Reklama

Świat

Siła i odpowiedzialność

Rodzina złożona z matki, ojca, dzieci i dziadków – to tęsknota wszystkich dzieci. Kojarzy się z ojcostwem – silnym i odpowiedzialnym. Czy jednak możliwe jest pogodzenie kariery z życiem rodzinnym, realizacja pragnień bez zatracania przy tym wiary? Odpowiedź znajdujemy w Pizie, gdzie żył i pracował bł. Józef Toniolo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jest październik 1918 r. Za niespełna miesiąc dobiegnie końca najstraszliwsza jak do tej pory wojna, nazwana światową. W niewielkim, skromnym pokoju, oświetlonym nikłym światłem porcelanowej lampki, wszystkie dzieci gromadzą się z matką wokół łóżka. Na drewnianym, małżeńskim łożu dopiero co skonał ich ukochany ojciec, a one, wpatrując się w wiszący nad nim obraz Matki Bożej Bolesnej, intonują „Magnificat” – tak jak on to uczynił dwa lata wcześniej na wieść o przedwczesnej śmierci swojej ukochanej córki. Śpiewają, mając w pamięci jego życie: normalne i nadzwyczajne zarazem, przesiąknięte ciężką pracą dla dobra rodziny i całego Kościoła.

Doktor obojga praw, wykładowca filozofii prawa, profesor ekonomii politycznej, aktywny członek rodzącej się we Włoszech Akcji Katolickiej – życiorysem bł. Józefa można by obdzielić niejednego współczesnego mężczyznę, ale nie jest moim celem skupiać się na jego bogatym dorobku. Chcę przeanalizować fenomen jego ojcostwa – silnego i odpowiedzialnego, opierając się na wypowiedziach jego dzieci, żywych dowodów jego świętości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bliżej Boga

„Zarówno tata, jak i mama byli bardzo niepewni co do wyboru stanu; wydawało się czasem, że czują jakieś powołanie do stanu duchownego, ale (...) nie lubili zbytnio samotności. To jego spowiednik, o którym zawsze mówił z wielkim szacunkiem, doradził mu wybrać małżeństwo” – tak początki znajomości Józefa Tonioli, wówczas dobrze zapowiadającego się prawnika, z Marią Schiratti opisuje po latach ich najstarszy syn Antonio. Spowiednik miał rację, bo młode małżeństwo Toniolich stworzyło wkrótce piękną, wielopokoleniową rodzinę. Doczekali się siedmiorga dzieci, z których trójka zmarła bardzo wcześnie. Stosunki małżeńskie Marii i Józefa „naznaczone były wielką sympatią, ale też wielką słodyczą”, choć – jak pamięta ich syn – „mama często [go] karciła, za to, że był zbyt łagodny w ocenie ludzi i rzeczy”. Mimo drobnych nieporozumień, które zdarzają się w każdym małżeństwie, razem pokonywali wszelkie przeciwności. Ich córka zapamiętała to następująco: „W całym życiu, publicznym i prywatnym, byli razem. (...) Nie mieliśmy do czynienia osobno z tatą lub osobno z mamą, ale wszystko przekazywane było w ich pełnej zgodzie”.

Reklama

Czas mijał, a dzieci dorastały. Z tamtych lat zostały im niesamowite wspomnienia związane z ojcem. „Dla rozrywki po prostu chodził z nami do kawiarni i teatrów, a bardzo lubił z nami odbywać podróże”. Jednym z jego ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu stały się wysokogórskie wspinaczki: „Powiedział, że alpinizm to sport, który zbliża do Boga”. Antonio Toniolo w procesie beatyfikacyjnym Józefa zeznał, że dla jego ojca „wielką radością były spacery i wycieczki po wysokich górach, ale odstąpił od nich zupełnie, gdy poświęcił się w całości Akcji Katolickiej, i to do tego stopnia, że mama często go karciła, bo jesienią z trudnością rezygnował z pracy przy biurku, aby udać się na krótki spacer”.

Bez kompromisów

Jedna z córek, Elżbieta, ma w pamięci rodzinne dysputy toczące się zapewne w pokoju dziennym, przy okrągłym, drewnianym stole naprzeciw kominka. Dzieci dobrze pamiętają, jak ich ojciec – profesor na uniwersytecie w Modenie – zapraszał studentów, z którymi prowadził długie rozmowy. Nigdy nie krytykował, ale starał się rozwiewać wątpliwości, otwarcie dyskutować i wyjaśniać zawiłe tematy. „Nigdy nie było z jego strony kazań typu profesorskiego – powie po latach jego córka Teresa – ale rzeczywiście mieliśmy absolutną wolność w mówieniu i dyskutowaniu o wszystkim”. Oczywiście nie oznacza to, że na wszystko się zgadzał. Miał swoje zdanie oraz „delikatne sumienie w sprawach moralności, bez kompromisów”. Odważnie stawał w obronie podstawowych wartości, zwłaszcza gdy chodziło o dobro ludzi najbiedniejszych i krzywdzonych przez system lub niesprawiedliwe zasady ekonomii. Jego syn stwierdził, że Józef „kochał wszystkich ludzi, szczególnie gorzej wykształconych, ubogich i robotników, z którymi tutaj, w Pizie, wielokrotnie się konsultował w sprawach pracy, ale także w sprawach rodzinnych”.

Reklama

In Te, Domine, speravi

Wśród zeznań wielu świadków uwagę zwraca krótkie, lecz treściwe wyznanie synowej Józefa Tonioli: „W niedzielę czytał Ewangelię z całą rodziną, a każdego wieczoru odmawiał wspólnie z nimi Różaniec”. To ważny rys duchowości mężczyzny, bo dzieci Tonioli na zawsze zapamiętają, że ich ojciec „miał ogromną cześć i szacunek dla Pisma Świętego”. Elżbieta wyznaje: „Każdego dnia, w godzinach porannych, czytał nam fragment, przeważnie Ewangelii, i komentował dla naszego pouczenia i zbudowania”. Wiara w ich domu była pojęciem żywym. Dzieci widziały ojca codziennie przyjmującego Komunię św., co tydzień przystępującego do spowiedzi, służącego do Mszy św., który ciągle (zwłaszcza gdy było mu ciężko) powtarzał krótki akt strzelisty, modlitwę zawierzenia: „In Te, Domine, speravi, non confundar in aeternum” (W Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki). Życie Ewangelią miało wpływ na najskuteczniejszą metodę wychowawczą wypracowaną w domu państwa Toniolich. Józef nie podnosił głosu, nie karał cieleśnie – jedna z jego córek podkreśla: „Przekonywał nas, że zrobiliśmy błąd tak długo, aż zrozumieliśmy i sami przeprosiliśmy za wyrządzone zło”, a syn dodaje: „Nigdy nie nalegał ani nie zmuszał (...), [za to] zawsze chodziliśmy z nim do kościoła (...), to dla mnie dużo znaczyło”.

Cnoty w aureoli

W Wielką Sobotę 1886 r. Józef Toniolo zapisał w swoim dzienniku słowa: „Chcę się ćwiczyć: w głębokiej pokorze (...) w posłuszeństwie (...) i cierpliwości (…) w wyrzeczeniu się dla ducha (...). O mój Jezu, któryś umarł za mnie! Pozwól mi umrzeć dla Ciebie”. Wtedy nie wiedział, jak prorocze to były słowa. Przez całe życie z pokorą przyjmował wszystkie niepowodzenia, a nawet dezaprobaty dla jego działalności ze strony władz kościelnych, widząc w tym przejaw woli Bożej. Z ojcowską cierpliwością uczył dzieci życia, wyjaśniał jego meandry i pozwalał na swobodną wymianę argumentów. Był posłuszny i uczył posłuszeństwa. Jego dzieci podsumują: „To on zaszczepił w nas absolutny szacunek do rodziców (...) mieliśmy do nich pełne zaufanie”. Co prawda nie umarł jako męczennik, ale oddał swoje życie całkowicie dla innych. Odchodził z tego świata jako autorytet w dziedzinie prawa i ekonomii, niestrudzony obrońca doktryny, doceniony wreszcie przez hierarchię Kościoła, ale przede wszystkim odchodził jako ojciec – silny i odpowiedzialny, którego aureolę zdobiły cnoty: pokora, posłuszeństwo i cierpliwość...

Cytaty pochodzą z: „Pisana beatificationis et canonizationis Servi Dei Iosephi Toniolo, viri laici: positio super virtutibus”; Sacra Congregatio pro Causis Sanctorum, Roma 1970 [w tłumaczeniu własnym].

2015-07-07 11:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dziewięć lat bez Jana Pawła II

Żyjemy zbliżającą się kanonizacją Jana Pawła II i inne daty idą jakby w zapomnienie, dlatego dobrze, że „Niedziela” przypomina datę 2 kwietnia 2005 r. Właśnie minęła dziewiąta rocznica śmierci naszego wielkiego Rodaka

Bliskość tych dwóch dat przypomina nam zawrotne, niespotykane w dziejach Kościoła tempo procesu beatyfikacyjnego – już niespełna sześć tygodni po odejściu Jana Pawła II do Domu Ojca jego następca Benedykt XVI ogłosił, że nie widzi przeszkód, aby proces ten rozpoczął się natychmiast, bez upływu wymaganych pięciu lat od śmierci kandydata na ołtarze. Tak więc ledwo obeschły nam łzy po żałobie, a już płakaliśmy z radości, bo pocieszył nas nowy Papież, dając nadzieję, a właściwie niemal pewność, że beatyfikacja jego Poprzednika będzie kwestią najbliższej przyszłości.

CZYTAJ DALEJ

Trudny patron

O tym, że św. Zygmunt jest trudnym patronem, wiedzą najlepiej kaznodzieje, którzy głoszą kazania ku jego czci. Jak bowiem stawiać za wzór - co przecież jest naturalne w przypadku świętych - człowieka, ogarniętego tak wielką żądzą władzy, że dla jej realizacji nie zawahał się zabić własnego syna? Niektórzy pomijają ten fakt milczeniem, przywołując za to chrześcijańskie cnoty króla Burgundów, których był przykładem. Inni koncentrują się na męczeńskiej śmierci, nie wspominając, że rozkaz królewski stał się przyczyną śmierci młodego Sigeryka.

Lęk o władzę

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Jak się uczyć miłości?

2024-05-02 20:31

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

To jest wręcz szalone że współczucie i empatia mogą zmienić świat szybciej niż konflikty i przemoc. Każdego dnia doświadczamy sytuacji, które testują naszą wrażliwość - naszą miłość do siebie samego do bliźnich i oczywiście do Boga.

Czy możemy się tak przygotować by te testy zdać pomyślnie, by one nas nie rozbiły?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję