ANNA SKOPIŃSKA: Za moment ruszą prace archeologiczne na polach Grunwaldu. Archeologia pól bitewnych staje się coraz bardziej popularna, ale czy po tylu latach można liczyć jeszcze na wyjątkowe odkrycia po tej legendarnej wojnie z Zakonem Krzyżackim?
DR PIOTR A. NOWAKOWSKI: Oczywiście, że tak. Pola Grunwaldu są jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Polsce i można zaryzykować stwierdzenie, że są właściwie wcale nieprzebadane. Badania, które prowadzono czy to w latach 50., czy 80. ub. wieku, doprowadziły do poznania jedynie promila powierzchni pół grunwaldzkich. A to, na obecne możliwości, nie jest dużym osiągnięciem. Zmieniła się metodyka, zmienił się sprzęt, którym możemy dysponować, dlatego grzechem byłoby nie sprawdzić tego terenu z wykorzystaniem najnowocześniejszej techniki. I taki jest nasz zamiar.
Pan przewodzi tym pracom. To trochę już tradycja rodzinna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Pracami archeologicznymi w latach 80. kierował mój ojciec prof. Andrzej Nowakowski. Więc to taki symboliczny powrót na pola Grunwaldu. Także jako pracownik Katedry Bronioznawstwa Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego jestem chyba osobą, która na tych zagadnieniach zna się dość dobrze. Moja obecność przy tegorocznych badaniach wykopaliskowych na Grunwaldzie to także efekt bardzo owocnej i bliskiej współpracy z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem.
Co chciałby Pan odkryć? Czego się spodziewacie?
To jest najtrudniejsze pytanie, ponieważ absolutnie nie wiemy, czego się spodziewać. Tak jak wspominałem przed nami nikt nie prowadził badań na polach Grunwaldu taką właśnie metodą z użyciem wykrywaczy metali i innych rodzajów najnowocześniejszego sprzętu. Dlatego trudno powiedzieć, jak to się sprawdzi w terenie. Mamy natomiast przykłady z badań na polu bitwy na Kulikowym Polu (1380 r., Rosja), gdzie właśnie tego typu prace przynoszą z roku na rok ciekawsze efekty. Liczymy więc, że tutaj będzie podobnie.
Dużo osób weźmie udział w badaniach?
Ze strony Uniwersytetu Łódzkiego wyjedzie 10 osób. Przyjadą także detektoryści z Danii, Anglii i Łotwy. Obecni będą również poszukiwacze z Polski, m.in. z Mazowieckiego Stowarzyszenia Historycznego „Exploratorzy.pl” oraz pracownicy Muzeum Bitwy pod Grunwaldem. Także ekipa grunwaldzka to kilkadziesiąt osób.
Kto finansuje akcję?
Przedsięwzięcie finansowane jest przez Muzeum Bitwy pod Grunwaldem i poszczególnych uczestników Duńczyków, Anglików.
Przekopywanie Grunwaldu da lepsze efekty niż badania archeologiczne na łódzkim Brusie?
Reklama
Mówimy o zupełnie innym terenie. Na polach Grunwaldu możemy sobie „poszaleć” z wykrywaczami metali i to powinno dać efekty. To dlatego, że tamten teren nie był szczególnie przeobrażony. Na Brusie pracujemy na poligonie, który jest dość dokładnie zdewastowany i zaśmiecony nie tylko przez wojsko, i zastosowanie tych metod jest kompletnie bez sensu, co już też przetestowaliśmy i wiemy, że ta metoda tu nie zadziała.
Długo potrwają badania na Grunwaldzie?
Same badania potrwają około tygodnia. Od 14 do 22 września. Ten rok jest pilotażowy i sondażowy.
A potem dokumentacja, konserwacja zabytków, wnioski, czyli praca papierowa nad pozyskanym materiałem badawczym?
Trzeba będzie pozbierać wszystkie informacje, które uzyskamy w toku prac. To przede wszystkim zapisy GPS w te nadajniki będzie wyposażony każdy poszukiwacz. GPS zarejestruje szlak, którym się poruszał, i dzięki temu każdy zabytek, o ile uda nam się odnaleźć, będzie namierzony precyzyjnie. Te wszystkie dane, które będą spływały w czasie badań, trzeba potem będzie zebrać, obrobić i zobaczyć, na jakie pytania uzyskamy odpowiedzi.
I za rok znowu na Grunwald?
Mam taką nadzieję. Ten rok traktujemy trochę jako eksperyment. Jeśli badania okażą się owocne, to kolejne hektary pól grunwaldzkich czekają na przebadanie. Będziemy do tego dążyć.
A teraz, jaki obszar będziecie przeszukiwać?
Reklama
To obszar, na którym kiedyś najprawdopodobniej znajdowała się tzw. Dolina Wielkiego Strumienia, czyli miejsce, gdzie doszło do zasadniczego starcia polsko-krzyżackiego. Tyle tylko, że nie wiadomo dokładnie, gdzie ona była. Dlatego przeczesujemy teren od jeziora Łubień do wsi Łodwigowo. To centrum pól grunwaldzkich, ale niewątpliwie przeszukać należy też tereny położone nieco dalej od głównego miejsca starcia.
Powiedział Pan, że będzie tam pracować kilkadziesiąt osób, czy kogoś jeszcze zapraszacie do współpracy?
W tym roku ograniczamy się do grupy, którą już mamy. To pierwszy etap prac. Jeśli okaże się, że to, co chcemy zrobić, przynosi skutki, to w przyszłym roku będziemy poszerzać skład liczbowy uczestników, ale też obszar badań.
Zainteresowanie medialne „akcją Grunwald’ przekłada się na coś więcej niż artykuły i materiały prasowe?
Jeśli przełoży się na poprawną popularyzację i opublikowanie wyników prac, to będzie bardzo dobrze. A z drugiej strony, im więcej osób dowiaduje się o tego typu pracach archeologicznych, tym lepiej. Przysporzy to nam uczestników w latach kolejnych, a być może ktoś, zwłaszcza z młodzieży, dzięki takim informacjom sięgnie po książki historyczne czy wybierze się na archeologię, chociażby u nas, w Łodzi.
Akcja Grunwald to dla uczelni prestiż...
Trudno mi oceniać, jak taką akcję odbierają władze uczelni. Myślę jednak, że tego typu badania są powodem do zadowolenia, że właśnie nasza łódzka uczelnia reprezentowana przeze mnie i studentów bierze w tym udział.
Młodzi ludzie interesują się dzisiaj archeologią?
Nie tak bardzo, jak byśmy chcieli, ale na możliwości pracy i kształcenia ta liczba archeologów i studentów archeologii jest wystarczająca. Cieszymy się, że wciąż są ludzie, którzy interesują się archeologią, historią i dziejami naszego kraju.