Trzeba czytać listy Boga
Z bp. Kazimierzem Romaniukiem - znanym biblistą, autorem przekładu Biblii warszawsko-praskiej - rozmawia Milena Kindziuk
Milena Kindziuk: - "Kain zabił Nobla", a "Mojżesz po ogłoszeniu 10 przykazań uznał je za nieżyciowe i rzucił w przepaść" - takie odpowiedzi podali tegoroczni maturzyści. Czy szokuje to Księdza Biskupa?
Bp Kazimierz Romaniuk: - Nie tyle szokuje, co raczej smuci - i kojarzy się z odpowiedziami, które sam uzyskałem kiedyś od ministrantów. Podczas jednej z wizytacji kanonicznych na pytanie: "Jak się nazywa wysoka wieża w Biblii?" otrzymałem odpowiedź: "Abel". A na pytanie: "Kto zabił Kaina?" usłyszałem: "Babel".
- Ludzie nie znają Biblii, nie lubią jej czytać? Za to wolą np. kryminały albo harlequiny. Dlaczego? Czym Biblia odstrasza?
- Ludzie nie znają Biblii właśnie dlatego, że jej nie czytają sami, a także dlatego, iż za mało o Biblii słyszą. Nie powiedziałbym natomiast, że Biblia kogoś odstrasza - chyba że chodziłoby o ludzi bardzo aktywnie zwalczających wszystko, co ma związek z Bogiem. Prawdą jest jednak, że Biblia wielu ludzi nie przyciąga. Powodów takiego stanu rzeczy może być wiele: brak nawet elementarnego przygotowania, czyli nieposiadanie wiedzy z zakresu wstępu do Pisma Świętego, wskutek czego nie rozumie się wielu tekstów biblijnych. Jest tak także wtedy, gdy ktoś nie został odpowiednio zachęcony do rozmiłowania się w szczególnie pięknych tekstach biblijnych, tak jak to robił np. Roman Brandstaetter w swoich pismach. Ludzie też na ogół trochę znają Biblię i są przekonani, że już niczego więcej nie dowiedzą się z jej lektury. Wybierają raczej lektury łatwe, niewymagające większego wysiłku umysłowego. Właśnie dlatego czytają chętniej kryminały lub harlequiny, przy których podobno się odpoczywa.
- Jak dzisiaj propagować Biblię?
- Tak między innymi, jak to robi "Niedziela", która co miesiąc dołącza do wszystkich swoich egzemplarzy kolejne księgi Pisma Świętego.
- Niedawno dołączano też Biblię np. do "Faktu" czy innych tytułów Axel Springera. Czy to dobry pomysł, gwarantujący, że ktoś zajrzy do tekstu?
- Myślę, że to nie są pomysły złe, choć nie można powiedzieć, że "gwarantują" bliższe - to znaczy przez osobistą lekturę - zetknięcie się czytelnika gazety z tekstem biblijnym. Ale takie prawdopodobieństwo stwarzają. Ten i ów na pewno chociaż obejrzy okładkę, a niejeden otworzy książeczkę i przejrzy. Jest to z pewnością jedna z form apostolatu biblijnego.
- Czy jednak to dobrze, że księga święta dołączana jest np. do tabloidów, gdzie nieraz obok obscenicznych zdjęć znajduje się tekst święty?
- Z tabloidami byłbym trochę ostrożniejszy, choć wszystko zależy od tego, jak ten tabloid się prezentuje, co znajduje się w jego najbliższym kontekście i - co jest szczególnie ważne - kto jest autorem tego rodzaju reklamy, bo takie upowszechnianie Biblii kojarzy się już nieuchronnie z czysto handlową reklamą.
- Jak czytać dzisiaj Biblię, by ją zrozumieć? Jak odnosić ją do swojego życia?
- Zadawałem sobie to pytanie wiele razy. Odpowiedzi na nie - przepraszam, że odwołuję się do siebie samego - opublikowałem ostatnio w książce pt. "Ascetyczna lektura Nowego Testamentu". Przypomniałem w niej patrystyczne nazwanie Biblii "listem Boga do ludzi", a ludzi podzieliłem na liczne kategorie, w których każdy może odnaleźć siebie samego. Każdy może odnaleźć w Biblii jakiś skierowany specjalnie do siebie list Pana Boga. Zatem jeden ze sposobów czytania Biblii to właśnie traktowanie jej jako listu Boga do ludzi. Trzeba czytać Jego listy, trzeba też przynajmniej próbować na nie odpowiedzieć.
- Dlaczego warto w ogóle czytać Biblię? Czy nie wystarczy być po prostu dobrym człowiekiem?
- Biblię czytać nie tylko warto, ale koniecznie trzeba. Pamiętamy choćby z pierwszych katechizmowych pouczeń, że człowiek został stworzony po to, żeby Pana Boga znał, kochał i Jemu wiecznie służył. Nie bez znaczenia chyba jest to, że powinność poznawania Boga została wymieniona na pierwszym miejscu. Warto też pamiętać, że niewypełnianie tej powinności jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Nazywa się ten grzech lenistwem w służbie Bożej. Naszym obowiązkiem jest czuwanie nad tym, żeby z upływem lat życia przybywało w nas wiedzy o Bogu. Otóż ta wiedza o Bogu została objawiona w księgach Pisma Świętego. Taka jest główna racja, dla której człowiek wierzący powinien czytać Biblię. Wielu ludziom właśnie znajomość Biblii umożliwia, albo przynajmniej ułatwia, "bycie dobrym człowiekiem", bo człowiek naprawdę dobry troszczy się także o to, żeby coraz lepiej poznawać swego Boga, gdyż w ten sposób czyni zadość Jego świętej woli.
- Czy lektura Biblii potrzebna jest do zbawienia?
- Myślę, że znajomość Biblii ułatwia osiągnięcie zbawienia, bo wiedza z niej wypływająca umożliwia wypełnianie przynajmniej niektórych nakazów Bożych.
- Spędził Ksiądz Biskup 35 lat nad tłumaczeniem Biblii. Czy może Ekscelencja powiedzieć, że zna Biblię bardzo dobrze?
- Nie mogę powiedzieć, że znam Biblię bardzo dobrze. Ciągle odkrywam jakiś nowy sens wielu tekstów biblijnych, niedostrzegane dotąd cechy wielu postaci biblijnych, również pewne, niezauważone dotychczas szczegóły opisywanych przez Biblię wydarzeń itp. Muszę też wyznać, że to coraz bardziej dokładne poznawanie Biblii staje się możliwe także dzięki coniedzielnemu przygotowywaniu homilii i różnych okolicznościowych pouczeń. Wcześniej dokonywało się to dzięki mojemu, trwającemu ponad 40 lat, nauczaniu Pisma Świętego, zwłaszcza teologii biblijnej.
- Ulubiona Księga Biblijna Księdza Biskupa to Listy św. Pawła. Dlaczego? Czego św. Paweł może uczyć współczesnego człowieka?
- Rzeczywiście, Listy św. Pawła są mi najbardziej znane, głównie dlatego, że w czasie moich studiów biblijnych najwięcej miałem z nimi do czynienia. Mój doktorat biblijny - dzieło bardzo pracochłonne - też dotyczył św. Pawła. Na uniwersytecie w Lublinie miałem katedrę teologii biblijnej Nowego Testamentu, a wiadomo, że teologię znajdujemy głównie w Listach św. Pawła. Przesłanie, jakie św. Paweł ma do przekazania także współczesnemu duszpasterzowi, brzmi: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii" (1 Kor 9, 16). Jest aktualne tak samo, jak za czasów św. Pawła. Każdy zaś zwykły wierny - na którym też zresztą ciąży obowiązek głoszenia Ewangelii - w życiu Pawła może odnaleźć całe bogactwo przeróżnych ludzkich sytuacji, a nade wszystko wskazanie, jak wydobywać się z najtrudniejszych opresji dzięki "nadziei, która zawieść nie może" (Kol 1, 23).
- A ulubiony cytat biblijny Księdza Biskupa? Taki, który bardzo przemawia, pomaga żyć.
- Na obrazku prymicyjnym przed 56 laty wypisałem słowa: "Wiem, komu zawierzyłem" (2 Tm 1, 12), zaś moje zawołanie biskupie brzmi: "Jezu, ufam Tobie". Wszystko sprowadza się do tego oto wiersza psalmu: "Ja zaś zaufałem, Panie, miłosierdziu Twemu" (Ps 13, 6). Przypominam sobie, że właśnie te słowa kazała mi często powtarzać moja matka. To właśnie te słowa bardzo pomagają mi żyć.
- Jest Ksiądz Biskup pierwszym Polakiem po ks. Jakubie Wujku, który sam przełożył na język polski całą Biblię. Jakie są atuty takiego jednoosobowego tłumaczenia?
- Przyznam się, że nie bardzo lubię to zestawianie z ks. Wujkiem. Gdzie mi tam do niego! W moim przypadku wszystko zaczęło się od prac korektorsko-adiustacyjnych w Komitecie Naukowym Biblii Tysiąclecia. Poprawiając innych, pewnego dnia wpadłem na pomysł, żeby może zrobić coś na własną rękę. Potem już trzymałem się zasady, żeby żaden dzień nie upływał bez przetłumaczenia choćby jednej linijki. Z upływem lat przybywało przetłumaczonych kart, a gdy już było ich dość dużo, pomyślałem, że wypada rzecz doprowadzić do końca, choć dokonywało się to stopniowo, częściami. Muszę też przyznać, że lepiej pracuje mi się w pojedynkę niż w kilkuosobowej grupie.
- Czym różni się ten przekład od innych?
- Nie do mnie należy ocena mojego przekładu. Zależało mi na tym, żeby Biblia objaśniała samą siebie. Może wzięło się to stąd, że zaczynałem moje prace przekładowe w zespole ekumenicznym, złożonym w większości z protestantów. A im właśnie na takich przekładach szczególnie zależało.
- Czy dzisiaj podjąłby się Ksiądz Biskup jeszcze raz tego wielkiego dzieła tłumaczenia Biblii?
- Przede wszystkim musiałbym mieć nadzieję, że pożyję lat kilkadziesiąt. Trudno mi powiedzieć, co bym zrobił. Może powtórzyłbym to samo? Nie wiem.
"Niedziela" 24/2007