Reklama

Wchodząc w Wielki Post

Gdyby zapytać niektórych, po co w Środę Popielcową przychodzą do świątyni, pewnie w pierwszym odruchu powiedzieliby: po popiół. I rzeczywiście ludzie przyjmują go w tym dniu na swoje głowy

Niedziela Ogólnopolska 9/2013, str. 24-25

BARBARA WESOŁOWSKA - KOWALSKA

"Ubiczowany"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest też taki zwyczaj, że zabieramy odrobinę popiołu do domu, by przekazać go tym, którzy z różnych powodów nie mogą przyjść na Mszę św. Ale tak naprawdę odpowiedź na pytanie o nasz udział we Mszy św. powinna brzmieć zawsze tak samo: po Ewangelię, po słowo. Przychodzimy po słowo, które stwarza, które też oczyszcza. „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was” - Pan Jezus tak mówił do swoich uczniów (por. J 15, 3). Przychodzimy po słowo, które nas poucza, które jest jak światło na naszej drodze, jak lampa dla naszych stóp. Przychodzimy, by usłyszeć Dobrą Nowinę, dobrą wiadomość, Ewangelię.

Od hipokryzji zachowaj nas, Panie!

W świetle Ewangelii chcemy też zobaczyć, na czym polega cała oryginalność chrześcijaństwa i piękno chrześcijańskiego życia. Ewangelia odczytywana w Środę Popielcową właśnie o tym mówi. Ukazuje nam dwie kategorie ludzi, wyraźnie kontrastujące ze sobą. To uczniowie i obłudnicy. Jezus mówi najpierw do uczniów, On ich wychowuje, On ich przygotowuje do misji apostolskiej, uczy ich tego, co potem sami mają przekazywać, ale także, jak żyć. Mówi do uczniów i wyraźnie ich przestrzega, by nie byli podobni do tej drugiej kategorii, do obłudników. Z szerszego kontekstu Ewangelii wiemy, że ci obłudnicy to byli faryzeusze. Ale nie dajmy się zwieść, nie zacieśniajmy tego pojęcia tylko do historycznej kategorii przedstawicieli jednego ze stronnictw religijnych czy politycznych w Izraelu w czasach Pana Jezusa. To słowo jest szyfrem, to słowo klucz, które oznacza ludzi, którzy zachorowali duchowo. Słowo „faryzeusz” to synonim wynaturzonej religijności. I dlatego może mieć zastosowanie i być aktualne w każdym czasie, w każdym miejscu, bo każdego z nas może taka choroba dopaść. Choroba obłudy. To synonim ucznia pozornego. Jezus chce mieć uczniów prawdziwych, a nie pozornych i fałszywych. Warto pamiętać, że w oryginalnym tekście greckim słowo „obłudnik” oddane jest przez greckie „hypokrites”, co pierwotnie znaczyło: aktor. Obłudnik to pozorant, to ktoś, kto gra, kto nie jest sobą, kto udaje. Jezus chce, byśmy byli Jego prawdziwymi uczniami, i podaje nam sposób na to, by być prawdziwym, nie ulec chorobie faryzeizmu, pozoranctwa. Przypomina, że prawdziwy uczeń wie, iż musi od siebie wymagać, musi się nawracać. Pierwszym słowem, które słyszymy w Wielkim Poście, na samym początku, jest: „Nawróćcie się!”. „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem” (Jl 2, 12-18). To słowo będzie się powtarzać w całym Wielkim Poście: nawrócić się, nawracać się nieustannie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Azymut na Jezusa

Trzy lata temu na rozpoczęcie Wielkiego Postu, w Środę Popielcową, Ojciec Święty Benedykt XVI z właściwą sobie precyzją uczył, czym jest chrześcijańskie nawrócenie. Warto przytoczyć jego słowa: „Apel o nawrócenie obnaża bowiem i demaskuje łatwą powierzchowność, jaka bardzo często cechuje nasze życie. Nawrócić się - znaczy zmienić kierunkowskazy drogi życia, ale nie przez nieznaczną poprawę, lecz przez prawdziwą i właściwą zmianę kierunku marszu. Nawrócenie się to pójście pod prąd, gdzie «prądem» jest powierzchowny, niekonsekwentny i złudny styl życia, który często nas pociąga, dominuje nad nami i czyni nas niewolnikami zła lub co najmniej więźniami moralnej przeciętności. Nawrócenie natomiast ma na celu ukazanie wysokiej miary życia chrześcijańskiego, zawierza nas żywej i uosobionej Ewangelii, którą jest Jezus Chrystus. To Jego osoba jest ostatecznym celem i głębokim sensem nawrócenia, to On jest drogą, którą wszyscy mamy podążać w życiu, pozwalając, by oświeciło nas Jego światło i wspierała Jego siła, która porusza nasze kroki” (17 lutego 2010 r.). Warto do tego tekstu wracać, każde słowo jest niezwykle ważne, mobilizujące do pracy.

Pan Jezus chce nas zachęcić do takiej postawy ciągłego nawracania się. Podpowiada sposób, mówi o trzech praktykach pokutnych ucznia prawdziwego. Fałszywy, pozorny uczeń nimi się nie przejmie, powie, że to nie na dzisiejsze czasy, że może kiedyś mogło być aktualne, ale dzisiaj? Jałmużna, modlitwa i post? Po co? A jednak ciągle zachowują one swoją aktualność. Nie ma innego lekarstwa. Jałmużna, modlitwa i post. Ważne, żeby wystąpiły wszystkie razem, jednocześnie. Tak uczy Jezus, tak uczyli Ojcowie w pierwszych wiekach. To oni najlepiej potrafili zinterpretować Jezusowe nauczanie. Najbliżej żyli czasów Jezusowych i apostolskich. Mówili o trójjedni, porównując życie człowieka, ucznia Chrystusa, do ptaka w locie, który musi mieć dwa skrzydła, jednakowo silne, by doniosły człowieka do Boga - np. jego modlitwę. Inaczej, jeśli nie będzie niesiona jałmużną i postem, do Boga nie dotrze. A jałmużna bez modlitwy i postu też nie na wiele się przyda. Podobnie post może się okazać w Bożych oczach nic niewart, jeżeli nie będzie zanurzony w modlitwie, potwierdzonej jałmużną.

Reklama

Porządkowanie relacji

Gdy pytamy, dlaczego te trzy praktyki są takie ważne i ciągle aktualne, odpowiedź jest jedna: one porządkują trzy najważniejsze relacje, w jakie człowiek wchodzi tu, na ziemi. To jest relacja z drugim człowiekiem, relacja z Bogiem i relacja z rzeczami, które dane są do jego dyspozycji. Jałmużna to nic innego jak porządkowanie relacji z innymi. Jest związana z kardynalną cnotą sprawiedliwości, czyli oddania drugiemu tego, co mu się należy. Nie jestem panem tego, co posiadam. Na tym, co mam, ciąży hipoteka drugiego człowieka, który ma mniej, który jest mniej zaradny, czasem sam nie jest w stanie sobie poradzić. Jałmużna odnosi mnie do drugiego człowieka, mogę ją zastąpić słowem „miłość”.

Z kolei modlitwa porządkuje moją relację z Bogiem. Stawia mnie w Jego obecności, pozwala mi uświadomić sobie, że tak naprawdę cokolwiek mam, mam od Niego. On jest reżyserem mojego życia, jest moim Ojcem. Modlitwa rzuca mnie w ramiona Ojca, każe mi też zasłuchać się w to, co do mnie mówi. Modlitwa porządkuje te relacje, otwiera mnie na dary, których On chce mi udzielić. Dlatego modlitwę możemy zastąpić słowem „dar”.

Reklama

I wreszcie post, który porządkuje relacje do rzeczy. Przede wszystkim mówi, że nie samym chlebem żyje człowiek, że w systemie wartości „chleb”, czyli to, co jest mi potrzebne do życia na co dzień, wcale nie stoi na szczycie drabiny, hierarchii wartości. Są wartości o wiele większe, o których muszę pomyśleć. Dlatego post uczy mnie wolności od rzeczy, wyzwala mnie z chorego przywiązania do rzeczy, uświadamia mi, że one przemijają jak i ja, wszystko, co jest stworzone, materialne, w proch się obróci.

O tym ma nam przypomnieć grudka prochu, która spadła na nasze głowy. Prochem jesteś... Owszem, to nie pomniejsza mojej godności w Bożych oczach, ale uczy mnie i przypomina o przemijalności mojej i wszystkiego, co dane mi jest do dyspozycji, łącznie z pięknym światem, który mnie zachwyca.

Zatem jałmużna, modlitwa i post to nic innego jak miłość, dar i wolność. Największe wartości, których potrzebujemy, bez których żyć nie potrafimy. Bez miłości, bez wolności i bez daru, które nas ubogacają, zwłaszcza duchowo, nie potrafimy żyć. Oto sposób na to, by zachować ową prawdziwość w Bożych oczach, by nie być fałszywym uczniem, udawanym, pozornym, ale prawdziwym.

Czytelny znak

I jeszcze to, co absolutnie jest nowością w chrześcijaństwie, oryginalnością chrześcijańskiego życia: styl, w jakim porządkujemy te wszystkie relacje, jak je przeżywamy; styl codziennego życia. Jezus oczekuje od prawdziwego ucznia stylu, w jakim praktykuje owe czyny pokutne - to ten styl stanowi o niepowtarzalności, oryginalności naszego życia. Odpłaty za czynione dobro u Boga trzeba szukać, a nie u ludzi. Należy działać w ukryciu i nie robić z tego przedstawienia. Jezus chce, by motywacją, najważniejszą racją, dla której podejmujemy nasze zadania, były kochające oczy Ojca, który widzi w ukryciu. Nie ludzie, ich pochwały i nagrody, nie chęć zyskania oklasków, by się wydać dobrym, świętym, pobożnym - to jest udawanie, to są pozory. Chrześcijanina powinien cechować ów pokorny styl, który ukrywa dobro. Jedynym, który to zauważy i który będzie nagradzał, jest Ojciec Niebieski. Dla Niego i z miłości do Niego. To jest najczystsza motywacja dla naszych czynów, także tych pokutnych. Niech i ta motywacja nam przyświeca w Wielkim Poście A.D. 2013. I uczmy się owego prawdziwego najpiękniejszego stylu, ewangelicznego. Oczy Ojca widzą dobro, każdy jego fragment, najmniejszą cząstkę. Owszem, widzą też zło, widzą nasze grzechy. Miejmy tę świadomość, ale też i ufność, że są to oczy kochające. To nie oczy kogoś, kto śledzi, tropi, ściga, by ukarać, ale Kogoś, kto z miłością się pochyla, a nade wszystko posyła swego Syna, by nas z tych grzechów wyzwalał.

Posypanie głów popiołem jest przyznaniem się do swojej słabości, do grzechów i wołaniem do Boga: „Przepuść, Panie, przepuść ludowi twojemu i nie bądź na nas zagniewany na wieki”.

2013-02-25 14:46

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Konferencja naukowa „Prawo i Kościół” w Akademii Katolickiej w Warszawie

2024-04-24 17:41

[ TEMATY ]

Kościół

prawo

konferencja

ks. Marek Paszkowski i kl. Jakub Stafii

Dnia 15 kwietnia 2024 roku w Akademii Katolickiej w Warszawie odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Prawo i Kościół”. Wzięło w niej udział ponad 140 osób. Celem tego wydarzenia było stworzenie przestrzeni do debaty nad szeroko rozumianym tematem prawa w relacji do Kościoła.

Konferencja w takim kształcie odbyła się po raz pierwszy. W murach Akademii Katolickiej w Warszawie blisko czterdziestu prelegentów – nie tylko uznanych profesorów, ale także młodych naukowców – prezentowało owoce swoich badań. Wystąpienia dotyczyły zarówno zagadnień z zakresu kanonistyki i teologii, jak i prawa polskiego, międzynarodowego oraz wyznaniowego. To sprawiło, że spotkanie miało niezwykle ciekawy wymiar interdyscyplinarny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję