Istnieje w człowieku pewnego rodzaju tęsknota za towarzystwem Boga. Mamy w sobie głębokie pragnienie i wolę bycia twarzą w twarz z tym, co Boskie. W wymiarze chrześcijańskim kontemplacja jest rzeczywistym trwaniem serce w serce z Bogiem w ciszy i samotności. Jest niemożliwa w niepokoju świata, ale jeszcze bardziej w rozproszeniach wewnętrznego zgiełku. Najtrudniejszymi do opanowania niepokojami pozostają burze szalejące w naszym wnętrzu.
Z Chrystusem kontemplacja przypomina radość dwojga zakochanych, którzy patrzą na siebie nawzajem w milczeniu. Często myślę o tym prostym wieśniaku, który przychodził codziennie do kościoła w Ars. Długo trwał zupełnie nieruchomo przed tabernakulum. Pewnego dnia Święty Proboszcz go zapytał: „Co tu robisz, drogi przyjacielu?”. A ten mu odpowiedział: „Ja patrzę na Niego, On patrzy na mnie”. Wieśniak nic nie mówił, gdyż nie potrzebował słów, żeby powiedzieć Chrystusowi, że Go kocha; i w zamian nie potrzebował objawienia Syna Bożego, gdyż wiedział, że jest prawdziwie kochany. W miłości słowo nie jest konieczne. Im bardziej gęste jest życie w milczeniu, tym bardziej dusza jest sama z Bogiem. A im bardziej dusza jest dziewicza, tym bardziej się wycofuje z niespokojnego świata.
Za: „Bóg albo nic. Rozmowa o wierze”. Z kard. Robertem Sarahem rozmawia Nicolas Diat. Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2016.
Pomóż w rozwoju naszego portalu