Polska, patriotyzm, pamięć - 13 XII 1981
Ks. Ireneusz Skubiś
13 grudnia 1981 r. to data tragiczna dla Polski. Ogłoszenie stanu wojennego przyniosło dramaty wielu rodzinom, zahamowało gospodarkę i sparaliżowało zwyczajne życie obywateli. Przypomnijmy sobie, jak nagle wyłączono nam telefony, ogłoszona została godzina policyjna, a w telewizji pojawił się gen. Wojciech Jaruzelski, w sposób złowieszczy zwracający się do narodu... Odebrano nam wolność i zawieszono wydawanie prasy, chciano kontrolować myślenie. Wszystko było zaplanowane w sposób dość precyzyjny. Tysiące niepokornych - niewinnych ludzi - osadzono w więzieniach. Wielu zomowców wyrwało ludzi z domów nocą, wyważając drzwi. Na ulicach i drogach pojawiły się uzbrojone patrole wojskowe, a żeby przekroczyć granice województwa, trzeba było mieć specjalną przepustkę. Pamiętam, że nie otrzymałem takiego dokumentu, gdy chciałem jechać do domu rodzinnego na Boże Narodzenie '81. Milicja częstochowska odmówiła wydania mi takiej przepustki. Pamiętam też dzień, kiedy na Jasną Górę przybył Prymas Józef Glemp. Wszyscy byliśmy zaszokowani tym, co z nami uczyniono. Ludzie z "Solidarności" ukrywający się, aresztowani, sądy wydające ciężkie wyroki. Po kilku miesiącach powiewu wolności i prawdziwego entuzjazmu nagle zatrzaśnięto nam przed nosem drzwi, pokazano, że w tę stronę iść nie wolno.
Ale jednocześnie budziła się nowa "Solidarność". Pamiętam, jak doskonale organizowały się kobiety, żeby pomagać rodzinom internowanych. Wymagało to wiele odwagi. Gromadziły się przy kuriach biskupich, przy kościołach, tworząc komitety pomocy bliźnim, nad którymi stał Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Również wielu biskupów udawało się do więzień, żeby odprawiać aresztowanym Eucharystię. Wtedy także nadeszła nieoceniona pomoc z Zachodu. Dzięki niej mogliśmy dostarczać wielu rodzinom żywność, szczególnie tym, w których nastąpiły aresztowania.
Był to czas niezwykle trudny. Nie mogliśmy wydawać gazet, więc zastanawialiśmy się, co robić dalej. Nie byliśmy jednak bezczynni. Wielu spośród nas, czy to z redakcji, czy z KIK-u, angażowało się właśnie w niesienie pomocy. Nie było to łatwe. Często ochotnikom ośrodków pomocy stawiano konkretne pytanie: czy są gotowi być aresztowani? I dopiero po uświadomieniu sobie niebezpieczeństwa i po wyrażeniu gotowości bycia aresztowanym, można było angażować się w pracę na rzecz internowanych oraz ich rodzin, nawiązując z nimi potajemne kontakty. Wizyty w więzieniach, zwłaszcza gdy wizytującymi byli księża, przynosiły aresztowanym dużą nadzieję. W miarę możliwości można też było wyjaśniać uwięzionym wiele spraw i przekazywać bieżące informacje.
Te moje myśli są tylko przypomnieniem czasu stanu wojennego od strony ludzkich przeżyć i podkreśleniem obowiązku jego historycznej pamięci. Stan wojenny został zawieszony po roku, a odwołany w lipcu 1983 r., lecz represje stosowano jeszcze długo. Miał ogromny wpływ na późniejsze wydarzenia w naszym kraju, także na jego gospodarkę, kulturę. Przede wszystkim jednak pozbawił Polaków wiary w drugiego człowieka, który uwikłany został w różne niecne propozycje, a także nadziei, że wolność jest w ogóle możliwa.
Nie wolno też zapomnieć o wielkiej tułaczce Polaków. W obawie przed powrotem do "wrogiej" działalności wielu internowanym składano propozycje wyjazdu za granicę. Otrzymywali paszporty tylko w jedną stronę. W ten sposób wyjechało z kraju wielu wartościowych ludzi, którzy z pewnością mogli byli zrobić wiele dla ojczyzny, a zmuszono ich do szukania chleba i domu w obcych krajach. Jeżeli dodamy do tego tragedie w rodzaju kopalni "Wujek", ofiary podobne ofierze ks. Jerzego Popiełuszki, a także sponiewieranych przez SB i ZOMO, to nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby stwierdzić, iż naród został niejako przetrącony, a skutki tego nosimy po dzień dzisiejszy.
Dlatego mamy obowiązek o tym smutnym okresie w naszych dziejach pamiętać, mówić o nim prawdę i ukazywać bilans strat, jakie przyniósł Polsce.
Na tym tle trzeba też dostrzec dziejową misję Ojca Świętego Jana Pawła II, Papieża Polaka, który z wielką troską, jako jedyny głośno mówił do nas i za nas, i który gdzie tylko mógł, upominał się o rodaków i o Ojczyznę. Ojciec Święty przyczynił się do tego, że krzywda Polski i Polaków została usłyszana przez świat, że obudziło się pragnienie wolności i w innych uciskanych krajach i że bez większego rozlewu krwi mury niewoli zaczęły się kruszyć.
Po raz pierwszy przeżywamy rocznicę stanu wojennego (już 24.) bez Jana Pawła II. Módlmy się, by ten największy z Polaków naszych czasów - dziś Sługa Bo-
ży - pamiętał o naszej Ojczyźnie w Domu Ojca, a my żebyśmy przez wspomnienie tego trudnego czasu porzucili partyjne rozgrywki i zrobili wszystko, co w naszej mocy, dla dobra naszego narodu.
"Niedziela" 50/2005