zaczęło się dla niej nowe życie. Psychoterapia przełamała barierę. Pozwoliła wniknąć w głąb siebie, zobaczyć, dlaczego doszło do takiej tragedii; pomogła przeżyć żałobę, nazwać swoje nienarodzone dziecko, symbolicznie je pochować i nauczyć się z tym wszystkim żyć dalej. - Trwało to wprawdzie dwa lata, ale było warto - mówi kobieta.
Od tej pory inaczej wyglądają też jej spowiedzi. Nie czuje już potrzeby ciągłego wyznawania grzechu aborcji, skupia się natomiast na zadośćuczynieniu: podjęła duchową adopcję, a w czasie wolnym pracuje jako wolontariuszka w domu dziecka.
Prostowanie dróg
Takich przypadków jest wiele. I niekoniecznie dotyczą aborcji. Do konfesjonału przychodzą ludzie, którzy spowiadają się z... depresji, poczucia winy, niemożności porozumienia z bliskimi, zaniedbań wobec kogoś, kto umarł. A to wszystko, jak twierdzą psychologowie, są zaburzenia emocjonalne i osobowościowe, którym może zaradzić psychoterapia, nie spowiedź. Tymczasem ludzie mylą niekiedy jedno z drugim.
- Psychoterapia jest jedną z metod zaradzenia problemom psychicznym, a także różnego rodzaju zaburzeniom. Poleca się ją często w przypadku trudnych przeżyć, nieszczęść, z którymi człowiek nie jest w stanie poradzić sobie sam - mówi psychoterapeutka Ewa Osóbka. Podkreśla zarazem, że nie jest to forma poradnictwa. - To sam człowiek musi się uczyć sposobów radzenia sobie w życiu, sztuki komunikacji, lepszego porozumiewania się z ludźmi.
Spowiedź również jest prostowaniem dróg, które pogięło nam życie, ale jej celem nie jest poznanie świata emocji czy zranień. Punktem odniesienia jest w niej zawsze konkretna Osoba: Chrystus, który jest obecny w każdej spowiedzi. To spotkanie z Nim. - Celem sakramentu pokuty jest pojednanie grzesznika z Bogiem - przekonuje znany rekolekcjonista o. Józef Augustyn, jezuita. Natomiast o. Mirosław Pilśniak, dominikanin, dodaje, że "postawa spowiedzi" to całkowite, bezwarunkowe powierzenie się grzesznika sądowi Boga, podobnie jak powierza się Ojcu ukrzyżowany Syn.
W spowiedzi najważniejsza jest wiara i doświadczenie Pana Boga - Kogoś, kto jest większy od nas. Bo tylko On może odpuścić grzechy, przebaczyć. Dlatego też psychoterapia nigdy nie zastąpi spowiedzi. Może natomiast się z nią łączyć - bo spowiedź, która dotyczy sfery nadprzyrodzonej i duchowej, oraz psychoterapia, która dotyczy sfery psychicznej i emocjonalnej, wcale nie są dziedzinami odległymi ani przeciwstawnymi. Psychoterapia i spowiedź są sobie wzajemnie potrzebne. Muszą tylko zachować odrębność i autonomię.
Kiedy ksiądz odsyła do psychologa
- Dobrze jest, gdy księża odsyłają ludzi do terapeutów, a terapeuci do księży - tłumaczy o. Dariusz Kowalczyk, prowincjał jezuitów. Uważa on, że dzisiaj istnieje coraz większe zapotrzebowanie na łączenie psychologii z duchowością.
- Nie jest bowiem możliwe, by w którymś momencie psychoterapii człowiek nie zaczął się kierować w stronę duchowości. A terapeuta nie jest w stanie wskazać człowiekowi drogi do Boga - dodaje Ewa Osóbka.
Kiedy ksiądz powinien odesłać penitenta na terapię?
- Na przykład gdy ktoś ma nadmierne skrupuły - wyjaśnia o. Kowalczyk. - Pamiętam, spowiadałem kiedyś dziewczynę, która błagała mnie o rozgrzeszenie, gdyż, jak twierdziła, to pomoże jej być spokojniejszą. Tymczasem jej była potrzebna pomoc psychologa.
- Podobnie jest w przypadku depresji, o której coraz głośniej mówi się, że będzie chorobą XXI wieku. W sensie głębokich smutków, melancholii życiowej - prognozuje o. Kowalczyk. Uważa to zjawisko za smutny znak naszych czasów.
Wśród dominikanów czy jezuitów są spowiednicy, którzy mają stały kontakt z lekarzami psychiatrami i z psychologami, do których odsyłają nieraz penitentów. Ale nie jest to jeszcze powszechna praktyka wśród księży. Tymczasem sama spowiedź nie rozwiąże problemów psychicznych, emocjonalnych czy osobowościowych. - To jest nieporozumienie, tworzy się wtedy "bandaż religijny" - mówi Ewa Osóbka. Zamiast zobaczyć, co się dzieje w życiu, ktoś na przykład jedzie na rekolekcje. A rekolekcje nie są po to, żeby rozwiązywać problemy. Są formą duchowej pracy nad sobą. Ich celem nie jest lepsze samopoczucie, wyzbycie się lęków czy depresji, ale pogłębienie więzi z Bogiem.
Do psychoterapeuty często odsyłają też księża, u których ludzie spowiadają się z grzechu aborcji. W człowieku, który współuczestniczył w zabiciu dziecka nienarodzonego, kumuluje się mnóstwo emocji: złość, żal, rozpacz, wyrzuty sumienia. Jak twierdzą psychoterapeuci, dopóki ktoś nie zobaczy tego, nie przeanalizuje okoliczności, w jakich doszło do zabójstwa, nie wyzwoli się z poczucia winy.
Dobre i złe poczucie winy
Poczucie winy zna każde ludzkie sumienie. To ono informuje, że sprzeniewierzyliśmy się wartościom, które wyznajemy. Znów jednak jest wyraźna różnica między winą, z jaką przychodzi się do spowiedzi, a winą, nad którą pracuje się na psychoterapii.
- Psychoterapia ma odciążyć, niejako wyzwolić z poczucia winy - mówi Ewa Osóbka. Spowiedź zaś na poczuciu winy "bazuje". Bo trzeba to poczucie mieć, by przeżywać skruchę. - Żal za grzechy to decyzja oparta na rozumnej ocenie, a nie na nieprzyjemnych emocjach związanych z przekroczeniem przykazania - tłumaczy o. Pilśniak w książce "Miłość, przyjaźń, modlitwa, czyli wszystko, co najważniejsze". - Żal za grzechy jest moją wewnętrzną decyzją, wyznaniem wobec Boga: Tak, uznaję te czyny za złe - wyjaśnia dominikanin.
Oceny zachowań nie ma natomiast w psychoterapii. - Chociaż, oczywiście, psychoterapeuta też wie, że jeżeli np. ktoś się okalecza, to jest to dla niego złe. Ale nie może wydawać ocen - mówi Ewa Osóbka. Dlatego najważniejsza jest dla niej odpowiedź na pytanie, dlaczego dany człowiek tak, a nie inaczej postępuje, dlaczego coś dzieje się w jego życiu i jak to można zmienić.
W związku z tym - podkreśla o. Kowalczyk - tak ważne jest rozróżnienie, gdzie przebiega granica między tym, co duchowe, a tym wszystkim, co wiąże się z psychiką.
Kapłani też potrzebują terapii
Psychoterapia, jak twierdzi o. Kowalczyk - może być bardzo pożyteczna również dla samych kapłanów - zarówno tych, którzy mają jakieś problemy, jak i dla tych, którzy chcą bardziej kompetentnie posługiwać innym. Coraz częściej zresztą księża uczęszczają na różne terapie. - Przychodzą z różnymi problemami, są to np. wątpliwości związane z powołaniem, uwikłania emocjonalne, kryzysy wewnętrzne, trudności z porozumiewaniem się z ludźmi - mówi Ewa Osóbka.
Ci księża decydują się na pracę nad sobą, bo chcą coś zmienić w życiu. I to się zazwyczaj udaje - oceniają psychologowie. Choć przyznają, że księżom chyba najtrudniej ze wszystkich grup społecznych zdecydować się na terapię, poprosić o pomoc. Są przyzwyczajeni, że to oni tę pomoc na co dzień świadczą, jakby sami z góry byli predysponowani do radzenia sobie z własnymi problemami. A przecież wcale tak nie jest - m.in. dlatego terapeuci i księża-psychologowie podkreślają konieczność "odczarowania" psychoterapii. Bo nie jest ona z pewnością dla ludzi chorych psychicznie, ale jest pomocna w zaburzeniach zachowań, emocji, w różnego rodzaju kryzysach. Na terapię idą przeważnie ludzie świadomi, inteligentni, tacy, którzy chcą coś w swoim życiu zmienić. - To nie wstyd iść na terapię, bo skąd ktoś, kto nie studiował psychologii, ma wiedzieć, jak sobie radzić z konkretnymi problemami - pyta retorycznie Ewa Osóbka.
Niezależnie od emocji
- Ile razy w życiu się spowiadałeś? - takie pytanie postawił na początku Wielkiego Postu jeden z księży w duszpasterstwie akademickim w Warszawie. Zapadła cisza. Bo tak naprawdę nikt ze studentów takich statystyk nie prowadzi. I również tym spowiedź różni się od psychoterapii: spowiadamy się nieustannie, przez całe życie, mimo że nie jest to łatwe ani przyjemne. W chrześcijaństwie jednak, jak podkreślają księża, najważniejsze jest, by nie zaprzestać tej praktyki, nie odkładać spowiedzi na szczególne okazje, jak ślub, Msza św. za zmarłego czy święta. Warto też pamiętać i o tym, że stanem "normalnym" dla chrześcijanina jest stan łaski uświęcającej, co daje też stałą możliwość przystępowania do Komunii św.
Spowiedź jest uzdrowieniem duchowym, sięgającym głębiej niż sama sfera psychiki, i różnym od psychoterapii, choć ulga może wydawać się podobna. Łaska działa niezależnie od ludzkich doznań i dobrego czy złego samopoczucia.
- Penitent, który szczerze się wyspowiadał, doznaje łaski pojednania z Bogiem, także wówczas, gdy odczuwa jakieś niepokoje emocjonalne czy różnorakie pokusy w sferze uczuciowej - tłumaczy o. Józef Augustyn. Bo Bóg przekracza nasze odczucia i przeżycia. Sakrament pokuty stanowi jedną z wielkich tajemnic wiary, którą po ludzku trudno zrozumieć, ale bez której trudno się dostać do nieba.
"Niedziela" 10/2007