WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: Zostali Państwo zaproszeni na zgromadzenie plenarne Rady Konferencji Biskupów Europy (CCEE), które odbywało się w Rzymie w dniach 2-4 października, by zaprezentować św. Jana Pawła II jako papieża rodziny. Dlaczego należy uznać Jana Pawła II za papieża rodziny i jaka była jego wizja rodziny chrześcijańskiej?
PROF. STANISŁAW GRYGIEL: Św. Jan Paweł II, przyjaźniąc się z młodymi ludźmi, którym towarzyszył w przygotowaniu się do małżeństwa i do założenia rodziny, wiedział z doświadczenia, że rodzina jest miejscem, w którym rodzi się i rozwija Kościół. Według niego, ksiądz jest sługą Kościoła, winien zatem być także sługą rodzin. Winien iść do Chrystusa drogą wyznaczaną mu nade wszystko przez miłość. Oddając się Chrystusowi, św. Jan Paweł II oddawał się Słowu, w którym Bóg stwarza świat aż do dziś. W tym Słowie szukał i znajdywał odpowiedzi na pytania: Czym jest miłość? Kim jest człowiek? Czym jest małżeństwo? Jego doświadczenie miłości odnajdywało się w Słowie Boga. Słowo, którym jest Chrystus, pozwoliło mu lepiej rozumieć ludzkie pragnienie trwałej miłości i trwałego szczęścia. Pozwoliło mu zrozumieć prawdę o małżeństwie i rodzinie. Prawda ta wydarza się w „trójkącie” miłości: mężczyzna kobieta Bóg.
Reklama
LUDMIŁA GRYGIEL: Karol Wojtyła od początku swego życia kapłańskiego służył młodym, którzy jak to wyznał we wstępie do swej książki „Miłość i odpowiedzialność” nauczyli go miłować ludzką miłość. Do końca życia pozostał wierny tej miłości i ukazywał ją młodym całego świata w tak przekonujący sposób, że akceptowali jego magisterium. Duszpasterską posługę księdza, kardynała i papieża nazywam duszpasterstwem adekwatnym, gdyż stanowi ona realizację jego antropologii adekwatnej. Takie duszpasterstwo łączy doktrynę Kościoła z osobowym doświadczeniem wiernych; troszczy się bowiem o zaspokojenie pragnienia serca człowieka, niespokojnego, dopóki nie spotka kogoś, kto go pokocha i kto będzie przez niego kochany, a jednocześnie przekazuje nauczanie Chrystusa o małżeństwie i rodzinie.
Mówiąc o Janie Pawle II i rodzinie, musimy wspomnieć o jego podstawowym dokumencie w tej dziedzinie adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio”. W dniach poprzedzających synod niektórzy próbowali ukazać ten dokument jako tekst „przestarzały”, ponieważ jak stwierdził sam kard. Lorenzo Baldisseri, sekretarz generalny synodu „aktualny kontekst rodziny jest dziś inny niż 33 lata temu”. Czy nauczanie Jana Pawła II zawarte w tej adhortacji można uznać za nieaktualne?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
S. G.: Św. Jan Paweł II mówi o miłości małżeńskiej oraz o rodzinie to, co powiedział o nich Chrystus żyjący w Świętej Rodzinie i będący Słowem, w którym Bóg stwarza człowieka mężczyzną i kobietą. Chrystus zna więc prawdę o małżeństwie i rodzinie. Jan Paweł II nie miał najmniejszej wątpliwości, że słowa Chrystusa nie ulegają przedawnieniu. Zawierzył im całkowicie.
Ewangelia nie przestaje być aktualna, mimo że świat się zmienia. To prawda, że jak powiedział Heraklit nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Chrystus jednak jest zawsze ten sam i zawsze ten sam wchodzi w zmieniający się świat. „Kontekst rodziny” zmienia się, ale słowo Boga o małżeństwie i rodzinie trwa na wieki. Myślę, że wypowiedź kard. Baldisseriego wymaga precyzyjnego wyjaśnienia. Bez niego wprowadzi ona ludzi wierzących w błąd. Adhortacja „Familiaris consortio” św. Jana Pawła II jest nadal aktualna. Papież mówi w niej o pięknie małżeństwa i rodziny, a jest to trudne piękno i nie każdy chce je dostrzec, by nie musieć się zmienić, czyli nawrócić. Dzisiejsza mentalność, w której jeszcze pokutuje marksistowska zasada myślenia według niej praxis decyduje o tym, jak mamy widzieć świat i o nim myśleć podstępnie wkradła się nawet do głów niektórych teologów. Mentalność ta, mniej lub bardziej świadomie opierając się na tej zasadzie, chce, żeby praxis duszpasterska modyfikowała Słowo Boga i Jego obecność w świecie. Pamiętamy bolesne konsekwencje fundamentalnej tezy marksizmu: nie chodzi o kontemplację świata, lecz o jego zmianę. Ludzie poddani tej tezie kontemplują własne wytwory i każą innym padać przed nimi na kolana. Teologowie i duszpasterze, którzy w duszpasterskiej praxis widzą kryterium prawdy, stanowią śmiertelne zagrożenie dla człowieka i dla Kościoła. Oni nie ewangelizują świata. Oni go niszczą.
L. G.: Od początku historii chrześcijaństwa „kontekst rodziny” zmieniał się, bo zmieniały się obyczaje, warunki życia etc., ale nigdy Kościół nie dostosowywał podstawowych prawd wiary do ideologii politycznych i systemów społecznych. Naśladował w tym samego Chrystusa, który bez względu na zastane obyczaje (akceptowane przez większość), wbrew „zatwardziałości serc” sobie współczesnych, głosił prawdę o małżeństwie, tak jak ją objawił Bóg na początku. Jan Paweł II nieustannie tę prawdę przypominał i zdecydowanie sprzeciwiał się tym, „którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusa” (por. Ga 1, 6). Dlatego jego nauczanie jest ciągle aktualne. Aktualny jest również jego przykład ofiarnego służenia małżonkom i rodzinom. Wszystkim małżonkom i rodzinom.
Wiele miesięcy temu kard. Walter Kasper poruszył kwestię dopuszczania do Komunii św. rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych, a sprawa ta zdominowała prawie całkowicie dyskusje przed synodem. W związku z tym chciałbym zapytać, jak oceniają Państwo przygotowania i dyskusje przedsynodalne?
Reklama
S. G.: Wydaje mi się, że przygotowania do synodu poszły nie najlepszą drogą. Zamiast „zebrać” doświadczenie piękna miłości, którego tyle jest w małżeństwach i w rodzinach trwających we wzajemnie wiernej miłości, zamiast „zapytać” o tę miłość świętych małżonków, którzy znajdują się już po tamtej stronie życia, ale pozostają wśród nas w Chrystusie obecnym w Eucharystii, pytano o „kontekst”, który naukowcy dogłębnie już omówili i nadal omawiają. Socjologia nie jest objawieniem prawdy jej objawieniem są ludzie, którzy do niej wędrują. Socjologia, która nie pomaga ludziom szukać prawdy ani o nią pytać, będzie im tylko przeszkadzać.
L. G.: Czytając pytania zawarte w ankiecie (ankieta dotycząca rodziny i małżeństwa rozesłana do wszystkich Kościołów w ramach przygotowań do synodu przyp. W. R.), odniosłam wrażenie, że są one skierowane głównie do małżonków przeżywających głęboki kryzys, do rozwiedzionych czy żyjących w związkach niesakramentalnych. Zabrakło mi pytań o to, jak wielu chrześcijan owe kryzysy pokonuje i jak dzięki łasce sakramentalnej trwa w wierności, jak realizuje swoje powołanie do świętości. Zabrakło mi pytań o duchowy wymiar życia małżeńskiego i rodzinnego. Ufam, że ojcowie synodalni postawią również te pytania i zastanowią się nad tym, jaka winna być duszpasterska odpowiedź.
W wielu środowiskach katolickich podnoszą się głosy, że należy dostosować nauczanie Kościoła do nowych realiów życia skoro zmieniły się realia rodziny, należy zmienić nauczanie. Czy zgadzają się Państwo z tego rodzaju „pragmatycznym” podejściem do problemów współczesnej rodziny w imię otwarcia duszpasterskiego?
Reklama
S. G.: Nie zgadzałem się z marksistowską zasadą myślenia i tym bardziej nie zgadzam się z jej obecnością w teologii. To nie głoszenie Chrystusa ma być dostosowywane do realiów świata, lecz realia świata mają być dostosowywane do Chrystusa. Z zupełnie innym problemem mamy do czynienia, kiedy pytamy o ważność sakramentu małżeństwa i o kościelne stwierdzenie jego nieważności. Niewątpliwie mnożą się małżeństwa, które od początku nie są małżeństwami sakramentalnymi. Wielu młodych ludzi przystępujących do ołtarza, aby ślubować sobie miłość na zawsze, ślubuje sobie coś innego. Miłość, która nie jest miłością na zawsze, nie jest miłością. Winę za ich nieznajomość „daru Bożego” (por. J 4, 10) ponoszą rodziny oraz duszpasterze, którzy za mało troszczą się (jeśli w ogóle się troszczą) o sakrament małżeństwa. Niezbędne są zmiany w teologicznym przygotowaniu księży do duszpasterskiej troski o małżeństwa i rodziny.
L. G.: Chesterton powiedział, że chrześcijanie nie potrzebują Kościoła, który by się „dostosowywał” do świata, ale potrzebują Kościoła, który by zmieniał świat. Trawestując te słowa, powiedziałabym, że współczesne małżeństwa i rodziny nie potrzebują duszpasterstwa, które dostosowywałoby się do panujących obyczajów czy kulturowych mód, ale potrzebują duszpasterstwa, które by dążyło do ich zmiany według nauczania Chrystusa. Jan Paweł II nie uległ kazuistyce komunistów i liberałów. Pragnęłabym, żeby biskupi i księża czynili dziś to samo.
Czego Państwo spodziewają się po synodzie poświęconym rodzinie?
S. G.: Pięknego słowa o pięknie miłości małżeńskiej, w której poczyna się rodzina, tak, żeby duszpasterze uczestniczyli w radościach i w cierpieniach ludzi powierzonych ich miłości. Oczekuję od synodu biskupów tak przezroczystych słów, żeby z ich pomocą rodziny dostrzegły obecność Chrystusa w swoim życiu.
L. G.: Spodziewam się zdecydowanego wezwania księży do intensywnej pracy wychowawczej, która by przygotowywała młodych od gimnazjum począwszy do odpowiedzialnej miłości, do tworzenia pięknych i świętych małżeństw. Spodziewam się takiego przesłania do ludzi świeckich, które by ich przekonało, że mimo obecnej sytuacji kulturowej i ekonomicznej, mimo dyktatu liberalnych mediów lepiej zawrzeć sakramentalne małżeństwo niż szukać szczęścia w efemerycznych związkach. Mam wielką nadzieję, że papież Franciszek ogłosi św. Jana Pawła II patronem rodziny, bo któż lepiej niż on może się wstawiać u Boga za małżonkami i rodzinami.